Mam obawy co do związku :(

adix2991

Nowicjusz
Dołączył
13 Marzec 2011
Posty
6
Punkty reakcji
0
Witam. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta do końca i postara mi pomóc :( Mam 18 lat, jestem z dziewczyną no można powiedzieć rok. Poznałem ją we wrześniu 2009 roku, była fajną, zabawną dziewczyną, czułem, że to może być ta jedyna. Po dłuższym czasie, jakoś po paru miesiącach, zaczęła się zmieniać w zachowaniu. Czuła pewnie, że może być mnie pewna, że będę z nią do końca życia i nie jestem w stanie z nią się rozstać. Ma ciężki charakter, jest stanowcza, a jak coś nie idzie po jej myśli to robi awanturę i histeryzuje. Zaczęła mi robić awantury o byle jaki drobiazg. Nie mogłem iść się spotkać z przyjaciółmi, nie mogłem iść na imprezę wypić sobie troszkę. Nie mogłem jechać do rodziny samemu na noc. Mówiła, że jeśli ją kocham to powinna być dla mnie najważniejsza. Owszem kochałem ją i starałem się robić tak jak ona chce. Po dłuższym czasie, zaczynałem męczyć się w tym związku. Postanowiłem trochę się zbuntować i jej się nie słuchać. Po kryjomu wypiłem z przyjaciółmi troszkę, ale niestety potem się jakoś tego dowiedziała i zrobiła mi awanturę, że hoho. Że jestem alkoholikiem, że oszukałem ją, że nie może mi ufać i takie tam. Przeprosiłem ją i postanowiłem się poprawić. Czułem się winny, choć nie powinienem. Zawsze zwala na mnie winę. Potem o każdy drobiazg zaczynała robić kłótnie, jak coś nie poszło po jej myśli to już koniec, foch na cały dzień. Zaczynałem mieć w końcu tego dosyć. :( Np. spóźniłem się trochę na spotkanie, jeden dzień się z nią nie chciałem spotkać, bo musiałem jechać do siostry. Wszystko jej przeszkadzało, była o wszystko zazdrosna, szczególnie o moich znajomych, że jeśli chciałem iść z nimi na piwo, to od razu, że oni są ważniejsi niż ona. Nic nie rozumiała jak ja się czuję. Chciała mnie zmienić na swój sposób. Ona nie piła, nie imprezowała, wolała siedzieć w domu niż gdzieś jechać się rozerwać. A ja chciałem mieć coś z wakacji, z życia, gdzieś pojeździć, pobawić się, ale ona zawsze nie chciała. :( Miałem myśli, że już nie jestem z nią szczęśliwy jak na początku, że się zmieniła, chciałem zerwać, ale wiem jaka jest wrażliwa i że mówiła, że gdyby mnie straciła to by się zabiła. Ale w końcu postanowiłem to zrobić, zerwałem z nią, poprzez poważną rozmowę. Popłakała się jak nigdy, żal mi jej było. :( Sam nie wiedziałem czy robię dobrze. Po jakimś czasie napisała do mnie sms-a, że chce się spotkać, aby tylko tak sobie porozmawiać, mówiła, że zasługuje na to, za to jak ją potraktowałem. :( Więc pomyślałem, rozmowa nic nie zaszkodzi. Więc się z nią spotkałem, nie miałem zamiaru do niej wracać. Ale ona wszystko ustaliła, poszliśmy w takie spokojne miejsce wieczorem, usiadliśmy na trawę i zaczynała swoje gierki. Wiedziała, że o niej nie zapomniałem, ale nie chciałem do niej wracać. Przytulała się do mnie, dotykała dłoni, ja nie chciałem jej ranić i jej nie odrzucałem. Potem mnie pocałowała. Trochę za nią tęskniłem i nie potrafiłem tego skończyć. Po pocałunku, powiedziała mi, że tęskni, że chce aby było tak jak dawniej, że cały czas myśli o mnie. Obiecała poprawę, że wie, że mi za wiele zabraniała, że możemy się rzadziej spotykać, że będę miał więcej czasu dla siebie. Zgodziłem się, powiedziałem, że możemy spróbować. Na początku było okey, spotykaliśmy się co 2 dni i było dobrze. Lecz po jakimś czasie znowu wróciło to co było, spotykaliśmy się codziennie, ona znowu miała pretensje o wszystko. Chciała bym znowu był cały czas przy niej, nie miał swojego życia. Zero czasu dla wszystkiego, tylko dla niej. Znowu się męczyłem w związku, co każde spotkaniu były kłótnie. Więc porozmawiałem z nią przez gadu, powiedziałem, że wróciło to co dawniej i że to nie ma sensu. Pewnie płakała i była smutna, więc zaproponowała, żebyśmy byli chociaż przyjaciółmi, że chce, żebym nie znikał w ogóle z jej życia. Więc zgodziłem się, gadaliśmy przez gadu, czasem spotkaliśmy się na piwo jedno, albo u mnie na jakiś film. Ale to nie były spotkania jak przyjaciół, jak była u mnie niby jako przyjaciółka to i tak dochodziło do całowania i takie tam podczas filmu, po wypiciu piwa. Dlatego bałem się, że znowu to wróci, nie chciałem dawać jej nadziei i w końcu napisałem jej, że lepiej będzie dla nas, jeżeli nie będziemy się w ogóle spotykali. Że w ogóle o sobie zapomnimy, bo takie spotkania nie mają sensu i nie chcę robić jej nadziei. Była zła oczywiście, mówiła, że :cenzura: ze mnie i takie tam, że nie wiem co to znaczy kochać. Nie byłem z nią, było wszystko super. Powoli o niej zapominałem, ale miałem w domu jej rzeczy jeszcze. Po jakimś czasie, chciałem jej oddać rzeczy, abym nie miał nic co mi ją przypomina. Napisałem, że chcę się spotkać, zgodziła się. Wiedziałem, że z kimś się spotyka. Poszedłem na spotkanie aby zanieść jej rzeczy, przyszła w dobrym humorze. Jak ją zobaczyłem, zatęskniłem za nią, nie wiem czemu, nie wiedziałem czy coś jeszcze czuje do niej. Coś czułem ale nie byłem pewien co, czułem się zagubiony. Gdy podeszła na tym spotkaniu, od razu kapnęła się, że nie przyszedłem zanieść jej tylko jej rzeczy, ale coś jej powiedzieć. Owszem chciałem jej coś powiedzieć, powiedzieć, że chciałbym wszystko zacząć od nowa. Ale coś mnie blokowało, więc dałem jej rzeczy i powiedziałem, że muszę wracać. Ona mówiła, żebym nie szedł, bo wie, że mam jej coś do powiedzenia. Wiedziałem, że to moja ostatnia szansa, że jeśli nie powiem jej nic, to już więcej jej nie zobaczę. Nie wiedziałem co mam robić, chciałem do niej wrócić, ale jednocześnie bałem się, że znowu się będziemy męczyli w związku i nie będziemy ze sobą szczęśliwi. Po jakimś czasie odszedłem do domu, napisała mi, że stchurzyłem, że na nią nie zasługuję. Potem napisała, że straciłem ostatnią szansę, że jeśli bym jej powiedział, że chcę do niej wrócić, zgodziłaby się. Napisała, że za późno, że będę żałował i że jest z kimś kogo już kocha, że jest moim przeciwieństwem, że jest dopiero teraz szczęśliwa. I ten właśnie sms mnie zranił, jakby obudził we mnie skryte uczucia do niej. Po jego przeczytaniu zrozumiałem, że ją kocham bardzo. Szybko pobiegłem w nocy do niej do domu i chciałem z nią porozmawiać, że źle zrobiłem pisałem jej w smsie. Żeby do mnie zeszła i dała tą szansę, którą chciała mi