Dawid_speed87
Nowicjusz
Siemka. Postanowiłem napisać ten temat na forum, bo jakoś nie mam z kim pogadać o tym więc trochę wyrzuca tu z siebie co mnie "boli". Jakoś ostatnio nurtuję mnie coraz bardziej takie poczucie bez sensu. Mam teorię czemu tak jest. Zaczną od początku . Jak skończyłem technikum, musiałem iść na studia, duży wpływ miała też obowiązkowa służba wojskowa. W szkole średniej jakoś tak nie myślałem o studiach, ale ogólnie w sumie chciałem coś studiować najlepiej związanego z samochodami bo to moja największa niespełniona pasja życiowa. Ale dobra tam, zdałem maturę powiedzmy wyszło to ogólnie dobrze, no ale jednak na ekstraklasę 1 Ligii to nie mogłem liczyć, więc parę kierunków odpadło. Drugie to też, źle rozegrałem kolejność kierunków i wyszło jak wyszło, złożyłem papiery na AGH i PK, i na AGH na nic się nie dostałem pocieszyli mnie, że jakbym inaczej wybrał kolejność to dostałbym się tam na telekomunikacjaę (czyli operacja się udała ale pacjent zmarł). Ale z kolei na PK dostałem się na Transport. Mamusia tam kręciła nosem bo jak to synuś się nie dostał na AGH tylko na PK i to jeszcze jakiś transport, to w sumie za namową jakiegoś tam gościa przepisałem się na inż. Materiałową na PK. Też tam mamusia się nagadała na ten temat. Ale jakoś było, do września kiedy nie ogłosili dodatkowej rekrutacji na wolne miejsca na AGH. Dobra złożłem tam bo w sumie rozkminiłem, że ta inż. To nieza bardzo ddostałem się na energetykę, w sumie spoks bo i po tech. Elektronicznym cos w ten sam deseń więc wszyscy byli zadowoleni i ja i mamusia. No jakoś tam pierwszy semestr minął taka w zasadzie kontynuacja szkoły takie miałem odczucie . Po zdaniu I SEM. bez większych problemów tam matka tylko 3 termin, stwierdziłem, że czas znalźć sobie dziewczynę bo w sumie jako tako w związku poważnym to nie byłem. No i dobra nie trwało to tam jakoś długo, bo i też użyłem do tego Neta, poznałem Iwusie (7 nieszczęść moich). W skrócie napisze bo już pisałem parę razy na ten temat, generalnie Iwusia była atrakcyjna ,inteligentna, nie można było się przy niej nudzić, ale i okazała się cwana i była też jazdowiczką. W tych czasach nie narzekałem na kasę, bo tam handlowałem antykami na allegro, jeszcze za nim ją poznałem, to i miałem odłożone 1,5 tyś co dostałem od babci i od rodziców kasę na zakończenie tech. Dostałem tam w sumie 2,5 tyś. To tyś na praski a reszta w skarbonce. I odkładałem sobie kasę z tego handlu antykami i dzielilem się też z babcią bo to ona mi udostępniała rzeczy na handel. No ale jak wspomniałem Iwusia kosztowała mnie dużo pieniędzy, gdy z tego 1,5 tyś. Zostało mi 500zl to stwierdziłem, że to trzeba iść do roboty. Kumpel mi załatwił 3 razy w tyg. Robiłem jako pomocnik drukarza i handlowałem na allegro. Wszystko to dalej w trakcie 2 semestru na energetyce. Generalnie ja byłem głupi i ślepy, bo codziennie spotykałem się z Iwusią i jakieś tam restauracje itp. Wyjazdy samochodem, sam też dużo ueździłem autem bo lubię to. Wszystko to spowodowało, że miałem za mało czasu na naukę, chodziłem na to co musiałem, i oprócz tego robota 3 dni w tyg i jeszcze Iwusia. No i stało się nie zaliczyłem 2 semestru, musiałem powtarzać rok. Epoki jakoś to przeżyłem. Pół roku miałem wolne bo 1 SEM. Zaliczony a na drugi to tak w kratkę chodziłem bo tylko musiałem zaliczyć 4 przedmioty. Podczas powtarzania 1 semestru przejrzałem na oczy, ze ten cały związek z Iwusią to jest miłość platoniczna z mojej strony, że ja to jestem w sumie sponsorem, i zakończyłem to wszystko z nią. Podczas powtarzania 2 semestru chodziłem taki załamany jednak nic mi się nie chciało wspominałem Iwusię, i wyszło tak, ze nie zdałem znów. Wtedy też już nie pracował em też, więc średnio było z kasą. Ale epoki rozkminiłem, ze zmienił kierunek oczywiście na AGH. No za te dwa lata tak się porobiło, że z moimi wynikami z matury to już nie dało się nacudować na jakiś w miarę fauny kierunek mnie interesujący. Jakąś tam dostałem propozycję od WKR na metalurgię to już tam złożyłem papiery. Ale jeszcze we wrześniu pisali w Krakowskiej, o rekrutacji na wolne kierunki na PK. No to wyszło, że dostałem się na fizykę techniczną. Ale w sumie to z perspektywy czasu stwierdzamy, że głupi byłem, bo zamiast po wylocie z energetyki iść złożyć papiery na PK na wydział mechaniczny i wybrać kierunek związany z samochodami czy czymś tam