Jak szukać żony - 7 rad dla mężczyzn

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
W internecie można znaleźć wiele rad, jak szukać partnerki. Oto tekst, na jaki trafiłem ostatnio.

http://eioba.pl/a/47d0

http://wykop.pl/link/1453057

Poniżej wklejam treść, jakby miało zniknąć z pierwotnego adresu.

Jeśli szukasz dobrej, wartościowej relacji z kobietą, musisz to wiedzieć:


1. Przed pierwszą randką z dziewczyną poznaną w necie, onanizuj się. Tyle razy ile trzeba, byś na myśl o seksie czuł obrzydzenie i ból jajecznika. Wtedy idź na randkę, i poznaj dziewczynę przez pryzmat tego jak Ci się podoba jej osobowość, a nie jej ciało. To nie jest doskonała metoda i ma wiele wad, ale nic lepszego póki co nie wynaleziono. Jeśli nie czujesz się fajnie w jej towarzystwie, nie czujesz akceptacji i że nadajecie na wspólnej fali, to nie jest dla Ciebie. Na drugi dzień gdy odzyskasz seksualną potencję, możesz myśleć o niej nieco cieplej, zwłaszcza wspominając jędrne piersi czy długie, zgrabne nogi, ale to właśnie pierwsza reakcja będzie prawdziwa. Seks znika po ślubie czy dziecku (bo już jest wszystko zdobyte i osiągnięte, seks dla kobiety to przeważnie moneta przetargowa by doprowadzić do zapłodnienia i ożenku) a zostaje to co zauważyłeś jako swoje pierwsze spostrzeżenia "na zimno". I teraz z tym co zauważyłeś, będziesz musiał żyć nawet kilkadziesiąt lat. Czy jesteś związany? teoretycznie nie, a praktycznie jeśli zrezygnujesz zaczyna się koszmar, sale sądowe, fałszywe oskarżenie że molestujesz dziecko, niebieska karta dla Ciebie, awantury i zemsta rozjuszonej kobiety, horror w który czasami ciężko uwierzyć.

Niesprawiedliwi komornicy, oszalała z nienawiści do mężczyzn sędzina która przypieprza Ci alimenty z kosmosu, i szereg innych społecznych mechanizmów, które nie pozwalają Ci zrezygnować z raz podjętej decyzji. To dość częsty scenariusz. Dlatego przed randką bierz sprawę w swoje ręce, byś nie zrobił totalnej głupoty. Świat pełen jest głupców, którzy przez jeden błąd zaprzepaścili swoje życie - nie bądź jednym z nich. Pamiętaj także że są dwa typy głupców. Pierwszy wie że zrobił błąd, cierpi spokojnie, zapija smutki, ucieka na ryby i gdzie tylko może z domu. Umiera niespełniony, zrozpaczony, najczęściej na raka, z wielką ulgą że koszmar wreszcie się kończy. Drugi typ głupca nie chce przyznać się do błędu, więc narzuca wszystkim swoją wizję świata. Świadomie argumentuje że jest szczęśliwy, agresywnie namawia do korzystania ze swoich "dobrych" rad, a tak naprawdę nie chce wyjść na tego kim w istocie jest - piramidalnego głupca. Pierwszy głupiec jest dobrym, uczciwym człowiekiem. Zabrakło mądrości, rozróżnienia, intuicji, zagrały organy instynktu i pożądliwości. Drugi głupiec też często jest dobrym człowiekiem, ale zakompleksionym i nie umiejącym przyznać się do porażki. Pierwszy wzbudza we mnie życzliwość, drugi pogardę i odrazę. Pierwszemu można jeszcze pomóc, drugiemu nie. Warunkiem zmiany jest przyznanie się, że dało się d*py. Wszystko co mam, całe moje doświadczenie i wiedzę, zawdzięczam tylko temu, że wielokrotnie zdawałem sobie sprawę że dałem d*py. Na każdym możliwym froncie. Jestem typem pierwszego głupca, więc mam szansę na coś lepszego.



2. W sprawie wyboru kobiety nigdy nie słuchaj mamy, babć, ciotek. Powiedzą Ci tylko to, co wg. nich jest dobre. Same szczęścia nie zaznały, ale myślą że wiedzą jak ono powinno wyglądać; nie wiedzą, nigdy nie wiedziały. Zresztą, co Ci mają powiedzieć? że całe życie śpiąc koło starego, płakały w poduszkę na wspomnienie brutalnego, dominującego sukinsyna który wykorzystał i odszedł szyderczo się śmiejąc? że w swoich fantazjach seksualnych są brane przez brudnych i złych członków motocyklowego gangu? nie, tego Ci nie powiedzą - zepchną na dół serduszka rozglądając się nerwowo wokół, czy nikt nie widzi ich grzesznych wspomnień, którym uwielbiają się oddawać. A Tobie powiedzą byś był grzecznym, ciotowatym kolesiem który zawsze ma dla kobiety ciepłe słowo i piękne kwiaty. Te rady dadzą Ci tylko to, że powielisz los dziadka, ojca i wujka; będziesz złem koniecznym, samobieżnym bankomatem; spłodzisz dzieci i będziesz za***rdalać całe życie na rodzinę. Nie twierdzę że to jest złe, niektórzy się w tym doskonale odnajdują (i nie wiadomo kto, bo przeważnie wszyscy udają zadowolenie) natomiast rodzina to nie tylko kochane dzieci, ale też harmonijny, inspirujący związek z kobietą. Dodajmy że z kobietą, która genetycznie lubi mocnych facetów, a nie facetów którzy pytają o zgodę na sranie.

Nie można też pominąć faktu, że dzieci niekoniecznie będą Twoje. Ty byłeś idealny na męża i opiekuna rodziny, ale dawcą spermy mógł być ideał ze snów i marzeń kobiecych; silny, nieokiełznany, totalnie dominujący samiec. On dał nasienie i poszedł dalej, a Ty poświęcisz całe życie na nie swoje potomstwo. Mówi się o dwudziestu procentach dzieci z nieprawego łoża. Co piąty dumny tatuś idzie na spacer do hipermarketu po kościele, trzymając za łapkę nie swoje dziecko, a obok niego kroczy k**wiszon który go zdradził z "przyjacielem rodziny" bądź listonoszem. Jego życie to kłamstwo i ściek, a on nic nie wie. Niestety, często się dowiaduje. Raz że kobieta ma czasami poczucie winy, i zamiast z tym żyć stara się być "dobra" i zrzuca tak w istocie straszną wiadomość na faceta, a dwa że badania krwi po wypadku, mogą wszystko oznajmić. I po trzecie, ktoś może donieść, opowiedzieć w "tajemnicy" i tak się dowiesz. Potem zostaje picie wódki i wycie z bólu. Bo co zrobić w sytuacji gdy kochasz dzieciaka, a żyłeś w tak perfidnym kłamstwie? dziecka nie wyrzucisz, to by było okrutne, co maluch winny? odejść od kobiety? koniec widzeń z dzieckiem, a alimenty MUSISZ płacić. Bo jak nie pójdziesz do więzienia, gdzie możesz być bity i gwałcony. Kobieta która Cię oszukała, do więzienia natomiast pójść nie może. Tylko Ty. Ot, równouprawienie. Zostać z k**wą też nie, bo jeśli chodzi o mnie, mógłbym zatłuc w impulsie gniewu i bezsilnej rozpaczy. Każdy, dosłownie każdy wybór jest zły. I musisz to wiedzieć, by przed wszystkim się przed taką tragedią zabezpieczyć. Z tego co wiem, masz sześć miesięcy po urodzeniu dziecka by zrobić testy DNA i zrzec się ojcostwa (niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę). Nic nie mówisz kobiecie, bo te z automatu reagują silną agresją na takie pytanie. I nic nie zmieni Twoja argumentacja, że kobieta zadowolona bo wie że to jej dziecko, a Ty tej pewności nie masz. Masz ufać bezgranicznie, a jak nie to won z mieszkania, nawet Twojego. Nie pytaj więc o testy, tylko sam je zrób, są coraz tańsze. Jeśli wyjdą dobrze, wyniki spal i nigdy o tym kobiecie nie wspominaj.



