Jak studiować

Status
Zamknięty.
Q

quid pro quo

Guest
Dobra, ale to już są niuanse. Nie byłem na medycynie, ale na np. prawie często ludzie powtarzają IV rok, a niektórzy wylatują.
Mnie dziwi fakt, że autor tematu dostał się na takie studia i nie wiedział, z czym to się je.
Mógł iść np na Zdrowie Publiczne, a nie od razu medycyna.
No, chyba że dostał się na wieczorowe, o czym wyżej wspomniałem.
 

Znachor

Nowicjusz
Dołączył
13 Czerwiec 2010
Posty
7
Punkty reakcji
0
Panowie moze kiedyś bylo inaczej ... teraz uczelnia pobiera na 1 rok okolo 300 studentow i z tego wylatuje okolo 80 wiec Drad to troszke wiecej niz 2 osoby ... jestem na dziennych i pewnie jak nie przejde roku to pojde jeszcze raz na inny uniwerek bo mysle ze mi punktow wystarczy przypominam ze post byl o tym jak sie uczyc a nie o systemie uczelni !
 
Q

quid pro quo

Guest
Problem jest w tym, że na innym uniwerku mogą być inne przedmioty na 1. roku, więc musiałbyś "zaliczyć" różnicę programową, tym bardziej że często ilość punktów ECTS z jakiegoś przedmiotu jest różna na uczelniach.
No cóż, zawsze możesz spróbować wystartować jeszcze raz w rekrutacji na 1. rok, bo pewnie i tak większość przedmiotów by Ci przepisali.
 
D

Drad

Guest
Panowie moze kiedyś bylo inaczej ... teraz pobiera na 1 rok okolo 300 studentow i z tego wylatuje okolo 80
W takim razie było drastycznie inaczej... i to całkiem niedawno.

No i w takim wypadku faktycznie masz problem :D

post byl o tym jak sie uczyc a nie o systemie !
Kto jak kto, ale student medycyny nie powinien zadawać takich pytań na forum ogólnym :)

W sumie to mógłbym Ci coś doradzić, ale musiałbyś najpierw powiedzieć czego konkretnie nie zdałeś, gdzie studiujesz (miasto), no i nie liczyć na jakieś cudowne sposoby, tylko czytać albo oglądać do skutku.
 

avava

Nowicjusz
Dołączył
20 Wrzesień 2007
Posty
27
Punkty reakcji
0
Miasto
Łomża
po 1 to ...2 miesiace poltora miesiaca przed zaczynac nauke i dniem z dniem coraz wiecej materialu ;) po drugie trzeba zrobic sciagi ;) pozdrawiam
 
Q

quid pro quo

Guest
Podzielam zdanie Wojciech_Nowicki_SNOWDOG.
Nie wyobrażam sobie ściągania na studiach. Sami wybieramy kierunek, więc wypada być dobrym ze wszystkich przedmiotów, które są na kierunku. To jest tak, jakby mechanik umiał tylko naprawiać... pierścienie.
W szkołach niższego stopnia sam ściągałem, bo narzucano mi przedmioty, które mnie nie interesowały. Nie miałem na to wpływu.
 
D

Drad

Guest
Zabawni jesteście z tym ściąganiem :D
I ogólnie to widać, że żaden z was nie studiował. Wy naprawdę myślicie, że to, czy ktoś na studiach nauczy się więcej czy mniej, wpływa na to, czy potem jest dobrym np. lekarzem? No nie wpływa w najmniejszy sposób, przede wszystkim dlatego, że kilka lat po studiach i tak zostaje ok. 5% zdobytej wiedzy - podstawy, a resztę się zapomina. Każdy jest dobry w tym, czym się zajmuje, w wybranej szczegółowej dziedzinie, a tego i tak uczy się dopiero po studiach.
Pomijam w tym momencie, że jakieś 80% wiedzy przekazywanej na studiach jest w sensie praktycznym kompletnie bezużyteczne.
 

