Filmy w internecie poddane cenzurze?

Status
Zamknięty.

master6x6

Słowianin
Dołączył
25 Lipiec 2007
Posty
6 636
Punkty reakcji
129
Miasto
Rzeszów
Wideo w sieci wzięli na tapetę posłowie i senatorowie. Rząd chce przez Sejm przepchnąć - w trybie pilnym - nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji. A posłowie głosują: "tak" dla możliwości nakładania przez urzędników ogromnych kar na firmy udostępniające wideo w sieci, "tak" dla forowania podmiotów z zagranicy, "tak" dla przymusu rejestrowaniu serwisów z wideo. W sumie może to dać efekt cenzury. Nowe przepisy mogą utrudnić życie nawet 90 proc. polskich internautów.
Pośpiech bierze się stąd, że Polska była zobowiązana do wdrożenia unijnej dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych. Z jej wprowadzeniem jesteśmy spóźnieni już ponad rok, co grozi Polsce karami ze strony Komisji Europejskiej. Stąd rządowy projekt w tej sprawie ma status pilnego.
Efekt pośpiechu jest jednak taki, że ustawa jest sprzeczna z celami unijnej dyrektywy, którą ma wprowadzać na grunt polskiego prawa. Mówi ona bowiem o tym, aby nie tworzyć barier dla rozwoju firm, także internetowych.
Drugi powód to zbliżająca się polska prezydencja w UE. A z PR-owskiego punktu widzenia, państwo "szefujące" całej Unii nie może być w tyle za tymi, którym w ciągu tego pół roku przewodzi.
Przegłosowana przez posłów ustawa o radiofonii i telewizji, która planowo w najbliższą środę będzie również głosowana w Senacie,reguluje umieszczanie w Internecie materiałów audiowizualnych (klipów, filmów, nagrań wideo) przez lub za pośrednictwem przedsiębiorców i przez inne osoby, które z tego tytułu osiągają jakiekolwiek dochody, np. z reklamy umieszczanej na blogu czy w serwisie internetowym.
Politycy chcą, ażeby móc w sieci udostępniać wideo, trzeba będzie koniecznie się zarejestrować w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Jeśli ktoś tego nie zrobi, to grozi mu kara do 10 proc. przychodów. Taka osoba lub firma będzie też musiała prezentować określony odsetek produkcji polskich i europejskich. Poza tym będzie musiała wziąć na siebie stworzenie kosztownych i nie zawsze wykonalnych obciążeń informatycznych - nie mówiąc już o ich skuteczności.
Efekt tych proponowanych i ekspresowo przegłosowywanych przez parlamentarzystów zapisów będzie taki, że polskie przedsiębiorstwa na polskim rynku będą w gorszej sytuacji niż te z zagranicy. Dlaczego? Bo te - działając w państwach, gdzie nie ma wspomnianych wymogów - nie będą musiały łożyć na treści, które często są niepopularne albo mało interesujące dla wybranych odbiorców i systemy informatyczne, które są drogie.
Do przewidzenia są również sytuacje, w których zablokowane zostaną możliwości rozwoju nowych serwisów zawierających treści wideo i audio albo zamkniecie nowo powstałych lub już istniejących. Kara 10 proc. przychodów, jaką mogą nałożyć urzędnicy z KRRiT, będzie skutecznym do tego narzędziem.
W takich warunkach w Polsce ani YouTube, ani Facebook zapewne by nie powstały. To dziś gigantyczne firmy o wartości kilkudziesięciu miliardów dolarów. U nas zostałyby jednak - pod rządami projektowanych przepisów - zastopowane bądź doprowadzone do upadłości w chwilę po powstaniu. I to w myśl prawa. Takie rozwiązania prawne mogą cofnąć polski Internet o kilka lat wstecz.
Nie tylko te duże firmy, ale też małe i na przykład blogerzy, publikujący treści audiowizualne na swoich stronach www, będą musieli spełniać wytyczne narzucone przez proponowaną ustawę. Te podmioty i ci internauci w największym stopniu zostaną dotknięci przez nową ustawę. Tymczasem konkurencji z USA bądź innych krajów, nie będzie ona w ogóle dotyczyć.
Co ważne: de facto nikt, działając w Polsce, nie będzie miał prawa bez rejestracji w KRITT prowadzić serwisu internetowego prezentującego za pomocą treści audiowizualnych tylko wybraną, bardzo niszową kategorię tematyczną, np. filmy z Mangą, czy produkcje z Bollywood.