3. Mówią żebyś słuchał własnego serca. To nie takie proste. Głos intuicji jest niemal zawsze mylony z bełkotem tysięcy codziennych, nic nie znaczących myśli. Gdy spotykasz się z kobietą, stykasz się ze stresem (pierwsza randka, tłum w restauracji czy gdzie się spotykasz), masą nowych bodźców. Tymczasem intuicja rodzi się w cichym umyśle. Ona jest cały czas pod potokiem pędzących myśli; gdy zatrzymasz na chwilę myśli (czyli zdystansujesz się od nich) masz szansę odczuć ten cichutki szept, blysk zrozumienia. I już wiesz wszystko to, co trzeba wiedzieć. Nie da się nic dodać i nic ująć, to informacja doskonała. Wtedy do gry wchodzi umysł ze swoimi myślami - przykładowo czujesz intuicyjnie że ta Pani nie jest dla Ciebie. Czujesz to, chociaż nie wiesz dlaczego - natomiast Twój rozum, logika, mówi Ci że ta kobieta jest seksi, atrakcyjna, ładnie pachnie i czuć seksualną płodność w tańcu jej ciała. Gdy się podniecasz, całkiem już zapominasz o cichutkim głosie intuicji. A ta widzi wszystko w całości, kiedy Twój umysł widzi mały wycinek rzeczywistości. Po jakimś czasie (krótszym bądź dłuższym), okazuje się że wpadłeś w problemy. Umysł to idiota - atrakcyjność to tylko zewnętrze, i o niczym nie świadczy. Atrakcyjność to mechanizm kuszenia innych, i jest stosowany najczęściej przez nieuczciwych, złych ludzi. Nie zawsze - ale najczęściej. To jak wygadany, podstarzały męski aktorzyna (noszący moje piękne imię) reklamujący kredyciki gdzie się da. Weź, a wydrą Ci wszystko później z gardła. Zaufaj atrakcyjności, a nie będzie co z Ciebie zbierać.
Intuicja nie zależy od mądrości. Teraz jestem znacznie mądrzejszy niż kilka lat temu, ale wtedy często medytowałem, w efekcie czego myśli czasami przestawały mnie kontrolować, a ja miałem dostęp do przeczuć. Zawsze trafnych, i prawie zawsze ich nie słuchałem. Jak łatwo się domyślić, wpadałem w po uszy w gnojowicę. Inna sprawa że życie za te uszy mnie wyciągało, co nie było miłe ani przyjemne, ale przeżyłem bez większych szkód. Przetrwałem, chociaż przykre wspomnienia zostały. Przelewam je więc w formę tekstów, byśmy wszyscy korzystali i uczyli się na moich niezliczonych błędach. W końcu nawet ja, niezwykle odporny na wiedzę, pod odpowiednią dawką życiowych kopnięć zacząłem się czegoś uczyć.

Co nie jest intuicją:

  • Erekcja i pragnienie seksu. To natura chcąca byś przedłużył gatunek, a tej siły nie interesuje Twoje szczęście i spełnienie. Masz ejakulować w jak największą ilość kobiet. A kto te dzieci utrzyma? kto zniesie fochy pazernych i zazdrosnych samic? natury to nie interesuje. Kapłanów i władców którym zależy na jak największej ilości mięsa armatniego - także to nie interesuje. "Pan Bóg dał, Pan Bóg wyżywi". Ty nie pożądasz, ta energia pojawia się w Tobie, nie jest Tobą. Ty możesz kochać, ale nie pożądać. To niezwykle subtelna granica, oddzielająca to co w Tobie ludzkie i to co Boskie.

  • Podbudowanie, podniesienie samooceny związane z tą kobietą. Chodząc z nią czujesz, że Twój status społeczny znacznie się podnosi. Ludzie patrząc na Twoją kobietę, będą patrzyli na Ciebie jak na zdobywcę, kogoś kto nie wiadomo co ma, ale coś jednak musi mieć skoro posiada taką kobietę. To potrzeba wyższa niż pożądanie, i znacznie destruktywniejsza. To niska samoocena, a pochodzi nie z biologii a z umysłu. Czujesz się mały, stłamszony, a chcesz poczuć się większy, bardziej znaczący, i myślisz że kobieta ten cel zrealizuje. Jednak są trzy problemy, bardzo poważne. Pierwszy, uno - tym samym pokazujesz że masz niską samoocenę, czujesz się pomiatanym przez życie filutkiem, niewiele znaczącym. Nie myśl że inteligentne osoby tego nie widzą, to oczywista oczywistość. Dla niektórych ludzi może być to ważna informacja, którą wykorzystają w różnych celach, zawsze przykrych dla Ciebie. Po drugie, punto - jesteś sukinsynem, ponieważ chcesz wykorzystać tę kobietę dla egoistycznych, prymitywnych celów. I jak znam życie, oburzysz się gdy ona zagra z Tobą sprytniej i np. pozbawi Cię później majątku na sali sądowej. Ona jest zła, zdradziła mnie! krzyczysz. :cenzura: mnie okradła! a Ty co zrobiłeś? byłeś małym, prymitywnym, zakompleksionym cwaniaczkiem, który chciał kogoś być może pragnącego miłości wykorzystać, by poczuć się lepiej w swoim parszywym życiu. A jak ta kobieta zestarzeje się czy straci zdrowie po porodzie, to wygonisz ją, paszoł won bo już nie reprezentuje Cię wystarczająco dobrze? To zły czyn, zła karma. I wreszcie po trzecie, ducato - jeśli kobieta jest ukazaniem Twojego prestiżu i tajemnych zalet, musisz o nią walczyć. Bo co zrobisz jak pójdzie do konkurenta? to będzie straszny policzek, upodlenie, utrata wysokiej pozycji którą zdobyłeś dzięki niej. Musisz więc wcześniej o to dbać, zohydzać innych i gloryfikować siebie, puszyć się jak indor, stroszyć piórka. Krótko mówiąc, musisz się bać. Ciągle, nieustannie. Ludzie różnie reagują na tak silny stres, z wyobrażeniem silnej męskiej porażki. Niektórzy uciekają w agresję, inni w apatię, kolejni (to także domena kobiet) upadlają swoje partnerki, chcą zniszczyć w nich poczucie wartości i godności, by wierzyły że są nikim, a tylko ich Pan i Władca da im jeść i spać. Wszyscy natomiast zaglądają do kieliszka, rzadziej bądź częściej. Twoje życie zamieni się w ściek pełen lęków, obaw i puszenia piór na zewnątrz, pokazywania jakim jesteś życiowym szczęściarzem. A w środku tego show? ruina, kałownia.