touchdown

Sangwinik
Dołączył
8 Styczeń 2009
Posty
1 015
Punkty reakcji
73
Zabawni jesteście z tym ściąganiem :D
I ogólnie to widać, że żaden z was nie studiował. Wy naprawdę myślicie, że to, czy ktoś na nauczy się więcej czy mniej, wpływa na to, czy potem jest dobrym np. lekarzem? No nie wpływa w najmniejszy sposób, przede wszystkim dlatego, że kilka lat po i tak zostaje ok. 5% zdobytej wiedzy - podstawy, a resztę się zapomina. Każdy jest dobry w tym, czym się zajmuje, w wybranej szczegółowej dziedzinie, a tego i tak uczy się dopiero po studiach.
Pomijam w tym momencie, że jakieś 80% wiedzy przekazywanej na studiach jest w sensie praktycznym kompletnie bezużyteczne.
prawda

i prawda jest to, ze odpada sie głownie na 1 roku. u mnie na prawie z 250 osob na 1 roku odpadło 80 (juz po niezdanych warunkach) w nastepnych latach nikt juz nie odpadał, a srednio 10 czy 20 osob powtarzało rok.

troche smieszy mnie podejscie niektorych piszacych: nalezy sie wczesniej zabrac za nauke. pewnie sami studiowali za przeproszeniem politologie, turystyke i inne socjologie i nie maja pojecia, ze na takich kierunkach jak chociazby medycyny człowiek i tak sie uczy cały rok, a meteriał i tak ciezko ogarnac.

jedyny sposob to determinacja. wyłaczenie kompa, albo wjazd do czytelni bo tam panuje sprzyjajacy klimat do wertowania stron. codzienne wyznaczanie sobie "ile chce przerobic". poza tym do złego nie namawiam, ale sudafed- tabletki na katar zawieraja 60mg pseudoefedryny
 
Q

quid pro quo

Guest
Jak ktoś się interesuje medycyną, to ciężko mu ogarnąć materiał?
Właśnie powinni iść na te politologie, turystyki i socjologie, skoro jest to dla nich za dużo.
Tacy ludzie potem na leczą! A raczej nie leczą, trują antybiotykami i wyciągają kasę.
W sumie lekarzami mogliby być ekonomiści i ludzie po zarządzaniu; na jedno wychodzi.
Oczywiście generalizuję, ale każdy, kto studiował medycynę lub miał z takimi studentami do czynienia, wie tylko, że tak naprawdę jakieś 10% na roku powinno ten kierunek studiować.
Reszta albo "wypchnięta przez rodziców", alb chce się dowartościować.
Jak nieraz rozmawiam ze studentami medycyny, to ręce opadają.

Zabawni jesteście z tym ściąganiem :D
I ogólnie to widać, że żaden z was nie studiował. Wy naprawdę myślicie, że to, czy ktoś na studiach nauczy się więcej czy mniej, wpływa na to, czy potem jest dobrym np. lekarzem? No nie wpływa w najmniejszy sposób, przede wszystkim dlatego, że kilka lat po studiach i tak zostaje ok. 5% zdobytej wiedzy - podstawy, a resztę się zapomina. Każdy jest dobry w tym, czym się zajmuje, w wybranej szczegółowej dziedzinie, a tego i tak uczy się dopiero po studiach.
Pomijam w tym momencie, że jakieś 80% wiedzy przekazywanej na studiach jest w sensie praktycznym kompletnie bezużyteczne.

Program studiów jest często nieadekwatny do wymagać rynku, ale są np. kółka naukowe, w ramach których można uzupełniać wiedzę. Przykładowo na informatyce jakieś kółko nowego programowania, czy coś w tym stylu. I pracodawca wie, że jesteś z tego dobry. Możesz mieć same tróje z innych przedmiotów, ale to zaważy na tym, że przyjmie Ciebie, a nie kogoś po tym samym kierunki ze średnią 5.0.
A patrząc na naszych lekarzy, odnoszę wrażenie, że jednak powinni więcej się uczyć, a nie kuć i zapominać.
Czasami mi się zdarzało lekarzom czy studentom medycyny zwracać uwagę, że pieprzą głupoty, więc coś jest na rzeczy.
5%? Cóż, jeżeli ktoś "kuje", to nawet i tyle nie zostaje, ale umiejętna nauka zostaje często na całe życie. Ale to wymaga odpowiedniego podejścia do sprawy. Nie "kucia", a zrozumienia tego, co się uczy. Utrwalenia tego w pamięci długotrwałej itd.
 
