Małżeństwo i stosunek do niego jako temat referatu. prośba o opinie i zdanie.

KanareQ

Nowicjusz
Dołączył
3 Grudzień 2013
Posty
1
Punkty reakcji
0
Witam. Mam do was sprawe.
Muszę do szkoły przygotować
referat na temat "Moje wartości
cenione w małżeństwie" i
chciałbym was zapytać o to czy
1. jesteście z związku/
małżeństwie ?
2. jakie wartości cenicie/
cenilibyście w małżeństwie?
3. jaki macie stosunek do
małżeństwa i dlaczego.
Z góry dzięki. :>
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
1. Nie.
2. Zaufanie (w końcu fajnie by było móc na kimś polegać). Lojalność. Niegasnący ogień, że tak powiem, czyli brak rutyny. Odpowiednie preferencje seksualne partnerki. O wyglądzie i sprawnym umyśle nie muszę chyba wspominać.
3. Raczej jestem niechętnie nastawiony. Znaczy, nie jestem przeciw małżeństwu samemu w sobie, bo to zależy od priorytetów danego człowieka - każdy będzie robił co uważa za dobre dla niego. Po prostu dla mnie, osobiście, małżeństwo by nie odpowiadało. A na pytanie dlaczego mogę odpowiedzieć w ten sposób, że i do związków mam podobne nastawienie. Z przyczyn takich, że pewnie ciężko byłoby mi zaufać tej osobie (o ile w ogóle byłoby to możliwe), ostatecznie wkradłaby się ta rutyna i zwykłe przyzwyczajenie, zawsze występuje też ryzyko zdrady. A ten trójkącik odpowiednich preferencji, pięknego wyglądu i ponadprzeciętnego intelektu raczej nie tworzy trio.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
1. Tak. (związek

2. Szacunek , bezinteresowność , zaufanie, wsparcie , troska , zaangażowanie , umiejętność mówienia o problemach i rozwiązywanie ich, punktualność , takie ogólne ciepło.

3. Jako katoliczka jestem pozytywnie do tego nastawiona , a poza tym nie wyobrażam sobie życia w wolnym związku przez x (4 i więcej) lat . Przeciez w jakimś czasie wiemy ,że chcemy dzielić przyszłość z wybraną osobą , a jeżeli nic nie stoi na przeszkodzie (finanse , jakies inne problemy) to czemu nie ? co ? trafi się ktoś lepszy ?
Druga sprawa jest taka , że chciałabym żeby mój facet był moim mężem , w zasadzie co mi z 10 letniego związku ? czy do czegoś to prowadzi ? , jesteśmy ze sobą z braku laku , litości ? czekamy tylko na skok w bok , albo szukamy pretekstu by to zakończyć?
Po prostu wolny zwiazek nie jest dla mnie , nie czułabym się dobrze w takiej relacji tym bardziej jeżeli w grę wchodzi :
Trzecia kwestia - dziecko . Mama i tata . Razem , ale w sensie "duchowym" osobno. Chciałabym dawać dziecku dobry przykład . Nakreślić mu pojęcie miłości ,które jest dzisiaj tak mocno skrzywione, oczywiście nie chodzi mi o sam sakrament , bo to niezrozumiane dla dziecka w pierwszych latach jego życia , chodzi mi raczej o wartości zawarte w pkt 2. No a w późniejszych latach , wydaje mi się ,że świadomość sakramentu jest taką kropką nad i.
Nie chodzi mi tu o jakąś klatke , po prostu ,o to że facet wybrał mnie , to ze mną chce spędzić reszte zycia , założyć rodzinę .

Będę się czuła bezpieczniej , co nie oznacza ,że nie czuje się przy nim bezpiecznie , ani nie jest to jakaś gwarancja na to ,że mnie nigdy nie zostawi , czy nie zdradzi , raczej chodzi mi o pełny komfort psychiczny.