dać. Olała mnie, mimo moich starań błagań, kopnęła mnie w d*pę. Potem jakoś napisała, że możemy się spotkać ostatni raz porozmawiać, wieć się spotykałem. Była po spotkaniu z tym swoim i miała dobry humor. Ja czułem się strasznie :( Nie jadłem 2 dni przez nią :( Czułem się najgorzej na świecie, nienawidziłem się, miałem cholerne poczucie winy, że wszystko zmarnowałem, ostatnią szansę. Na spotkaniu mnie olała także, błagałem ją, żeby dała mi szansę którą chciała dać, że wszystko zrozumiałem i przemyślałem. Ale śmiała mi się prosto w twarz, i powiedziała, że jest szczęśliwa, że niestety swoją szansę zmarnowałem. Nie poznałem jej, była inną dziewczyną, bez sumienia, widziała jak się czułem, cały się trzęsłem. Ale nic z tego, nie dała mi tej szansy, mimo iż ja jej dałem kiedyś. Odszedłem, popadłem w depresję :( Lecz po jakimś dłuższym czasie, wróciłem do siebie. Zacząłem imprezować, zapomniałem o tym trochę. Myślałem, że już nie mam szansy, że zmieni zdanie. Byłem pewny, że jest szczęśliwa, raniło mnie to, ale cóż. Potem jakoś napisała do mnie sms-a, że chcę się spotkać. Byłem zaskoczony, nie wiedziałem co robić, już prawie o niej zupełnie zapomniałem, a tu nagle pisze. Ale powiedziałem, że okej, spotkajmy się. Spotkaliśmy się u niej i porozmawialiśmy. Powiedziała mi, że cały czas o mnie myśli, że nie może zapomnieć chwil ze mną spędzonych, że przy tym michale, tak nazywał jej się ten nowy, nie czuje się taka jak przy mnie. Że wszystko jej mnie przypomina, że chce spróbować ze mną, ale boi się, że ja dalej będę ją oszukiwać, że będę pił i spotykał się z kolegami. Zerwała z tym michałem i wróciliśmy do siebie. Przez poczucie winy jakie miałem przedtem, postanowiłem bym jej ideałem, Spotykaliśmy się codziennie, nie piłem, rzadko się spotykałem ze znajomymi, aby cały czas jej poświęcać. Nawet w ferie wstawałem rano, żeby być z nią cały dzień. Czułem, że jest tak jak na początku, że się kochamy. Byłem pewny, że ją kocham, nadal jestem. Ale ja starałem się zmienić i zmieniłem się. Nie piłem nic, spotykałem się z nią codziennie i nadal spotykam. Tylko dla niej poświęcam czas znowu. Już minęły 3 miesiące odkąd wróciliśmy do siebie. Ale ostatnio czuje znowu to samo :( Nie wiem co robić, znowu powoli zaczynam czuć że duszę sie w tym związku, ale kocham ją. Mieliśmy plany na przyszłość, miałem jej się w tym roku zaręczyć, ona tego pragnie, ja myślę, że to za szybko, nie jestem gotowy. Ale nie chcę jej zranić, bo jest bardzo wrażliwa. Często mi wyrzuca to co zrobiłem wcześniej, że 2 razy z nią zerwałem, tak ją zraniłem. Że byłem najgorszy i że mam się zmienić. I zmieniłem się. Nie chodzę na imprezy, nic, tylko ona. ALe ostatnio znowu często się kłócimy, jest zazdrosna o wszystko znowu. Znowu mi zabrania na wiele rzeczy, nie mogę iść z kolegą na piwo. Nic :( Boje się, że znowu czujemy się nieszczęśliwy, przynajmniej ja się czuję. :( Chciałem być z nią na zawsze, ale obawiam się, że to wraca. :( Nie chcę przechodzić przez to samo, powiedziała mi, że jeśli raz ją zostawię, to tego nie przetrwa i się zabije albo psychicznie zwariuje. Ja nie wiem co robić, przeprowadzałem z nią nieraz rozmowę, co mamy w sobie zmienić, żeby było lepiej. Ale ona mówi, że nie potrafi się zmienić, i że pewnie wtedy ją zostawię i się zabije. Ja jej zostawiać nie chcę, chcę z nią być, ale też nie chcę całe życie się męczyć w związku, skoro nadal mi wszystkiego będzie zabraniać. Chcę mieć coś z życia, czuje się jak po małżeństwie. A jesteśmy jeszcze młodzi, ona już myśli o dzieciach, sama powiedziała, że jeśli naprawdę ją kocham to mam się jej oświadczyć w tym roku w wakacje. Ale ja nie jestem pewny, bo to poważny krok. A ostatnio się często kłócimy i powoli wraca to co dawniej. Nie wiem, czy do siebie pasujemy. Ona ma o wszystko zmienne zdania. Rzadko kiedy są spokojne, bez kłótni spotkania, najczęściej to się kłócimy. :( Zaczynam czuć, że znowu moje uczucie maleje. I nie wiem co robić :( Dam jeszcze nam trochę czasu, może się poprawi, ale jeśli nadal będę miał obawy, czy chce z nią być to co mam zrobić? Nie chcę jej kolejny tak zranić :( A ona, obojętnie co jej powiem, nie zrozumie i będzie mieć swoje zdanie. Byłem bez niej, tęskniłem, czułem się źle, wróciłem do niej, minęło trochę czasu i też jestem nieszczęśliwy. Co mam zrobić? Pomóżcie, jakieś rady...:( Zaręczyć się tak szybko też nie chce, ale jak jej to wytłumaczyć, bo chcę poczekać, upewnić się, że wszystko naprawimy, że będziemy szczęśliwi. A nie tak jak teraz, że się kłócimy codziennie i że ona mi wszystkiego zabrania, w ogóle mnie nie rozumie. Taki związek nie ma przyszłości. Kocham ją, ale jeśli się ona nie zmieni, jeśli nadal mi będzie zabraniać, to nie będę miał wyjścia, tylko się rozstać. Ale nie chcę abyśmy się zaręczyli w tym roku, bo wtedy będzie ciężej zerwać. Ale jak jej to powiedzieć? Jak zdecyduje z nią zerwać, to jak to zrobić? Nie chcę przechodzić, przez kolejną taką rozmowę jak na początku, bo wiem, ze teraz byłaby o wiele razy trudniejsza. Boje się, że teraz na prawdę by sobie coś zrobiła :( A nie chcę tego, widać, że ja do niej nie pasuje, że się często kłócimy. Ona też to odczuwa, ale boi się być sama, kocha mnie, ja ją też, ale chcę być z nią szczęśliwy a nie się męczyć i być więziony. Więc, co myślicie, zerwać z nią, jak podejmę taką decyzję przez gg, czy smsa? I czy myślicie, że byłaby w stanie sobie coś zrobić? ALbo podajcie jakiś sposób zerwania, żeby ona tak nie ucierpiała, bo ucierpi tak czy siak. Ale jeszcze damy sobie czasu, postaramy to jakoś naprawić :( Ale jeżeli znowu się nie uda, to nie będę miał wyjścia. :( Ostatnio nawet mnie uderzyła, bo wypiłem z kolegami 4 piwa, bo dawno z nimi nie bawiłem się i napisałem jej, że śpię u brata, żeby się nie dowiedziała bo wiedizałm, że będzie zła. Ale się wydało i rozpętała awanturę i uderzyła mnie. Potem przeprosiła i jakoś to było. Ale skłonna jest do rękoczynów, ja dziewczyny nie uderzę, ale nie chcę też by mnie biła. Nieraz mi mówi, że ma mi chęć przypier...bo ją zdenerwowałem. Byle co ją denerwuje. Ogranicza mnie. Czasami po kłótni mam chęć odejść, ją zostawić, ale nie mam odwagi, bo nie chcę jej ranić, boje się, że źle zrobię, że ona sobie coś zrobi. Nie wiem sam co robić, jestem w kropce, więc proszę was o rady :( Z góry dziękuję za pomoc...
 

