witam wszystkich, to mój pierwszy temat/post i zarazem cel dla którego się zarejestrowałem ;]
W kościele na kazaniach i w różnych miejscach, mówi się właśnie ten tekst "Jezus Cię kocha"
pytanie do wszystkich katolików i nie tylko
Jak niby doświadczacie tej wielkiej miłości??!! Kochamy rodziców, partnera, rodzeństwo, dziadków, przyjaciół. za to że są, że nam pomagają itd.
Niby za co można kochać Jezusa czy Boga?
Nie widać ich, nie czuć, nie można pogadać, kasy nie pożyczy, nie pomoże w problemie.
nie mów mi tylko że modliłeś się(przepraszam wszystkie feministki, modliłeś się - mam na myśli Ty człowieku ;p ) o zdrowie/zdany egzamin/ wygraną na loterii i sie spełniło, bo jak modliłbyś się do kwiatka na parapecie efekt byłby ten sam. a nawet lepszy gdyby zamiast modlenia się, pouczyłbyś się kilka min dłużej.
Wyobraź sobie sytuację:
Masz 4 lata i zauważasz że inne dzieci mają tatusia a ty nie. Pytasz się matki co jest grane. Matka tłumaczy Ci, że tatuś po twoich urodzinach wyjechał bardzo daleko (druga strona świata, wyjechał - nie zostawił czy porzucił). Pytasz się o zdjęcie tatusia - niestety nie zostawił. Mijają twoje 10, 15, 18-te urodziny a Ty nie dostałeś od niego żadnej wiadomości, żadnego prezentu, nawet kartki z życzeniami czy , maila. Nie było go przy Tobie jak miałeś świnkę, anginę, ospę, nie było go na twoim meczu, występie. Żadnego śladu po ojcu. Ale przez wszystkie te lata matka tłumaczy Ci że ojciec cię kocha i pamięta o Tobie, mimo że nie daje znaku życia ani istnienia. Czy w tej sytuacji, uwierzyłbyś że to prawda? Powiesz , że też go kochasz?? Może powiedz "oczywiście, przecież dał mi życie", a co powiedzą w tej sytuacji dzieci z domu dziecka, których nikt nie chce?
pytam poważnie:
za co kochasz Jezusa, Boga, MB??
jak doświadczasz ich miłości??
W kościele na kazaniach i w różnych miejscach, mówi się właśnie ten tekst "Jezus Cię kocha"
pytanie do wszystkich katolików i nie tylko
Jak niby doświadczacie tej wielkiej miłości??!! Kochamy rodziców, partnera, rodzeństwo, dziadków, przyjaciół. za to że są, że nam pomagają itd.
Niby za co można kochać Jezusa czy Boga?
Nie widać ich, nie czuć, nie można pogadać, kasy nie pożyczy, nie pomoże w problemie.
nie mów mi tylko że modliłeś się(przepraszam wszystkie feministki, modliłeś się - mam na myśli Ty człowieku ;p ) o zdrowie/zdany egzamin/ wygraną na loterii i sie spełniło, bo jak modliłbyś się do kwiatka na parapecie efekt byłby ten sam. a nawet lepszy gdyby zamiast modlenia się, pouczyłbyś się kilka min dłużej.
Wyobraź sobie sytuację:
Masz 4 lata i zauważasz że inne dzieci mają tatusia a ty nie. Pytasz się matki co jest grane. Matka tłumaczy Ci, że tatuś po twoich urodzinach wyjechał bardzo daleko (druga strona świata, wyjechał - nie zostawił czy porzucił). Pytasz się o zdjęcie tatusia - niestety nie zostawił. Mijają twoje 10, 15, 18-te urodziny a Ty nie dostałeś od niego żadnej wiadomości, żadnego prezentu, nawet kartki z życzeniami czy , maila. Nie było go przy Tobie jak miałeś świnkę, anginę, ospę, nie było go na twoim meczu, występie. Żadnego śladu po ojcu. Ale przez wszystkie te lata matka tłumaczy Ci że ojciec cię kocha i pamięta o Tobie, mimo że nie daje znaku życia ani istnienia. Czy w tej sytuacji, uwierzyłbyś że to prawda? Powiesz , że też go kochasz?? Może powiedz "oczywiście, przecież dał mi życie", a co powiedzą w tej sytuacji dzieci z domu dziecka, których nikt nie chce?
pytam poważnie:
za co kochasz Jezusa, Boga, MB??
jak doświadczasz ich miłości??