Dylematy moralne

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
Jeszcze dokładniej mówiąc, żeby było jasne, różnica polega na tym, że przy pierwszym sprawdzaniu prawdziwości zdań p i q otrzymujemy różne wyniki w obu sytuacjach.

W sytuacji z wagonikiem jak i szpitalem mamy dwa zdania: p - życie grupy ludzi, oraz q - życie jednego człowieka. W pierwszej kolejności sprawdzamy czy oba zdania mogą być prawdziwe, ponieważ zależy nam na uratowaniu jak największej liczby osób, ale otrzymujemy:

- w sytuacji z wagonikiem wynik negatywny
- w sytuacji ze szpitalem wynik pozytywny
Moim zdaniem, nie do końca, zależy od przyjętych założeń. W tym przypadku zdaje się zakładasz, że a) nie da się inaczej uratować pasażerów niż zabijając robotnika, b) da się inaczej uratować pacjentów niż zabijając odwiedzającego.
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Moim zdaniem, nie do końca, zależy od przyjętych założeń. W tym przypadku zdaje się zakładasz, że a) nie da się inaczej uratować pasażerów niż zabijając robotnika, b) da się inaczej uratować pacjentów niż zabijając odwiedzającego.

Tak, tak. Takie wyniki przy sprawdzaniu prawdziwości obu zdań będziemy otrzymywać tylko dla właśnie takich a nie innych przyjętych założeń, bo właśnie takie a nie inne założenia nas interesują. Gdybyśmy zmienili założenie b) na: nie da się inaczej uratować pacjentów jak tylko zabijając odwiedzającego, to wtedy zmieniłby się wynik badania i byłby taki sam jak w przypadku kolejki.
 

h3lix

Bad Mutha Fucka
Dołączył
2 Listopad 2006
Posty
3 458
Punkty reakcji
13
Wiek
36
Miasto
www.forumovision.com
Nie wiem czy juz ktos o tym wspomnial, ale wydaje mi sie, ze przedstawione sytuacje roznia sie od siebie pod wzgledem typu decyzji. Przy kolejce jedyna decydujaca osoba jestes Ty, nikt inny nie ma na to wplywu, kalkulujac logicznie bez problemu uznasz, ze zycie 5 osob jest bardziej wartosciowe niz jednej. Poza tym nie bedziesz widzial miny tego robotnika, gdy wydasz nie niego wyrok, Ci ludzie sa wlasciwie tylko klockami, z ktorymi nic Cie nie laczy.
W drugim przypadku czujesz, ze decyzje powinny podjac osoby zwiazane ze sprawa. To chorzy powinni decydowac, czy chca, aby ktos poswiecal dla nich zycie, czy nie. Skad Ty masz wiedziec czego oni chca? Czlowiek stojacy obok w poczekalni tez wydaje sie byc Tobie blizszy niz jakis robotnik gdzies tam na torach... Mozesz go sobie wyobrazic, ze jest dobrze ubrany, smutny z powodu wypadku kolegi itd. Budzi sie w Tobie poczucie winy i zal dla niego. Wolisz nie podejmowac decyzji, podejmujac pasywna postawe niz skazywac na smierc tego czlowieka. W bajce o pociagu raczej ratujesz ludzi, a nie skazujesz robotnika.
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
h3lix, mam inne zdanie. Poczytaj wcześniejsze posty i zobacz czy się zgodzisz.
 

O.N!

Nowicjusz
Dołączył
2 Styczeń 2009
Posty
263
Punkty reakcji
2
Niemoralne jest skazanie robotnika na śmierć wbrew jego woli, tak nie można robić, piątka osób powina brać pod uwagę zagrożenia i konsekwencję decydując się jechać wóżkiem i nie wolno im przerzucać konsekwencji swoich wyborów na drugiego człowieka. Jestem za śmiercią 5 osób choć powinienem się posłużyć rachunkiem zysków i strat ale zasady podpowiadają coś innego...
 

linka7

Nowicjusz
Dołączył
21 Luty 2009
Posty
19
Punkty reakcji
0
Ale konsekwencje czego, O.N?
Że 5 ludzi wsiadło sobie do wagonika?
Ani one nie były winne, ani ten robotnik.
No, bo skoro zakładasz, że trzeba myśleć o konsekwencjach, to czemu nie myślał o nich pracownik?
Pachnie absurdem, prawda?

