No nie jest tak fajnie bo jednak czegoś mi brakuje.
Brakuje mi pieniędzy, nie jestem zbytnio zamożny a ambicje mam spore (nienawidzę jak ktoś mną rządzi) do tego 0 umiejętność.
Ta mieszanka ostatnio mnie sparaliżowała.
Zaradny życiowo to też tak raczej średnio.
Na studiach była jedna taka dziewczyna, bardzo mi się podobała, ja jej też.
Ale postanowiłem pozostać obojętnym, dobrze wiedziałem, że z kimś innym będzie jej lepiej, na pewno materialnie.
Dopóki się jakoś nie zrealizuję, ze związków lipa.
Nie chcę żeby moja kobieta miała faceta ciapę czy niedojdę.
Chcę żeby miała wszystko co najlepsze.
To ... weź się za siebie i weź się do roboty. Ludzie mają to do siebie, że chcą coś, ale kompletnie nic w tym kierunku nie robią. Ty chyba jesteś jednym z takich egzemplarzy
Wydaje Ci się, że nie jesteś wystarczająco dobry dla kobiety. Możesz albo zmienić swoje nastawienie, albo wziąć się do roboty i zrobić tak, abyś samemu w końcu mógł stwierdzić: "tak, jestem facetem, który ogarnia"
Wybór należy do Ciebie. Narazie rozumiem, że siedzisz na kanapie i nie robisz nic
W sumie nie winię Ciebie bo moją ulubioną formą relaksu jest "nie myślenie". Dlatego do szewskiej pasji doprowadzają mnie kobiety swoim pytaniem: "o czym myślisz". O niczym (szczególnym) - jakkolwiek to zabrzmi, to mój ulubiony stan
Jakoś nie potrafię do końca zrozumieć mężczyzn kierujących się zasadom "zero zaangażowania i związków dopóki nie ustawię się materialnie". Dobra, pojmuję, że potrzebujecie jakiegoś zapewnienia dla partnerki, że dacie sobie radę, że w razie czego o nią zadbacie, ale to nie wszystko! W moim związku bardzo cenię sobie możliwość wspólnego, choć bardzo mozolnego, dochodzenia do wszystkiego we dwójkę. Bywa ciężko, ale świadomość, że mój mężczyzna jest ze mną niezmiennie nawet w tych trudnych momentach jakoś nie pozwala mi o nim myśleć jako o ciapie czy niedorajdzie. Tak samo z resztą było, kiedy jeszcze nie pracował - wcale nie ujmowało mu to męskości a mi poczucia bezpieczeństwa. Ale możliwe, że jestem po prostu dziwna
Hehe, standard. Po prostu pojmowanie męskości jest jedną z miliarda rzeczy, którą facet inaczej postrzega niż kobieta. Kobieta np. ceni sobie to, że jej mężczyzna jest przy niej. Facet natomiast nie przykłada do tego zbyt wielkiej wagi. No jest przy niej, ale tak naprawdę 99,9 % z nas nie kuma tego dlaczego to dla was jest tak ważne
Po prostu tacy jesteśmy - mniej uczuciowi i bliskość większości z nas się kojarzy głównie ze stosunkiem
Może "zero związków" to przesada, ale jak słabo "stałem na nogach" to na pewno nie myślałem ani o dzieciach, ani o żonach
Wydaje mi się, że ciężko jest ot tak wymazać funkcje faceta, które jakoś tam się ukształtowały podczas ewolucji. To nic, że kobieta może dzisiaj zarabiać kasę (wiele to nie zmienia bo nie wiadomo na jaką kobietę się trafi więc koniec końców facet musi być przygotowany do bycia "głową rodziny". Jak mu się trafi bizneswoman zarabiająca dzisiatki tysięcy, to najwyzej przejdzie na tryb czuwania
). Jakby istotą mojej męskości miałoby być "bycie przy kobiecie", poklepywanie jej po plecach i mówienie "już dobrze" to sam bym uznał, że jestem jakaś pinda, a nie facet
Jasne, mogę kobietę przytulać itd., ale niezależnie od tego, dla własnego psyche muszę robić coś co sprawia, że czuję się facetem. To trochę tak jak kobieta lubi włożyć coś ładnego na siebie bo czuje się kobietą, tak facet, aby czuć się facetem lubi "panować nad swoim życiem". Przynajmniej ja tak mam, ale możliwe, że też jestem dziwny