Mam, jak na mój gust bardzo głupi problem...
Od razu powiem, że nie byłem kiedyś otwarty na nowe znajomosci, wolałem raczej posiedzieć przy komputerku albo cos takiego;]
teraz w liceum troszke sie pozmieniało, zaczołem sie interesowac ludźmi w koło itp.
po spotkaniu z koleżanką (dzisiaj) stwierdziłem, że umiem ją sobą zainteresować, umiem ją zaciekawic tym co mówie, lub tym, co robie w danej chwili... umiem ją rozsmieszyć, pochwalić... sypnać żartem na jej temat itp i widze na jej twarzy już w pewnym momencie, ze ona chce tego samego, co ja... che sie całować itp. a ja w tym momencie sam siebie hyba oszukuje i wmawiam sobie, ze to akurat nie jest wcale dobry moment...
nie wiem, panowie... znacie ten wyraz twarzy, kiedy dziewczyna licy na to, że ją pocałujecie? ja znam, ale nie radze sobie z tym... nie umiem pocałowac kogoś na sam koniec spotkania... na powitanie, całusek w policzek, przytulam sie itp... nie robie tego raczej, ale nie miałbym problemów...
jednak jak chodzi o głębokie wyrażenie swoich uczuć to... nie wychodzi mi to, mówie, ze już czas na mnie, odwracam sie na piecie i odchodze...;/ wiem że to źle, ale to juz nie pierwszy raz a ja nie potrafie tego w sobie zmienic...
co mam robić? jak na ten moment, to myśle tylko, że dobrze byłoby pogadac z tą kolerzanką i po prostu jej wytłumaczy, że dzisiejszy dzien nie był dla mnie zbyt udany, owszem, tak było, chociaż to marne wytłumaczenie... powiem, e jest taka ładna, że aż nie wieziałem co robić... nieeeee... to te głupie
pogadac z nią poprostu na ten temat?
Od razu powiem, że nie byłem kiedyś otwarty na nowe znajomosci, wolałem raczej posiedzieć przy komputerku albo cos takiego;]
teraz w liceum troszke sie pozmieniało, zaczołem sie interesowac ludźmi w koło itp.
po spotkaniu z koleżanką (dzisiaj) stwierdziłem, że umiem ją sobą zainteresować, umiem ją zaciekawic tym co mówie, lub tym, co robie w danej chwili... umiem ją rozsmieszyć, pochwalić... sypnać żartem na jej temat itp i widze na jej twarzy już w pewnym momencie, ze ona chce tego samego, co ja... che sie całować itp. a ja w tym momencie sam siebie hyba oszukuje i wmawiam sobie, ze to akurat nie jest wcale dobry moment...
nie wiem, panowie... znacie ten wyraz twarzy, kiedy dziewczyna licy na to, że ją pocałujecie? ja znam, ale nie radze sobie z tym... nie umiem pocałowac kogoś na sam koniec spotkania... na powitanie, całusek w policzek, przytulam sie itp... nie robie tego raczej, ale nie miałbym problemów...
jednak jak chodzi o głębokie wyrażenie swoich uczuć to... nie wychodzi mi to, mówie, ze już czas na mnie, odwracam sie na piecie i odchodze...;/ wiem że to źle, ale to juz nie pierwszy raz a ja nie potrafie tego w sobie zmienic...
co mam robić? jak na ten moment, to myśle tylko, że dobrze byłoby pogadac z tą kolerzanką i po prostu jej wytłumaczy, że dzisiejszy dzien nie był dla mnie zbyt udany, owszem, tak było, chociaż to marne wytłumaczenie... powiem, e jest taka ładna, że aż nie wieziałem co robić... nieeeee... to te głupie
pogadac z nią poprostu na ten temat?