Co do pozostałych wniosków, najbardziej przekonujący był Maver.
I to jego opinie bedę powielać.
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
OK, teraz inny dylemat.

Kiedyś, dawno temu, oglądałem pewien film. Za skarby świata nie przypomnę sobie tytułu, ani aktorów, ani niczego oprócz paru istotnych rzeczy. Oglądałem go gdy byłem mały i wtedy temat w nim poruszony nie miał dla mnie jeszcze takiej doniosłości jak dzisiaj.

Chodzi o to, że mamy człowieka który popełnił wiele zbrodni - przede wszystkim brutalne morderstwa - i nie dość, że w ogóle nie czuje skruchy to jeszcze chełpi się swoimi dokonaniami przed sądem. Zostaje skazany na karę śmierci (rzecz się działa naturalnie w stanach, bo gdzież by indziej). Egzekucja ma się dokonać na krześle elektrycznym. Mężczyzna ten zostaje przyprowadzony do sali egzekucji i umieszczony na krześle. Prąd zostaje włączony. Dzieje się jednak rzecz dziwna. Mężczyzna cudem przeżywa lecz na skutek uszkodzenia mózgu traci pamięć. Prawo mówi, że jeśli egzekucja się nie powiedzie to nie wolno jej kontynuować "aż do skutku" lecz trzeba ją wykonać jeszcze raz w innym terminie - powiedzmy za 6 miesięcy. Mężczyzna budzi się i nie może sobie niczego przypomnieć. Nie wie kim jest, gdzie jest ani dlaczego. Nie pamięta absolutnie nic sprzed egzekucji. Nie pamięta nawet, że siedział na krześle elektrycznym. Psychologowie przeprowadzają szereg różnego rodzaju niezawodnych testów i zgodnie stwierdzają, że ten człowiek nie udaje - on naprawdę nic nie pamięta. O swojej przeszłości dowiaduje się od personelu więzienia. Ogląda nagrania z napadów ze sobą w roli głównej, ogląda taśmy z rozpraw sądowych i widzi siebie przyznającego się jawnie i z satysfakcją do zarzucanych mu czynów i...

...jest w szoku, ponieważ twierdzi, że jest dobrym człowiekiem i nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Głęboko ubolewa oglądając makabryczne zdjęcia swoich ofiar. Wprawdzie nie wątpi w to, że to był on i że to się na prawdę wydarzyło ponieważ widział nagrania, ale nie potrafi się z tym pogodzić. Personel więzienia zauważa pewne zmiany w jego zachowaniu. Człowiek ten jest teraz zdecydowanie sympatyczniejszy, milszy, pogodniejszy, i życzliwszy. Cieszy się na widok ludzi, jest uprzejmy wobec współwięźniów i personelu szpitala. Staje się fenomenem. W ogóle nie wpada w gniew ani irytację. Stale jest uśmiechnięty i współczujący. Zaczynają go obchodzić problemy innych. Staje się bardzo pomocny. Zaczyna być powszechnie lubiany i w ciągu kilku miesięcy staje się przyjacielem większości więźniów. Zmienia się nie do poznania. Na skutek uszkodzenia mózgu z seryjnego mordercy staje się skruszonym i bardzo pożytecznym człowiekiem, i co ważne - nie udaje.

Rzecz w tym, że za parę dni czeka go ponowna egzekucja a on nie chce umierać, bo nie potrafi zrozumieć dlaczego miałby umrzeć. Prawo nie przewiduje takich przypadków. Jeśli Jan Kowalski urodzony dnia tego-i-tego, zamieszkały tu-a-tu popełnił taką-a-taką zbrodnię to czeka go taka-a-taka kara i kropka. Ale człowiek który teraz zginie to nie jest ten sam człowiek który dokonywał zbrodni. Tzn. z prawnego punktu widzenia jest, ale nie z psychicznego. Człowiek którym jest teraz jest pełen współczucia i szacunku do życia. Gdyby wyszedł na wolność nie skrzywdziłby nawet muchy, a najpewniej podjąłby pracę w instytucji charytatywnej. On już nie jest szkodliwy społecznie. Ale czy można wypuścić mordercę na wolność? Nie da się ukryć, że kiedyś te zbrodnie popełnił a prawo przewiduje kary za zbrodnie. Rodziny ofiar słusznie domagają się zadośćuczynienia swoich tragedii. Byłoby dla nich nie do pomyślenia aby wyrok został odwołany, nie mówiąc o decyzji wypuszczenia tego człowieka na wolność.