  • Samotność, potrzeba bycia z kimś. To wydaje się nie być złe, ale jest bardzo złe. Stanem wzorcowym jest miłość, chęć bycia z kimś ale nie zawłaszczania go. Jeśli boli Cię samotność, to nie chcesz tej osoby, jej świadomości, tego kim naprawdę jest - Ty chcesz żeby przestało boleć bycie samemu, żeby ktoś obok gadał, nieważne co robił ale by był. Szukasz amalgamatu którym wypełnisz ubytek w swym życiu. W efekcie traktujesz kobietę jak rzecz, jak panadol - to nie miłość, a wykorzystanie. Bardzo popularne u ludzi, którym wbija się od dzieciństwa strach przed byciem samemu. Tymczasem bycie samemu jest piękne, inspirujące i twórcze. Druga osoba może być ale nie musi. Bo gdy potrzebujesz kogoś by nie czuć się jak szmata, jesteś niewolnikiem tej osoby. To jak masz lubić kogoś, czyja decyzja może sprawić Ci ból? będziesz tę osobę szczerze kochał, szanował? jasne że nie. Musiałbyś być sadomasochistą by lubić coś takiego.

Co jest intuicją?

  • Najczęściej odczuwa się ją fizycznie w klatce piersiowej, jako ciepło i promieniującą pewność. Trwa chwilę, ale zostawia po sobie pyszny, piękny smak. W brzuchu odczuwa się żądzę i strach, w głowie rozumowe przesłanki. Intuicja nie jest presją, nie odczuwa się silnego pragnienia, strachu - tylko radosną i LEKKĄ inspirację.

Co się stanie gdy źle wybierzesz? każdy wybór bez uczestnictwa intuicji, da Ci zwyczajne nieszczęście. Coś się nie uda w związku, i nieważne co to jest. To może być dosłownie wszystko, a wyjdzie "po praniu", czyli po ślubie i prawnym związaniu się. Będziesz dużo cierpieć, bądź nudzić się co także jest formą wyrafinowanej męki. Błąd może polegać czasami na pozornie dobrym, zgodnym życiu którego będą Ci zazdrościć inni, ale przyjdzie taka chwila kiedy uświadomisz sobie, że można było żyć inaczej. Świadomość że straciłeś szansę na coś absolutnie wspaniałego, sprawi że poczujesz się jak po walce ze Szpilą. Intuicja jest po to, byś wybrał prawdziwą miłość. Wszystko inne spełnia czyjeś interesy. Biologiczne, społeczne, rodowe.



4. Zawsze patrz na mamusię wybranki. Jest bardzo duża szansa, że wybranka będzie jak ona. Czy chcesz za dwadzieścia kilka lat mieć taką kobietę? musisz poznać jej charakter, stosunki z mężem - to wszystko co jest między matką a ojcem Twojej kandydatki na żonę, będzie przeniesione na Twój związek. Tu nie ma cudów, to zwykła psychologia i wzorce. Oceń czy to co zauważysz Ci odpowiada. I pamiętaj że każdy kto chce Cię oszukać, sprzedać lipny towar, jak najszybciej namawia Cię do podpisywania umowy. Nigdy nie śpiesz się w sprawie, która będzie rzutować na całe Twoje życie. Koszty ewentualnej pomyłki, poniesiesz tylko Ty.



5. Chociaż brzmi to okrutnie, musisz poznać historię chorób w rodzinie Twojej dziewczyny, zanim będziecie mieli dzieci. Jeśli unoszony na skrzydłach endorfin zaniechasz tego sprawdzenia, jeśli otumaniony seksem uznasz że miłość (a to nie miłość, tylko hormony zakochania które szybko miną) przezwycięży wszystko, to pamiętaj że takie pobudzenie trwa chwilę, a życie z niepełnosprawnym dzieckiem całe życie. To jak z młodymi ludźmi, którzy rozbawieni stoją na dużej wysokości, za nimi krzyczą i zachęcają rówieśnicy, a pobudzony małolat skacze w dół do rzeki - kończy z strzaskanym kręgosłupem i paraliżem. Przez pewien czas koledzy odwiedzają kalekę w szpitalu, ale z czasem przestają. To zawsze norma, jak po rezygnacji z pracy - wypadasz z obiegu a życie toczy się dalej. I facet zostaje sam. Leży pod rurkami i igłami całe życie, a jak ma szczęście to wpatruje się w okno. I żałuje. Do końca życia żałuje. A przecież czuł się jak młody bóg, był naprany endorfiną, młodzieńczym poczuciem nieśmiertelności, pobudzony i mile połechtany okrzykami rówieśników. Chciał się pokazać, chciał uwierzyć, chciał podziwu dziewczyn i zazdrości innych chłopaków, którzy nie są tak odważni jak on i nie chcą skoczyć. A teraz trzeba mu gówno wycierać z tyłka, dać jeść, wymyć i masować odleżyny na ciele. Rodzice mu w końcu umrą, a on zostanie sam w jakimś wstrętnym ośrodku gdzie będą go różnie traktowali - zależy na kogo trafi.

Musisz myśleć bracie. Bo czasami pewnych decyzji już nie cofniesz. Krucha, zapłakana Myszka, czujesz się męski, taki silny? czujesz że dacie radę? to wiedz że krucha Myszka potrafi zmienić się w pełną nienawiści osobę, w jednej chwili. Tysiące mężczyzn co roku w szoku widzi te rzeczy w sądzie. Krucha Myszka może mieć z Tobą dziecko z porażeniem mózgowym, i ok, może wytrzymasz do końca życia z chorym dzieckiem - ale po co, skoro można przed powołaniem człowieka na świat sprawdzić, i cieszyć się zdrowym dzieckiem? myśl nie tylko o swojej rozkoszy, przyjemności, ale także o dziecku. Schizofrenia, nowotwory i inne ciężkie choroby w rodzinie, dają sporą szansę na chorobę dziecka. To nie wyrok, ale statystyka. Np. ja mam dwie główne choroby, i mam świadomość że moje dzieci będą też to miały. Dlatego jako odpowiedzialny człowiek, nie chcę mieć dzieci. Nie chcę by przechodziły przez koszmar który przeżyłem. Ja miałem wsparcie, a one co dostaną ode mnie? ano właśnie. Ci którzy mówią że jakoś to będzie, to ludzie z małym rozumkiem i jeszcze mniejszą wyobraźnią. Życie zawsze weryfikuje naiwne wyobrażenia, tylko że wtedy jest już za późno.



6. Skąd dziewczyna bierze wiedzę o życiu? z seriali, filmów, opowieści dziadków? jeśli z mediów, zrezygnuj ze znajomości z nią. Ona będzie wprowadzać w wasze życie recepty z seriali, które są tak tworzone by wzbudzać silne emocje. To równia pochyła - Ty będziesz się buntować, ona Cię znienawidzi bo nie będzie rozumiała, dlaczego się tak bronisz przed jej dobrem, przecież w serialu tak robią i są tacy szczęśliwi - a ona też chce być piękna i szczęśliwa jak w serialu. Scenariusz pisze się tak, by Panie bez talentów, wiedzy i chęci do nauki (czyli głupiutkie) miały emocje i się tym pasjonowały. Dlatego wymyśla się niestworzone rzeczy. Wiele kobiet w nie wierzy - i traktuje jak rzeczywistość. Te zachowania przeniesie w wasze życie. Chłopie :cenzura:!



