I po raz kolejny ja zakładam temat w tej rubryce, heh. I znowu z tego samego powodu...
No wiec robiłam dzisiaj impreze i zaprosiłam swojego byłego, z którym sie kiedys przyjaźniłam a potem zostalismy para a on potem (jakies 3 tygodnie temu) mi powiedział ze nie jest gotowy na zwiazek. Myslałam ze jak bedzie duzo moich przyjaciół i on, to bede sie dobrze z tym czuła i musze zacząć sie leczyć z tego, w koncu bedziemy sie przeciez widywac bo mamy mnóstwo wspólnych znajomych i mnóstwo imprez w wakacje.
I podejrzewałam ze on nie przyjdzie bo ostatnio mnie unika ale wczesniej obiecał ze przyjdzie i tak sie jakos nastawiłam, sama nie wiem czego oczekiwałam.
I godzine przed imprezą zadzwonił ze nie moze i tak mnie to jakoś ścięło z nóg ze starałam sie bawic ale wszyscy widzieli ze jest kiepsko. Jeszcze mu napisałm "miłego" smsa co o nim myśle i chyba tego załuje.
I najgorsze jest to że teraz czuje jakbym miała wybuchnąć, z utratą jego straciłam część siebie i brakuje mi tej części.
W tym tygodniu już myslałam ze sie zaczynam trzymac i dzisiaj znowu wszystko djabli wzięli. Nie wiem ile to jeszcze potrwa ale juz mnie meczy to ze nie umiem normalnie życ.
Najgorsze ze wczesniej miałam raczej silny harakter i nie poddawałam sie drobnym przeciwnościom losu, miałam jasno określone plany na przyszłość i konsekwentnie je realizowałam i jeden facet, nie warty tego wszystkiego, niepoważny i niedojrzały, zniszczył mnie maksymalnie.
No wiec robiłam dzisiaj impreze i zaprosiłam swojego byłego, z którym sie kiedys przyjaźniłam a potem zostalismy para a on potem (jakies 3 tygodnie temu) mi powiedział ze nie jest gotowy na zwiazek. Myslałam ze jak bedzie duzo moich przyjaciół i on, to bede sie dobrze z tym czuła i musze zacząć sie leczyć z tego, w koncu bedziemy sie przeciez widywac bo mamy mnóstwo wspólnych znajomych i mnóstwo imprez w wakacje.
I podejrzewałam ze on nie przyjdzie bo ostatnio mnie unika ale wczesniej obiecał ze przyjdzie i tak sie jakos nastawiłam, sama nie wiem czego oczekiwałam.
I godzine przed imprezą zadzwonił ze nie moze i tak mnie to jakoś ścięło z nóg ze starałam sie bawic ale wszyscy widzieli ze jest kiepsko. Jeszcze mu napisałm "miłego" smsa co o nim myśle i chyba tego załuje.
I najgorsze jest to że teraz czuje jakbym miała wybuchnąć, z utratą jego straciłam część siebie i brakuje mi tej części.
W tym tygodniu już myslałam ze sie zaczynam trzymac i dzisiaj znowu wszystko djabli wzięli. Nie wiem ile to jeszcze potrwa ale juz mnie meczy to ze nie umiem normalnie życ.
Najgorsze ze wczesniej miałam raczej silny harakter i nie poddawałam sie drobnym przeciwnościom losu, miałam jasno określone plany na przyszłość i konsekwentnie je realizowałam i jeden facet, nie warty tego wszystkiego, niepoważny i niedojrzały, zniszczył mnie maksymalnie.