tweetasek

Nowicjusz
Dołączył
1 Listopad 2006
Posty
1 369
Punkty reakcji
14
Miasto
okolice Pyrlandii
Udało się :tanczy: przebrnęłam przez całego posta.

A teraz do rzeczy...
Dziwię Ci się, że cały czas z nią jesteś. Dziewczyna ewidentnie próbuje owinąć sobie Ciebie wokół palca. To ona chce dominować w związku. To ona ma mieć ostatnie zdanie i broń boże jeśli jej się przeciwstawisz. Sam widzisz, że Cię ogranicza, na nic Ci nie pozwala. Niedługo zabroni Ci się spotykać z rodzicami, bo stwierdzi że jej nie kochasz skoro rodzice są dla Ciebie ważniejsi. A gadanie, że sobie coś zrobi jak ją zostawisz...to najlepszy szantaż emocjonalny. No cóż...nie możesz być jej zakładnikiem. Ona myśli, że wszystko jej wolno...pomyśl co będzie dalej, skoro już na rękoczyny sobie pozwala.
Masz 18 lat i żyj tak jak chcesz, tak jak lubisz, spotykaj się z kim chcesz. Żadna baba nie ma prawa ograniczać Twoim spotkać ze znajomymi, mówić Ci z kim możesz a z kim nie możesz sie spotykać. To Twoje życie i tylko od Ciebie zalezy jak je przeżyjesz. 18 lat to nie jest wiek na małżeństwo, plany przyszłościowe, dzieci i te sprawy.

A co do tego, co mówiła o Tobie jak była z tym innym facetem...osiągnęła swój cel jaki miała zamierzony - "napluła Ci w twarz". Celowe działanie - chciała Cię poniżyć, sprawić żeby Cię bolało. Celowe zachowanie z premedytacją. Wcale nie miała na myśli tego, co mówiła.

Zrobisz co zrobisz, ale ten związek nie ma szans i najgorsze jest to że sam o tym wiesz. Nie masz przysłowiowych jaj by raz na zawsze to zakończyć. Sam przyznałeś, że jak raz się rozstaliście to po jakimś czasie wróciłeś do dawnego życia, do imprezowania, kumpli itp. Więc i tym razem dasz radę. Jeśli będziesz dalej w tym związku to gwarantuję Ci, że będziesz nieszczęśliwy. I nie wierz w jej zapewnienia, że takie jej zachowanie już się więcej nie powtórzy, że to był ostatni raz bo tak nie będzie. Owszem...początkowo może się wydawać, że wszystko idzie ku lepszemu, ale w miarę upływu czasu wszystko wróci do punktu wyjścia. Przecież to też już przerabialiście, no nie?!?
Nie możesz być z nią tylko dlatego, że ona grozi że się zabije. jeśli tak to trudno...

Życzę kolego trochę więcej zdrowego rozsądku i twardych jaj ;)
powodzenia
 

Afeni

Nowicjusz
Dołączył
20 Czerwiec 2005
Posty
717
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Ciągle ranicie siebie na wzajem... to jest miłość? W/g mnie nie wiem co musielibyście oboje zrobić i ile zrozumieć żeby było wam razem dobrze. Rozstajecie się i wracacie... każde rozstanie daje nauczkę tylko na chwilę. Ewidentnie do siebie nie pasujecie. Całkiem inaczej lubicie spędzać wolny czas i czego innego oczekujecie od tego związku. A właściwie od tego więzienia... bo taki związek ewidentnie jest więzieniem.
Po co na siłę naprawiać coś po raz enty, oboje zniszczycie sobie młodość a prędzej czy później któreś z Was znajdzie osobę z którą będzie szczęśliwy i odejdzie. Wiem, że rozstanie boli ale nie warto kontynuować takiego związku, chyba że chcecie takie szopki do końca życia.

Zaręczycie się i co? Zamiast zrywać ze sobą jak do tej pory będziecie zrywać zaręczyny, ona będzie rzucać pierścionkiem...
ona chce sobie najzwyczajniej w świecie kogoś podporządkować... a to chyba z miłością niewiele ma wspólnego.
 

Predictable

Bywalec
Dołączył
7 Grudzień 2008
Posty
1 739
Punkty reakcji
60
Miasto
Wielkopolska
Napisałeś strasznie długą tą historie, ale jakoś dobrnęłam do samego jej końca. To co pierwsze mi się nasunęło na myśl to fakt, że ta dziewczyna jeszcze nie dorosła do związku. Po co ona zastanawia się nad tym, żebyś się jej oświadczył w tak młodym wieku ? Wydaje mi się, że chciałaby przez to wywołać wśród koleżanek pewną zazdrość, pochwalić się swoim nowym statusem, ale tak naprawde niczego poprzez to nie osiągnie. Postępuje bardzo nieodpowiedzialnie, impulsywnie i bez zastanowienia się nad sensem tej całej sytuacji. Powinieneś stanowczo postawić jej jasno Twoją decyzję co do rozstania się ze sobą takie wracanie do siebie a po paru tygodniach ponowne kłótnie i awantury nie budują szczęśliwego związku opartego na wzajemnym porozumieniu, wspieraniu się w trudnych chwilach czy podstawowego - zaufania. Z czym do ludzi ona planuje zaręczyny ? Skończyła jakąś konkretną szkole, jest niezależna, pracuje na swoje utrzymanie ? W Twoim nastawieniu da się zauważyć, że nie jesteś do końca konsekwentny co do sposobu podejmowania decyzji. Wystarczy, że ona troche Cie poprzytula a Ty momentalnie zmieniasz swoje wcześniejsze postanowienie. Skończ z nią ten związek to jak najszybciej..
 

