Widzisz, Ty jesteś nimfomanką, a ja jestem nałogowym palaczem. No i co z tym fantem zrobić? Możemy próbować, Ty przestajesz latać do łóżka z kim popadnie, a ja przestaje palić. Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić. Co będę miał ja, z rzucenia palenia? Będę zdrowszy, będę miał więcej kasy, nie będę śmierdział dymem. A co Ty będziesz mieć? Złe samopoczucie i brak kasy. I tutaj widzę najistotniejszy problem. Kasa. Ty czerpiesz ze swojego nałogu zyski, ja ponoszę same straty. Nie masz odpowiedniego bodźca, który popchnąłby Cię do zerwania z seksem w takim wymiarze, jak to ma miejsce teraz. Mało tego, z tego co napisałaś, to Twój sposób na utrzymanie się. Idziesz do łóżka, kasujesz forsę- zakupy. Nie znam Cię, ale to chyba nie jest jedyna rzecz, którą potrafisz robić? Nie myślałaś nigdy nad tym, żeby znaleźć inny sposób na pozyskanie kasy, niż tylko "zarabianie tyłkiem"? Nie obawiasz się chorób, tego jak środowisko będzie Cię postrzegać, tego że tak naprawdę możesz przegrać przez to życie? Jeśli będziesz robić to co do tej pory, to nigdy nie znajdziesz swojej "miłości". Każdy normalny facet, w momencie kiedy by się dowiedział, że dziewczyna która mu się spodoba daje na lewo i prawo i do tego za kasę, by od razu podziękował. Nie rusza Cię w żaden sposób to, że to Twoje małe piekiełko, które sobie zgotowałaś, konsekwentnie niszczy Twoje życie? Może jak poznasz kogoś, kogo pokochasz, to wtedy będziesz mieć odpowiedni bodziec, do tego by coś ze sobą zrobić. Skoro seks Tobą rządzi, to aktualnie nie ma na to chyba żadnych szans. Facet, który dowie się co robisz, będzie się bał z Tobą iść do łóżka, by nie złapać jakiegoś syfu, bo taka jest prawda. Mam na myśli oczywiście normalnego faceta, a nie Twoich klientów.
Reasumując, zastanów się, czy masz coś do zaoferowania, oprócz tyłka. I zdaj sobie sprawę z tego, że jeśli nic nie zmienisz, to seks zniszczy Ci życie i kiedyś zostaniesz sama. Lata lecą.