Jednak dobrze by było ,gdyby jednak samkrament miał dla niego znaczenie > 0. W innym przypadku , to chyba może okazać się naiwne i żałosne.
Należy też dodać do tego kwestię wychowania dzieci pod względem etyczno-religijnym, co będzie miało wpływ na wartości moralne.
Oczywiście powinno się to omówić wcześniej.

Puki co , chyba tyle.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Wiem, że jestem upierdliwy ale są rzeczy, które to zazwyczaj mogę poddać w wątpliwość.





jako katoliczka jestem pozytywnie do tego nastawiona , a poza tym nie wyobrażam sobie życia w wolnym związku przez x (4 i więcej) lat . Przeciez w jakimś czasie wiemy ,że chcemy dzielić przyszłość z wybraną osobą ,
Ten czas bywa różny. Cztery lata nie zawsze wystarczają.


a jeżeli nic nie stoi na przeszkodzie (finanse , jakies inne problemy)
Fuck yeah!

[quote[
Druga sprawa jest taka , że chciałabym żeby mój facet był moim mężem , w zasadzie co mi z 10 letniego związku ? czy do czegoś to prowadzi ? , jesteśmy ze sobą z braku laku , litości ? czekamy tylko na skok w bok , albo szukamy pretekstu by to zakończyć?[/quote]

Twoim zdaniem w małżeństwie nie ma przyzwyczajenia? Nie no, jeśli Twoi rodzice sobie sprzedają buziaczki to zwracam honor, ale ja nigdy nie widziałem takich scen pomiędzy moimi i w swoim wypadku jestem na 100% pewien, że one nie występują. Skąd ta pewność? Ze zdolności obserwacji. Widzę u nich rutynę. Coś w stylu takim, że wzięli ślub tylko dlatego, że matka była w ciąży i moja siostra była w drodze. A potem, by zaspokoić swe prymitywne zwierzęce instynkty pojawił się mój braciszek i ja.
Widziałem małżeństwo w wieku ponad 40 lat, które potrafiło się pocałować w usta - nie mówię tu o namiętnym pocałunku rodem z telenoweli, bo widocznie mieli jakąś świadomość tego, że wokół są ludzie. Ale wśród mojej wesołej rodzinki jedyny pocałunek jaki zobaczyłem, to buziak w policzek z okazji składania życzeń wigilijnych.

I przyznam szczerze, że doświadczenie takich obserwacji, jaki mi całe życie towarzyszyły, uważam małżeństwo za wioskowy zabobon mający na celu uzasadnić to, że kobieta sobie w ciążę zaszła. A że rodzice katolicy? Ślub musi być. I ja jestem owocem tego kłamstwa. Podejrzewam więc, że nic mnie nie przekona co do słuszności tej szczytnej idei.


Po prostu wolny zwiazek nie jest dla mnie , nie czułabym się dobrze w takiej relacji tym bardziej jeżeli w grę wchodzi :
Trzecia kwestia - dziecko . Mama i tata . Razem , ale w sensie "duchowym" osobno. Chciałabym dawać dziecku dobry przykład . Nakreślić mu pojęcie miłości ,które jest dzisiaj tak mocno skrzywione, oczywiście nie chodzi mi o sam sakrament , bo to niezrozumiane dla dziecka w pierwszych latach jego życia , chodzi mi raczej o wartości zawarte w pkt 2. No a w późniejszych latach , wydaje mi się ,że świadomość sakramentu jest taką kropką nad i.
No to co byś mu powiedziała o miłości? Sakrament to kwestia religijna, a wiele ludzi się od religii odwracasz i nie zapobiegniesz temu, że Twoje dziecko może zacząć myśleć inaczej niż Ty myślisz.


Nie chodzi mi tu o jakąś klatke , po prostu ,o to że facet wybrał mnie , to ze mną chce spędzić reszte zycia , założyć rodzinę .
Ehehe.


