tunia
Nowicjusz
Historia jak wiele innych...
Poznaliśmy się w internecie, długie rozmowy, o wszystkim i o niczym.
Potem tysiące wysłanych smsów, rozmów telefonicznych, aż w końcu spotkanie.
Jedno, potem drugie. W sumie dwa dni, które przegadaliśmy,
Nie pocałował mnie i do niczego nie doszło.
Chwycił za ręce, przytulił i patrzył.
I nie mogę przestać o nim myśleć.
Dzieli nas odległość, może i nieduża. 200km.
Od 6 lat jestem w nieformalnym związku, nie mieszkamy razem, nie planujemy ślubu.
Gdy mój partner dowiedział się o moich spotkaniach zerwał ze mną.
To było kilka tygodni temu.
Niedawno postanowiliśmy, że nie można tak przekreślić 6 lat związku i chcemy to naprawić.
Ale ja z każdym dniem mam coraz większe wątpliwości.
Nie wiem, czy naprawdę się zakochałam, ciągle gdybam czy z nim nie byłabym naprawdę szczęśliwa, bo ciągle mi czegoś brakuje.
Z drugiej strony, może to chwilowe zauroczenie i nie warto rujnować tak długoletniego związku.
Najgorsi są doradcy, baczni obserwatorzy sytuacji.
"Biegnij w pogoni za szczęściem, rzuć wszystko, jedź do niego skoro tak wam na sobie zależy."
"Nie oszukuj się, to chwilowe szybko minie, Ty zapomnisz, on zapomni, skup się na życiu, a nie na bajkach."
Nikt mi nie powie co mam robić, sama muszę zdecydować, sama muszę wiedzieć co czuję.
Ale to jest tak cholernie trudne...
Może po prostu boję się zaryzykować? A może zgłupiałam na moment?
Poznaliśmy się w internecie, długie rozmowy, o wszystkim i o niczym.
Potem tysiące wysłanych smsów, rozmów telefonicznych, aż w końcu spotkanie.
Jedno, potem drugie. W sumie dwa dni, które przegadaliśmy,
Nie pocałował mnie i do niczego nie doszło.
Chwycił za ręce, przytulił i patrzył.
I nie mogę przestać o nim myśleć.
Dzieli nas odległość, może i nieduża. 200km.
Od 6 lat jestem w nieformalnym związku, nie mieszkamy razem, nie planujemy ślubu.
Gdy mój partner dowiedział się o moich spotkaniach zerwał ze mną.
To było kilka tygodni temu.
Niedawno postanowiliśmy, że nie można tak przekreślić 6 lat związku i chcemy to naprawić.
Ale ja z każdym dniem mam coraz większe wątpliwości.
Nie wiem, czy naprawdę się zakochałam, ciągle gdybam czy z nim nie byłabym naprawdę szczęśliwa, bo ciągle mi czegoś brakuje.
Z drugiej strony, może to chwilowe zauroczenie i nie warto rujnować tak długoletniego związku.
Najgorsi są doradcy, baczni obserwatorzy sytuacji.
"Biegnij w pogoni za szczęściem, rzuć wszystko, jedź do niego skoro tak wam na sobie zależy."
"Nie oszukuj się, to chwilowe szybko minie, Ty zapomnisz, on zapomni, skup się na życiu, a nie na bajkach."
Nikt mi nie powie co mam robić, sama muszę zdecydować, sama muszę wiedzieć co czuję.
Ale to jest tak cholernie trudne...
Może po prostu boję się zaryzykować? A może zgłupiałam na moment?