Przejdźmy jednak do wydarzeń poprzedzających bitwę pod Żółtymi Wodami. Podział armii polskiej stał się pierwszym i podstawowym powodem klęski Polaków. Grupa Stefana Potockiego, mimo że utrzymywała bardzo szybkie tempo marszu (200 km w tydzień), straciła już wkrótce kontakt z grupą poruszających się Dnieprem. W tym czasie grupa Krzyczewskiego dopłynęła do Kamiennego Zatonu i zatrzymała się. Doszło wtedy do niewyjaśnionego do dzisiaj wydarzenia. Podobno Krzyczewski miał oddalić się od dowodzonego oddziału i wyruszyć (w kilkaset ludzi) przeciw ufortyfikowanej Tomakówce Chmielnickiego. Odległość do Tomakówki wynosiła ok. 130km. Byłoby to więc naprawdę dziwne, gdyby dowódca wyprawy opuszczał swe wojska w takiej sytuacji i oddalał się na taką odległość aby zdobyć małą forteczkę, która nie miała w tym momencie większego znaczenia. Byłoby to tym bardziej dziwne, że nie napotkał po drodze żadnych wojsk Chmielnickiego, które przecież operowały w tym rejonie. Podejrzewa się jednak, że jeśli w ogóle doszło do faktu oddalenia się Krzyczewskiego, to miał on na celu spotkanie z Chmielnickim, którego przecież Krzyczewski nie tak dawno uwolnił. Jakkolwiek nie wyglądałaby sprawa wycieczki Krzyczewskiego, to 29 kwietnia 1648 wojska Chmielnickiego i Stefana Potockiego weszły ze sobą w kontakt bojowy. Miało to miejsce nad niewielką rzeczką Żółte Wody, w odległości 60km od Kamiennego Zatonu. Młody Potocki w obliczu przeważających sił nieprzyjaciela (przypomnijmy że S.Potocki miał 3000 przeciw 8000) okopał się w warownym obozie i wysłał wiadomość do ojca z opisem sytuacji. Od tego momentu zaczyna się trwająca do 16 Maja walka z przeważającym nieprzyjacielem, którego siły - jak to za chwilę zobaczymy - bardzo szybko rosły. Hetman Potocki po otrzymaniu wiadomości (3Maja) od syna rusza ze swoja armią na pomoc. Dzieląca ich jednak odległość, która spowodowała znaczne opóźnienie w dostarczeniu wiadomości, była także powodem tego, że hetman nie zdążył z pomocą na czas. Chmielnicki po dotarciu do Żółtych Wód, pozostawił większość wojska do walki z Potockim, z resztą zaś wybrał się do grupy Krzyczewskiego -pod Kamienny Zaton. Tam doszło do pierwszej zdrady Kozaków rejestrowych (prawdopodobna data tego wydarzenia to 4 maj). Po krótkich układach przeszli oni na stronę Chmielnickiego, mordując przy tym wszystkich przeciwników -nielicznych zresztą - tego aktu (w tym znanego z "Ogniem i Mieczem" Barabasza). Wybito także oddział niemieckiej dragoni, który nie chcąc plamić się zdradą, do końca pozostał wierny Rzeczypospolitej. Teraz siły Chmielnickiego wzrosły o prawie 4000 zdeterminowanych żołnierzy. Zdeterminowanych, bo zdrada jakiej się dopuścili nie dawała im szansy na przyszłą ugodę z Rzeczpospolitą, paliła za nimi mosty. Chmielnicki wraca więc z tą nową armią pod Żółte Wody. Przykład podziałał. Po przybyciu Chmielnickiego pod Żółte Wody (dokładnie rzecz biorąc następnego dnia), także Kozacy rejestrowi ze zgrupowania Stefana Potockiego przechodzą na stronę Chmielnickiego, wzmacniając jego siły o kolejne 1500 żołnierzy. Chmielnicki dysponował więc w tej chwili ok.15 000 podkomendnych (oprócz 5500 Kozaków rejestrowych którzy dołączyli do jego 8000 armii, także okoliczni mieszkańcy - Kozacy i chłopi - garnęli się pod sztandary powstańców). Potockiemu pozostało niecałe 1500 żołnierzy, z których jeszcze (ale to już w ostatniej fazie bitwy) zrejterowało 200 dragonów (pochodzili oni z miejscowego chłopstwa). W tym momencie sytuacja S.Potockiego staje się fatalna. Mając przeciw sobie ponad 10-krotną przewagę liczebną, mógł liczyć tylko na odsiecz ojca. 13 maja, po wielu dniach bohaterskiej obrony, w trakcie której odpierano potężne szturmy wojsk Chmielnickiego, próbuje grać na zwłokę i negocjować warunki wyjścia armii. Chmielnicki wykorzystuje moment i jako warunek wolnego wyjścia stawia oddanie całej artylerii w ręce Kozaków. Nie jest pewne, czy warunek ten został spełniony, ale wkrótce negocjacje kończą się fiaskiem, gdy Chmielnicki uwięził posłów i zrywa rokowania. 15 maja ma miejsce ostatni szturm na obóz wojsk polskich. Polacy i tym razem wytrzymują atak, ale są już u kresu sił. Podejmują więc desperacką akcję. Późnym wieczorem, korzystając z osłony ciemności dokonują próby przebicia się przez ogrom wojsk Chmielnickiego. Próby udanej! Wyrywają się z oblężenia i pod osłoną taboru szybkim marszem ruszają w stronę Kryłowa - niewielkiego acz ufortyfikowanego miasteczka. Sukces był jednak krótkotrwały. Następnego dnia ,16 maja , orda tatarska dopędza Polaków w marszu (niedaleko Kniażnych Bajraków) i rzuca się na polski tabor. Polacy będąc już na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego są w stanie odeprzeć jeszcze pierwszy atak. Kolejny jednak rozrywa polski tabor i doprowadza do pogromu wojsk. Ginie między innymi Stefan Potocki (od poniesionych ran - 3 dni później) oraz praktycznie cała armia polska. W tym czasie Mikołaj Potocki na wieść o zdradzie zgrupowania Krzyczewskiego (o której dowiaduje się 12 maja) wstrzymuje marsz odsieczowy. Był wtedy w odległości 100km od syna.