Jednak dobrze by było ,gdyby jednak samkrament miał dla niego znaczenie > 0. W innym przypadku , to chyba może okazać się naiwne i żałosne.
Czyli jeśli jest ateistą, czysto hipotetycznie, ale nie ma nic przeciwko Twojemu katolickiemu poglądowi i ewentualnemu "nie-wtrącaniu się" w wychowanie duchowe dziecka?

Należy też dodać do tego kwestię wychowania dzieci pod względem etyczno-religijnym, co będzie miało wpływ na wartości moralne.
Oczywiście powinno się to omówić wcześniej.

To fakt. Im mniej dziecko ma wspólnego z religią tym jest rozsądniejsze.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
1-jestem w związku 16 lat-wolnym związku-czyli małe przeciwieństwo co do poglądów Forever.

2-jeśli chodzi o wartości to nie ma znaczenia fakt posiadania papierka,sakramentu czy czegokolwiek, bo są takie same:cenie zaufanie,lojalność ,wzajemną troskę i wszystkie inne wyżej wymienione przez poprzedników.Jeśli chodzi o samo małżeństwo jedyny pozytyw to ewentualne bezpieczeństwo finansowe-spadek po mężu dobra rzecz :123:

3-mój stosunek do małżeństwa-jak widać przez 16 lat nie jest mi niezbędne do tworzenia udanego związku,myślę,że nawet brak poczucia "własności" skutecznie podtrzymuje ogień w związku .Forever zapytała do czego to prowadzi-nie rozumiem pytania-a do czego prowadzi małżeństwo?Wolny związek nie jest dla mnie czekaniem na coś innego,jestem z facetem, bo taki jest mój wybór,chcę z mnim być do końca życia i nie zmusza mnie do tego przysięga złożona przed urzędnikiem czy księdzęm.
Jedyne czego mi żal-jako kobiecie to samej uroczystości,sukni i tych wszystkich ceregieli ,które są miłe ,więc jesli kiedyś pomyślimy o ślubie to z próżności ,bo wszystko czego pragnę w związku już mam.




i
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Możecie wziąć tak zwany ślub humanistyczny. Tak się to chyba nazywa.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Thyme napisał:
Wiem, że jestem upierdliwy
Owszem .



Thyme napisał:
Ten czas bywa różny. Cztery lata nie zawsze wystarczają.
Jeżeli ktoś nie potrafi się określić po 4 latach , to ja się określę za niego , nie mam zamiaru czekać 10 lat , aż on się w końcu zdecyduje . A potem mnie zostawi , bo w końcu zrozumiał ,że "to nie to" .
A niech spada , mam prawo do własnego szczęścia , więc jeżeli ktoś nie czuje się przy mnie szczęśliwy , to jego problem , ja na siłę nie mam zamiaru z nikim być , kołem zapasowym też nie. Więc przepraszam i dziękuję.
Potem może żałować , albo i nie . Nie mój problem.
Ale jak ktoś nie wie czego chce , to ja nie będę go prowadzić za rączkę .
Nienawidzę , niezdecydowanych ludzi.



Thyme napisał:
Co ? amerykę odkryłam ?
Pieniądze są potrzebne w życiu , i nie miałam na myśli tego ,że on wszystko "sponsoruje" , bo nawet bym się źle z tym czuła , ale chodziło mi o to ,że jak już mamy prace , trochę odłożonej kasy itd. to pomału można o tym myśleć.

Zauważ też ,że nie pisałam o weselu tylko o samym sakramencie małżeństwa.

Nie wiem , może Ty chcesz ,żeby Cię kobieta utrzymywała , boś Ty taki wspaniały. A i takich głupich też pełno , więc może akurat Ci się "poszczęści".