Wynika to stąd, że dyrektywa Unii Europejskiej oczekuje od państw członkowskich promowania treści europejskich. Jednak nie jest to równoznaczne z kwotowym wymuszaniem na podmiotach obecności takich treści. Zatem polscy politycy dokonali nadinterpretacji, a efekt jest właśnie taki.
Co z tym rejestrem?
Już na wstępie sama ocena, który serwis powinien podlegać rejestracji i "podpaść" pod ustawę, będzie stanowić poważny problem organizacyjny i logistyczny. Z prawie miliona zarejestrowanych w Polsce domen ta część, która "podpadnie" pod nową ustawę, będzie musiała ponieść dodatkowe koszty i formalne, i finansowe.
Idąc dalej, możliwość wybiórczego wskazywania domen do rejestracji w KRRiT, może stać się formą cenzury. Mimo że do rejestru ma trafić jedynie mały procent serwisów www, to i tak będzie on monstrualny, a przez to nieefektywny i zwyczajnie trudny do ogarnięcia.
Jeśli na przykład jakiś serwis z blogami, publikujący również treści audiowizualne, wypłynie i podpadnie w ten sposób władzy, choćby publikując materiały ją atakujące, to wybrani przez polityków członkowie Rady, mogą mu zarzucić brak dopełnienia obowiązku rejestracji i wymierzyć ogromną karę. Co doprowadzi do zamknięcia serwisu.
Tyle w polityce. Ale równie dobrze może się "zwinąć" serwis prezentujący muzykę i filmy na przykład z Korei południowej i Japonii. Szybko spełni warunki, które określa ustawa, i będzie musiał się zarejestrować. A co za tym pójdzie: zacząć prezentować także filmy z Europy, co zburzy całą jego ideę, a treści ze Starego Kontynentu nie znajdą uznania w oczach użytkowników tegoż serwisu. I tak z każdym niszowym serwisem z treściami audiowizualnymi.
Polska ustawa sprzeczna z dyrektywą i konstytucją?
Przymus rejestracji stron www z treściami audiowizualnymi budzi zastrzeżenia natury konstytucyjnej - konkretnie artykułu 54. Konstytucji RP, która gwarantuje wolność słowa i rozpowszechniania informacji. Ale nie tylko: także wspominanej już dyrektywy unijnej.
Preambuła do tej dyrektywy mówi, że "należy przestrzegać podstawowych zasad rynku wewnętrznego, takich jak swobodna konkurencja i równe traktowanie, w celu zapewnienia przejrzystości i przewidywalności na rynku audiowizualnych usług medialnych oraz zmniejszenia przeszkód uniemożliwiających wchodzenie na ten rynek". Stanowi też jasno, że jednymi z jej zasad są: minimum regulacji i minimum obowiązków administracyjnych.
Polska ustawa zakłada tymczasem wiele regulacji. Kolejne stwierdzenie z preambuły stanowią, że jej cel zostanie osiągnięty, "jeżeli umożliwi się przedsiębiorstwom rozwój w warunkach regulowanych jedynie w niezbędnym stopniu a rozpoczynającym działalność małym przedsiębiorstwom - które są bogactwem i pracodawcami przyszłości - pozwoli się na prosperowanie, wprowadzanie innowacji i tworzenie miejsc pracy na wolnym rynku". W praktyce polski projekt temu przeczy.
Propozycje zapisów są "chybione"
Dyrektor generalny IAB Polska Jarosław Sobolewski zwraca uwagę, że "trudno sobie wyobrazić, jaką korzyść z działania w reżimie tej ustawy będą mieli polscy internauci". I dodaje, że proponowane przepisy otwierają drogę globalnym graczom do polskiego rynku, a polskich przedsiębiorców dyskryminują. - Obecne propozycje zapisów oceniam jako chybione, podobnie jak planowane kiedyś rejestrowanie indywidualnych stron www, co na szczęście wysiłkiem całej społeczności internetowej udało się storpedować - konkluduje szef IAB Polska.
Ustawy bronił za to w TOK FM mec. Igor Ostrowski, współpracownik premiera. - Jeżeli ktoś podejmuje się takiej działalności gospodarczej, to wchodzi na rynek i konkuruje z nadawcami tradycyjnymi. Boisko powinno być równe dla wszystkich. Jeżeli jedni są koncesjonowani i w jakiś sposób regulowani, to niestety inni też - mówił. Dodał jednak szczerze, że "nic lepszego nie wymyśliliśmy".
Z kolei Marcin Pery, prezes Redefine, zwraca uwagę, że duzi gracze na rynku jakoś sobie poradzą. - Zrozumiemy, czego nam ustawa zakazuje, dostosujemy się, zabezpieczymy albo wyprowadzimy za granicę - podkreśla. Pyta jednocześnie: - Ale małe serwisy? Te startup-y, które dopiero powstają i decydują o konkurencyjności Internetu? One nigdy nie zaczną od analizy prawnej ustawy audiowizualnej. Przyjdzie do nich urzędnik Krajowej Rady, bo czegoś nie zrobiły. I zostaną stłamszone już na początku. Dostaną karę.