D

Drad

Guest
quid pro quo napisał:
Jak ktoś się interesuje medycyną, to ciężko mu ogarnąć materiał?
Tak, a 90% materiału nie ma nic wspólnego z leczeniem ludzi, ale trudno to wytłumaczyć komuś, kto w tym nie siedzi.

quid pro quo napisał:
Właśnie powinni iść na te politologie, turystyki i socjologie, skoro jest to dla nich za dużo.
W takim razie nie byłoby lekarzy w ogóle. Bo ogólnie rzecz biorąc - dla umysłu ludzkiego na tych studiach materiału jest zdecydowanie za dużo, a 85% to niepotrzebne bzdety.

quid pro quo napisał:
Oczywiście generalizuję, ale każdy, kto studiował medycynę lub miał z takimi studentami do czynienia, wie tylko, że tak naprawdę jakieś 10% na roku powinno ten kierunek studiować.
A jakie stosujesz kryteria?

quid pro quo napisał:
Program studiów jest często nieadekwatny do wymagać rynku
O jakim rynku Ty mówisz? Ja tu pisałem o medycynie - czyli o tym, co może być przydatne w praktyce. Biorąc pod uwagę cały materiał studiów, jest to pewnie około 15%.

quid pro quo napisał:
A patrząc na naszych lekarzy, odnoszę wrażenie, że jednak powinni więcej się uczyć, a nie kuć i zapominać.
85% bzdur z tych studiów to lepiej jak najszybciej zapomnieć i nie zaśmiecać sobie tym głowy. Warto uczyć się konkretnych rzeczy - niestety zazwyczaj jest to możliwe dopiero po studiach, ponieważ w ich trakcie... no właśnie, trzeba zaliczać rzeczy, które nie są do niczego potrzebne.

quid pro quo napisał:
5%? Cóż, jeżeli ktoś "kuje", to nawet i tyle nie zostaje, ale umiejętna nauka zostaje często na całe życie.
Jakieś nowe teorie tu tworzysz. Poczytaj trochę o fizjologii mózgu i funkcjonowaniu pamięci, bo najwyraźniej nie masz pojęcia o sprawie.

Po drugie - im więcej jest materiału, tym mniej zostaje po czasie. Na medycynie materiału jest tyle, że ogarnięcie całości z założenia jest niemożliwe - dlatego ludzie uczą się często pod konkretne pytania, pod dany egzamin, pod profesora (jeżeli egzamin jest ustny), a czasu nigdy nie starcza. I nie ma znaczenia czy chodzi o najlepszych studentów, czy o tych z samego dna.

quid pro quo napisał:
Nie "kucia", a zrozumienia tego, co się uczy. Utrwalenia tego w pamięci długotrwałej itd.
A jasne że tak. Utrwal sobie w długotrwałej pamięci 500-stronicową, pełną ultraszczegółów książkę, na której przyswojenie masz 2 tygodnie. A w ciągu roku - teoretycznie rzecz biorąc - takich książek powinieneś opanować kilkanaście. Nie jest to fizycznie możliwe i nie znalazł się jeszcze taki, który do tego by doszedł. Na szczęście jak już mówiłem - ortopedzie nie jest potrzebna okulistyka, a okuliście ortopedia, co najwyżej absolutne podstawy. Natomiast żadnemu lekarzowi nie są potrzebne bzdety typu budowa błony podstawnej, nazwy interleukin, etc., co najwyżej naukowcom, którzy zajmują się produkcją leków czy badaniami - no ale studia tu nie mają znaczenia, bo ci ludzie przyswajają to później.
 
Q

quid pro quo

Guest
W takim razie nie byłoby lekarzy w ogóle. Bo ogólnie rzecz biorąc - dla umysłu ludzkiego na tych studiach materiału jest zdecydowanie za dużo, a 85% to niepotrzebne bzdety.

