A normalnej ,nie konstytucyjnej monarchi jest inaczej?
Poczytaj sobie historie europy a nawet wystarczy Polski.
Zawsze po smierci wladcy rodzina walczyla kto zostanie nastepcą.
Poczytaj dobrze. Nie zawsze. Potem ustalano z reguły czytelne zasady. W XVIII i XIX wieku, raczej w cywilizowanych państwach, nie ma już sytuacji jak z średniowiecza, gdzie trony były przeważnie elekcyjne. (W Polsce uczy się dzieci, że pierwsza elekcja, to ta Henryka Walezego, jakby poprzedni królowie nie byli obierani. Problem w tym, że sejm walny przekazał tą kompetencje specjalnym sejmom elekcyjnym, co było bardziej bezpośrednią demokracją i tylko tyle. Zarówno sejmy walne, jak i sejmy elekcyjne uznawały zwyczajowo, choć potem nie bez dyskusji, prawa dynastyczne. Do 1669 roku rządzili potomkowie Jagiełły z wyjątkiem dwóch: Batory był, a Walezy miał być mężem Anny Jagiellonki. Następnie mamy dwóch "piastów" a potem już kraje ościenne decydowały kto będzie w Rzplitej królem. System elekcyjny pochodzi jeszcze z czasów demokracji wojennej germanów i stopniowo przechodził w dziedziczną monarchię. Podobnie Imperium Rzymskie, które formalnie było republiką niemal do końca III wieku, a nominalnie do swojego końca,m ciężko podawać za wzór monarchii. W czasie rządów pierwszej julijsko-klaudyjskiej dynastii, mamy sytuacje podobną jak w Korei. Formalnie rządzi senat, praktycznie jest zastraszoną lub przekupioną marionetką. Cesarze nie mieli żadnego oficjalnego tytułu władzy. Princeps senatus to był honorowy senator senior otwierający sesje, dostał on jednak nadzór nad kluczowymi prowincjami, cenzor mógł oceniając stan majątkowy ustalać listę senatorów, trybun ludowy reprezentował plebs i miał prawo inicjatywy ustawodawczej, ale co ważne posiadał immunitet. Te trzy stanowiska przekazywane jednej osobie wystarczyły do władzy absolutnej i zaprowadzenia tyranii. Tradycyjnie kojarzone tytuły August, Cezar, Imperator były zwyczajowe bądź honorowe. Właśnie podobna sytuacja panuje w Korei jak i innych podobnych ustrojach. Kim Dzong Ul, może się zrobić premierem lub nie, tak jak cezar mógł zostać konsulem lub nie, nie ma to najmniejszego znaczenia, bo wszystko odbywa się poza kontrolą prawa, a prawo jest tak skonstruowane, aby dało się je w ten sposób obchodzić. To jest największy problem. Nie to jakie tam jest prawo, a to, że nie działa. W W.Brytanii po rewolucji, czy w Austro-Węgrzech, prawo dawało dużo więcej uprawnień, monarchom, a mimo to daleko im było do nadużywania władzy.
Druga sprawa, że kiedy nie rządzi prawo rządzi wojsko, służby i.t.p. w Rzymie, rządzili pretorianie, potem cała armia. Zawiedli się srodze zabójcy Kaliguli, którzy myśleli, że po śmierci tyrana senat wróci do republikańskich zasad. Pretorianie zmusili do uznania za Augusta, uznawanego za upośledzonego Klaudiusza. Podobnie nie jest ważne że umiera Kim Dzong Il, bo on też musi mieć jakieś zaplecze ludzi, trzymających resorty siłowe i władzę. Następca zapewni im pozycje, a potem może się nawet ogłosić bogiem, co zresztą z reguły w podobnych systemach się czyni.
Dlatego upadek Związku Radzieckiego, wraz z państewkami wasalnymi, był kontrolowany przez tamtejszych Pretorian czyli KGB i przy zapewnieniu ich interesów. Inaczej nie był by do pomyślenia. Obawiam się jednak, że w biednej Korei nie mają się na czym uwłaszczyć.