Ostrzega on przy tym, że jeśli internetowy biznes prowadzony w Polsce - przez nową ustawę - okaże się nieopłacalny, to "polski Internet nie umrze, tylko wyprowadzi się zagranicę".
Skąd zatem zapędy polityków do regulowania sieci w sposób, który dyskryminuje polskie podmioty? Wedle szefa IAB Polska wynika to z tego, że nie rozumieją oni sieci.
Dyrektor ds koordynacji działań prawnych w IAB Polska Piotr Waglowski tak komentuje sprawę na swoim blogu Vagla.pl: - (…) Nie wiadomo dokładnie, kogo ta ustawa ma dotyczyć i jakie będą jej skutki. To, co stanowi bardzo wielkie zagrożenie, to zapowiadane oddanie Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji możliwości interpretowania niejasnych przepisów ustawowych. Bo KRRiT będzie w praktyce wyznaczać reguły gry i powie jednym, że mogą publikować, a innym, że nie mogą. Ustali kryteria. Tylko, że konstytucja zapewnia każdemu wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
16,5 miliona osób odczuje skutki ustawy
Jak wynika z badań ponad 16,5 milionów polskich internautów korzysta z wideo bądź audio w sieci. Ich także dotkną nowe przepisy, jeśli oczywiście wejdą w życie, bo zamieszanie wśród dostawców musi się przełożyć na to, co ich klienci będą mogli znaleźć w sieci. Może przez to w debacie nad projektem w Sejmie można było usłyszeć różne głosy.
Minister kultury Bogdan Zdrojewski podczas sejmowych prac nad dokumentem tłumaczył, że "nie było szans na to, by przygotować ten projekt wcześniej". Wskazał też, że zaledwie kilka państw zmieściło się w terminie implementacji omawianej dyrektywy UE. - Po prostu ustawa i projekt jest tak trudny - dodał jednak.
Politycy: spieszno rządowi do standardów
Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) jest zdania, że mówienie o cenzurze Internetu jest nie na miejscu. W czasie głosowań w Sejmie posłanka PO przekonywała, że rząd nie chce tego robić, a chodzi jedynie o to, by programy nadawane drogą teleinformatyczną podlegały podobnym rygorom, jak te nadawane drogą tradycyjną.
Za to przepis wprowadzający rejestr programów rozpowszechnianych przez Internet krytykowała podczas debat Elżbieta Kruk (PiS). Wskazywała przy tym szczególnie na zasady, na jakich KRRiT będzie mogła odmówić wpisania do rejestru. Jej zdaniem może to prowadzić z jednej strony do ograniczenia swobody działalności gospodarczej, z drugiej zaś do "cenzury prewencyjnej, ograniczającej wolność słowa w Internecie".
Tomasz Kamiński (SLD) przypominał z kolei, że termin implementacji dyrektywy UE już dawno minął. - Mamy marzec 2011 r. Już po tym widać, jak spieszno rządowi do standardów europejskich. Minęło tyle czasu, a Sejm i komisja miała kilkanaście dni, aby dyskutować nad tym projektem - mówił.
Dopiero co minął Światowy Dzień Przeciwko Cenzurze Internetu (12 marca). I choć został on ogłoszony głównie z myślą o sytuacji internautów w Chinach, Iranie, Kubie, Korei Północnej albo Wietnamie, to przed zbliżającym się finalnym głosowaniem w polskim Sejmie jego idea jest też bliska naszym internautom i firmom działającym w sieci.