Byliby. Np. z Ukrainy. Już teraz są chętnie zatrudniani ukraińscy dentyści, bo są lepszymi i tańszymi fachowcami.

A jakie stosujesz kryteria?

Kryterium, że o anatomii wiem więcej od studenta medyny, mimo że przeczytałem kilka zagranicznych książek do medycyny, tylko w związku z tym, że musiałem czegoś się dowiedzieć.

O jakim rynku Ty mówisz? Ja tu pisałem o medycynie - czyli o tym, co może być przydatne w praktyce. Biorąc pod uwagę cały materiał studiów, jest to pewnie około 15%.

O takim, że wprowadza się ciągle innowacje do medycyny i trzeba to śledzić samemu ;)

85% bzdur z tych studiów to lepiej jak najszybciej zapomnieć i nie zaśmiecać sobie tym głowy. Warto uczyć się konkretnych rzeczy - niestety zazwyczaj jest to możliwe dopiero po studiach, ponieważ w ich trakcie... no właśnie, trzeba zaliczać rzeczy, które nie są do niczego potrzebne.

Ale co jest niepotrzebne? Najlepiej, żeby niczego nie uczyli na medycynie?

Jakieś nowe teorie tu tworzysz. Poczytaj trochę o fizjologii mózgu i funkcjonowaniu pamięci, bo najwyraźniej nie masz pojęcia o sprawie.

Właśnie czytałem :)

Po drugie - im więcej jest materiału, tym mniej zostaje po czasie. Na medycynie materiału jest tyle, że ogarnięcie całości z założenia jest niemożliwe - dlatego ludzie uczą się często pod konkretne pytania, pod dany egzamin, pod profesora (jeżeli egzamin jest ustny), a czasu nigdy nie starcza. I nie ma znaczenia czy chodzi o najlepszych studentów, czy o tych z samego dna.

No to trzeba się nauczyć selekcjonować to, co jest ważne.

A jasne że tak. Utrwal sobie w długotrwałej pamięci 500-stronicową, pełną ultraszczegółów książkę, na której przyswojenie masz 2 tygodnie. A w ciągu roku - teoretycznie rzecz biorąc - takich książek powinieneś opanować kilkanaście. Nie jest to fizycznie możliwe i nie znalazł się jeszcze taki, który do tego by doszedł. Na szczęście jak już mówiłem - ortopedzie nie jest potrzebna okulistyka, a okuliście ortopedia, co najwyżej absolutne podstawy. Natomiast żadnemu lekarzowi nie są potrzebne bzdety typu budowa błony podstawnej, nazwy interleukin, etc., co najwyżej naukowcom, którzy zajmują się produkcją leków czy badaniami - no ale studia tu nie mają znaczenia, bo ci ludzie przyswajają to później.

Nie uwierzysz, ale mam kilka takich utrwalonych :)
Zresztą ciężko prowadzić zajęcia, jeżeli nie masz materiału opanowanego pamięciowo ;)
Ba, nawet mimo że historii nie studiuję, to mogę Ci mapki bitew opisywać.
Zresztą to chyba widać po moich postach :) że wiedzę ogólną mam, a tą, w której się specjalizuję, nie dzielę się na forum.
 
D

Drad

Guest
quid pro quo napisał:
Byliby. Np. z Ukrainy. Już teraz są chętnie zatrudniani ukraińscy dentyści, bo są lepszymi i tańszymi fachowcami.
To że są lepsi to raczej Twój wymysł, a tańsi może i są. No ale co to ma wspólnego z dyskusją? Ja powiedziałem, że program studiów medycznych w Polsce jest objętościowo za duży, a 85% to nieprzydatne bzdury.

quid pro quo napisał:
Kryterium, że o anatomii wiem więcej od studenta medyny, mimo że przeczytałem kilka zagranicznych książek do medycyny, tylko w związku z tym, że musiałem czegoś się dowiedzieć.
Ty mówiłeś o tym, że nadaje się 10%. To, że przykładowo znasz jakiegoś debila, nie oznacza, że 90% nic nie umie.

