A więc mam fobie społeczną i sobie z nią nie radzę
Mam 18 lat, zawsze byłem nieśmiały, ale odkąd poszedłem do liceum zaczęła się masakra. Poprostu boję się kontaktu z ludźmi, siedzę prawie cały czas w domu, koledzy już chyba zapomnieli, że istnieje.
Po pierwszym półroczu w szkole średniej przestałem chodzić do szkoły bo zwyczajnie się bałem, przez rok siedziałem i praktycznie nic nie robiłem dopiero od niedawna mam indywidualne nauczanie.
Jak już wyjdę z domu to zaczyna mi walić serce i robi mi się niedobrze, kiedy z kimś rozmawiam to tak się stresuję, że mam pustkę w głowie i wychodzę na idiote bo odpowiadam krótkimi zdaniami aby szybciej zakończyć rozmowę. W towarzystwie siedzę cicho i się w ogóle nie odzywam, boję się, że jak coś powiem to mnie wyśmieją. Przez to od 2 lat siedzę w domu większość czasu i użalam się nad sobą. Na nic nie mam ochoty, a jak już się za coś wezmę i mi nie wychodzi to się odrazu poddaję i wpadam w depresję, a w konsekwencji nie robię praktycznie nic. Dopiero od niedawna zdaża mi się wyjść z kumplem pojeździć na desce. Jakoś wtedy mogę się wyluzować i nie mysleć o tym, ale jak bym miał wyjść gdzieś żeby pogadać czy na jakąś imprezę to już nie ma takiej opcji.
Byłem u psyhiatry i dostałem jakieś leki, które mają mnie uspokajać, właściwie trochę uspokajają, ale się wstydzę wszystkich oprócz swojej najbliższej rodziny i dalej siedzę w domu.
Pomyślałem, że może wy doradzicie mi co zrobić, żeby jakoś się odblokować, a może ktoś z was był w podobnej sytuacji i wie jak sobie z tym poradzić?
Z góry dziękuję za rady i pozdrawiam.
Mam 18 lat, zawsze byłem nieśmiały, ale odkąd poszedłem do liceum zaczęła się masakra. Poprostu boję się kontaktu z ludźmi, siedzę prawie cały czas w domu, koledzy już chyba zapomnieli, że istnieje.
Po pierwszym półroczu w szkole średniej przestałem chodzić do szkoły bo zwyczajnie się bałem, przez rok siedziałem i praktycznie nic nie robiłem dopiero od niedawna mam indywidualne nauczanie.
Jak już wyjdę z domu to zaczyna mi walić serce i robi mi się niedobrze, kiedy z kimś rozmawiam to tak się stresuję, że mam pustkę w głowie i wychodzę na idiote bo odpowiadam krótkimi zdaniami aby szybciej zakończyć rozmowę. W towarzystwie siedzę cicho i się w ogóle nie odzywam, boję się, że jak coś powiem to mnie wyśmieją. Przez to od 2 lat siedzę w domu większość czasu i użalam się nad sobą. Na nic nie mam ochoty, a jak już się za coś wezmę i mi nie wychodzi to się odrazu poddaję i wpadam w depresję, a w konsekwencji nie robię praktycznie nic. Dopiero od niedawna zdaża mi się wyjść z kumplem pojeździć na desce. Jakoś wtedy mogę się wyluzować i nie mysleć o tym, ale jak bym miał wyjść gdzieś żeby pogadać czy na jakąś imprezę to już nie ma takiej opcji.
Byłem u psyhiatry i dostałem jakieś leki, które mają mnie uspokajać, właściwie trochę uspokajają, ale się wstydzę wszystkich oprócz swojej najbliższej rodziny i dalej siedzę w domu.
Pomyślałem, że może wy doradzicie mi co zrobić, żeby jakoś się odblokować, a może ktoś z was był w podobnej sytuacji i wie jak sobie z tym poradzić?
Z góry dziękuję za rady i pozdrawiam.