7. Czy dziewczyna jest radosna, czy może ma okresy smutku? jaka jest jej natura, depresyjna czy entuzjastyczna? niestety, ludzie się ukrywają ze swoimi problemami psychicznymi. Pamiętaj że do dwóch lat trwa okres gdy wydzielane są hormony zakochania, czyli człowiek smutny staje się radosny. Gdy mija czas zakochania a przychodzi szara rzeczywistość, poznasz prawdę. Nie da się ciągle ukrywać swojej prawdziwej twarzy. Dlatego traktuj niechętnie wszelkie próby wcześniejszego ożenku czy płodzenia potomstwa. Bo co zrobisz później, jak Twoja żona będzie miesiącami leżała w łóżku i patrzyła w sufit, a Ty z dziećmi przerażony i sam na własnej łasce? co wtedy zrobisz? na samo wspomnienie jak Cię namawiała na ślub, jak odstawiła seks byś "dojrzał i się zdecydował", będziesz miał ochotę walić głową w mur. Powtórzę się mentorskim tonem - ale będzie już za późno.


Czy zastosowanie się do tych rad gwarantuje, że gdy miną motylki w brzuchu, będziemy tworzyć szczęśliwą parę?

Czy może po prostu jakiś frustrat wylewa swoje żale, bo dostał kosza od kilku ładnych dziewczyn, a sam tekst nie ma związku z rzeczywistością?
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Ja tam myślę ,że nawet sporo prawdy w tym jest.
Może nie gwarantują tego na 100% ale na 50 % na pewno.

Uważam ,że autor raczej zaliczył jakąś wpadkę z przypadkową kobietą ( wydawało mu się ,że jest wspaniała itd. a tak naprawdę miał pewnie tylko ochotę na seks) i teraz musi się z nią męczyć (albo coś w ten deseń) , zresztą wspomina o tym w którymś punkcie .

Same wskazówki wydają się być oparte na wielu doświadczeniach życiowych,więc te rady mogą być w jakimś stopniu skuteczne.
 

Whateva

Wyjadacz
Dołączył
25 Luty 2008
Posty
4 915
Punkty reakcji
347
Wiek
34
Nic dodać, nic ująć.
Zatwierdzam ten temat.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Słowa frustraty nic więcej.Po kilkunastu latach związku mam zupełnie inne doświadczenia.Szczególnie nie podoba mi się częśc o chorych dzieciach-niestety nie wszystkie choroby nawet dziedziczne można wykluczyć tylko na podstawie sprawdzenia chorób w rodzinie-czasami przez wiele pokoleń choroba się nie ujawnia,więc nie ma żadnej gwarancji.Porażenie mózgowe -cóż może powstać w wyniku komplikacji przy porodzie.Człowiek, który panicznie boi się,że może mieć chore dziecko w ogóle nie powinien myśleć o rodzicielstwie.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Jakoś nie trafił do mnie ten tekst.

Mam wrażenie, że to są trochę takie banały.

Ok, jeśli ktoś ma problemy z nadmiernym "ślinieniem się" to może faktycznie niech przed tą randką się onanizuje. Ja czegoś takiego nigdy nie miałem. Jeśli dziewczę mi się bardzo podoba to najczęściej sobie myślę, "wow, ale ona super wygląda, jakie fajne miękkie włosy ma" ;) , ale wbrew pozorom nie stoi mi przy niej 24 h/d. Po prostu nie myślę od razu o łóżku. Jeśli już to delektuję się jej wyglądem jako takim, jestem w jakimś stopniu nią zafascynowany, ona rzuciła na mnie urok - onanizowanie się przed spotkaniem tego stanu nijak nie zmieni.

"Patrz na mamusię wybranki"

To jest takie oklepane. Pewnie wiekszośc z nas jest podobna to swoich matek i ojców, ale to nie oznacza, że jesteśmy jakimiś klonami. Często widząc rodziców, doskonale wiemy, że np. nie chcemy mieć takiej cechy, takiej i takiej. Jeśli mamy tego świadomość to naprawdę możemy stać się innymi ludźmi. Jasne, czasem można dostrzec takie "klasyczne" sytuacje, że np. mamusia wiecznie prostuje faceta, a młoda córcia wpatrzona w matkę jak w obrazek ;) Może i tak bywa, no ale kurcze ktoś jest w stanie udowodnić to, że tak ma większość ? Jedna dziewczyna będzie tak miała, a inna nie.

"Historia chorób"

Ten wątek w ogóle litościwie pominę. Co to k* jesteśmy potomkami SS, że mamy jakiegoś nadczłowieka nieśmiertelnego spłodzić ? Jasne, każdy chce mieć zdrowe dzieci, ale ważniejsze jest to z kim te dzieci chcemy mieć. Nie będę skreślał kobiety dlatego, że ktoś tam w rodzinie był chory na to czy na tamto. Wolę "zaryzykować" z kobietą którą kocham niż "szukać perfekcyjnych genów"

-------------------
Moje przemyślenia.

Wg mnie samo randkowanie jest z gruntu czymś ... fałszywym. Obie strony grają, każdy robi siebie lepszym niż jest naprawdę. Tak naprawdę to najfajniej drugą stronę poznać w jakimś neutralnym miejscu, gdzie możemy ją dłużej obserwować. Bo ja wiem, np. studiujemy z jakąś dziewczyną, pracujemy z nią. Wtedy np. po 3-4 miesiącach naprawdę wiemy jaka jest bo widzimy ją kilka godzin dziennie, widzimy różne dni - lepsze i gorsze. Widzimy w codziennym życiu, bez maski, albo przynajmniej przez jakiś czas zdjętą. No a takie klasyczne randkowanie, że np. spotykasz dziewczę, prawie jej nie znasz, umawiasz się na randkę, aby poznać to jest takie hmm - dostarcza informacji, które często są nieprawdziwe.

Dopiero po n-tej randce, najczęściej jak już jesteście razem bo któreś wpadło po uszy , kurtyna opada , jedno i drugie ściąga maskę i prawda wychodzi na jaw. Wtedy pojawia się pierwsze znużenie, "walka z rutyną", a wg mnie to jest bardziej walka z tym, że obie strony były nieszczere i dopiero teraz widzą jakie są naprawdę.

W ogóle ten tekst wiele nie powiedział. Mi się wydaje, że najfajniej jest poznać prawdziwą twarz danej dziewczyny, zwłaszcza wady. Jesli potem się okaże, że pomimo tych wad wciąż nas do niej ciągnie (nie na poziomie łóżkowym, albo nie tylko ;) ) no to znaczy, że coś może z tego być więcej. Przynajmniej ja na takiej zasadzie funkcjonuję - staram się dowiedzieć jak najwięcej o niej. Oczywiście nie należy każdego zdania brać za wyrocznię. Czasem każdy coś palnie, powie coś co mogłoby drugą stronę odstraszyć. Ja po prostu lubię zbierać "informacje" , ale nie analizuję tego aż tak pieczołowicie. Z czasem obrazek sam się ułoży, sam się zazębi - okaże się co było jakimś tam flirtem, co jakąś tam palniętą bzdurą, a co prawdą.

