Jestem mezatka od 7 lat. Ukladalo sie roznie ale ogole nie bylo zle. 2 lata temu urodzila sie nam corka. Od tego czaxsu nie poznaje swojego meza. W ogole przestal mnie zauwazac. Nie robimy wspolnie niczego. Nie wychodzimy, nie spedzamy wieczorow. Nie zajmujemy sie razem mala. Kiedy cos proponuje wymysla jakas wymowke. Kiedy pytam co sie dzieje mowi ze nic. Jak mu mowie ze widze ze cos jest nie tak to zlosci sie i zaczyna mi ublizac..coraz wredniej i czesciej. Nigdy nie doswiadczylam takiej wrogosci od nikogo jaka obdarowuje mnie maz w takich sytuacjach. Stracilam chec do wszystkiego.. nie wiem co myslec, co robic.. nie da sie z nim porozmawiac spokojnie.. przyznam ze mysle o roZwodzie a on mnie wtedy straszy ze corki mi nie odda. Jest w duzo lepszej sytuacji materialnej i boje sie ze strace mala.. nie chce tak zyc. Czuje sie jak wrak, schudlam od porodu. 25 kg z nerwow i zaczelam chorowac.. najchetniej nie wstawalabym z lozka