źródło: onet.pl

Znając polskie realia, jeżeli jakaś ustawa jest rozpatrywana w trybie pilnym, to znaczy tylko tyle, że ktoś może na niej zarobić parę milionów...
A może to "nasi starsi bracia w wierze", którzy zasiadają w rządzie chcą po raz kolejny osłabić naszą gospodarkę. Mam nadzieję, że ten projekt poza mury sejmu nie wyjdzie...
 
Dołączył
11 Lipiec 2007
Posty
2 041
Punkty reakcji
78
Miasto
tam gdzie wszyscy inni są zbędni
Nawet jeśli mamy do dyspozycji hybrydę gospodarki to nie unikniemy zarazy rządowej chciwości.
Sama unia jest rządowym klawiszem motywacyjnym i międzypaństwową oczywistą zmową w wiadomym celu.
Ma prawne przyzwolenie na to aby dawać i zabierać, pobierają sobie gigantyczne prowizje za pracę jaką wykonali, najwięcej ci co siedzą przy korycie. Co najgorsze dopiero przed nami, bowiem na każdym miejscu w każdej firmie tworzy się biurokracja która przejmuje inicjatywę ponad prawną i ponad racjonalną gospodarką.
Sami nie panują nad własnymi wydatkami bowiem nigdy nie jest tak aby nie mogło być lepiej, toteż premie, wypłaty są coraz to większe, a za wszelkie kary jest obciążany zwykle szary pracownik. Tak jest wszędzie.
Internet można powiedzieć zbyt szybko i za mocno się szerzył, interes robili założyciele stron internetowych, jednakże jak zwykle państwo (rząd)nie dopuści aby ich interes omijał więc nakładają coraz to większe sankcje, kary, podatki, obowiązki na firmy bowiem oni aby przetrwać to muszą niedogodności zaakceptować.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Dla mnie ta ustawa świadczy o jednym - żadna partia zasiadająca obecnie w sejmie, nigdy nie powinna tam być. Ci ludzie nie bez przyczyny 20-parę lat temu byli nikim i leżeli gdzies tam na styropianie "walcząc o wolność". PRL jak się okazuje bardzo trafnie ocenił ich "możliwości".

Poza jakimiś szczątkowymi wyjątkami, wszyscy zagłosowali na TAK, nie mając pojęcia tak naprawdę pod czym się podpisują. Albo są skończonymi tumanami, albo te 20-parę lat temu nie walczyli o wolność, tylko o swój wygodny stołek. Dlaczego ? Bo teraz własnymi łapskami tworzą narzędzie do kontroli, którego nie powstydziłby się komunistyczny dyktator. Konieczność rejestrowania się w KRRiT (czyli pewnie u leśnych dziadów coś jak PZPN, Zaiks itd.) praktycznie każdego serwisu, który wklei wideo i do tego zapłaci 10 % o ile dobrze pamiętam zysków to już w ogóle jakiś kawał.