w ogóle samo "szukanie żony" jest wg mnie sporym nadużyciem. facet tak naprawdę powinien najpierw pokochać sam siebie, lubić swoje przekonania, swój system wartości i wtedy jakaś wartościowa kobieta na pewno (o ile facet jest normalny) będzie chciała do tego świata wskoczyć. Jasne, nie mam żony, nie lubię siedzieć z założonymi rękami, ale to nie oznacza, że nagle należy gdzieś tam biegać po marketach i "szukać żony". Jeśli na samiutkim początku analizujemy kobietę pod kątem bycia przyszłą żoną to wg mnie sami skazujemy siebie na porażkę bo podświadomie nadajemy spotkaniu zbyt wielką wagę, a to z kolei prowadzi do spinania się, sztywniactwa. No a ponieważ kobiety, jak gąbka chłoną nastrój faceta (czy drugiej osoby), to kwestia czasu zanim kobieta poczuje się źle, spięta w towarzystwie danego faceta. No a to już może świadczyć o tym, że dane spotkanie będzie pierwszym i ostatnim

W ogóle pytania o to jak szukać żony są hmm tzn. one nie rozwiązują problemu. Wg mnie problem leży w stylu życia faceta. Jeśli on np. dużo pracuje, albo jest zamkniętą osobą, obraca się w jakimś zamkniętym kręgu znajomych, z których powiedzmy każdy ma już swoją drugą połówkę no to może mieć problem ze znalezieniem kobiety. Ważne jest tutaj, aby się po prostu bardziej otworzyć na ludzi, dać sobie szansę, ewentualnie coś zmienić w swoim życiu. To wg mnie jest bardziej ważne niż takie desperackie szukanie żony. Desperacja nigdy nie jest dobrym doradcą - można się bardziej wkopać i skończyć gorzej niż było bez tej żony

Po prostu jeśli jest sobie facet, w jego pobliżu nie kręcą się żadne kobiety, no to trzeba stanąć przed lustrem, zapytać siebie dlaczego tak jest, no i podjąć jakąś decyzję. Można liczyć na zrządzenie losu, ale równie dobrze można też zadzwonić do Józka i powiedzieć, że jednak pojadę na ten koncert smyczkowy ;) Wydaje mi się, że największy problem jest taki, że ludzie siedzą w swoich czterech ścianach. Po pracy wracają zmiażdzeni. Nie mają potem ochoty na nic. Więc jeśli np. w pracy nikogo nie spotykają, wracają np. sami autem, no to naprawdę trudno się spodziewać, aby np. znaleźli kobietę. Może wtedy warto się zastanowić czy nie warto zamienić auta, na metro, albo zapisać na jakiś kurs językowy. Owszem, można też nic nie robić i być wiernym swoim przekonaniom. Tak naprawdę każdy musi znaleźć swoją receptę. Znam takich, którzy mówią, że najfajniejsze dziewczyny są ... w kościele hehehe
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
sewanna napisał:
Słowa frustraty nic więcej.
Można to i tak odebrać, ale nie wszystkie punkty. Są i humorystyczne elementy, a także poniekąd prawdziwe. Wszystko zależy od spojrzenia, dystansu, a w przypadku kwestii, którą poruszyłaś i która mnie się nie podoba, to w ogóle całkowity brak myślenia.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
No tak dla mnie humorystycznym elementem jest fragment o onanizowaniu się przed randką-Dobrze,że ten etap w życiu mam za sobą,bo już bym żadnemu facetowi nie podała ręki na przywitanie.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Śmiem twierdzić, że ten "problem" nie dotyczy tylko sytuacji przed randką. Pewnie nie jest to również pojedynczy proceder. Nie pytam mężczyzn o to czy jest to ich relaks, ale nie cofam ręki na przywitanie, kiedy widzę kulturalnego i zadbanego mężczyznę.
 

carbidovva

Nowicjusz
Dołączył
22 Marzec 2013
Posty
40
Punkty reakcji
1
dla mnie to też jakieś banały bez większego sensu.. nawet jeśli kobieta bedzie chodzącym ideałem a nie będziesz jej kochal - nici z wszystkiego
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
sewanna napisał:
No tak dla mnie humorystycznym elementem jest fragment o onanizowaniu się przed randką-Dobrze,że ten etap w życiu mam za sobą,bo już bym żadnemu facetowi nie podała ręki na przywitanie.
Nie chcę Cię wpędzić w jakąś traumę, ale ... wszyscy to robią :) Myślisz, że np. starsi faceci tego nie robią bo mają żony ? Co jeśli się pokłócą i np. żona "nie daje" ? Myślisz, że potrzeby faceta wtedy znikają magicznie ? :)

Szczerze mówiąc penis to penis - taka sama część ciała jak noga czy ręka. Zresztą, kobiecie jak się rękę podaje to ona tą ręką też mogła wiele rzeczy wyczyniać. Choćby facetowi "pomagać" :) Albo pocałujesz na przywitanie koleżankę, a ona w nocy właśnie robiła mężowi / komukolwiek loda z połykiem.

Jeśli ludzie są zadbani to nie mam problemu, aby podać im rękę.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
carbidovva napisał:
nawet jeśli kobieta bedzie chodzącym ideałem a nie będziesz jej kochal - nici z wszystkiego
Ideał to w ogóle nie wchodziłby w grę. Nuda i co najważniejsze kompleksy u mężczyzny murowane. Autor tematu musiałby dopisać jeszcze jeden punkt.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
No teraz to będę miała traumę nikogo już nie dotknę.
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Greeg napisał:
Ok, jeśli ktoś ma problemy z nadmiernym "ślinieniem się" to może faktycznie niech przed tą randką się onanizuje.
Może to są rady dla tego typu gości, którzy liczą na seks na pierwszej randce.

Ja do takich nie należę. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jestem prawiczkiem, więc po prostu nie wiem, jaki seks może być fajny i co tracę za każdym razem, gdy go nie uprawiam z jakąś dziewczyną. Po drugie, seks wydaje mi się bardzo intymną sprawą i robienie tego z jakąś przypadkową osobą – choćby była nawet bardzo ładna i miła – wydaje mi się trochę dziwne.




Greeg napisał:
Wg mnie samo randkowanie jest z gruntu czymś ... fałszywym. Obie strony grają, każdy robi siebie lepszym niż jest naprawdę.
No najlepiej by było tak jak w reklamie zupek Vifon, gdzie dziewczyna jednym tchem wypowiada całą litanię. :D

http://youtube.com/watch?v=niyAvBKU6X0



Greeg napisał:
Dopiero po n-tej randce, najczęściej jak już jesteście razem bo któreś wpadło po uszy , kurtyna opada , jedno i drugie ściąga maskę i prawda wychodzi na jaw.
I wtedy jest już za późno i wychodzi coś takiego jak związek mojej siostry: wpadła po uszy i ciężko się rozstać z facetem, który np. ją szpieguje (włam na konto e-mail).



Greeg napisał:
w ogóle samo "szukanie żony" jest wg mnie sporym nadużyciem.
Ok, szczególnie w czasach, w których małżeństwo jest niekonieczne. Tak więc nie „szukanie żony”, lecz „szukanie partnerki na dłużej”.

Są rzeczy, które są ważne w tej chwili, gdy ją widzimy w klubie, np. to że świetnie tańczy. Ok, fajnie, ale raczej nie jest to umiejętność przydatna w codziennym życiu.

Jak mówił Ryszard Ochódzki: „Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów.”

Pod hasłem „szukanie żony” kryje się po prostu trzeźwe spojrzenie na sprawę, które pozwoli się opamiętać, nim będzie za późno. W gruncie rzeczy sprowadza się to do tego, że jeśli uświadomimy sobie, że dana osoba raczej się nie nadaje na to, by spędzić z nią resztę życia, to właściwie nie ma sensu kontynuować – no chyba, że ktoś bardzo boi się samotności.