Promyk Słońca

Bywalec
Dołączył
25 Czerwiec 2010
Posty
1 062
Punkty reakcji
59
Miasto
przestrzeń
chyba nie rozumiecie słowa miłość <_<
Ona nie ma prawa Ciebie ograniczać, a ty nie masz prawa ograniczać jej.
Nie powinieneś jej oszukiwać. Teraz to jest drobne kłamstwo, a co dopiero będzie później?
Resztę życia chcesz tak spędzić?

Po pierwsze powinieneś z nią bardzo poważnie porozmawiać jak ona widzi waszą wspólną przyszłość, czym dla niej jest związek, co powinniście zrobić, aby było między wami dobrze? Skoro nadal jesteście razem to powinniście spróbować poukładać to co rozwaliliście. Jeśli nadal będzie widoczna wyraźna różnica poglądów i charakterów i nie będziecie potrafili dogadać się to powinniście rozstać się.
Nie wiem czy jest na tle głupia by szarpnąć się na własne życie z powodu zawodu miłosnego. Nie wydaje mi się, że to powód do samobójstwa, bo ludzie mają większe problemy.

Jednak myślę, że to wszystko rozleci się. Jesteście młodzi i z pewnością macie czas na ułożenie swojego życia :) po co śpieszyć się?
Nie ulegnij jej, bo będziesz żył pod jej pantoflem! Układ powinien być że obydwoje przystajecie na jakiś kompromis
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
To, co jest między wami opiera się na manipulacji, szantażu emocjonalnym i poczuciu winy. To nie jest związek, tylko uwikłanie. Możecie tak długo, wiele lat. Ale ta relacja nie rozwija się tylko trwa. Nie daje szczęścia, satysfakcji, bezpieczeństwa, nie ewoluuje w stronę trwałej, odpornej na kryzysy i opartej na odpowiedzialności więzi, jaka powinna istnieć w narzeczeństwie i małżeństwie. Wspominasz o tym, że liczysz na to, że ona się zmieni, że wasz związek mozna naprawić. Czy widzisz jakiekolwiek symptomy poprawy waszych relacji? Nie - ona wymusza na tobie rezygnację z życia towarzyskiego i paskudnie cię szantażuje (wrażliwa? człowiek wrażliwy jest otwarty na potrzeby partnera, ja tu widzę histeryczną egoistkę z tendencją do manipulacji). "Zmiany" to w jej wykonaniu powstrzymywanie się przez krotki czas od zachowań rozwalających "związek". I demonstracyjne zachowania "wypad, niegrzeczny chłopczyku". Ty - zachowujesz się biernie i ulegle, chowasz główkę w piasek i z zaciśniętymi zębami cierpisz w imię miłości. W imię "nie chcę jej ranić" rezygnujesz z tego, co dla ciebie ważne, przyjmujesz niechciane pieszczoty i już jesteś w drodze do ołtarza i ojcostwa, choć wcale tego nie chcesz. Mylisz uzależnienie z miłością, dusisz się w związku a potem szlochasz na wycieraczce.
Rozmowa między wami jest niemożliwa, ty masz postawę unikową i trudno ci wyrażać swoje oczekiwania, trudno ci mówić cokolwiek, co nie jest miłe i słodkie. Ona nie komunikuje niczego wprost, posługuje się manipulacją , jej komunikaty nie mają na celu rozwiązania problemu, lecz wpędzenie cię w poczuciu winy. Jeśli się nie da - stosuje obiecanki - cacanki. To tez manipulacja. Ja nie rozmawiam o tym, co nas boli, ja ci obiecuję, a ty zrobisz co chcesz. Może wam tak dobrze. Może to was uszczęśliwia. Ona się cieszy, gdy ty robisz wszystko ze strachu "bo ona coś sobie zrobi", ty czujesz się szlachetny, gdy się poświęcasz. A dorośli, kochający się ludzie rozmawiają tak:
Ona- bardzo zalezy mi na tobie i nie chcę się stracić. Jako kobieta czuję się niepewnie, boję się, że nie jestem wystarczająco atrakcyjna. Kiedy wychodzisz, zaraz wydaje mi się, że nie jestem dla ciebie wystarczająco ważna, że jestem tylko dodatkiem do twojego życia. Potrzebuję stałego zapewniania o twojej miłości. Szantażuje cię i robię awantury ze strachu, ze cie stracę i ze wstydu, bo nie potrafię sie przyznać do tego, co czuję.
On - zalezy mi na tobie, ale nie chcę zmieniac dla ciebie calego życia. Chcę, byś je ze mną dzieliła, a nie postrzegała jako zagrożenie. Nie chcę cie stracić i dlatego godzę się na warunki, które mi stawiasz. Tak naprawdę jednak nie czuję, że postępuję właściwie. Chciałbym móc jednocześnie kochać cię i miec czas dla przyjaciół. Rezygnuję z ważnych dla mnie rzeczy nie z miłości - ale ze strachu. Boję się twojej reakcji, nie jestem w stanie znieść konfrontacji z twoimi łzami, smutkiem, krzykiem. Boję się o ciebie bo przeraża mnie myśl, że moglabyś spełnić groźby, ktorymi mnie szantażujesz.
O. I jak już oboje jesteście świadomi uczuć swoich i partnera to można zacząć się zmieniać.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Moim zdaniem problem nie leży w samej chęci zaręczyn, przecież chęc to nic złego , nawet w młodym wieku - tym bardziej jeśli oboje już by pracowali, więc mogliby odłożyć coś na wesele ( btw ja i mój facet też chętnie byśmy już zaręczyli się mimo moich 19 lat, lecz funduszy jeszcze brak, ale jakby były , to jasne, że tak i nie widzę w tym nic złego, przecież po ślubie nie muszą być też od razu dzieci, mogłabym np wziąć ślub i poczekać np z 2 lata do ulepszenia jeszcze sytuacji materialnej na przyjście maluszka). Tu własnie chodzi o traktowanie jego , faceta, którego rzekomo kocha. On już nie jest z nią z miłości , tylko ze strachu, że ona coś sobie zrobi.
Wasz związek miałby sens tylko wtedy, gdyby ona zmieniła sie a Ty byś kochał ja.
A nawet jakbyś się oświadczył, to ona nadal by z Tobą zrywała.A jakby już doszło do ślubu, to i tak byście długo razem nie wytrzymali. Ratuj się.
 

