hej,
Piszę do Was i mam nadzieję, że mi pomożecie...
Wiem, ze pewnie wiele osób miało podobne pytanie natomiast jestem zdania, że każdy przypadek jest inny. I trzeba najpierw kogoś przedstawić obraz, żeby potem można było dokładnie doradzić...
2 lata temu poznała chłopaka Mariusza. Zakochałam się w Nim od pierwszego wejrzenia i te uczucie trwa do dzisiaj. Gdy go poznałam byłam świeżo po rozstaniu z chłopakiem, z którym byłam kilka lat. To było młodzieńcze zauroczenie jednakże gdy mnie chłopak zostawił to to bardzo przeżyłam i długo rozpamiętywałam.
Wracając do Mariusza, gdy Go poznałam z Nikim nie był ale kochał się w takiej Patrycji. Przez długi czas mi mówił, że może być między nami tylko przyjaźń, ja nie dawałam za wygraną ale po kilku miesiącach odpuściłam (dodam, że bardzo często się widywaliśmy w czwórkę, ja z koleżanką a On z kolegą) i zaczęłam się spotykać z jego kolegą Piotrkiem. Było to przed samym wyjazdem na wakacje (pojechaliśmy na nie w 4). Ja z Piotrkiem jako para. Wytrzymałam tylko dzień i zaczęłam zachowywać się jak gówniara. Zostawiałam Piotrka, ciągle się z Nim kłóciłam. Gdy wróciliśmy do domu zerwałam z Nim. Minęło kilka tygodni i Mariusz zaprosił mnie na wesele, po tym weselu jakoś wszystko się zmieniło i zostaliśmy parą. Pierwszy miesiąc był naprawdę cudowny, wiedziałam, że mnie kocha i że zrobi dla mnie wszystko. Minął drugi i nadal było bosko. Zaczął się 3 i moje obawy, wróciła przeszłość. Ciągle sobie wmawiałam, że będzie jak z moim byłym i, że Mariusz mnie zostawi. Do tego Piotrek zaczął do mnie pisać i wmawiać różne rzeczy, że Mariusz mnie nie kocha, że się mną bawi itp. itd. Zamiast porozmawiać z Mariuszem, wyjaśnić to zerwałam i jeszcze go wyzwałam. W dodatku na złość wróciłam do Piotrka. Szybko się z Nim rozstałam ale do Mariusza się nie odezwałam, było mi głupio bo okazało się, że Piotrek to specjalnie zrobił, żeby rozbić Mój związek z Mariuszem. Odezwałam się dopiero do Mariusza dopiero jak się dowiedziałam, że jego mama miała zawał i jest w szpitalu. Zaproponowałam mu pomoc, pojechałam z Nim do Niej do szpitala. A potem znów od Niego uciekłam. Minął rok od tego czasu. Ja przez ten czas spotykałam się z innymi ale nie potrafiłam się do żadnego przekonać. Ciągle tęskniłam za Nim, brakowało mi Go. W styczniu b.r. odezwałam się do Niego, spotkaliśmy się kilka razy. Ostatnio spędziliśmy praktycznie całą sobotę i niedzielę razem. Bez przytulania, bez czułości. On mi powiedział, że Nic więcej oprócz przyjaźni być nie może. Powiedział, że mi nie wierz (powiedziałam mu o tym jak to było z mojej strony) i, że nie potrafi zaufać. Wiem, że ma do mnie ogromny żal... Ostatnio zaprosiłam Go na chrzciny - zgodził się, był nawet zadowolony z tego. Zaprosiłam Go na łyżwy - też się zgodził. Nie unika ze mną kontaktu, odzywa się do mnie czasem sam z siebie.
Moje pytanie jest takie... Czy widzicie możliwość tego, żebym mogła Go odzyskać??
Proszę o jakieś rady.
Dodam, że ja w tym momencie mam 23 a on 25 lat.