Greeg napisał:
Wg mnie problem leży w stylu życia faceta. Jeśli on np. dużo pracuje, albo jest zamkniętą osobą, obraca się w jakimś zamkniętym kręgu znajomych, z których powiedzmy każdy ma już swoją drugą połówkę no to może mieć problem ze znalezieniem kobiety. Ważne jest tutaj, aby się po prostu bardziej otworzyć na ludzi, dać sobie szansę, ewentualnie coś zmienić w swoim życiu. [...] Wydaje mi się, że największy problem jest taki, że ludzie siedzą w swoich czterech ścianach. Po pracy wracają zmiażdzeni. Nie mają potem ochoty na nic. Więc jeśli np. w pracy nikogo nie spotykają, wracają np. sami autem, no to naprawdę trudno się spodziewać, aby np. znaleźli kobietę. Może wtedy warto się zastanowić czy nie warto zamienić auta, na metro, albo zapisać na jakiś kurs językowy.
Pomińmy to. Nie twierdzę, że nie jest to prawdą, ale po prostu piszesz ciągle o tym (proszę, nie odbierz tego jako atak – tym bardziej, że ja też w kółko to samo piszę).

Do pracy jeżdżę samochodem lub rowerem. Przejazd samochodem zajmuje 5 minut, a rowerem około 20. Nie mam za bardzo na co to zmienić. Nie będę przecież szedł pieszo 40 minut.

Mieszkam w małej miejscowości. Co mam robić? Wyjść z domu o godz. 14 i zaczepiać wracające ze szkoły uczennice? Albo wyjść około 17-18 i zaczepiać wracające z pracy lub uczelni?

Pozostaje mi właściwie poznawanie przez internet, umawianie się na randki, a potem ocenienia kobiet wg jakichś kryteriów. Są ludzie, którzy mają jakieś dziwne zasady (np. jeden mój kolega twierdzi, że nigdy nie będzie miał dziewczyny z zielonymi oczami), ale te przedstawione w pierwszym poście wydają się całkiem rozsądne. Jak zauważono na Wykopie, nie ma ani słowa o pieniądzach i urodzie, a więc – wg stereotypów – o dwóch rzeczach, na które patrzą – odpowiednio – kobiety i mężczyźni.



sewanna napisał:
No tak dla mnie humorystycznym elementem jest fragment o onanizowaniu się przed randką-Dobrze,że ten etap w życiu mam za sobą,bo już bym żadnemu facetowi nie podała ręki na przywitanie.
Poza nasieniem wydala się jeszcze mocz i kał. Dochodzi jeszcze dłubanie w nosie. :D W takim razie należałoby w ogóle nie podawać ręki żadnemu mężczyźnie, bo może właśnie przed chwilą to robił i nie umył rąk. No... może z wyjątkiem jakiegoś muzułmanina, bo oni chyba wszystkie „nieczyste” czynności wykonują lewą ręką.



carbidovva napisał:
nawet jeśli kobieta bedzie chodzącym ideałem a nie będziesz jej kochal - nici z wszystkiego
To jest jasne jak słońce. Wydaje mi się jednak, że ludzie są na tyle elastyczni, że pokochać mogą właściwie każdego. To jest zupełny przypadek, kto się trafi. Podam dwa przykłady.

Mój kolega po kilkuletnim związku z rok młodszą dziewczyną, poszedł na wesele z kilka lat starszą znajomą. Teraz są parą. Związku ze starszą kobietą nie krytykuję – jego sprawa. Naczytałem się tylko w internecie tekstów, że gdy on będzie miał 35 lat, to będzie jeszcze super atrakcyjnym gościem (teraz ma 28 i wygląda bardzo dobrze), a ona będzie miała około 38-39 i będzie wyglądać po prostu staro (a szczególnie przy nim). Oczywiście nie znaczy to, że mają być przez to nieszczęśliwi, ale wydaje mi się, że może być to źródłem jakichś problemów (aczkolwiek nie musi).

Moja siostra po kilkuletnim związku ze swoim rówieśnikiem (kolega z klasy), poszła do klubu i „wyrwał” ją jakiś starszy o 20 lat rozwodnik. Tworzą parę, ale mają ciekawe przejścia. Opisywałem to już w jednym temacie. Dodam tylko, że od tamtego czasu rozstawali się już chyba dwa razy. Ale co tam, miłość przezwycięży wszelkie trudności. ;) :/



Do czego zmierzam? że należy mieć jakieś kryteria i nie angażować się w związki z osobami, które tych kryteriów nie spełniają.

Gdy chodziłem do szkoły średniej, podobała mi się z wyglądu jedna dziewczyna, której wtedy nie znałem. Związała się z jakimś alkoholikiem. Był ślub i rozwód. Owocem ich związku jest córka, która ma teraz 6 lat. Kilka lat temu zaczęła się kolegować z pewnymi ludźmi, więc mamy teraz wspólnych znajomych. Kilka razy w roku widujemy się na różnych imprezach. Nadal mi się podoba, bo jest sympatyczna, dużo się uśmiecha, umie się ładnie ubrać, itd. Ostatnio widzieliśmy się na zabawie sylwestrowej. (poprosiła mnie do tańca, ale odmówiłem, bo nie umiem tańczyć). Mógłbym się z nią związać – w końcu jest sympatyczna, dużo się uśmiecha, umie się ładnie ubrać, itd. Ale jednak to dziecko – w dodatku ojcem jest jakiś alkoholik – mnie zniechęca. Ktoś mógłby zapytać: „ale czemu winne jest dziecko?” – nie wiem, nie obchodzi mnie to, po prostu nie chcę dzieciatej i już.



Skąd dziewczyna bierze wiedzę o życiu? z seriali, filmów, opowieści dziadków? jeśli z mediów, zrezygnuj ze znajomości z nią. Ona będzie wprowadzać w wasze życie recepty z seriali, które są tak tworzone by wzbudzać silne emocje. To równia pochyła - Ty będziesz się buntować, ona Cię znienawidzi bo nie będzie rozumiała, dlaczego się tak bronisz przed jej dobrem, przecież w serialu tak robią i są tacy szczęśliwi - a ona też chce być piękna i szczęśliwa jak w serialu. Scenariusz pisze się tak, by Panie bez talentów, wiedzy i chęci do nauki (czyli głupiutkie) miały emocje i się tym pasjonowały. Dlatego wymyśla się niestworzone rzeczy. Wiele kobiet w nie wierzy - i traktuje jak rzeczywistość. Te zachowania przeniesie w wasze życie.
Tutaj trochę się zgodzę. Moja matka ogląda seriale. Czasem woła mnie i mówi coś w stylu „zobacz, jak ...” i pokazuje mi jakąś sytuację z M jak miłość lub Rodzinka PL (ten drugi czasem przez przypadek obejrzę; lubię Karolaka i można się czasem pośmiać; traktuje to jako czystą rozrywkę; moja matka jednak strasznie się wczuwa). Myślę sobie: „kobieto, o czym ty mówisz? pracujesz w biurze i nie znasz życia; powystawiasz parę faktur, zadzwonisz do klienta; ode mnie codziennie jakiś menel chce „pożyczać” 30 groszy, bo mu na piwo brakuje; jestem straszony, obrażany”. Dodam, że kiedyś moja matka gotowa była dzwonić na 0-700 do jakiegoś programu, w którym ładna pani ciągle mówi, że trzeba trafić na otwartą linię – a więc naiwność do kwadratu. Z drugiej strony jednak jest dobrą matką: pracuje, dba o dom, ugotuje, upierze, posprząta, itd.

