No, i doigraliśmy się!
Jak na pewno wszyscy bloggerzy zauważyli, zakaz używania żarówek 100-watowych poskutkował. GLOBCIo zostało pokonane, mamy normalny, miły, zimowy chłodek i śnieżek.
Niestety: sieci elektryczne, najwyraźniej dopasowane awansem do żarówek 40-watowych, nie wytrzymały. Piszę to na resztkach prądu z baterii; zamieszczenie tego jest niemożliwe, bo przekaźniki ERY bez zasilania nie działają, a sieć telefoniczną też diabli wzięli. Z domu nie wyjadę, bo brama otwierana jest elektrycznie. Zięć stoi za bramą – On ma w pracy generator i „Sferię”. Podobno działa. Dam Mu to na pendrivie...
Ciekawe tylko, że prywatna „Sferia” działa – a reżymowa TP S.A. i reżymowe sieci elektryczne – jakoś nie...
Na szczęście Słońce nie jest upaństwowione, federaści jeszcze przy nim nie zaczęli majdrować - więc funkcjonuje; dzięki temu mogę sobie oglądać, jak kolejne gałęzie drzew nie wytrzymują ciężaru śniegu i łamią się.
To nic. Dla ochrony środowiska naturalnego żadna ofiara nie jest zbyt duża.
W Brukseli uniesieni sukcesem federaści planują już zakaz używania żarówek 40-watowych. W efekcie za rok dzieci będą mogły we wrześniu ślizgać się na łyżwach po skutej lodem Wiśle.
Co na to możemy my?
Może by zacząć palić ogniska? Jak Wikingowie robili to na Grenlandii, to od razu lodowce stopniały i można tam było hodować cytryny...
... o, zapomniałem: Rada m.Józefowa zakazała rozpalania ognisk. A w całej Polsce obowiązuje zakaz wypalania traw.
No, to trudno. Kupię konia i wygodne sanie. Koń po zjedzeniu siana i sanie pociągnie, i trochę metanu do atmosfery wydzieli.
Może pomoże...