Jeszcze raz ja. Kiedy miałem 3 lata, to był ze mnie niezły Jaś rambo. Skakałem, figlowałem, latałem - normalnie wszystko.
Pewnego dnia wyślizgnąłem się moim ukochanym rodzicom z pola widzenia i wdrapałem na 75-o centymetrową bramkę.
Nie zabrałem liny, karabińczyka, zabezpieczeń na taką wyprawę i walnąłem głową o glebę chyba. Nic się nie stało, żadnych powikłań fizycznych. Intelektualnie też spoko. Jest tylko jedno. Nie wiem, czy przez ten upadek. Już wysokość 5-o piętra przysparza mnie o zawroty głowy. Nie boję się wysokości, tylko, że wiatr zawieje, urwie się balustrada albo przyleci jakiś mi-24 i tak rozwali balkon na którym stoję, że spadnę na ziemię. Tak jest zawsze. Nie tylko wysokość. To też mosty, deptaki, jakieś budynki nad wodą. Peniam, że znowu z niewyjaśnionych przyczyn wpadnę i się utopię. Kiedy byłem w lecie nad Soliną, to nawet przeszedłem w obydwie strony po tamie. Ale kiedy zawitałem tam w styczniu, to przestraszyłem się wiatru i w połowie trasy kucnąłem i zacząłem się wycofywać ^^ Padlibyście ze śmiechu, jak kumple. Jeszcze ktoś udawał, że chce laskę wrzucić do wody. To już kompletna porażka. Pomóżcie mi przezwyciężyć ten strać. Pozdrawiam i szacunek dla szybko czytających cierpliwców.
Pewnego dnia wyślizgnąłem się moim ukochanym rodzicom z pola widzenia i wdrapałem na 75-o centymetrową bramkę.
Nie zabrałem liny, karabińczyka, zabezpieczeń na taką wyprawę i walnąłem głową o glebę chyba. Nic się nie stało, żadnych powikłań fizycznych. Intelektualnie też spoko. Jest tylko jedno. Nie wiem, czy przez ten upadek. Już wysokość 5-o piętra przysparza mnie o zawroty głowy. Nie boję się wysokości, tylko, że wiatr zawieje, urwie się balustrada albo przyleci jakiś mi-24 i tak rozwali balkon na którym stoję, że spadnę na ziemię. Tak jest zawsze. Nie tylko wysokość. To też mosty, deptaki, jakieś budynki nad wodą. Peniam, że znowu z niewyjaśnionych przyczyn wpadnę i się utopię. Kiedy byłem w lecie nad Soliną, to nawet przeszedłem w obydwie strony po tamie. Ale kiedy zawitałem tam w styczniu, to przestraszyłem się wiatru i w połowie trasy kucnąłem i zacząłem się wycofywać ^^ Padlibyście ze śmiechu, jak kumple. Jeszcze ktoś udawał, że chce laskę wrzucić do wody. To już kompletna porażka. Pomóżcie mi przezwyciężyć ten strać. Pozdrawiam i szacunek dla szybko czytających cierpliwców.