Po chwili zastanowienia stwierdzam, że to nie chodzi o seriale, lecz po prostu o umiejętność samodzielnego myślenia. Ktoś może w ogóle nie oglądać seriali, ale za to być namiętnym czytelnikiem Gazety Wyborczej i widzem Faktów TVN. Taka osoba może być nawet gorsza od oglądającej seriale, bo przekonana będzie, że należy do intelektualnej elity.

Po jeszcze jednej chwili zastanawiam się, czy w ogóle skądś trzeba brać wiedzę o życiu. Chodzi się do pracy, wraca z niej, je, wydala. Czego tu się dowiadywać i skąd? O co chodziło autorowi?



Podbudowanie, podniesienie samooceny związane z tą kobietą. Chodząc z nią czujesz, że Twój status społeczny znacznie się podnosi. Ludzie patrząc na Twoją kobietę, będą patrzyli na Ciebie jak na zdobywcę, kogoś kto nie wiadomo co ma, ale coś jednak musi mieć skoro posiada taką kobietę. To potrzeba wyższa niż pożądanie, i znacznie destruktywniejsza. To niska samoocena, a pochodzi nie z biologii a z umysłu. Czujesz się mały, stłamszony, a chcesz poczuć się większy, bardziej znaczący, i myślisz że kobieta ten cel zrealizuje. Jednak są trzy problemy, bardzo poważne. Pierwszy, uno - tym samym pokazujesz że masz niską samoocenę, czujesz się pomiatanym przez życie filutkiem, niewiele znaczącym. Nie myśl że inteligentne osoby tego nie widzą, to oczywista oczywistość. [...] Po drugie, punto - jesteś sukinsynem, ponieważ chcesz wykorzystać tę kobietę dla egoistycznych, prymitywnych celów. [...] I wreszcie po trzecie, ducato - jeśli kobieta jest ukazaniem Twojego prestiżu i tajemnych zalet, musisz o nią walczyć. Bo co zrobisz jak pójdzie do konkurenta? to będzie straszny policzek, upodlenie, utrata wysokiej pozycji którą zdobyłeś dzięki niej.
Moim zdaniem to jest ciekawa kwestia.

Nigdy nie traktowałem znajomych przedmiotowo, ale przypomniała mi się sytuacja z pracy sprzed kilku miesięcy. Przyszła moja koleżanka (taka całkiem ładna). Współpracownik przysłuchiwał się naszej rozmowie. Zapytała, o której kończę i czy po pracy nie chciałbym pojeździć z nią na rowerze. Gdy wyszła, zaczęły się teksty typu „enoooo... fajna” i „co to za du*eczka?”. Nie powiem, trochę mnie to połechtało, choć nie wiem zupełnie czemu, skoro to tylko koleżanka i jaki niby wpływ na moje życie ma to, że jest ładna. To pozwala mi się wczuć w sytuację kolesia, który polepsza sobie samopoczucie będąc z ładną kobietą. Jeszcze jak ją posadzi obok siebie w ładnym samochodzie, to wtedy już każdy mu zazdrości.



Czy dziewczyna jest radosna, czy może ma okresy smutku? jaka jest jej natura, depresyjna czy entuzjastyczna? niestety, ludzie się ukrywają ze swoimi problemami psychicznymi.
Ja się leczę: chodzę na psychoterapię. Czy to znaczy, że jestem skreślony?

Wiadomo, że na pierwszej randce raczej nie przyznam się, że co tydzień mam wizytę u psychologa. Dziewczyna ucieknie, bo pomyśli, że jestem nienormalny (no dobra, jestem – ale to niegroźne). Tak więc zupełnie mnie nie dziwi, że ludzie ukrywają pewne fakty.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
buderchin napisał:
Poza nasieniem wydala się jeszcze mocz i kał. Dochodzi jeszcze dłubanie w nosie. W takim razie należałoby w ogóle nie podawać ręki żadnemu mężczyźnie, bo może właśnie przed chwilą to robił i nie umył rąk. No... może z wyjątkiem jakiegoś muzułmanina, bo oni chyba wszystkie „nieczyste” czynności wykonują lewą ręką.
Żartowałam sobie z tą obrzydlwością-jestem przecież pielęgniarką,nie mogę być obrzydliwa-a kontakt mialam w życiu już nie z takimi wydzielinami i żyję :)
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Pomińmy to. Nie twierdzę, że nie jest to prawdą, ale po prostu piszesz ciągle o tym (proszę, nie odbierz tego jako atak – tym bardziej, że ja też w kółko to samo piszę).

Do pracy jeżdżę samochodem lub rowerem. Przejazd samochodem zajmuje 5 minut, a rowerem około 20. Nie mam za bardzo na co to zmienić. Nie będę przecież szedł pieszo 40 minut.

Mieszkam w małej miejscowości. Co mam robić? Wyjść z domu o godz. 14 i zaczepiać wracające ze szkoły uczennice? Albo wyjść około 17-18 i zaczepiać wracające z pracy lub uczelni?

Pozostaje mi właściwie poznawanie przez internet, umawianie się na randki, a potem ocenienia kobiet wg jakichś kryteriów. Są ludzie, którzy mają jakieś dziwne zasady (np. jeden mój kolega twierdzi, że nigdy nie będzie miał dziewczyny z zielonymi oczami), ale te przedstawione w pierwszym poście wydają się całkiem rozsądne. Jak zauważono na Wykopie, nie ma ani słowa o pieniądzach i urodzie, a więc – wg stereotypów – o dwóch rzeczach, na które patrzą – odpowiednio – kobiety i mężczyźni.
to znaczy ja tego właściwie nie pisałem do Ciebie, tylko tak ogólnie. Nie chodzi mi również o desperację, o wywracanie wszystkiego do góry nogami. Jeśli np. musisz dojeżdżać do pracy autem bo tak Ci wygodniej, tak lubisz, to dojeżdżaj dalej.

Właściwie to nie wiem co można polecić w małych miastach. Wiadomo, obiegowa opinia jest taka, że wszędzie da radę itd. itp., ale to często jest taka odpowiedź na odczepnego. Jakbym mieszkał w małym mieście no to chyba starałbym się wykorzystywać każdą okazję, aby wyjść do ludzi. Czyli jakieś koncerty, eventy, spotkania ze znajomymi. Internet też w sumie nie jest zły. Może nawet nie po to, aby znaleźć dziewczynę, ale może po to, aby znaleźć fajną koleżankę, z którą można wyjść do klubu, pubu ? Zawsze wtedy możesz poznać nowych ludzi.

