Im gorzej tym lepiej

Hasesis

Nowicjusz
Dołączył
30 Sierpień 2012
Posty
17
Punkty reakcji
1
Cierpienia zmuszą nas do połączenia się!

Cierpienie zatrzymuje nas, jak autobus na przystanku, by uświadomić nam coś, oderwać nas od tego przyjemnego stanu, w którym jesteśmy. Bez cierpień i trudności nie powstawały by w nas pytania, nie byłoby w nas rozwoju.

Z powodu odczuwanego cierpienia, jesteśmy w stanie zrobić większy wysiłek, niż wtedy gdy nam dobrze i przyjemnie.

Poza tym ludzie którzy bardziej cierpią są bardziej gotowi by się połączyć, odczuć drugiego człowieka, otaczającą go naturę.

Są dwie rzeczy, które mogą skłonić ludzi do innej postawy wobec siebie, wobec innych i do natury:
1) cierpienie lub 2) nauka prawidłego otrzymywania tego, co do nas przychodzi.
Chodzi głównie o to by zmienić intencję przyjmowania z "biorę dla siebie" na "biorę, bo chcę dać".

Jeśli będziemy dalej starać się, próbować, aby stało się to tą drugą drogą, będziemy odczuwać mniej cierpienia.

 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
Czy jak bardzo boli głowa, tak mocno aż w oczach ćmi - to jest cierpienie?
Czy masz na myśli tylko stany duchowe?
 

taka-ja-92

"Ms. irrepressible romantic."
Dołączył
7 Sierpień 2012
Posty
557
Punkty reakcji
23
Wiek
31
Miasto
Gdańsk
Ja także uważam, że kiedy pojawia się cierpienie, ludzie doceniają co to jest szczęście.
 

Whateva

Wyjadacz
Dołączył
25 Luty 2008
Posty
4 915
Punkty reakcji
347
Wiek
34
Ja także uważam, że kiedy pojawia się cierpienie, ludzie doceniają co to jest szczęście.

Kiedy pojawia się cierpienie, ludzie się i to, co skrywają w środku wypalają i są w błogim stanie, który zwie się: "nic nie czuję" - to jest prawdziwe szczęście.
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Nic z tego nie zrozumiałam, wiesz?
Prawdopodobnie chodzi o to, że gdy ktoś mocno cierpi to wewnętrznie się wypala - cierpienie gasi jego uczucia, więc wkrótce nic już dana osoba nie czuje. I ten stan jest nazywany błogim ukojeniem, czy tam błogim stanem.
Wówczas człowiek jest szczęśliwy, że mimo wypalenia nic nie czuje - nie musi cierpieć.

Dobrze zinterpretowałem? :)
 

taka-ja-92

"Ms. irrepressible romantic."
Dołączył
7 Sierpień 2012
Posty
557
Punkty reakcji
23
Wiek
31
Miasto
Gdańsk
Wówczas człowiek jest szczęśliwy, że mimo wypalenia nic nie czuje - nie musi cierpieć.

Też próbowałam to zrozumieć w ten sposób. Jednak... ja nie umiem się z tym zgodzić. Nie wierzę, że taka pusta (nic nie czucie), może sprawić, że jest się szczęśliwym. Prawdziwe szczęście jest szczęściem większym niż "wypalenie". Taka jest moja opinia.

Dziękuję za Twoją interpretację. :)
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Też próbowałam to zrozumieć w ten sposób. Jednak... ja nie umiem się z tym zgodzić. Nie wierzę, że taka pusta (nic nie czucie), może sprawić, że jest się szczęśliwym.
To zależy. U jednych się sprawdza, u innych niekoniecznie. Niektórzy ludzie po prostu potrzebują wyrzucić wszystko z siebie, wtedy jest lepiej. Zatem jeśli wypali się w nim wszystko, co związane z problemami, może już żyć tylko z górki (czyt. poczuć ulgę). ;)

Dziękuję za Twoją interpretację. :)
Proszę bardzo, miło że każdy post wnosi coś nowego i dość mądrego. ^_^

Pozdrawiam,
NC :wink:
 