W takich warunkach to nawet YouTube by nie powstało w Polsce bo na początku by się finansowo zarżnęli. Ta ustawa to jakiś potworek, który nie tylko może służyć za skuteczny element cenzury (wystarczy, że ktoś podpadnie KRRiT), ale także hamulcowy polskiej informatyki (startup'ów powstaje całkiem sporo, choć wiele z nich ma baaardzo mizerne zaplecze finansowe) - zagranicą powstaje wiele np. wyszukiwarek, które w oparciu o YouTube czy inne tego typu media próbują tworzyć jakieś ciekawe usługi (np. jakieś zwyczajne playlisty).

Dodatkowo - po się dzielić 10 % dochodu jeśli można wynieść się wp***u z Polski i w innym kraju działać ? Po co kupować serwery w Polskich firmach skoro zapewne możnaby wykupić w USA i mieć ten idiotyzm gdzieś ? Toż to jest promocja wszystkiego tego co NIE polskie. Tak działa polski rząd ????!!

Tak naprawdę to ręce opadają i nie dlatego , że mam jakąś fobię na punkcie wolności. Gdybym musiał to pewnie przeżyłbym kontrolowany Internet. Razi mnie natomiast co innego. Ile jest takich potworków - ustaw, które te tumany przegłosowują nie wiedząc tak naprawdę pod czym się podpisują i jakie to będzie powodowało zmiany ?

Ja mam w sumie trzy wnioski:
1. Albo są potwornie głupi (wiele na to wskazuje)
2. Albo to już nie jest polski rząd
3. Albo Zbychu, kolega Rycha i Zdzicha będzie miał z tego gigantyczne pieniądze.

Ciężko coś więcej napisać. Dla mnie rzady PO to największe rozczarowanie i już chyba nigdy nie zagłosuję w Polsce na partię mieniącą się liberalną bo ona bardziej przypomina komunistyczną. To są po prostu rządy debili, ćwierćmózgów... Nie wiem, ciężko zatrudnić jakichś ekspertów od IT ? W ogóle to dla mnie śmieszne jak polityk może coś takiego ustalać. Przecież on się na tym nie zna bo skąd ma się znać ? Nie ma takiego wykształcenia, nie siedzi w tym na codzień, nie ma doświadczenia. Dla mnie to osobiście jest Epic Fail bo o ile nigdy nie byłem jakimś znawcą ustaw, o tyle w IT siedzę po 10 godz dziennie, z tego żyję i po prostu jestem tutaj w stanie ocenić TOTALNY brak jakiejkolwiek wiedzy.

Zresztą samo to, że dzisiaj bodajże 45 poprawek zgłoszono świadczy o tym, że ... no właśnie o czym ? Chyba o tym, że gdyby nie szum, to kolejny bubel by zaczął funkcjonować i przyniósł branży IT straty trudne do oszacowania (bo zarzynające pomysły początkujących przedsiębiorców IT już w zarodku ewentualnie ograniczające ich znacznie bardziej niż w innych krajach).

Juz nawet nie śmiem pytać, dlaczego z tymi wszystkimi dyrektywami my zawsze wychodzimy przed szereg. Czy w takiej Szwecji istnieje podobnie idiotyczna dyrektywa ? Pewnie nie bo nie ma pewnie durnych organizacji w stylu IPN, KRRiT, PZPN, ZAIKS, (ze starymi dziadami na stołkach, mających pojęcie o technologiach takie, że strach się bać) tylko wszystko działa 100x sprawniej, przezroczyściej, łatwiej do skontrolowania i wychwycenia wałków. No ale nie u nas... Jak tak dalej pójdzie to naprawdę ludzie w końcu wyjdą na ulice i się zrobi straszno.
 
Status
Zamknięty.
Do góry