Thyme napisał:
Twoim zdaniem w małżeństwie nie ma przyzwyczajenia?
Jest , ale w parze , z przywiązaniem , troską i miłością. Jeżeli z kimś jestem ,to nie dlatego ,że muszę , tylko dlatego ,że chce przy nim być , uszczęśliwiać go , razem rozwiązywać problemy itd.
Poza tym jeżeli , dla Ciebie przyzwyczajenie oznacza koniec związku , to lepiej faktycznie bądź sam.




Thyme napisał:
Nie no, jeśli Twoi rodzice sobie sprzedają buziaczki
Skłamałabym , jeśli bym napisała ,że są wzorowym małżeństwem , ale przecież to wynika z różnicy charakterów , nie może być idealnie , chodzi o to ,żeby się "dotrzeć" , iść na kompromis.
Co do buziaczków , to owszem zdarzają się , tak samo jak prezenty , i ich wspólne wypady , także chyba nie jest źle. Widzę ,że mimo wszystko są ze sobą szczęśliwi. Czasem się pokłócą i są "ciche dni" ale to dni , nie tygodnie , czy miesiące.
Za to z wychowaniem potomstwa już u nich gorzej.




Thyme napisał:
ale ja nigdy nie widziałem takich scen pomiędzy moimi i w swoim wypadku jestem na 100% pewien, że one nie występują. Skąd ta pewność? Ze zdolności obserwacji. Widzę u nich rutynę. Coś w stylu takim, że wzięli ślub tylko dlatego, że matka była w ciąży i moja siostra była w drodze. A potem, by zaspokoić swe prymitywne zwierzęce instynkty pojawił się mój braciszek i ja.

Thyme napisał:
Ale wśród mojej wesołej rodzinki jedyny pocałunek jaki zobaczyłem, to buziak w policzek z okazji składania życzeń wigilijnych.
Współczuję , ale to nie jest ani moja, ani Twoja wina. Jedyne co możesz zrobić , to wyciągnąć z tego wnioski , wieczne narzekanie nic nie da , bo i tak tego nie zmienisz.




Thyme napisał:
I przyznam szczerze, że doświadczenie takich obserwacji, jaki mi całe życie towarzyszyły, uważam małżeństwo za wioskowy zabobon mający na celu uzasadnić to, że kobieta sobie w ciążę zaszła.
Myśl sobie co chcesz , masz takie prawo , ale nie wrzucaj wszystkich do jednego worka, to Twoi rodzice , i pomimo ,że większość ludzi jest jaka jest są jakieś wyjątki.



Thyme napisał:
I ja jestem owocem tego je*anego kłamstwa.
Nie no , seks był prawdziwy , porządanie chyba też , a miłości nie ma więc o co b?



Thyme napisał:
Podejrzewam więc, że nic mnie nie przekona co do słuszności tej szczytnej idei.
Ja nie mam zamiaru.



Thyme napisał:
No to co byś mu powiedziała o miłości?
Słowa raczej mało mają do rzeczy , raczej będę starała mu się to pokazać poprzez czyny , w większości.
Głównie to co napisałam w ptk 2.
I zauważ ,że nie napisałam tam nic o pieniądzach , o które się tak czepiasz. :]



Thyme napisał:
Sakrament to kwestia religijna, a wiele ludzi się od religii odwracasz i nie zapobiegniesz temu, że Twoje dziecko może zacząć myśleć inaczej niż Ty myślisz.
Ja go zmuszać , do niczego nie będę . Będzie chciało chodzić do kościoła , to będzie chodzić , nie to nie i tyle.



Thyme napisał:
Myśl sobie co chcesz . Ja nie będę bez sensu klepać tego samego.



Thyme napisał:
Czyli jeśli jest ateistą, czysto hipotetycznie, ale nie ma nic przeciwko Twojemu katolickiemu poglądowi i ewentualnemu "nie-wpier.dalaniu się" w wychowanie duchowe dziecka?
To zależy od dziecka , nie od nas , więc niestety nie trafiłeś.
 