quid pro quo napisał:
Ale co jest niepotrzebne? Najlepiej, żeby niczego nie uczyli na medycynie?
Najlepiej żeby uczyli tego, co może się przydać w zawodzie. Niepotrzebne jest 85% materiału, jak już pisałem.

quid pro quo napisał:
O takim, że wprowadza się ciągle innowacje do medycyny i trzeba to śledzić samemu
No i co to ma do rzeczy?

quid pro quo napisał:
No to trzeba się nauczyć selekcjonować to, co jest ważne.
Właśnie o tym pisałem, ale ważne do egzaminu nie oznacza przydatne w zawodzie.

quid pro quo napisał:
Nie uwierzysz, ale mam kilka takich utrwalonych
Zresztą ciężko prowadzić zajęcia, jeżeli nie masz materiału opanowanego pamięciowo
Ba, nawet mimo że historii nie studiuję, to mogę Ci mapki bitew opisywać.
Zresztą to chyba widać po moich postach że wiedzę ogólną mam, a tą, w której się specjalizuję, nie dzielę się na forum.
Ale co mają do rzeczy Twoje mapki bitew? Książek do medycyny byś nie utrwalił, bo to niemożliwe. Co innego ci, którzy siedzą w danej dziedzinie i stale to powtarzają. Zresztą pozostałym ta wiedza jest nieprzydatna.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Hey mam prożbe w szeególnosci do tych ktorzy sa uwwazani za jednych lepszych studentow ... Ludzie macie jakies tricki na nauke ?? bo maja sytuacja jest ciezka jak tak dalej pojdzie to pewnie bedzie out ze studiow . Dzieki za kazdy pomysl
Tricki ?

Pisanie sciagi - odreczne. W przeciwienstiwe do mechanicznego pisania w wordzie, tutaj mozna sie sporej ilosci materialu nauczyc bo przepisujac dlugopisem (najlepiej mala czcionka bo sie trzeba bardziej starac wiec lepiej to trafia do mozgu) mimo wszystko skupiamy sie na tym co robimy i w ten sposob sie uczymy. Pisalem sciagi od ... zawsze bo lepiej mi sie w ten sposob uczylo niz jak zwyczajnie czytalem ksiazki, bo przy nich to czasem myslami bylem zupelnie gdzie indziej (najczesciej przy golych d... :p) .
To czy korzystac ze sciagi to juz twoja sprawa. Ja korzystalem - jesli material dobrze pamietalem to czasem w ogole nie korzystalem ze sciagi bo wszystko juz mialem w glowie, innym razem wystarczalo mi zerkniecie, znalezienie swoistego slowa-klucza, abym mogl dalej napisac, kolejne 2-3 zdania.

Choc oczywiscie, w zaleznosci od przedmiotu, zdarzaly sie bardziej agresywne akcje. Moja ulubiona sciaga to tzw. mozaika - metrowy pas papieru, szeroki na tyle aby sie zmiescil w dloni, w ktorej trzymasz dlugopis (czyli okolo 3-4 cm), wypelniony tekstem malutka czcionka (bodajze 4-5 choc nie pamietam :D ja chyba Arial Narrow lubilem - pojemna byla :D) i zgiety w taka mozaike (w takie prostokaciki, ktore mozna latwo kartkowac kciukiem).

Zaleta jest taka, ze zmiesci sie bardzo duzo tekstu, miesci sie w dloni, nie widac, ze sciagamy bo caly czas patrzymy sie na dlon, w ktorej mamy dlugopis wiec jest to naturalne. Wada jest taka, ze jesli jestesmy np. praworeczni to trzeba siasc tak, aby miec wykladowca po prawej stronie bo inaczej moze dostrzec, ze cos mamy w lapie. Ale prawda jest taka - jesli tego nie robiles to ... odpusc sobie sciaganie. Wbrew pozorom do tego tez trzeba miec zacięcie :) ja mialem na tyle, ze potrafilem np. na dlugopisach przezroczystych bic, ryc cyrklem np. wzory z matmy :D - nigdy nie wpadlem. Wbrew pozorom, dzieki temu nauczylem sie panowac nad nerwami i ogolnie byc opanowanym w podbramkowych sytuacjach...

