Do miłości trzeba dojrzeć

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Napisałaś o związku jako o czymś, co jest pozbawione ograniczeń. Jako patologiczny zasugerowałaś związek z takowymi. W tym kontekście nie ma kilku znaczeń tego wyrazu.
 

Adroe

Nowicjusz
Dołączył
28 Grudzień 2012
Posty
22
Punkty reakcji
0
Znam wiele przypadków w ktorych ludzie rozpoczynali związek w młodym wieku a przetrwali do końca. Np moi dziadkowie zaczeli się spotykać w wieku 16 lat i byli ze sobą do końca ( fakt ktoś może powiedzieć ze kiedyś to były czasy itp, ale milosc zawsze jest ta sama). Z terazniejszych przykladów podam moich znajomych , którzy w wieku 15 lat weszli ze sobą w zwiazek , teraz maja po 27 lat i ślicznego synka. Takie związki zależa od indywidualnego podejscia, jedni wchodza z nastawieniem na dlugo trwawy silny zwiazek z mysla przeciwstawienia sie przeciwnosciom losu razem, a inni z tym zeby po prostu miec dziewczyne i ze bedzie fajnie i najwyzej sobie pozniej zerwiemy, zalezy to troche od podejscia danej osoby i od dojrzalosci emocjonalnej. Pozdrawiam.
 

La Bella Luna

Bywalec
Dołączył
9 Październik 2012
Posty
657
Punkty reakcji
118
Wiek
35
Miasto
Wrocław
Biorąc pod uwagę sytuację brata i jego narzeczonej, będących razem 7 albo 8 lat począwszy od technikum, nie mogę się w żadnym wypadku zgodzić z tym, co mówisz. Biorąc też pod uwagę znajomych będących w podobnej sytuacji, sądzę wręcz, że swoje zwyczajnie subiektywne zdanie wyrażasz w formie iluzyjnie niepodważalnego faktu.
Nie Thyme, ja mam w tej kwestii trochę inne doświadczenia niż Ty. Bierzesz pod uwagę swoje otoczenie, co w gruncie rzeczy nie jest błędem, ale co tu dużo pisać, jest mało reprezentatywne.

dziwna granica 25 lat, nie stawiała bym takich. To jednak jest kwestia danej jednostki i jej dojrzałości w ogóle...
Oczywiście, ale rozpatrywanie każdej jednostki z osobna byłoby trochę kłopotliwe ;) Z drugiej zaś strony, możesz mieć nawet 30 lat a i tak nie jesteś na tyle dojrzały aby stworzyć trwały związek. To natomiast, można zaliczyć do wyjątku, tak samo jak wyjątkiem jest to, iż para nastolatków będzie w stanie stworzyć związek, który ma realne szanse przetrwać więcej niż kilka lat albo całe życie.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Nie Thyme, ja mam w tej kwestii trochę inne doświadczenia niż Ty.

Masz inne doświadczenia, czego masz świadomość. Jednak mimo to starasz się udowodnić, że moje są fałszywe. Znam ludzi tworzących związek, jaki Ty starasz się wykluczyć? Znam. Zatem Twoje argumenty są w tej dyskusji zbędne, gdyż nie odwzorowują rzeczywistości.

Bierzesz pod uwagę swoje otoczenie, co w gruncie rzeczy nie jest błędem, ale co tu dużo pisać, jest mało reprezentatywne.

Tak, biorę pod uwagę swoje otoczenie z powodu prostego - jest to najlepszy dowód obalający Twoją teorię.
 

Lampart

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2009
Posty
1 061
Punkty reakcji
21
Wiek
30
Miasto
Pireus
Nie twierdzę, że związki należy idealizować, ale jeśli postrzega się je w kategorii strat, udręk, ustępstw i wyrzeczeń, to chyba już wiadomo, skąd tyle rozwodów, nieszczęść, zdrad etc.
Nie mogę nie postrzegać związku w innej kategorii niż ustępstw, gdyby nie ustępstwa i kompromisy związek by nie istniał. Więc nie rozumiem o czym piszesz w tym miejscu. Bo to własnie osoby które z tego nie zdają sobie sprawy doprowadzają do rozpadu związku. Więc wszystko ok ale akurat odwrotnie :)

