Problem może wydawać się banalny, ale mnie osobiście zaczyna bardzo męczyć. Trzy lata temu poznałam chłopaka, który mieszka na drugim końcu Polski(w moim mieście ma babcie). Spotykaliśmy się przez wakacje, po czym on wyjechał, ale wiadomość przetrwała, byliśmy nawet parą. Po kilku miesiącach postanowiłam, że to nie ma sensu, bo to wszystko toczy się zupełnie w innych światach i w kręgu "internet-telefon". Po tej decyzji, zrozumiałam ile on dla mnie znaczy. Przez te wszystkie miesiące bardzo go polubiłam. Nie odzywaliśmy się do siebie przez pół roku, po czym znowu przyszły wakacje i on znowu przyjechał. Kiedy go zobaczyłam, zakochałam się na nowo, wiedziałam już, że czuję do niego coś bardzo mocnego. Po paru dniach, wyznał mi miłość, to było najpiękniejsze "kocham Cię" jakie kiedykolwiek słyszałam. Ja, postanowiłam, że żadnemu innemu chłopakowi nie wyznam miłości, że przeznaczona jest ona dla niego, tylko dla niego. Oczywiście wakacje się skończyły, on wrócił do siebie. Po paru tyg. napisał mi, że za bardzo boli go ta odległość i cierpi, że nie może mnie mieć przy sobie. Było to jak cios w serce, jak wbicie noża. Cierpiałam bardzo długo, kilka miesięcy nie miało nic dla mnie sensu, nie potrafiłam się cieszyć. Ale oczywiście z biegiem czasu rana zaczynała się zabliźniać. Myślałam nawet, że to wszystko to było tylko młodzieńcze zauroczenie. Zastanawiałam się czy naprawdę go kochałam. Wmawiałam sobie, że nie. Myślałam, że w to uwierzyłam. W zeszłe wakacje widziałam go z nową dziewczyną, przyjechał z nią. Nawet nie poczułam wielkiego żalu. PO wakacjach poznałam chłopaka, jestem z nim do dziś, i od tamtej pory, nie mogę przestać myśleć o mojej byłej miłości. Uświadomiłam sobie, że naprawdę go kochałam, że nie potrafię pokochać nowej osoby. Z całych sił próbuję się tego oduczyć, bo wiem , że ta miłość nie ma sensu, że jest nierealna. To wszystko siedzi w mojej głowie, jest tak silne, że wiem, że kocham go pomimo tej odległości, kocham go, mimo, że nigdy nie będziemy razem. Dzisiaj widziałam go znowu, poczułam mdłości, zawroty głosy, przez chwilę nie docierało do mnie co kto do mnie mówi. Widziałam go z odległości w objęciach z dziewczyną, tą samą co przed rokiem. Pragnę, jak niczego innego, żeby z nim rozmawiać, usłyszeć jego głos. Wypłakałam tyle łez, zmarnowałam tyle dni na smutku. Jestem z chłopakiem, którego nie kocham. Kochając się z nim zdarza mi się myśleć o "byłym". Proszę, poradźcie mi co mam zrobić, co mam zrobić, żeby zapomnieć, żeby żyć z tą miłością, której nie potrafię wypuścić z serca. Chciałabym bardzo porozmawiać z kimś kompetentnym, ale nie ma psychologa w moim mieście. Mam już dość tego.