W ogole to bym powiedzial - adaptacja, improwizacja, inteligencja :) Uczysz sie na to co musisz, to co Ci sie moze przydac, a na "pierdoły" przychodzisz przygotowany nie merytorycznie, ale ... tak jak Ci sie podoba (ja na testy wielokrotnego wyboru przychodzilem "na betona" i strzelalem na chybil trafil - zawsze zaliczalem :p ). No ale zeby nie bylo - jak juz trzeba bylo to sie siedzialo nad ksiazkami - a jesli przedmiot nie polegal na wykuwaniu materialu no to uczylo sie ze znajomymi (np. matma, statystyka itd.).

No ale w sumie moje rady moze nie sa najlepsze - ja po prostu jakos nigdy nie mialem problemow z nauka ...
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Tricki ?

Pisanie sciagi - odreczne. W przeciwienstiwe do mechanicznego pisania w wordzie, tutaj mozna sie sporej ilosci materialu nauczyc bo przepisujac dlugopisem (najlepiej mala czcionka bo sie trzeba bardziej starac wiec lepiej to trafia do mozgu) mimo wszystko skupiamy sie na tym co robimy i w ten sposob sie uczymy. Pisalem sciagi od ... zawsze.
To czy korzystac ze sciagi to juz twoja sprawa. Ja korzystalem - jesli material dobrze pamietalem to czasem w ogole nie korzystalem ze sciagi bo wszystko juz mialem w glowie, innym razem wystarczalo mi zerkniecie, znalezienie swoistego slowa-klucza, abym mogl dalej napisac, kolejne 2-3 zdania.

Choc oczywiscie, w zaleznosci od przedmiotu, zdarzaly sie bardziej agresywne akcje. Moja ulubiona sciaga to tzw. mozaika - metrowy pas papieru, szeroki na tyle aby sie zmiescil w dloni, w ktorej trzymasz dlugopis (czyli okolo 3-4 cm), wypelniony tekstem malutka czcionka (bodajze 4-5 choc nie pamietam :D ja chyba Arial Narrow lubilem - pojemna byla :D) i zgiety w taka mozaike (w takie prostokaciki, ktore mozna latwo kartkowac kciukiem).

Zaleta jest taka, ze zmiesci sie bardzo duzo tekstu, miesci sie w dloni, nie widac, ze sciagamy bo caly czas patrzymy sie na dlon, w ktorej mamy dlugopis wiec jest to naturalne. Wada jest taka, ze jesli jestesmy np. praworeczni to trzeba siasc tak, aby miec wykladowca po prawej stronie bo inaczej moze dostrzec, ze cos mamy w lapie.

A ogolnie to bym powiedzial - adaptacja, improwizacja, inteligencja :) Uczysz sie na to co musisz, to co Ci sie moze przydac, a na "pierdoły" przychodzisz przygotowany nie merytorycznie, ale ... tak jak Ci sie podoba (ja na testy wielokrotnego wyboru przychodzilem "na betona" i strzelalem na chybil trafil - zawsze zaliczalem :p ).


Ktos juz o tym mowil. Pisanie na studiach sciag ---> glupota. Tym bardziej na medycznych. Zreszta wlasnie, wybieramy sobie studia, skoro wybieramy sobie te zgodne z naszymi preferencjami (co sie chwali) to chyba lepiej nauczyc sie, w koncu to cos co lubimy. Jezeli jednak idziemy na studia, gdzie nie lubimy przedmiotow, ktore tam sa, to niewatpliwie popelnilismy blad i potem sa tacy mgr od siedmiu bolesci :)
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Ktos juz o tym mowil. Pisanie na studiach sciag ---> glupota. Tym bardziej na medycznych. Zreszta wlasnie, wybieramy sobie studia, skoro wybieramy sobie te zgodne z naszymi preferencjami (co sie chwali) to chyba lepiej nauczyc sie, w koncu to cos co lubimy. Jezeli jednak idziemy na studia, gdzie nie lubimy przedmiotow, ktore tam sa, to niewatpliwie popelnilismy blad i potem sa tacy mgr od siedmiu bolesci :)
Spoko - to skoncz najpierw studia to pogadamy :)