Marozja

Nowicjusz
Dołączył
29 Styczeń 2008
Posty
2 469
Punkty reakcji
24
Wiek
39
Miasto
Dark side of the Moon
Uczuć WYPALIĆ ani WYŁĄCZYĆ samodzielnie się nie da. Można to zrobić tylko w jeden sposób, przy pomocy lobotomii. Ten zabieg nieodwracalnie uszkadza mózg i w praktyce człowiek jest warzywem. Dosłownie warzywem. Ludzie przygnieceni przez problemy nie tyle wypalają się, ile pakują w skorupę. Uczucia, ból, krzywda, żal - to wszystko w nich jest, tyle że odgrodzone grubą ścianą. To W OGÓLE nie jest dobre. Dlaczego?

1. Taka ściana może pęknąć. Jeśli "za ścianą" skumuluje się dość dużo uczuć, to mogą pod wpływem jakiegoś wydarzenia, bodźca, nagle wybuchnąć, a wtedy może skończyć się załamaniem nerwowym, próbą samobójstwa, leczeniem na oddziale zamkniętym i innymi rzeczami, które ciekawe są tylko na filmach.

2. Człowiek zapakowany w taką skorupę bezuczuciowości praktycznie nie umie nawiązywać relacji z innymi ludźmi. Może na bardzo płytkim poziomie znajomych ze szkoły/pracy, ale nie bliższych kolegów, nie przyjaciół, nie związków. Teraz może się wydawać, że związki i relacje nie są nam nijak potrzebne, ale za 10 lat? 20? A im dłużej się za tą ścianą jest, tym więcej syfu się w nas kumuluje, tym trudniej potem się z tego oczyścić i wrócić do normalnego funkcjonowania.

Ogólnie - ludzie, tak jak potrzebne jest mycie się, żeby być zdrowym i żeby nie przeszkadzać otoczeniu, tak potrzebna jest higiena psychiczna, czyli walczenie z problemami na bieżąco, bo inaczej to źle i dla nas i dla każdego kto się do nas za bardzo zbliży.



@ topic "Cierpienie uszlachetnia"
Może się wydawać, że cierpienie przynosi coś pozytywnego, ale ja osobiście uważam, że jest odwrotnie. NAWET jeśli je przezwyciężymy i poradzimy sobie z problemami, to i tak zwykle zostają w nas jakieś blizny, które mogą się goić latami albo i nie zagoić nigdy. Poważniejsze traumy (zakładam, że jak cierpienie to poważne) prawie zawsze wpływają na póxniejsze życie, najczęściej destrukcyjnie. Zapytajcie się jakiejś zgwałconej kobiety, czy po gwałcie jej relacje z mężczyznami się układały LEPIEJ. Albo zapytajcie kogoś, kto ucierpiał poważniej w wypadku samochodowym, czy teraz LEPIEJ mu się jeździ samochodem. Albo kogoś, kto zaliczył kilkuletni toksyczny związek, czy teraz LEPIEJ jest mu nawiązywać relacje. Wiadomo, że nie lepiej i że wiele bólu i wysiłku kosztowało w ogóle przywrócenie się do normalności.

Wniosek - najlepiej mieć życie możliwie proste i bezproblemowe, a problemy rozwiązywać na bieżąco, nie pakować się w toksyny, niebezpieczne sytuacje, bo to nic pozytywnego.
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
To, co moderator napisał jest raczej opozycją wobec twierdzenia, że cierpienie jest wstępem do szczęścia.
Ja się z nim zgadzam - silny ból powoduje cierpienie, a szczęścia nie powoduje. Kiedy przestanie boleć czujemy ulgę, ale i obawę, że ból moze powrócić.
Stupor (to Fray opisał) nazwać szczęściem?
Temat jest taki bardziej teoretyczny i niespotykany.
Znane jest powiedzenie :- Cierpienie uszlachetnia.
Na pewno (też powiedzenie) ziemia wszystko wyciągnie. Obawa, strach przed śmiercią może powodować aż cierpienie ... Co dalej z tym szczęściem? ...
 
Do góry