Czy "kręgi rządzące" mogły zabić prezydenta? Gosiewska: Nie wykluczam
luk, jg
2010-07-21, ostatnia aktualizacja 2010-07-21 21:45
Przemysław Gosiewski
Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta
Czy kręgi rządzące posunęły się do tego, by zabić prezydenta? Ja tego nie wykluczam - mówi w wywiadzie dla "Polityki" Beata Gosiewska, wdowa po tragicznie zmarłym pośle PiS Przemysławie Gosiewskim. Nie wyklucza też, że nad lotniskiem specjalnie rozproszono sztuczną mgłę. Czy snuje spiskowe teorie? - Ja nie snuję, tylko mówię o swoich obserwacjach - odpowiada.
Beata Gosiewska twierdzi, że poczuła się oszukiwana gdy zobaczyła Putina ściskającego się z Tuskiem. - A później argumentację o zaufaniu do Rosji, sztuczne narzucanie przyjaźni na komendę. Kiedy usłyszałam o tym, jak był potraktowany prezes
Jarosław Kaczyński, to szybko do nas dotarło. Bardzo szybko doszły do mnie relacje pracowników Kancelarii Prezydenta, jak ich traktowano. Jak ich wstrzymywano, jak im nie pozwalano wylatywać ze Smoleńska. Urzędy były przejmowane błyskawicznie, tak jakby panowie byli przygotowani na to. Wstręt i obrzydzenie wzbudzały we mnie takie sztuczne gesty, ja po prostu w tej rozpaczy siedziałam i przyglądałam się twarzom pana Komorowskiego i pana Tuska i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że dużą trudność sprawia im ukrycie satysfakcji. Mówili o łzach, których nie było widać w ich oczach - powiedziała Beata Gosiewska.
"Komorowski z Tuskiem śmieją się na całą twarz"
Zarzuciła też Komorowskiemu i Tuskowi, brak szczerości także na Okęciu czy Placu Piłsudskiego, po powrocie trumien z ciałami ofiar do Polski. - Staliśmy na wietrze. Trzęśliśmy się z zimna i musieliśmy wysłuchiwać tych, w mojej ocenie, bardzo nieszczerych przemówień - powiedziała. - Zresztą telewizja Trwam pokazała ostatnio taki urywek z kulisów tej uroczystości. Stoi pan Komorowski z Tuskiem i się śmieją na całą twarz. Nagle słyszą komendę, jest baczność i idą przemawiać. - dodała.
Wdowa po Przemysławie Gosiewskim mówi, że "trudno jej uwierzyć", że tragedia 10 kwietnia była nieszczęśliwym wypadkiem losowym. Jej zdaniem "zaczęło się od tego, że władze polskie wykazały się ogromnym niechlujstwem, złośliwością wręcz przy przygotowaniu tej wizyty". - Rozdzielenie terminów wizyty premiera i prezydenta nie było przypadkowe. To, co się działo u nas przed katastrofą było jedną z bardzo istotnych przyczyn. Członkowie rządu, którzy powinni dbać o bezpieczeństwo głowy państwa, jawnie kpili i okazywali brak szacunku, przykład szedł z góry - komentuje.
Kręgi rządzące zabiły prezydenta?
Na pytanie dziennikarza "Polityki" czy wierzy w teorię, że nad lotniskiem została specjalnie rozproszona mgła, Gosiewska odpowiada: - Do tej pory nie ma zeznań i żadnej rejestracji nagrań rosyjskiego Iła. Pytanie, co robił tam Ił, który rzekomo latał nad tym lotniskiem.
Dziwi się również, że ustalenie godziny katastrofy, która "miała miejsce w biały dzień, w środku Europy", zajęło miesiąc oraz, że strona rosyjska do tej pory nie przekazała dokumentacji medycznej, badań DNA i sekcji zwłok.
"Myśli pani, że kręgi rządzące posunęły się do tego, by zabić prezydenta?" - pyta dziennikarz. "Nie wiem, czy i kto się mógł do tego posunąć, ale ja tego nie wykluczam. To, co widziałam w pierwszych dniach, to jakby ukrywaną satysfakcję z tego, co się stało i bardzo sprawne obsadzanie wszystkich, ale to wszystkich stanowisk. Wypowiedzi, że polityka nie kieruje się współczuciem. Nagle otrzymaliśmy wielką pulę, obsadziliśmy ją w pośpiechu" - mówi Gosiewska.
"Na świecie nie spadają samoloty przewożące prezydentów"
Zdaniem wdowy po Przemysławie Gosiewskim premier Tusk "popełnił niewybaczalny błąd", mówiąc, że on nie ma powodów, by nie ufać Rosji. - No, kto jak kto, ale premier rządu polskiego, wspierany przez swoje służby, powinien mieć świadomość realiów rosyjskich i tego, w jaki sposób władze Federacji Rosyjskiej nas traktowały, traktują i prawdopodobnie będą traktować. Ten samolot nie miał prawa spaść. To są już takie samoloty, które spadać nie powinny, na świecie nie spadają samoloty przewożące prezydentów - mówi Beata Gosiewska.