Prawda jest taka, ze czlowiek zainteresowany danym tematem, moze sie nauczyc wiecej sam (ok, moze nie na medycynie) - sam czyta odpowiednia literature. Zreszta, dzisiaj w telexpresie widzialem studentow , przyszlych dentystow, uczacych sie na sprzecie pamietajacym lata ... 60. Studia to fikcja - trzeba brac to co najlepsze dla nas, a reszte po prostu traktowac jak klody rzucane pod nogi i je wymijac jak najmniejszym nakladem sil.
 
Q

quid pro quo

Guest
To że są lepsi to raczej Twój wymysł, a tańsi może i są. No ale co to ma wspólnego z dyskusją? Ja powiedziałem, że program studiów medycznych w Polsce jest objętościowo za duży, a 85% to nieprzydatne bzdury.

Cóż, to działa na tej samej zasadzie co polscy lekarze :) na zachodzie. "Fala" specjalistów płynie tym razem z wchodu na zachód.
Drad, a ukończyłeś te studia?
System szkolnictwa wyższego nie nadążył za skokiem cywilizacyjnym, ale skoro ludzie te studia kończą, to widocznie są one dla ludzi. Mają swoją specyfikę, ale w większości krajów medycyna ma swoją specyfikę.

Ty mówiłeś o tym, że nadaje się 10%. To, że przykładowo znasz jakiegoś debila, nie oznacza, że 90% nic nie umie.

To skoro Ty studiowałeś medycynę, to może chcesz ze mną wdać się w polemikę na tematy medyczne na shoutboxie, aby uniknąć sytuacji, że któryś z nas korzysta z książek? :)

Najlepiej żeby uczyli tego, co może się przydać w zawodzie. Niepotrzebne jest 85% materiału, jak już pisałem.

Ale inżynier tak samo powie, prawnik tak samo, ekonomista również :)

No i co to ma do rzeczy?

Że same studia nie przygotują Cię do pracy, bo jak wyżej wspomniałem - program studiów jest praktyczni ten sam co za PRL-u.

Właśnie o tym pisałem, ale ważne do egzaminu nie oznacza przydatne w zawodzie.

No to jak ktoś się chce specjalizować w prawie cywilnym, to nie musi znać innych gałęzi prawa?
Trzeba opanować podstawy, a jeżeli wiesz, co później chcesz robić, to wybierać wiadomości, do których będziesz wracał, aby mieć wiedzę przydatną do zawodu.

Ale co mają do rzeczy Twoje mapki bitew? Książek do medycyny byś nie utrwalił, bo to niemożliwe. Co innego ci, którzy siedzą w danej dziedzinie i stale to powtarzają. Zresztą pozostałym ta wiedza jest nieprzydatna.

To, że wszystko jest do opanowania, jeżeli tym się interesujesz.
A skąd taka pewność? :) Wiesz, że Ty nie jesteś w stanie opanować, to nie znaczy, że każdy taki jest :p
Jeżeli nie dajesz rady na medycynie, idź na politologię, turystykę czy inne socjologie, bo nikt nie będzie po Tobie płakał :) Inni dają radę, więc w czym jest problem?

I tak nawiasem mówiąc, system szkolnictwa wyższego jest może nawet nie w połowie odpowiedzialny za poziom lekarzy w Polsce, bo to przede wszystkim zależy od ludzi.
Jakoś radzono sobie w czasach II wojny światowej, więc dlaczego teraz chce się mieć wszystko na wyciągnięcie ręki? Trochę własnej pracy też czasami warto wykonać, a nie narzekać, że za dużo.

To tyle ode mnie, bo i tak offtop się zrobił :)
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Spoko - to skoncz najpierw studia to pogadamy :)

Prawda jest taka, ze czlowiek zainteresowany danym tematem, moze sie nauczyc wiecej sam (ok, moze nie na medycynie) - sam czyta odpowiednia literature. Zreszta, dzisiaj w telexpresie widzialem studentow , przyszlych dentystow, uczacych sie na sprzecie pamietajacym lata ... 60. Studia to fikcja - trzeba brac to co najlepsze dla nas, a reszte po prostu traktowac jak klody rzucane pod nogi i je wymijac jak najmniejszym nakladem sil.