adix2991

Nowicjusz
Dołączył
13 Marzec 2011
Posty
6
Punkty reakcji
0
Czy uważacie, że powinienem jej tak powiedzieć? Coś podobnego co napisał Avior? "On - zalezy mi na tobie, ale nie chcę zmieniac dla ciebie calego życia. Chcę, byś je ze mną dzieliła, a nie postrzegała jako zagrożenie. Nie chcę cie stracić i dlatego godzę się na warunki, które mi stawiasz. Tak naprawdę jednak nie czuję, że postępuję właściwie. Chciałbym móc jednocześnie kochać cię i miec czas dla przyjaciół. Rezygnuję z ważnych dla mnie rzeczy nie z miłości - ale ze strachu. Boję się twojej reakcji, nie jestem w stanie znieść konfrontacji z twoimi łzami, smutkiem, krzykiem. Boję się o ciebie bo przeraża mnie myśl, że moglabyś spełnić groźby, ktorymi mnie szantażujesz. " Ale jestem pewien, że ona nadal będzie trzymać swoją stronę i nie zrozumie tych słów :( Nigdy mnie do końca nie słucha, nigdy mnie całkiem nie rozumiała i wątpię, że i teraz mnie zrozumie :( Jeżeli nie zrozumie, to co mam robić? Wszyscy piszecie jednakowo, że powinienem się z nią rozstać, bez względu na to jak ona ucierpi, czy coś sobie zrobi :( A jeśli naprawdę coś zrobi? Nie chcę mieć ją na sumieniu. Kocham ją, ale nie chcę być w takim związku jak wygląda do tej pory, że nie mam czasu na nic innego jak tylko na nią. Znajomi już się ze mnie śmieją, że pantoflarz ze mnie, że ona mi zabrania, że jestem uległy :( Nie wiem co robić...naprawdę...Zaręczyć się w tak młodym wieku na pewno nie mogę, nie chcę... I wiem, że jak jej to powiem, że niestety nie jestem gotów na zaręczyny w tym wieku, to zrobi mi awanturę, że ją nie kocham i takie tam, popłacze się, zacznie pewnie mówić, że nie jest mnie pewna, że się zabije czy coś...:( I mi się zrobi jej żal... Nie wiem, może nie powinienem jej powiedzieć tego prosto w oczy, tylko jakoś przez gg albo sms? I może jak będę musiał a widzę, że chyba będę, zerwać lepiej w taki sposób? Bo nie wiem, czy dałbym radę przejść kolejną taką cieżką rozmowę i widzieć jak cierpi...:( Nie wiem...czuje się bezradny już...
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Nie wiem, może nie powinienem jej powiedzieć tego prosto w oczy, tylko jakoś przez gg albo sms? I może jak będę musiał a widzę, że chyba będę, zerwać lepiej w taki sposób? Bo nie wiem, czy dałbym radę przejść kolejną taką cieżką rozmowę i widzieć jak cierpi...:( Nie wiem...czuje się bezradny już...

To o nią się martwisz czy o swoje wrażliwe serduszko? Chodzi o to, żeby ona sobie czegoś nie zrobiła na twoich oczach chyba - bo przecież wiesz, że zerwanie przez sms jest upokarzające i o wiele bardziej dołujące niż rozmowa wprost.

Nie zerwiesz z nią - bo na sobie coś zrobi.
Nie porozmawiasz jak dorosły - bo nie zniesiesz awantury.
Nie podejmiesz próby naprawy swojego zycia - bo ona sobie coś zrobi.
Nawet o tym nie pomyślisz, bo zaczynasz sie bać, że ona sobie cos zrobi.
Nie odmówisz zareczyn - bo ona sobie coś zrobi.
Ożenisz sie z nią - bo inaczej bedzie awantura i płacz - a tego nie zniesiesz.
I bedziesz robił to , co ona chce - bo nie zniesiesz kolejnych awantur.
Zapłodnisz ja - w przeciwnym razie ona sobie cos zrobi.
I będziesz wychowywał dziecko tak, jak ona ci każe, w przeciwnym razie ona zrobi awanturę (której nie zniesiesz), a dziecko sobie coś zrobi.
Pójdziesz do domu starców, w przeciwnym razie twoje dzieci i wnuki sobie coś zrobią, a żona zacznie się awanturować (a tego nie zniesiesz).
Po długiej i cięzkiej chorobie umrzesz. Opuścisz swoje ciało, bedziesz sie unosił pod sufitem OIOM-u. Usłyszysz lekarzy próbujących cos tłumaczyć i twoją zonę wrzeszczącą, żeby cie reanimować - inaczej ona sobie cos zrobi. Defibrylator, wstrząs. I nagle stwierdzisz, że wcale nie umarłeś, masz 98 lat a przed tobą kolejne dni agonii. W przeciwnym razie ona sobie coś zrobi.

Kiedy wreszcie umrzesz, na twoim grobie zabłyśnie memento : "Wystarczyło powiedzieć: nie będziemy tak rozmawiać. Teraz wychodzę, daj znać, gdy będziesz gotowa do poważnej rozmowy bez szantażu i histerii".
 

Predictable

Bywalec
Dołączył
7 Grudzień 2008
Posty
1 739
Punkty reakcji
60
Miasto
Wielkopolska
[

Troche pokoloryzowane, ale ma sens... niestety. Nie jestem za wczesnym zaręczynom w dodatku w tak bardzo młodym wieku, bo potem za pare lat okaże się jako całkiem do siebie nie pasowali i na drodze pozostaje jedynie rozwód. To nie jest Twoja jedyna na całe życia dziewczyna, żebyś mógł być pewien być z nią do końca życia. Ktoś kto myśli, że związki w tym wieku są poważne na całe życie to jest w dużym błędzie. Z zycia należy czerpać jak najwięcej szczęścia, przeżyć wiele przygód, ciekawych doświadczeń, żeby móc to wszystko potem w dorosłym życiu wspominać, a nie odrazu pakować się w małżeństwo.. Po drugie sam pierścionek zaręczynowy kosztuje ponad 1000 zł. Skąd on ma wziąć na to pieniądze ? Nawet gdyby pracował to ma je wszystkie wydać na to, żeby przeznaczyć je na zaręczyny jego dziewczyna sobie to wymarzyła. Tacy młodzi ludzie jak oni uważają, że świat stoi przed nimi otworem zamiast zastanowić się nad konsekwencjami, czego próbują spróbować to nie pomyślą o tym wpierw czy to faktycznie jest im wtedy potrzebne. Takie planoniczne pierwsze miłostki wyolbrzymiają do niewiadomo jakich rozmiarów jakby to była ostatnia w jego życiu.

