Poza tym coraz częściej zauważam, że dochodzi do "zmiany płci".... Męzczyźni stają sie bardziej zniewieścieni, delikatniejsi, kiedy to kobiety stają się coraz to bardziej twarde i niezależne. Oczywiście nie mam tu na myśli "pustych panienek", które samym swoim ubiorem i sposobem bycia, mówią "bierz mnie", ani też "dresów", których inteligencja równa jest 0 lub mniej... Mam tutaj na myśli normalnych ludzi (których, nawiasem mówiąc, jest coraz mniej)
Ale odbiegam od tematu... Wracając do zamiany płci... Coraz częsciej wydaje mi się, że kobiecość wśród dziewcząt w moim wieku zanika, zastępuje ją albo bardzo krótka spódniczka, albo meskie, luźne ubranie. Sama przyznaję się, że rzadko kiedy zakładam spódniczkę, wolę luźne, wygodne spodnie. Moje zachowanie też bywa mało kobiece. Wydaje mi się, że wraz z erą równouprawnienia w kobietach zginęło trochę kobiecości, aury którą tworzyły wokół siebie kiedy nie musiały pracować... Nie chodzi mi o to, że równouprawnienie jest złe, ale po prostu odczuwam coraz częściej, że jednak nie jest do końca dobrze, że kobiety zaczęły pracować. Straciły coś na tym.. Nie wiem, ale ja tak odczuwam