technicznym na który raczej bym się dostał, to ja taki ślepcyngier z klapkami na oczach z napisem AGH, ale to obecne spostrzeżenia są. Jeszcze w między czasie aplikowałem tam ofertę pracy w RM Filipowicz, byłem na rozmowie kwalifikacyjnej, szef mnie polubił, nawet mówił, że spróbują grafik pod zajęcia ustalić, to ja nie IDE studiować na PK na fizykę techniczną . i znów stwierdzam , że byłem głupi bo mogłem wziąć robotę i iść studiować zaocznie, ale wygrała krakowska oszczednosc , jak mam płcaić tyle za semestr to wole iść na dzienne. I tak w końcu po rozpoczęciu studiowania na fizyce technicznej na PK nawet byłem zadowolony dość bo fizyka mnie tam zawsze interesowała. A w miedzy czasie zapisałem się do AZS na kolarstwo górskir , i epoki było, grałem stypendium socjalne, złozyłem sobie za to fauny rower. I wszystko epoki sielanka, dopóki nie zaczął się 3 rok. 3 rok to największe rozczarowanie tym kierunkiem miała być fizyka techniczna a była w zasadzie nanotechnologia. Na 3 roku miałem załamka głownie po V semestrze, i cały VI odpoczywałem psychicznie, i jeszcze przez tego roczne wakacje . No i tu dochodzę do teraźniejszości. Ukończyłem 3 rok i do tego czasu bez warunków z dobrymi ocenami, ale pora wybrać temat i promotora na pracę inż. I tu jest problem. Na 34 tematy po za jednym 33 wszystkie tematy to nie moja bajka, taka nanotechnologia w skrócie. 33 temat jest w miarę ok, ale promotor to jedna wielka pomyłka bo miałem przyjemność mieć z nim zajęcia i szczerze, nic się nie nauczyłem po mimio, że chciałem.
Ale mam taką koncepcję. Żeby wziąć sobie jakiś temat z wydziału mechanicznego, najlepiej z instytutu samochodów i silników spalinowych. Tylko mam właśnie dylemat. Mi już brakuje chęci na tym moim kierunku, i jestem w kropce, czy iść dalej w tą fizkę techniczna, co to ona jest techniczna tylko z nazwy, i robić 2 stopień na fizyce dalej, czy wziąć, temat z tego wydziału mechanicznego zrobić coś co mnie interesuje, i zrobić tam 2 stopień, czy ostatnia możliwość zrobić byle jaki temat skończyć inż. I dać se siana z 2 stopniem. Generalnie czuję taki bezsens bo mam takie jakieś poczucie, że za co się wezmą to jest to bez sensu. Myślałem ze taki fizyka techniczna to dobry wybór będzie, a czuję jednak rozczarowanie. Męczy mnie też poczucie, że ja nie wiem co ja będę robił w życiu, gdzie będę pracował, jakieś inne wyobrażenie miałem na ten temat. Od dziecka miałem marzenie, żeby być kierowcą rajdowym albo wyścigowym, no ale cóż, rodziców mam biednych więc już się pogodziłem w zasadzie, że nie będę rajdowcem, bo nie stać mnie nawet na jakieś stare auto, żeby jeździć dla zabawy w kjsach. Potem w AZS substytutem rajdów było kolarstwo górskie, ale co ja poradzę, że jaki rower złożyłem taki żlożyłem dla mnie drogi, ale żeby walczyć o jakieś wysokie pozycje za ciężki, pomimo tego, że formę fizyczną mam dobrą, a żeby też mnie ktoś zauważył to nie stać mnie na maratony, na opłaty za nie i dojazdy samochodem, więc lipa, kolejne hobby odpada. Myślę, że te moje smutki, życiowe wynikają min. Z tego że moje pasje życiowe to jedna od drugiej droższa, że mam mentalność bogacza a nie mam kasy, i to że jestem jednak materialistą. Marzenia to też mam zryte jak patrzę na swoich kolegów. Im wystarczy kurde melanż, jakiś koncert festiwal, a ja to chciałbym mieć fajne auto np. Czy tam smartfon mieć kasę i ją wydawać. Ja już nie wiem co mam robić, jakoś jak dotąd te moje wybory życiowe to żal. Jakieś takie rozczarowanie mam swoim życiem. Inni znajomi to poznali jakieś fajne dziewczyny, pokonczyli studia, inni znów mają fajna pracę, a ja pod górkę, ze wszystkim, ze studiami, z dziewczynami. Od czasu zakończenia związku z Iwusią to od 3 lat nie byłem w związku, brakuje mi bliskości kobiety, no ale w sumie to nie mam co startować, kasy nie mam na jakieś rozrywki, bo muszę spłacać kartę kretydową, co dostałem ją jeszcze za czasów związku z Iwusią i to spłacanie to idzie jak krew z nosa, ale idzie jakoś, a i wyglądu nie mam, co i przez to mi brakuje pewności siebie. W sumie tak już stweirdziłem, ze gdyby nie ten mój wygląd i nie zaniżona samoocena to by mi to dużo zmieniało w życiu, bo ten mój kompleks to ma pewien aspekt na relacje ludzkie, przynajmniej w mojej głowie. I tak tonw skrócie wygląda moja sytuacja, żyję z dnia na dzień, czuję się jakbym miał 17 lat i nie wiem co robić dalej.