Powinieneś konkretnie jej powiedzieć, że jeśli ma takie problemy ze sobą to poprostu idziesz z nią do psychologa macie umówioną wizyte nie ma żadnych wykrętów. Dziewczyna zacznie się być onieśmielona, próbować się wykręcać i obiecywać, że nie będzie więcej tak mówić tylko niech nie namawiaj ją do pójścia tam, ale Ty nie interesuj się zabardzo tym co ona mówi idź z nią tam bez zbędnych rozmów. Nie rozumiesz,że ona próbuje wziąć Cie na litość ? Chce zwrócić na siebie uwage, żebyś zaczął się nią interesować tak naprawde nic nie chce ze sobą zrobić. To nieporadna osoba, która próbuje obrać strategie na Ciebie. Świetnie zdaje sobie sprawe z tego, że jesteś wrażliwy przejmujesz się najdrobniejszymi jej sprawami, jesteś na każde jej wezwanie, nie jesteś konsekwentny. Mnie też ktoś kiedyś próbował do siebie przymocować, żebym go nie zostawiła udawał jaki on to jest chory, ma chyba raka, kiepskie samopoczucie, że sobie coś zrobi niby przyjechał ze szpitala próbował wtargnąć na swoje życie, nagle do mnie mówi- szkoda, że nie widzisz jaką mam ręke zawiniętą w bandaż od samego łokcia... chciałam sie z nim spotkać, to za każdym razem wymyślał jakieś preteksty, że nie ma czasu. Kompletna bzdura. On był takim typem, że chciał być w centrum uwagi szczególnie mojej.. miałam mówić mu często komplementy, jak on się zmienił z wyglądu, jaki stał się przystojny, jakie ma ciemne oczy, opalenizne. Nie zazdroszcze nikomu takich narcyzów i zapatrzonych w sobie facetów chociaż on na pozór nie był takim typowym wypacykowanym facetem normalny jak każdy.

Kobiety się boisz ? Zachowujesz się tak jakby ona była jakimś wielkim stworem, a Ty małym stworzonkiem i bało się jego kaźdego zdradzieckiego ruchu. Wyda się to dziecinne, ale lepiej jakbyś powiedział jej o tym poprzez smsa. Jeden sms nic więcej. Nie dasz sobie z nią rady na żywo, nic tym nie wskurasz.. Na przyszłość popracuj nad swoim charakterem.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Przeczytałem cały temat. Nie będę się silił na jakieś rady tylko krótko napiszę:

Piz.da jesteś, nie facet i dlatego masz to co masz - laskę, która non stop szantażuje Ciebie emocjonalnie, która zwyczajnie zawłaszczyła sobie calego Ciebie, pozmieniała sobie Ciebie tak jak jej się podoba. Sorry kolego, ale nie wiem co ty w ogóle z nią jeszcze robisz. Masz jakąś godność ? Rozumiem poświęcać się dla naprawdę porządnej kobiety, ale dla takiej ... jędzy ? Dla mnie to jakiś absurd. Nie wytrzymałbym z taką dziewczyną w momencie, w którym zaczęlaby mi kreślić co mogę, a czego nie mogę, z kim mogę się spotykać (z nią i tylko z nią) itd. itp.

Życie to kompromis, ale dla takiej kobiety nie oddaje się całego życia po to żeby z nią 24h/d siedzieć w czterech ścianach... (tym bardziej, że masz 18 lat więc spokojnie przed tobą kilka lat poznawania naprawdę fajnych dziewczyn, kobiet - na pewno znajdziesz lepszą, od tego "wadliwego" egzemplarza. No i jeśli myslisz, że ślub jest panaceum na całe zło to ... mylisz się ogromnie. Już nie wspominam, że lata ~ 18-25 to najlepsze lata życia - zmarnujesz je na taką jędzę... Uciekaj byle dalej)
 

superheroine

Nowicjusz
Dołączył
13 Kwiecień 2011
Posty
3
Punkty reakcji
0
"powiedziała, że jeśli naprawdę ją kocham to mam się jej oświadczyć w tym roku w wakacje. Ale ja nie jestem pewny"

Co z Tobą?! To cholernie ważna decyzja i trzeba być jej pewnym w stu procentach! Widocznie Twoja luba to jeszcze dziecko jeśli chce za wszelką cenę zatrzymać Cie poprzez ślub, wiedząc że nie masz tej pewności... To chore. Poza tym wyobraź sobie jak Twoje życie będzie wyglądało, gdy dojdzie do tak poważnego zawiązania więzi.
-Kochanie, chciałbym wyjść z kumplami.
-Nie pozwalam Ci!
-Ale...
-Jestem Twoją żoną! Matką Twego dziecka! Jeśli wyjdziesz to się zabiję...


Uważam, że powinieneś dać sobie spokój z tą dziewczyną. Może to zwykłe przyzwyczajenie? Sam napisałeś, że był czas, kiedy radziłeś sobie dobrze bez niej. Jasne, że będziesz tęsknił ale na pewno poradzisz sobie ... Jesteś rozważnym facetem, nie pozwól, żeby taka manipulantka zniszczyła Twoje życie.

To odrobinę żałosne patrzeć jak facet daje się tak omamić swej ukochanej kobiecie... Be a MAN!
A jeśli nie masz jaj to już teraz zbieraj sobie na klatkę.
Powodzenia!
 