Gressil

®
Administrator
Dołączył
17 Kwiecień 2009
Posty
6 075
Punkty reakcji
561
  1. Nie
  2. Bezgraniczne zaufanie (w obydwie strony), miłość, zrozumienie, akceptacja.
  3. Neutralny. Dla jednych jest on niezwykle ważną sprawą dla drugich mniej. Według mnie istotniejszą kwestią są relacje między partnerami niż to czy są w małżeństwie. Można przecież żyć wiele lat wspólnie, bez zdrad, w zgodzie itd. nie będąc w związku małżeńskim. Dla niektórych jest on bardzo ważny ze względu na religię. Dla mnie małżeństwo jest czymś czego mogłoby nie być. Jestem jednak świadomy, że są ludzie dla których zawarcie małżeństwa jest jedną z najważniejszych spraw w życiu.
 

Rosalie

stara wiedźma
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
6 045
Punkty reakcji
425
Miasto
.
1. Jestem w związku małżeńskim od prawie 8 lat.
2. Lojalność, zaufanie, szacunek, wsparcie, jedność jaką tworzymy na praktycznie wszystkich płaszczyznach życiowych, jakiś taki wewnętrzny spokój, równowaga, poczucie, że wszystko jest w najlepszym porządku, bezinteresowność i wszystko inne, co powiedzieli przedmówcy. Małżeństwo jako akt prawny jest mega podporą, oczywiście jeśli ludzie się dobrze dobiorą, ale to weryfikuje czas - w moim przypadku jest to filar, który mocno nas trzyma razem, funkcjonujemy jak jeden organizm, mamy dwójkę dzieci, jedno w wieku szkolnym, drugie niespełna dwuletnie, jak na razie w naszym przypadku wszystko jest ok, ale czy kiedyś nie bedziemy tego załować, w sensie: czy się nie wypali? Tego nikt nie wie. A zakładając z gory najgorsze to nie ma co się decydować na jakikolwiek związek. Czy było nam potrzebne zawarcie legalnego związku? Myślę, że niekoniecznie, ale to nam wiele ułatwia w sferze prawnej, w takim sobie codziennym życiu.
3. Ja mam stosunek niby obojętny, bo jeśli chodzi o charakter, to bardzo lojalny ze mnie człowiek, nie toleruję kłamstwa, zdrady, a jeśli ktoś jest dla mnie dobry, jeśli się stara, jeśli daje coś od siebie, to ja zwrócę z nadwyżką i jeszcze nieba przychylę, ale chciałam mieć na papierku, że jest mój i teoretycznie już będzie tak do końca życia ;) On chyba też, do tego jego katolickie niegdyś poglądy, które szczęśliwie ewoluowały z czasem, moje religijne zagubienie, było mi obojętne czy weźmiemy tylko cywilny, czy jednak konkordat, ale wzięliśmy ten drugi. Była suknia, było wesele, było pięknie. dotarliśmy się przez te wszystkie lata, że możnaby się doszukiwać tej rutyny już, ale chyba jej u nas nie ma. Mamy dzieciaki, mamy budujący się dom, obydwoje pracujemy i spełniamy swoje pasje, walczymy o wolny czas, żeby móc go ze sobą spędzić, mamy olbrzymią więź i wielką nadzieję, że nie pryśnie ona kiedyś jak bańka mydlana i nie okaże się,że jedyne, co mamy, to papierek z urzędu, który przeszkadza nam w tym, by swobodnie pójść w swoją stronę. Czas wszystko pokaże. jesteśmy małżeństwem, ale jesteśmy też dwoma osonymi ludźmi, nie ograniczamy się, nie jesteśmy wobec siebie toksyczni.
Tak jeszcze...Thyme... gdybym miała czerpać wzór ze swoich rodziców, to jak sobie przypomnę, jak w szóstej klasie podstawówki klękałam przed matką i błagałam,zeby się z tatą rozwiodła i oszczędziła nam tego wszystkiego, na co musieliśmy patrzeć przez te wszystkie lata, to zostałabym wojującą feministką walczącą o in vitro dla pedałów i ich prawo do aborcji, bo tak mi obrzydzili instytucję rodziny, że aż niemiło. Na szczęście, nie wdałam się w żadne z nich.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
ForeverYoung napisał:
Co ? amerykę odkryłam ?
Nie. Ktoś inny to zrobił.