Y
Ale mam taką koncepcję. Żeby wziąć sobie jakiś temat z wydziału mechanicznego, najlepiej z instytutu samochodów i silników spalinowych. Tylko mam właśnie dylemat. Mi już brakuje chęci na tym moim kierunku, i jestem w kropce, czy iść dalej w tą fizkę techniczna, co to ona jest techniczna tylko z nazwy, i robić 2 stopień na fizyce dalej, czy wziąć, temat z tego wydziału mechanicznego zrobić coś co mnie interesuje, i zrobić tam 2 stopień, czy ostatnia możliwość zrobić byle jaki temat skończyć inż. I dać se siana z 2 stopniem. Generalnie czuję taki bezsens bo mam takie jakieś poczucie, że za co się wezmą to jest to bez sensu. Myślałem ze taki fizyka techniczna to dobry wybór będzie, a czuję jednak rozczarowanie. Męczy mnie też poczucie, że ja nie wiem co ja będę robił w życiu, gdzie będę pracował, jakieś inne wyobrażenie miałem na ten temat. Od dziecka miałem marzenie, żeby być kierowcą rajdowym albo wyścigowym, no ale cóż, rodziców mam biednych więc już się pogodziłem w zasadzie, że nie będę rajdowcem, bo nie stać mnie nawet na jakieś stare auto, żeby jeździć dla zabawy w kjsach. Potem w AZS substytutem rajdów było kolarstwo górskie, ale co ja poradzę, że jaki rower złożyłem taki żlożyłem dla mnie drogi, ale żeby walczyć o jakieś wysokie pozycje za ciężki, pomimo tego, że formę fizyczną mam dobrą, a żeby też mnie ktoś zauważył to nie stać mnie na maratony, na opłaty za nie i dojazdy samochodem, więc lipa, kolejne hobby odpada. Myślę, że te moje smutki, życiowe wynikają min. Z tego że moje pasje życiowe to jedna od drugiej droższa, że mam mentalność bogacza a nie mam kasy, i to że jestem jednak materialistą. Marzenia to też mam zryte jak patrzę na swoich kolegów. Im wystarczy kurde melanż, jakiś koncert festiwal, a ja to chciałbym mieć fajne auto np. Czy tam smartfon mieć kasę i ją wydawać. Ja już nie wiem co mam robić, jakoś jak dotąd te moje wybory życiowe to żal. Jakieś takie rozczarowanie mam swoim życiem. Inni znajomi to poznali jakieś fajne dziewczyny, pokonczyli studia, inni znów mają fajna pracę, a ja pod górkę, ze wszystkim, ze studiami, z dziewczynami. Od czasu zakończenia związku z Iwusią to od 3 lat nie byłem w związku, brakuje mi bliskości kobiety, no ale w sumie to nie mam co startować, kasy nie mam na jakieś rozrywki, bo muszę spłacać kartę kretydową, co dostałem ją jeszcze za czasów związku z Iwusią i to spłacanie to idzie jak krew z nosa, ale idzie jakoś, a i wyglądu nie mam, co i przez to mi brakuje pewności siebie. W sumie tak już stweirdziłem, ze gdyby nie ten mój wygląd i nie zaniżona samoocena to by mi to dużo zmieniało w życiu, bo ten mój kompleks to ma pewien aspekt na relacje ludzkie, przynajmniej w mojej głowie. I tak tonw skrócie wygląda moja sytuacja, żyję z dnia na dzień, czuję się jakbym miał 17 lat i nie wiem co robić dalej.
Y