adix2991

Nowicjusz
Dołączył
13 Marzec 2011
Posty
6
Punkty reakcji
0
Hmm...Kiedyś udało mi się zerwać z nią poprzez zwykłą rozmowę, nie było łatwo, ale jakoś dałem radę. Ale nie wiem czy kolejny raz bym dał. Ona mi mówi, prawie codziennie, że np. gdy jej mówię, że swoimi zasadami, tym, że próbuje mnie zmienić mnie rani, to ona od razu mi mówi, co ty wiesz o cierpieniu, ja przez Ciebie cierpiałam 2 razy. A jak się pytam jej, czy byłem najgorszym chłopakiem, to mówi, że tak. Nie pamięta tych dobrych chwil, tylko te złe, zawsze jestem najgorszy. :/ Dzisiaj rano znowu się kłóciliśmy, głównie poszło o to, miała pretensję, że gdy zadzwoniła do mnie rano, i ja zaspany odebrałem i tylko jej powiedziałem, żeby zadzwoniła za 5 minut, bo chciałem się ogarnąć, zezłościła się i powiedziała, że nie musi w ogóle dzwonić i się rozłączyła. Wkurzyłem się, nawet o takie coś się kłócić? Paranoja... Potem jak się spotkaliśmy zaczęliśmy się kłócić, bo powiedziałem jej, że histeryzuje, że nawet o takie coś robi wojnę, a ona, że powinienem od razu odebrać, że jak widzę jej imię na telefonie to od razu się ogarniam, odbieram i rozmawiam. Że jakby jej coś się działo np. o 3.00 w nocy to czy też bym tak powiedział, że ma poczekać 5 minut, powiedziałem, że nie, ale dziś nic się nie działo. I zaczęliśmy się kłócić, powiedziałem jej, że ostatnio czuję się uwięziony w związku, gdy powiedziałem słowo "uwięziony" to ona od razu wielka panika. Zaczęła ryczeć, wielki foch, że jeśli mi źle to mogę odejść, że uwolnię się od niej, a ona ze sobą skończy. ;/ Powiedziałem, że nie będzie mnie szantażować, bo to jest szantaż emocjonalny, a ona, że mnie nie szantażuje, tylko daje mi wyjście. Że bez niej mi będzie lepiej. W końcu postanowiłem trochę się postawić i jak powiedziała, że mam iść do domu, że idzie coś sobie zrobić. To po prostu poszedłem, nie odwracając się. Ona potem zadzwoniła i powiedziała z płaczem, "Nie cofnąłeś się, idę się zabić, a Ty nic sobie z tego nie robisz?" A ja, że nie będę więcej jej ulegać. Rozłączyła się. Byłem już koło domu, gdy znowu dzwoni, myślę sobie "Jeszcze żyje?". I wiem, że to był naprawdę szantaż. Ja jej mówię, może źle postąpiłem, że możemy porozmawiać na spokojnie i jakoś postarać się siebie nawzajem zrozumieć. Ona na początku nie chciała, ale potem powiedziała, że ok. I poszedłem się z nią spotkać. Porozmawialiśmy u mnie w domu, zaczęła płakać, pytała się mnie, czy możliwe jest, że się rozstaniemy, jeśli się nie uda nam tego naprawić. A ja, że owszem, bo związek, w którym nie ma zrozumienia nie ma sensu. A ona "Więc naprawdę? ;( Nie wierzę, nie mogę ci ufać! Dałeś słowo, że nigdy mnie nie zostawisz, że mogę być chociaż tego pewna." A ja, że tak mówiłem na początku, gdy było między nami dobrze, ale jeśli się nie dogadujemy, kłócimy i jeśli będzie tak dalej to nie widzę innego wyjścia. Potem obraziła się na ok. godzinę. Starałem się ją jakoś rozweselić, ale marne skutki. Po pewnym czasie, jak już się trochę uspokoiła, to porozmawialiśmy, że jak mi coś nie będzie pasowało, to mam jej to mówić od razu i przejdziemy na jakiś kompromis. No to ja powiedziałem, że no ok. Ale też mi to nie leży, bo ona będzie zawsze ze mną chodzić, jak będę chciał wypić sobie z kolegami i w dodatku tylko raz w miesiącu ;/ i tylko 2 piwa. Parodia. A i jeszcze jej powiedziałem o tych zaręczynach, że nie jestem gotowy, że ostatnio się kłócimy i chciałbym z nimi poczekać, aż uda nam się naprawić związek. Oczywiście przyjęła to nie tak jak powinna i zaczęła histeryzować, że plany się rozsypały, że znowu cierpi jak dawniej. Że jej siada psychika, że już nie ma siły i takie tam. Ja jej na spokojnie mówię, że jeśli to naprawimy to będzie dobrze, a ona "Jeśli będzie dobrze do wakacji to czy się zaręczę", a ja, że nie wiem, zobaczymy jak będzie dobrze. Ona nic nie rozumie, że mam swoje życie. Jakbym jej powiedział, że mam swoje życie, chcę jakoś wykorzystać czas dopóki jestem młody, że to nie czas na takie poważne decyzje, to ona, że mam głupie myśli, że jeśli chcę spędzić lepiej życie to mam iść do kolegów. Nie mówię, reszta dzisiejszego dnia, nie była taka zła, jak powiedzieliśmy sobie, że będziemy rozwiązywać problemy kompromisami. Ale nie wiem, czuję, że to i tak długo nie potrwa. A najgorzej, że jeśli będziemy się starać i będzie dobrze do zaręczyn, to jak już się zaręczę to wróci to samo. Ona sama uznała, że nie potrafi się zmienić, że ma już taki charakter i że kompromisy mogą pomóc. :( Nie wiem co czynić. Niepotrzebnie wracałem do niej ostatnio, jak już sobie zacząłem układać. Wtedy myślałem, że robię dobrze, ale jak widzę ostatnio to popełniłem kolejny błąd :( Gdyby dzisiaj naprawdę sobie coś zrobiła, zapewne aż tak bym się nie przejął, bo miałem w głowie, że to i tak będzie tylko jej wina, że to nie moja, bo nic takiego nie zrobiłem...Ale nie zrobiła...Nie wiem...Poczekam jeszcze parę dni, znając życie to długo nie potrwa i niedługo znowu się pokłócimy o coś. A wtedy muszę postanowić, że zerwę...Ale jak? Czy naprawdę mam przejść z nią znowu taką ciężką rozmowę? Boje się, że po takiej rozmowie, będę miał ją cały czas przed oczami, jak płacze i cierpi i że uda jej się mnie zmiękczyć i znowu do siebie wrócimy. A jak przez jeden sms, to nie będę jej widzieć i może jakoś nie będzie mnie do tego korcić aby wrócić. Ale jest pewien problem, bo wiem, że jeśli napiszę takiego smsa to ona na drugi dzień, albo w ten sam przyjdzie do mnie i zacznie mnie błagać, żebyśmy spróbowali i się nie poddawali. A tego nie lubię...Może lepiej jakbym napisał tego smsa, nie będąc w domu. Pojadę do siostry na przykład na parę dni i tam jej napiszę. I zerwę z nią jakikolwiek kontakt. Co myślicie, doradźcie, jak najlepiej zrobić? Bo chcę mieć alej swoje młodzieńcze życie :( A nie, teraz czuje się jak po ślubie :( Dam jeszcze parę dni do następnej kłótni, ale powiedzcie, jeśli zdecyduję z nią zerwać, w jaki sposób najlepiej? :(
 

Predictable

Bywalec
Dołączył
7 Grudzień 2008
Posty
1 739
Punkty reakcji
60
Miasto
Wielkopolska
Pojadę do siostry na przykład na parę dni i tam jej napiszę. I zerwę z nią jakikolwiek kontakt. Co myślicie, doradźcie, jak najlepiej zrobić? Bo chcę mieć alej swoje młodzieńcze życie :( A nie, teraz czuje się jak po ślubie :( Dam jeszcze parę dni do następnej kłótni, ale powiedzcie, jeśli zdecyduję z nią zerwać, w jaki sposób najlepiej? :(


Wszyscy Ci tu dobrze radzą, ale Ty jakby dalej nie bierzesz tych wniosków dla siebie tylko cofasz się do wyjścia... zdziałałeś przez ten czas coś konkretnego ? Twój post na początku niczym się różni tym co napisałeś wczoraj.
Jeśli ona ma takie problemy to powiadom o tym jej rodziców, dziewczyna zacznie być normalna, bo jak narazie strasznie nieodpowiedzialna i rozhisteryzowana z niej dziewczyna. Wydaje mi się, że w stosunku do Ciebie szkoda pisac jakiegokolwiek posta rozsądna osoba wzięłaby sobie to do siebie, spojrzała na to obiektywnie i zastanowiła się według tego co powinna zrobić, a Ty oprócz Twojej niekonsewencji to brak Ci odwagi doprowadzić te sytuacji do jakiś konkretnych rozwiązań. Nie potrafisz jej powiedzieć, że ona jest jeszcze nie na tyle dojrzała byście mogli się oboje zaręczyć ? To niesamowity moment zapadający głęboko w pamięci, ale niesie ze sobą zobowiązania i wielką odpowiedzialność.

Zerwij poprzez smsa. Nie kontaktuj się z nią, usuń wszelkie kontakty z nią na gadu albo innych portalach, a najlepiej to zmień numer.
 