ForeverYoung napisał:
Nie wiem , może Ty chcesz ,żeby Cię kobieta utrzymywała , boś Ty taki wspaniały. A i takich głupich też pełno , więc może akurat Ci się "poszczęści".
Nie.



ForeverYoung napisał:
Poza tym jeżeli , dla Ciebie przyzwyczajenie oznacza koniec związku , to lepiej faktycznie bądź sam.
Oznacza koniec związku? Nie. Przyzwyczajenie oznacza przyzwyczajenie, nudę. Cieszę się jednak, że w czymś się zgadzamy.



ForeverYoung napisał:
Jedyne co możesz zrobić , to wyciągnąć z tego wnioski , wieczne narzekanie nic nie da , bo i tak tego nie zmienisz.
Już to zrobiłem.



ForeverYoung napisał:
Myśl sobie co chcesz , masz takie prawo , ale nie wrzucaj wszystkich do jednego worka
Skoro mam prawo myśleć co chcę, nikt nie odbierze mi prawa do myślenia właśnie w ten sposób wrzucając wszystkich do jednego worka.



ForeverYoung napisał:
to Twoi rodzice , i pomimo ,że większość ludzi jest jaka jest są jakieś wyjątki.
Polegam na większości, nie na jednostkach, których prawdopodobnie nigdy nie spotkałem, bo siedzą gdzieś w Malezji czy Nowej Zelandii.



ForeverYoung napisał:
I zauważ ,że nie napisałam tam nic o pieniądzach , o które się tak czepiasz.
Tylko raz nawiązałem do pieniędzy. Dodatkowo, nie mówiąc właściwie nic.



Pestka__ napisał:
Na szczęście, nie wdałam się w żadne z nich.
Gratuluję.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Thyme napisał:
Nie. Ktoś inny to zrobił.
Jak zwykle na temat.




Thyme napisał:
Nie. Przyzwyczajenie oznacza przyzwyczajenie, nudę
Jeżeli potrzebujesz ciągłych wrażeń i emocji , to tak będzie to nudne.




Thyme napisał:
Już to zrobiłem.
I dlatego wrzucasz wszystkich do jednego wora ?




Thyme napisał:
nikt nie odbierze mi prawa do myślenia właśnie w ten sposób wrzucając wszystkich do jednego worka.
Tylko nie zapomnij o sobie.




Thyme napisał:
Polegam na większości, nie na jednostkach,
Jednostki nie lubią się wychylać , nie podążają za tłumem , bo wiedzą ,że nawet gdy temu coś wytłumaczą to i tak nie dotrze.
Głównie tłum patrzy na tłum , jednostka szuka czegoś więcej.




Thyme napisał:
Dodatkowo, nie mówiąc właściwie nic.
Dodatkowo zaznaczyłeś to czerowną wytłuszczoną czcionką. :]


Myślę ,że zakończenie tutaj tej konwersacji będzie dobrym pomysłem, bo widzę ,że dalsza dyskusja nie ma sensu.
 