Greeg, ja w takich sytuacjach umiem sobie radzic. Nie raz mialam duzo nauki , nawet w liceum i jakos nie sciagalam. Daje sobie bez tego rade, bo chce cos w zyciu osiagnac.
 
D

Drad

Guest
quid pro quo napisał:
Cóż, to działa na tej samej zasadzie co polscy lekarze na zachodzie. "Fala" specjalistów płynie tym razem z wchodu na zachód.
Drad, a ukończyłeś te studia?
System szkolnictwa wyższego nie nadążył za skokiem cywilizacyjnym, ale skoro ludzie te studia kończą, to widocznie są one dla ludzi. Mają swoją specyfikę, ale w większości krajów medycyna ma swoją specyfikę.
Studia ukończyłem, dwa razy miałem stypendium za wyniki w nauce. Studia są dla ludzi, nie wiem skąd pomysł, że miałbym twierdzić inaczej.

quid pro quo napisał:
To skoro Ty studiowałeś medycynę, to może chcesz ze mną wdać się w polemikę na tematy medyczne na shoutboxie, aby uniknąć sytuacji, że któryś z nas korzysta z książek?
Tzn. na jakie konkretnie tematy? I jaki byłby cel polemiki?

quid pro quo napisał:
Ale inżynier tak samo powie, prawnik tak samo, ekonomista również
No i pewnie będzie miał rację.

quid pro quo napisał:
Że same studia nie przygotują Cię do pracy, bo jak wyżej wspomniałem - program studiów jest praktyczni ten sam co za PRL-u.
No i to jest fakt - studia nie przygotowują do pracy i nie ma większego znaczenia czy ktoś ściągał lub jak się uczył na studiach.

quid pro quo napisał:
No to jak ktoś się chce specjalizować w prawie cywilnym, to nie musi znać innych gałęzi prawa?
Trzeba opanować podstawy, a jeżeli wiesz, co później chcesz robić, to wybierać wiadomości, do których będziesz wracał, aby mieć wiedzę przydatną do zawodu.
Nie wiem jak jest z prawem. Wiem jak jest z medycyną. Żeby być dobrym specjalistą w swojej dziedzinie większości materiału ze studiów nie trzeba w ogóle znać. No i materiał na studiach medycznych to wcale nie są podstawy, tylko bardzo szczegółowe informacje z kompletnie nieprzydatnych dziedzin.

quid pro quo napisał:
To, że wszystko jest do opanowania, jeżeli tym się interesujesz.
A skąd taka pewność? Wiesz, że Ty nie jesteś w stanie opanować, to nie znaczy, że każdy taki jest
Jeżeli nie dajesz rady na medycynie, idź na politologię, turystykę czy inne socjologie, bo nikt nie będzie po Tobie płakał Inni dają radę, więc w czym jest problem?
Chyba nie czytasz moich postów. Ja napisałem, że właśnie nie mam problemu, bo nigdy nikt nie nauczył się wszystkich książek od deski do deski - po pierwsze to niemożliwe, po drugie nieprzydatne w zawodzie. No a oficjalny program tych studiów zakłada, że lekarz posiada wiedzę z biochemii na poziomie biochemika, z fizjologii - fizjologa, okulistyki - okulisty... i tak można wymieniać bez końca. Tymczasem w praktyce jest tak, że to wszystko trzeba po prostu zaliczyć, a specjalizację się wybiera po studiach i tylko w niej się pracuje ucząc się jej od podstaw. Reszta jest mało istotna.

I tak nawiasem mówiąc, system szkolnictwa wyższego jest może nawet nie w połowie odpowiedzialny za poziom lekarzy w Polsce, bo to przede wszystkim zależy od ludzi.
Poziom lekarzy w Polsce jest akurat wysoki - wyższy niż w większości krajów UE. Gorzej z organizacją, sprzętem.
 
Status
Zamknięty.
Do góry