Czy powinien zapłacić za swoje czyny? Czy powinien zginąć? Czy może powinniśmy go wypuścić? Czy ten człowiek zasługuje na to aby żyć szczęśliwie na wolności? Czy rację ma społeczeństwo mówiąc, że za zbrodnie trzeba płacić bez względu na wszystko?
 

h3lix

Bad Mutha Fucka
Dołączył
2 Listopad 2006
Posty
3 458
Punkty reakcji
13
Wiek
36
Miasto
www.forumovision.com
Z moralnego punktu widzenia powinno się darować, bo to tak jakby dzisiaj do Ciebie wpadli antyterroryści i zabrali na egzekucje za zbrodnie, które popełniłeś w poprzednim wcieleniu... (to tylko metafora)
Z drugiej jednak strony to przecież właśnie ta osoba dokonała tych zbrodni i jakaś kara by się należała. Osobiście byłbym za wyznaczeniem mniejszej kary, parę latek i wolność.

ps. podobny temat rozwinął się na moim forum :D http://www.forumovision.com/index.php?showtopic=125
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Nie wiem jak to jest w USA z odwołaniem kary śmierci w wypadku powstania jakichś nowych wątpliwości lub dowodów. jest on wypuszczany (wątpię), z automatu KS zamianiane na dożywocie, czy może wstrzymana do ponownej rozprawy?

Ja proponował bym: zamienić KS na powiedzmy dożywocie. Możliwe również: ponowna rozprawa i sądzić go jakby był w tamtym momencie niepoczytalny.

Nie wiem jak to wygląda z prawnego punktu widzenia. Całkiem prawdopodobne jest, że napisałem bzdury.

W każdym razie - prędzej bym go skazał mimo wszystko na śmierć niż go wypuścił.

Dlaczego?
Można by zadać pytanie - a co z ludźmi którzy przestępstwa popełnili "nieświadomie" pod wpływem narkotyków? A co z ludźmi, którzy stwierdzą, że naprawdę się zmienili, zrozumieli swój błąd i chcą się poprawić? (Nawet jeśli założyć, że da się naukowo dowieść, że mówią prawdę)
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Nie wiem jak to jest w USA z odwołaniem kary śmierci w wypadku powstania jakichś nowych wątpliwości lub dowodów. jest on wypuszczany (wątpię), z automatu KS zamianiane na dożywocie, czy może wstrzymana do ponownej rozprawy?

No właśnie ja też nie mam pojęcia jak jest w stanach.

W każdym razie - prędzej bym go skazał mimo wszystko na śmierć niż go wypuścił.

Dlaczego?
Można by zadać pytanie - a co z ludźmi którzy przestępstwa popełnili "nieświadomie" pod wpływem narkotyków? A co z ludźmi, którzy stwierdzą, że naprawdę się zmienili, zrozumieli swój błąd i chcą się poprawić? (Nawet jeśli założyć, że da się naukowo dowieść, że mówią prawdę)

No jest to wybór między złym a gorszym. Jeśli wypuścimy takiego człowieka na wolność to będzie to nieuczciwe wobec tych przestępców, którzy twierdzą, że również się zmienili, że żałują swoich czynów a nie zostali potraktowani łagodniej. Z drugiej strony - jeśli zabijemy takiego człowieka to wylejemy dziecko z kąpielą. Razem z ciałem które dokonywało przestępstw uśmiercimy niewinną - w zasadzie - mieszkającą w nim osobę. I tak źle i tak niedobrze.

Z moralnego punktu widzenia powinno się darować, bo to tak jakby dzisiaj do Ciebie wpadli antyterroryści i zabrali na egzekucje za zbrodnie, które popełniłeś w poprzednim wcieleniu... (to tylko metafora)
Z drugiej jednak strony to przecież właśnie ta osoba dokonała tych zbrodni i jakaś kara by się należała. Osobiście byłbym za wyznaczeniem mniejszej kary, parę latek i wolność.

Ja bym to zrobił w ukryciu. Tzn. skazałbym oficjalnie tego człowieka na śmierć, przeprowadził fałszywą egzekucję, a oskarżonego wypuścił na wolność. Rodziny ofiar byłyby zadowolone, opinia publiczna byłaby zadowolona i skazany też byłby zadowolony. Myślę, że w tym przypadku takie kłamstwo byłoby uzasadnione.
 