Hailie

Bywalec
Dołączył
17 Wrzesień 2010
Posty
475
Punkty reakcji
118
1. Nie.
2. Jeśli chodzi o samą instytucję małżeństwa to chyba tylko duże zaufanie i pewien "łańcuch", choćby odnośnie spraw urzędowych. Resztę cech można osiągnąć w zwykłym związku.
3. Sama się na to nie piszę. Nie mam zamiaru podpisywać z kimś cyrografu dla zasady. Nie mogę zapewnić tej osobie stałości i bezwzględnego oddania po x latach i sama też nie mogę być tego pewna. Nikt przecież nie wie jak się w przyszłości wszystko potoczy, czy czar nie pryśnie (a raczej na pewno, później zastępuje go przywiązanie). Jednak jeśli ktoś czuje taką potrzebę to jak najbardziej.
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
1. Tak, ale w separacji.
2. Poczucie stabilizacji we własnym, wspólnym zniewiastą gniazdku z pisklętami, za szybko się starzejącymi.
Kiedy wyfruną. wartości zostaje malutko - możesz podać (masz komu) szklankę herbaty, możesz dopilnować chorej połówki, bo to cholerstwo za grosz rozumu nie ma i czapki nie nosi. apotem chrycha i kwęka.
3. Żona bardzo dba o przyszłość dzieci; konkretnie troszczy się o to, by twoje dzieci z innego związku nie odziedziczyły nic po tobie, bo dla "naszych" musi być wszystko. Mąż sądzi, że ma władzę w sprawach zasadniczych, ale cieszy się szukaniem przez żonę "babskich sposobów". by stanęło na jej zdaniu.
To są pozytywy, bo nie bardzo nas obchodzą problemy obcych - traktujemy je jak "przeżycia" aktorów w filmie. Mamy coś własnego i wspólnego. Aprzecież lubimy coś mieć na własność.
 

Kuroliszek

Nowicjusz
Dołączył
28 Listopad 2013
Posty
32
Punkty reakcji
5
Wilku, strasznie pesymistyczne jest to, o czym piszesz. Widzę, że sporo opierasz na własnych doświadczeniach. Na szczęście nie wszystkie małżeństwa tak wyglądają.



1. jesteście z związku/
małżeństwie ?
2. jakie wartości cenicie/
cenilibyście w małżeństwie?
3. jaki macie stosunek do
małżeństwa i dlaczego.
Ad. 1
Tak, jestem w związku.

Ad. 2
- wzajemny szacunek
- zafuanie
- gotowość do wspólnego rozwiązywania problemów i pokonywania trudności
- przyjaźń
- praca nad sobą
- możliwość wspólnego powoływania na świat i wychowywania dzieci

Ad. 3
Jestem katoliczką, więc nie wyobrażam sobie życia w wolnym związku. Na pewno pragnęłabym za kilka lat wziąć ślub, ale mały, kameralny, w gronie najbliższej rodziny, bez wystawnego wesela. Dla mnie to oczywiste, formalne potwierdzenie istnienia związku, które niesie ze sobą zarówno szereg praw, jak i zobowiązań.
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
Więcej dawać niż brać - to cecha charakteru i z niej biorą się wolontariusze. Ta cecha w małżeństwie ma grtunt do rozwoju, bo jest ktoś pod ręką, o kogo możesz dbać na co dzień.
Do połowy naszej ery, a nawet dłużej małżeństwo było umową dwojga, którą można było rozwiązać. Nasza, katolicka nierozerwalność nie jest przeze mnie ulubiona, ale jak trzeba, to trza.
 

Kuroliszek

Nowicjusz
Dołączył
28 Listopad 2013
Posty
32
Punkty reakcji
5
Wilku, moim zdaniem postawa "więcej daję, niż biorę" nie jest zbyt dobra, jesli zamierza się zbudować trwały, stabilny związek, ponieważ z czasem doprowadzi do frustracji z powodu niezaspokojonych potrzeb. Małżonkowie powinni znać swoje wzajemne potrzeby i być na nie otwarci, dawać i brać mniej więcej po równo. To siłą rzeczy trochę inna relacja, niż wolontariat.

W religii katolickiej można uzyskać w szczególnych przypadkach unieważnienie małżeństwa. Rozpatrywałeś Wasze małżeństwo pod tym kątem?
 
Do góry