jestesm zalamana, bo nie chce go zostawiac, ale zycie z taka osoba wykancza. Jak jest w szystko w porzadku, to jest czuly, troskliwy,zabawny, swietnie zajmuje sie dzieckiem - jednym slowem facet marzenia. A jak cos go nachodzi to zaczyna sie zwykle od tego ,ze zaczyna miec podejrzenia ze chca go okrasc, ze ktos go podsluchuje i tak stopniowo podejrzewa wszystkich dookola az glowna podejrzana staje sie ja. i zaczynaja sie wyzwiska, oszczerstwa, oskarzenia typu: " dlaczego to robisz? Dla pieniedzy? kto toba steruje?" i moje zycie zamienia sie w koszmar... zyje w pogotowiu emocjonalnym.
Miesiac temu zaczal pracowac dzien i noc (mial problemy w firmie) i po 3 tyg od tego czasu znalazlam jak robilam pranie w jego kiezeniach 4 torebki z bialym proszkiem w tym jedna pusta. Nie trzeba byc nie wiadomo jak bystrym zeby domyslac sie co to jest. Zrozumialam skad biora sie nasze problemy, co jest zrodlem klotni, braku jego obecnosci, i stanow psychicznych o ktorych wyzej pisalam. Pojechalam do niego do firmy i powiedzialam ze jak nie rzuci nalogu to ja sie wyprowadze, znajde prace i na razie. Nekal mnie jeszcze przez pare dni az wkoncu powiedzial ze sprobuje uznac to co mu sie wydaje za nieprawde i postara sie mi zaufac. Jestem w rozsypce totalnej.... znalazlam prace ale nie wyprowadzilam sie. Czuje jak sie niszcze, nie wiem co mam zrobic i jak postapic. Moj maz oczywiscie twierdzi ze narkotyki wzial tylko zeby nie spac i ze nie ma problemu z uzaleznieniem. Na razie wraca do domu normalnie ale zachowuje sie co najmniej dziwnie... gada cos pod nosem, robi niezadowolone miny a zaraz sie usmiecha do mnie czule. Juz nie wiem czy to ja wariuje....
Czy znajdzie sie ktos kto zechce porozmawiac, doradzic mi cos lub podniesc na duchu?
Miesiac temu zaczal pracowac dzien i noc (mial problemy w firmie) i po 3 tyg od tego czasu znalazlam jak robilam pranie w jego kiezeniach 4 torebki z bialym proszkiem w tym jedna pusta. Nie trzeba byc nie wiadomo jak bystrym zeby domyslac sie co to jest. Zrozumialam skad biora sie nasze problemy, co jest zrodlem klotni, braku jego obecnosci, i stanow psychicznych o ktorych wyzej pisalam. Pojechalam do niego do firmy i powiedzialam ze jak nie rzuci nalogu to ja sie wyprowadze, znajde prace i na razie. Nekal mnie jeszcze przez pare dni az wkoncu powiedzial ze sprobuje uznac to co mu sie wydaje za nieprawde i postara sie mi zaufac. Jestem w rozsypce totalnej.... znalazlam prace ale nie wyprowadzilam sie. Czuje jak sie niszcze, nie wiem co mam zrobic i jak postapic. Moj maz oczywiscie twierdzi ze narkotyki wzial tylko zeby nie spac i ze nie ma problemu z uzaleznieniem. Na razie wraca do domu normalnie ale zachowuje sie co najmniej dziwnie... gada cos pod nosem, robi niezadowolone miny a zaraz sie usmiecha do mnie czule. Juz nie wiem czy to ja wariuje....
Czy znajdzie sie ktos kto zechce porozmawiac, doradzic mi cos lub podniesc na duchu?