Nie twierdzę, że związki należy idealizować, ale jeśli postrzega się je w kategorii strat, udręk, ustępstw i wyrzeczeń, to chyba już wiadomo, skąd tyle rozwodów, nieszczęść, zdrad etc.
Nie mogę nie postrzegać związku w innej kategorii niż ustępstw, gdyby nie ustępstwa i kompromisy związek by nie istniał. Więc nie rozumiem o czym piszesz w tym miejscu. Bo to własnie osoby które z tego nie zdają sobie sprawy doprowadzają do rozpadu związku. Więc wszystko ok ale akurat odwrotnie
Dla mnie związek powinien być czymś, co daje nam szczęście w wielu wymiarach i przez cały czas szanuje naszą wolność, wolność jednostki.
dobrze, ze podkreśliłaś
powinien być - niestety to tylko nasze życzenia. Dla mnie abstrakcja, nie zauważyłem aby moi znajomi mieli taką wolność jaką ja, nie zauważyłem aby małżonkowie zbyt często występowali osobno. I abym mógł do mojej znajomej zadzwonić o trzeciej w nocy aby pogadać bo nie mogę spać albo poprosić aby wpadła do mnie pogadać bo mam chandrę - jak nie miała męża spoko a teraz - zapomnij
Jeśli mój partner chciałby pojechać sam na wakacje, też nie mam nic przeciw. Tylko szacunek do drugiej osoby nakazuje jednak najpierw poinformować kochaną osobę o naszych planach, a nie postawić ją przed faktem dokonanym:
No więc własnie, czyli są jakieś oczekiwania jakieś obowiązki ja nie muszę nikogo pytać nikogo informować, a taką decyzje mogę podjąć spontanicznie i nie będę słuchał wyrzutów , że w domu brakuje tego, a tego, a ja sobie wydaję na safari w Kenii.
Ta sytuacja ma też drugie oblicze: jeśli partner wiedziałby, że marzę o tym Duabju, poczekałby, aby uzbierać na wczasy dla nas obojga. Bo przecież wtedy mógłby się cieszyć zarówno swoim, jak i moim szczęściem
Jasne i własnie to jest kolejny element; to uzbieraj na safari dla dwu osób w Kenii, to będzie razem jakieś 25 tyś. No, a dlaczego nie zabrać syna, dajmy na to 15 letniego ? Co mu powiesz, że jedziesz pooglądać tygrysy, słonie, a on niech w domku z babcia posiedzi ? No to jak już uzbierasz jakieś 35 tyś na takie safari rodzinne, to mi wyrośnie broda (oczywiście zakładamy przeciętna polska rodzinę) Jak więc myślisz, szybciej małżeństwo uzbiera, czy samotna osoba która niema obciążeń finansowych małżeńskich kto szybciej zrealizuje marzenia mój żonaty kolega czy ja ? ?
Aż tysiące? Pewnie ta ilość się zwiększa, gdy pojawiają się dzieci, ale w stałych związkach chyba nie jest aż tak tragicznie, nieprawdaż? Osobiście nie zrezygnowałam z ani jednej czynności od momentu, kiedy się związałam (a minęły już 2,5 roku). Wciąż chodzę sobie na samotne zakupy. Czytam książki.
Może nie potrzebujesz niczego więcej, może po prostu tego pragniesz, ale nie sprzeczajmy się o to, bo doba nie jest z gumy, jeśli poświęcisz swojemu partnerowi, domowi, gotowaniu posiłku jak mieszkacie wspólnie, czy jakiejkolwiek czynności związanej ze wspólnym życiem, to jeśli zajmie to choćby tylko 3 h dziennie to ja zawsze te 3 h będę od ciebie do przodu, o książkę , spacer, jeden wyjazd na narty itp A jak wiemy życie w małżeństwie - obowiązki z nim związane zajmują większość dnia niestety, a nie tylko 3h
Ano, tu mam jedno zastrzeżenie. Bo to nie jest rezygnacja, a kwestia wyboru.
Masło maślane. Z punktu logiki wybór jest rezygnacją, masz dwu kandydatów na małżonka możesz zapytać którego wybierasz albo z którego rezygnujesz. Wybór zawsze jest rezygnacją.
Zakupy w realu? Hm, czyżbyś będąc samemu nie robił zakupów?
Robię ale nie w Realu i trwają "10" minut - robiłem zakupy we dwoje nie raz, trwają czasami całe godziny - dla mnie strata czasu.
Albo chodzicie razem, albo się zmieniacie. I tym oto sposobem możesz chodzić na zakupy nawet dwa razy rzadziej niż gdybyś żył w pojedynkę! Same pozytywy.
Sofizm
ilość zakupów nie ma nic wspólnego z ilością karmionych.
Zarówno w parze można raz w miesiącu dokonać zakupów jak i żyjąc w pojedynkę. tyle, ze w praktyce pary statystycznie więcej czasu spędzają w sklepach i to wieeeelo krotnie.
Tutaj się zgodzę. Ach, i "przymus" pisze się przez "u".
Patrz nie wiedziałem cholera....
Jak dla mnie wygląda to tak: stwórz sobie swoją wizję związku, znajdź kogoś, kto twój pogląd będzie podzielał i... próbuj. Uda się, nie uda, ale z każdego związku, nawet krótkiego, wychodzi się bogatszym w nowe doświadczenia. A wszak o to chodzi w życiu, o doświadczanie i poznawanie.
Nie rozumiemy się, może zapytam.
Po co mam to robić ? Po co mam robić wizję związku, mnie własnie przeraza fakt, że każdy traktuje to jak jakiś obowiązek, nawet nie wyobraża sobie świata bez tego obowiązku
każdy o niczym innym od "urodzenia" nie gada jak o związku z kimś kiedyś jak byłem nastolatkiem myślałem , że jest to tak nieodwołalne jak szkoła podstawowa.
więc jeszcze raz odpowiedz mi sensownie
po co mam żyć w związku ?
z każdego związku, nawet krótkiego, wychodzi się bogatszym w nowe doświadczenia.
No oczywiście nawet z bycia księdzem wychodzi się bogatszym w doświadczenia ale nie znaczy , że mam nim zostać, wolę, zdobywać doświadczenia w dorzeczach amazonki
to własnie jest wybór albo rezygnacja
Ty wolisz poświęcić 3/4 życia związkom, a ja nabywaniu mniej popularnych doświadczeń i introspekcji.
Fakt, że trzeba liczyć się z drugą osobą nie oznacza braku wolności, ograniczenia i przytłoczenia. Ale to też już kwestia jacy jesteśmy i do jakiego związku dążymy.
Niestety oznacza ograniczenia i utratę wolności nie w całości oczywiście, jednak zmienia i ogranicza wolność przenosząc częśc odpowiedzialności moralnej i prawneh na instytucję małżeństwa i tego co się pod nim ukrywa żony dzieci itp. Niestety jeśli ktoś już tak uparty i twierdzi, że nie ogranicza wolności to już musi uznać fakt przepisów prawa dotyczących ojca męża co umożliwia żonie np. uzyskania alimentów nawet w przypadku niej samej, a nie dziecka. Nikt nie słyszał pojęcia że ktoś jest
stanu WOLNEGO - wymowna nazwa i dośc jednoznaczna.
Jeśli ktoś mówi, że w małżeństwie może robić wszystko co osoba stanu wolnego to kłamie.