mój mąż jest gruby. nie, zmieniłam zdanie - jest po prostu tłuściochem, którego otyłość (bo nadwaga może i była, ale minimum 5 lat i 20 kilogramow temu) jest tak monstrualna, że zaczyna zagrażać zdrowiu. Ma siedząca prace, prawcuje wiele godzin dziennie, a przy tym pochłania kosmiczne ilości żarcia od rana do wieczora. Nie chodzi już o sam wygląd (choć chwilami serio mnie od niego odrzuca), a raczej już o samo zdrowie... Próbowałam katowac go dietami, ale nie mam kontroli nad tym, co pożera poza domem. Poza tym obawiam się, że przy takiej otyłości (okolo 40 kilo ponad normę, przy czym ważył się kilka miesięcy temu, teraz spokojnie może być trochę więcej) normalne schudnięcie może okazać się niemożliwe... Ech. Chciałabym, żeby poszedl do dietetyka, ale jak tu go namówić?