GreenCat

Nowicjusz
Dołączył
1 Wrzesień 2008
Posty
316
Punkty reakcji
0
Miasto
Poznań
Jest pewna moralna łamigłówka. Przeczytałem o niej w książce Richarda Dawkins'a "Bóg urojony". Mamy mianowicie kolejkę która jedzie z dużą prędkością prosto w ścianę. W kolejce znajduje się pięć niewinnych osób. Przed końcem toru jest zwrotnica kierująca wagonik na inny tor, jednak na drugim torze przebywa niczego nie podejrzewający robotnik kolejowy. Pytanie brzmi: Czy będąc w takiej sytuacji przestawisz zwrotnicę i uratujesz pięciu ludzi ale pozwolisz aby robotnik niechybnie zginął, czy nic nie zrobisz i pozwolisz na śmierć pięciu osób zamiast robotnika? Ja osobiście mogę powiedzieć, że rozsądne wydaje się przestawienie zwrotnicy i minimalizacja tragedii i cierpienia (co bym zrobił to inna sprawa).

Tereaz druga sytuacja. Mamy szpital. W jednym pokoju leży pięciu pacjentów. Każdy czeka na przeszczep innego organu. Jeden potrzebuje nerki, drugi serca, trzeci płuca, czwarty wątroby, a piąty trzustki. Jeśli nie dostaną swoich organów - umrą. Na korytarzu w poczekalni siedzi w pełni zdrowy człowiek który przyszedł w odwiedziny do chorego. Pytanie brzmi: Czy przeznaczyłbyś tego człowieka na pokrojenie na organy do przeszczepów dla ludzi czekających na operację? Naturalnie nie. Praktycznie jest to ta sama kalkulacja co wcześniej - "jeden czy pięciu?". Mimo to czujemy silną moralną różnicę między tymi dwiema sytuacjami, chociaż nie potrafimy podać bezpośrednich przyczyn.

Dlaczego pozwolenie na rozjechanie robotnika przez wagonik aby uratować pasażerów uważane jest za bardziej moralne, niż pozwolenie na śmierć człowieka w poczekalni na rzecz oczekujących na przeszczepy pacjentów?

Na zajęciach z etyki podano mi jako odpowiedź, że odpowiadamy nie, jeśli musimy my sami, bezpośrednio zabić tego jednego człowieka za tych 5. Akurat na zajęciach był przykład z wepchnięciem robotnika na tory, żeby zatrzymać kolejkę. W Twoim przykładzie jeszcze dochodzi fakt, że przeszczepy mogą zostać odrzucone i wcale nie uratujemy tamtych 5, a poza tym lepiej zachować jednostkę, która najwyraźniej ma dobry kod genetyczny/jest młoda/ma funkcjonujący układ immunologiczny, a nie chore...
W pierwszym przykładzie naciskamy guzik i ktoś ginie. Niestety tu pojawia sie problem ze wzpółczesną bronią dalekiego zasięgu...
 

iwans

Nowicjusz
Dołączył
29 Marzec 2008
Posty
515
Punkty reakcji
1
Wiek
32
Miasto
Gdańsk
Ja bym pewnie skierował wagonik na robotnika. Gdybym ja był pilotem na tym promie co pisałeś, to bym walczył o swoje przeżycie najprawdopodobniej a nie innych więc tlen bym dał sobie jeśli to nie ja bym był pilotem tylko obserwatorem to i tak bym dał pilotowi bo i doświadczony pilot wróci żywy i drogi prom. W szpitalu nikogo bym nie zabił, bo bym myślał o konsekwencjach jakie bym musiał ponieść oraz nie stuprocentową pewność, że wszystkie 5 osób przeżyje. Z tym kolesiem to bym go dał do jakiegoś innego zakładu bardzo lajtownego, żeby miał TV i inne takie ale żeby pilnować na wypadek gdyby odzyskał pamięć.

Albo takie coś:

Terrorysta porwał twoją mamę oraz rodzinę twojego przyjaciela (mama, tata, przyjaciel około 20 lat, oraz 2 dzieci 2 miesiące i 3 latka) i mówi albo twoja stara albo oni. Co byś wybrał?? Pewnie większość wybrała by mamę ale ja mam małe spięcia z nią więc raczej wybrałbym tą drugą opcję, jednak po fakcie bym się czuł fatalnie.
 
Do góry