Poza tym, wydaje mi się, że troszkę użalasz się nad sobą i wcale nie jesteś taki tragiczny jak Ci się wydaje ;). Ja np. koleżanki, z którymi mógłbym pojechać na rower, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. A i z tych koleżanek, co druga zaczęłaby sobie zaraz wyobrażać coś więcej, albo wydawałoby się jej, że nie wypada, że cośtam...
Gdy chodziłem do szkoły średniej, podobała mi się z wyglądu jedna dziewczyna, której wtedy nie znałem. Związała się z jakimś alkoholikiem. Był ślub i rozwód. Owocem ich związku jest córka, która ma teraz 6 lat. Kilka lat temu zaczęła się kolegować z pewnymi ludźmi, więc mamy teraz wspólnych znajomych. Kilka razy w roku widujemy się na różnych imprezach. Nadal mi się podoba, bo jest sympatyczna, dużo się uśmiecha, umie się ładnie ubrać, itd. Ostatnio widzieliśmy się na zabawie sylwestrowej. (poprosiła mnie do tańca, ale odmówiłem, bo nie umiem tańczyć). Mógłbym się z nią związać – w końcu jest sympatyczna, dużo się uśmiecha, umie się ładnie ubrać, itd. Ale jednak to dziecko – w dodatku ojcem jest jakiś alkoholik – mnie zniechęca. Ktoś mógłby zapytać: „ale czemu winne jest dziecko?” – nie wiem, nie obchodzi mnie to, po prostu nie chcę dzieciatej i już.
Każdy ma jakieś swoje zasady i należy to uszanować.

Z drugiej strony wg mnie takie miłości licealne często są prawdziwe - zwłaszcza ze strony chłopaka. Po prostu widziałeś jakąś dziewczynę, podobała Ci się ona, jej zachowanie, to jaka jest naprawdę. Nie liczyło się to co robi, czy zarabia, czy nie zarabia. Może więc ... warto spróbować ? Córka już jest praktycznie odchowana więc ... to nie dramat. Wiesz, ja też mocno negatywnie patrzę na takie dziewczyny. Jakby mi ktoś pod nos podstawił mega laskę, której nie znam, ale o której od razu wiedziałbym, że ma dziecko to na pewno byłbym na NIE. No ale jeśli znałbym tą dziewczynę np. pół roku, wiedział, że porządna z niej dziewczyna, że może gdzieś tam popełniła raz w życiu błąd, to byłbym w stanie się z taką związać.

Pewnie podświadomie ganisz ją za ... młodzieńczą głupotę i za siano we łbie, którego młode kobiety mają na pęczki. Zwłaszcza za "siano" odpowiedzialne za to, że dają się urabiać jakimś menelom... No ale dziś już jest dorosła. Ma tą zaletę (!) , że na pewno dostała po d* od życia i to czego szuka to kochającego faceta, a nie jakiegoś casanovy, czy innych gruszek na wierzbie.
Nigdy nie traktowałem znajomych przedmiotowo, ale przypomniała mi się sytuacja z pracy sprzed kilku miesięcy. Przyszła moja koleżanka (taka całkiem ładna). Współpracownik przysłuchiwał się naszej rozmowie. Zapytała, o której kończę i czy po pracy nie chciałbym pojeździć z nią na rowerze. Gdy wyszła, zaczęły się teksty typu „enoooo... fajna” i „co to za du*eczka?”. Nie powiem, trochę mnie to połechtało, choć nie wiem zupełnie czemu, skoro to tylko koleżanka i jaki niby wpływ na moje życie ma to, że jest ładna. To pozwala mi się wczuć w sytuację kolesia, który polepsza sobie samopoczucie będąc z ładną kobietą. Jeszcze jak ją posadzi obok siebie w ładnym samochodzie, to wtedy już każdy mu zazdrości.
No ale czemu np. więcej z nia nie pójdziesz na rower, albo nie wyjdziesz gdzieś z nią, z jej znajomymi do jakeigoś pubu. Pamiętaj, że ładne koleżanki to dobre źródełko do poznania innych ładnych dziewczyn :)
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Greeg napisał:
Jeśli on np. dużo pracuje, albo jest zamkniętą osobą, obraca się w jakimś zamkniętym kręgu znajomych, z których powiedzmy każdy ma już swoją drugą połówkę no to może mieć problem ze znalezieniem kobiety. Ważne jest tutaj, aby się po prostu bardziej otworzyć na ludzi, dać sobie szansę, ewentualnie coś zmienić w swoim życiu.
buderchin napisał:
Pomińmy to. Nie twierdzę, że nie jest to prawdą, ale po prostu piszesz ciągle o tym
Greeg napisał:
to znaczy ja tego właściwie nie pisałem do Ciebie, tylko tak ogólnie.
Zacytowałem trzy wcześniejsze wypowiedzi, by pokazać, o co mi chodzi: mianowicie, bardzo często podajesz rozwiązanie wychodzące poza pewne założenia. Gdybym zadał pytanie, jak odchudzić WinXP, żeby śmigał na Celeron 600 MHz i 256 MB RAM, to byś odpowiedział, że należy kupić nowy komputer i zainstalować Win7. Gdybym zapytał, jak poderwać dziewczynę przez portal randkowy, to byś napisał, że należy chodzić do pubów, klubów, na koncerty, kursy językowe i jeździć komunikacją miejską (pytanie na przystanku o spóźniający się tramwaj to świetny motyw na podryw). W obu przypadkach miałbyś rację, ale ja wolałbym, żebyśmy zostali w określonych ramach.

W tym przypadku jest to mężczyzna, który poznaje kobiety na randkach (które trwają powiedzmy 1h), a nie w codziennych sytuacjach typu praca lub uczelnia (widzisz osobę codziennie przez 8h). Na podstawie tych kilkudziesięciu minut musi stwierdzić, czy brnąć w bliższą znajomość czy może poszukać kogoś innego.



Greeg napisał:
Pewnie podświadomie ganisz ją za ... młodzieńczą głupotę i za siano we łbie, którego młode kobiety mają na pęczki. Zwłaszcza za "siano" odpowiedzialne za to, że dają się urabiać jakimś menelom...
Dokładnie tak.



Greeg napisał:
No ale czemu np. więcej z nia nie pójdziesz na rower, albo nie wyjdziesz gdzieś z nią, z jej znajomymi do jakeigoś pubu.
Jej znajomi to moi znajomi – ta sama ekipa od 12 lat. Nie wyjdę z nią na rower, bo wyjechała do innego państwa.
 

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
Ciekawiej byłoby gdyby autor dopisał czy sam síę do tych wytycznych stosuje i jak wygląda rezultat.
Całość skupia síę na negatywnej stronie ludzkiej natury i gdybym była niedoświadczonym facetem taki opis relacji międzyludzkich zniechecilby mnie do szukania partnerki życiowej. No ale czytamy że rady są poparte doświadczeniem życiowym więc to subiektywny przekaz kogoś kto síę zawiódł.. i to bardzo. Jako przestroga więc może być ale nie brana za nadto poważnie - nie chce mi síę już przytaczac wszystkiego, część została omówiona, ale zmienne nastroje dajmy na to ma 95% miesiaczkujacych kobiet (ma ktoś ochotę na nadwyżkę hormonów?;p), depresja poporodowa może spotkać każdego kto przeżył poród i ubolewam nad ktosiem obwiniajacym za ten stan swoją kobietę, zaś kobiety nie odrozniajace życia od serialu to już w ogóle jakiś przerost inwencji, nie spotkałam jeszcze takiej, jeśli ktoś zaś napotkał i síę zakochał to też pogratulować..
 

Thisisgame

Nowicjusz
Dołączył
31 Październik 2012
Posty
281
Punkty reakcji
11
Wiek
30
Przeczytałem i jestem przerażony... szansa ,że trafie na dobrą partnerke,która stanie się moją żoną i będziemy mieć harmonijny związek z bardzo fajną teściową a ja sam nie będę bankomatem jest.... bardzo mała,nikła,można by rzec ,że zerowa.

PSTeraz mam większego doła,niż przed przeczytaniem tego tekstu... zostane księdzem!
 
Do góry