Jak by nie było nieżle darł koty z prawosławnymi, choć ci nie pozostawali mu dłużni, to raz, dwa, mimo, że na początku chrześcijanie byli prześladowani, to na przestrzeni 2000 lat istnienia tej religii tylu ludzi skrzywdzili (łącznie z pozbawieniem życia, które dostali od Boga), że powinniście wydawać na świat kilku rocznie, takich, wg was wielkich ludzi, żeby to się jakoś wyrównało, (wyprawy krzyżowe, inkwizycja, nawracanie mieczem tak w obu Amerykach, jak i na dalekim wschodzie, a na naszym podwórku choćby Krzyżacy,
Jeśli chodzi o Krzyżaków, to mieli oni tyle wspólnego z zakonem, co górale z Zakopanego o nazwisku Papież z papieżem. Zajmowali się oni głównie -jak byśmy to dzisiaj powiedzieli- działalnością gospodarczą. Między innymi zmonopolizowali handel bursztynem, co przynosiło im krociowe zyski. Poza tym w 1525 roku wielki mistrz Albrecht przeszedł na luteranizm, zakon krzyżacki został sekularyzowany, a zakonne państwo - przekształcone w świeckie księstwo.
W drugiej kwestii faktycznie ograniczyłem się do ogólnika bo już wielokrotnie artykułowałem zdanie odmienne i przestało mnie bawić powtarzanie w kółko tego samego.
"Jedną z dolegliwości tego świata - zauważył Bertrand Russell - był zwyczaj dogmatycznego wyznawania tych lub innych poglądów. Sadzę, że wszystkie te kwestie pełne są wątpliwości, toteż racjonalnie myślący człowiek nigdy nie będzie pewien swojej słuszności". Mimo to bardzo często ludzie zachowują się tak, jakby ich poglady na dane zagadnienie były jedynie słuszne i odrzucają wszelką możliwość ich zmiany; są zaś tak pewni swojej racji, że nie liczą się z możliwością błędu. I prawdopodobnie to właśnie stanowi błąd największy.
Człowiek prawidłowo myślący często koryguje swoje postępowanie, swoje myśli, cofa się, zawraca, szuka - nie uważając tego za ujmę. Drogi ludzkie nie są przecież wcale proste i jasne, wytyczone, oznaczone i pewne. Jakiś stopień niepewności występuje zawsze, gdy rozwiązujemy złożony problem czy to w praktyce, czy też w teorii.