Moja najlepsza przyjaciolka, naprawde totalna kinomanka, wyciagnela mnie ostatnio do kina. Jeczala do telefonu, ze musi koniecznie obejrzec "Iluzjoniste", a sama nie chce. No i poszlysmy. Jak nigdy nie sprawdzilam nawet o co chodzi. I moze dlatego ten film wydal mi sie tak wciagajacy.
Nie tylko aktorzy (w tytulowej roli E. Norton, partneruje J. Biel), nie tylko scenografia i efekty zadziwily mnie. Naprawde pozytywne bylo to, ze wlasciwie koniec filmu uswiadamia nam jak bardzo prezentowana historia stala sie iluzja tytulowego bohatera.
Ja odebralam go naprawde pozytywnie, na podobnej zasadzie co niegdys Poirota, gdzie nic nie bylo tym czym zdawalo sie byc..
Czy ktos z Was widzial juz ten film? Jakie wrazenie zrobil na Was?
Nie tylko aktorzy (w tytulowej roli E. Norton, partneruje J. Biel), nie tylko scenografia i efekty zadziwily mnie. Naprawde pozytywne bylo to, ze wlasciwie koniec filmu uswiadamia nam jak bardzo prezentowana historia stala sie iluzja tytulowego bohatera.
Ja odebralam go naprawde pozytywnie, na podobnej zasadzie co niegdys Poirota, gdzie nic nie bylo tym czym zdawalo sie byc..
Czy ktos z Was widzial juz ten film? Jakie wrazenie zrobil na Was?