Promyk Słońca

Bywalec
Dołączył
25 Czerwiec 2010
Posty
1 062
Punkty reakcji
59
Miasto
przestrzeń
I takie są skutki kiedy gówniarze biorą się za 'miłość'...
Kocham, kocham... będziemy razem całe życie... konsumujemy związek... a kiedy emocje opadają to przypominamy sobie, że jesteśmy młodzi, że nie wyszaleliśmy się, że ona/on mnie ogranicza...

:/ :bag:

dorośnijcie, a dopiero później bierzecie się za tworzenie związków :]
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
:( A nie, teraz czuje się jak po ślubie

A wiesz - ja już jestem dawno po ślubie. I zawsze wydawało mi się, że po ślubie człowiek czuje się fajnie, bo tworzy rodzinę z ukochaną osobą, ma własny dom, do którego dobrze jest wracać. Po ślubie nie traci się ani hobby, ani przyjaciół, zyskuje się natomiast znajomych drugiej połówki. I można opowiadać drugiej połówce, jak fajnie było w górach, a połówka opowiada o świetnym koncercie. Bo niektóre rzeczy robimy razem, a niektóre osobno.
Tylko do tego trzeba dorosnąć. Na razie dorośnij do tego, żeby samodzielnie, po męsku podjąć decyzję co zrobić dalej. Weźże odpowiedzialność za własne życie, bo jeśli tak będziesz unikał konfrontacji, to ja czarno widzę wszystkie twoje relacje z ludźmi - i te osobiste i te służbowe.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
A nie, teraz czuje się jak po ślubie :(
Dziwne - ja mam inne wyobrażenie ślubu. Chcę znaleźć taką kobietę, przy której będę mógł mieć takie relacje jak np. Avior napisał: czyli kobietę mającą swoje pasje, jakiś tam fragment swojego życia, swoich znajomych, ale jednocześnie ze mną będzie chciała to swoje życie dzielić. Z mojej strony oczywiście podobny "wkład" .

Jeśli takiej nie znajdę to trudno - wolę w ogóle wtedy nie mieć żony, niż brać ślub tak jak to się teraz robi często:
1. z rozsądku
2. bo łatwiej razem
3. bo rodzina naciska
4. bo kończymy studia "na wyjeździe" i wstyd wracać do rodzinnych stron z niczym, zrsztą i tak się nie utrzymamy więc "na gwałt" szukamy drugiej "połówki" pasującej do nas jak pięść do nosa.

a potem wychodzę z pracy na krótki spacer i widzę młode małżeństwo i facet mówiący do żony: ty qrwo... Nie, ja tak nie chcę...


-------------------
A tak w ogóle to jak jeszcze raz uslyszysz, że coś sobie zrobi to po prostu idź z tym do jej rodziców : to ich psi obowiązek, aby się zająć córcią mającą ewidentnie zrezaną psychikę... Niech oni się postarają, a nie Ty sobie życie marnujesz...
 

windswept

Nowicjusz
Dołączył
8 Kwiecień 2011
Posty
11
Punkty reakcji
1
Tak czytam te Twoje wypociny i zastanawiam się, kto jest samcem alfa w tym związku?
Wszyscy tutaj piszą, jaka z tej Twojej dziewczyny niedobra kobieta jest i mało kto się zastanowi, że to, co piszesz to Twój subiektywny odbiór rzeczywistości. Widać, że Twoje posty są pełne różnorakich emocji.
Po pierwsze zacznijmy od tego, że na początku, gdy zaczyna się angażować w związek to nie tylko jedna osoba ustala zasady, ale robią to dwie strony. Z tego co piszesz, u Ciebie było na odwrót, bo nie potrafiłeś razem z nią ustalić granic. Pozwoliłeś, żeby ona zrobiła to za Ciebie.
Gdy wracaliście do siebie to był świetny moment, żebyś w końcu przyjął na swoje bary rolę mężczyzny, ale za bardzo się tego obawiałeś. Sam nie chcesz podejmować decyzji, a masz pretensje do niej. Jasne, że ona nie zachowuje się najlepiej, ale może też dałeś jej ku temu powody, o których zapomniałeś tutaj wspomnieć? Może nie rozwiązaliście do końca jakiejś sprawy i teraz się to za wami ciągnie?
Jak dla mnie obydwoje jesteście chorzy. Ty jej ciągle mówisz "bo z tobą zerwę", a ona "bo się zabiję". Jak macie tak sobie zamiar powtarzać to faktycznie ten związek nie ma sensu.
I jeszcze do tego sam nie potrafisz podjąć decyzji, czy chcesz z nią spróbować tylko szukasz jasnej i konkretnej odpowiedzi na forum. A później będziesz mógł sobie wytłumaczyć (tak jak wcześniej z nią) - przecież ktoś mi napisał, żebym zerwał z nią przez smsa. I nie pomyślisz, że ten ktoś napisał Ci tak przez pryzmat swoich własnych doświadczeń, które mogły być całkiem inne.

A tak na marginesie - w ogóle się nie zgadzam z tym, że to za młody wiek, żeby myśleć o kimś poważnie. Wiek niejeden raz nie ma nic do rzeczy. Można mieć 30 lat i nie być na tyle dojrzałym emocjonalnie, żeby móc to zrobić. Lub nie znaleźć odpowiedniej osoby. Jak ktoś uważa, że zrywanie przez smsa jest świetnym pomysłem to pewnie do tego nie dojrzał.
 

Nitrogliceryna

Nowicjusz
Dołączył
26 Marzec 2011
Posty
41
Punkty reakcji
8
Ilość tych smutnych buziek oznacza, że jesteś mega pi*da, a nie facet, laska tobą pomiata jak chce, zastanów się nad sobą człowieku.


Człowieku jak ona mówi, że się zabije to udawaj zimnego drania i powiedz, że Ciebie to nie rusza, że to jej życie, zachowaj się jak facet ku*wa bo na razie to jesteś 100% płacząca baba. Zostaw ją w cholerę, czy tak trudno spojrzeć jej w oczy i powiedzieć głupie "Zrywam z tobą" ??
 

windswept

Nowicjusz
Dołączył
8 Kwiecień 2011
Posty
11
Punkty reakcji
1
heh, i teraz pewnie z nia zerwiesz, bo ci tak na forum napisali, a pozniej znowu bedziesz chcial wrocic itd. itp.
Moim zdaniem to nie jest rozwiazanie.
Oprocz tego, co pisalam wyzej to mozesz sprobowac zrobic cos takiego...
Znajdz sobie jakies zainteresowanie, pasje - zapisz sie na jakies zajecia, czy zacznij grac na gitarze, co tam wolisz. I powiedz jej, ze chcialbys sie poswiecic tej pasji i wytlumacz jej delikatnie, ze np. (na poczatek) jeden dzien w tygodniu chcialbys skupic sie tylko na tym, aby rozwijac swoje zainteresowania. Wytlumacz jej, ze robisz to dla siebie i dla niej, zeby miala fajnego chlopaka z pasja. Powinna zrozumiec, a Ty bedziesz miec czas, zeby troche odetchnac i zajac sie czyms innym.
 
Do góry