Dla mnie związek powinien być czymś, co daje nam szczęście w wielu wymiarach i przez cały czas szanuje naszą wolność, wolność jednostki.
dobrze, ze podkreśliłaś powinien być - niestety to tylko nasze życzenia. Dla mnie abstrakcja, nie zauważyłem aby moi znajomi mieli taką wolność jaką ja, nie zauważyłem aby małżonkowie zbyt często występowali osobno. I abym mógł do mojej znajomej zadzwonić o trzeciej w nocy aby pogadać bo nie mogę spać albo poprosić aby wpadła do mnie pogadać bo mam chandrę - jak nie miała męża spoko a teraz - zapomnij :)

Jeśli mój partner chciałby pojechać sam na wakacje, też nie mam nic przeciw. Tylko szacunek do drugiej osoby nakazuje jednak najpierw poinformować kochaną osobę o naszych planach, a nie postawić ją przed faktem dokonanym:
No więc własnie, czyli są jakieś oczekiwania jakieś obowiązki ja nie muszę nikogo pytać nikogo informować, a taką decyzje mogę podjąć spontanicznie i nie będę słuchał wyrzutów , że w domu brakuje tego, a tego, a ja sobie wydaję na safari w Kenii.
Ta sytuacja ma też drugie oblicze: jeśli partner wiedziałby, że marzę o tym Duabju, poczekałby, aby uzbierać na wczasy dla nas obojga. Bo przecież wtedy mógłby się cieszyć zarówno swoim, jak i moim szczęściem
Jasne i własnie to jest kolejny element; to uzbieraj na safari dla dwu osób w Kenii, to będzie razem jakieś 25 tyś. No, a dlaczego nie zabrać syna, dajmy na to 15 letniego ? Co mu powiesz, że jedziesz pooglądać tygrysy, słonie, a on niech w domku z babcia posiedzi ? No to jak już uzbierasz jakieś 35 tyś na takie safari rodzinne, to mi wyrośnie broda (oczywiście zakładamy przeciętna polska rodzinę) Jak więc myślisz, szybciej małżeństwo uzbiera, czy samotna osoba która niema obciążeń finansowych małżeńskich kto szybciej zrealizuje marzenia mój żonaty kolega czy ja ? ?
Aż tysiące? Pewnie ta ilość się zwiększa, gdy pojawiają się dzieci, ale w stałych związkach chyba nie jest aż tak tragicznie, nieprawdaż? Osobiście nie zrezygnowałam z ani jednej czynności od momentu, kiedy się związałam (a minęły już 2,5 roku). Wciąż chodzę sobie na samotne zakupy. Czytam książki.
Może nie potrzebujesz niczego więcej, może po prostu tego pragniesz, ale nie sprzeczajmy się o to, bo doba nie jest z gumy, jeśli poświęcisz swojemu partnerowi, domowi, gotowaniu posiłku jak mieszkacie wspólnie, czy jakiejkolwiek czynności związanej ze wspólnym życiem, to jeśli zajmie to choćby tylko 3 h dziennie to ja zawsze te 3 h będę od ciebie do przodu, o książkę , spacer, jeden wyjazd na narty itp A jak wiemy życie w małżeństwie - obowiązki z nim związane zajmują większość dnia niestety, a nie tylko 3h
Ano, tu mam jedno zastrzeżenie. Bo to nie jest rezygnacja, a kwestia wyboru.
Masło maślane. Z punktu logiki wybór jest rezygnacją, masz dwu kandydatów na małżonka możesz zapytać którego wybierasz albo z którego rezygnujesz. Wybór zawsze jest rezygnacją.
Zakupy w realu? Hm, czyżbyś będąc samemu nie robił zakupów?
Robię ale nie w Realu i trwają "10" minut - robiłem zakupy we dwoje nie raz, trwają czasami całe godziny - dla mnie strata czasu.
Albo chodzicie razem, albo się zmieniacie. I tym oto sposobem możesz chodzić na zakupy nawet dwa razy rzadziej niż gdybyś żył w pojedynkę! Same pozytywy.
Sofizm :) ilość zakupów nie ma nic wspólnego z ilością karmionych.
Zarówno w parze można raz w miesiącu dokonać zakupów jak i żyjąc w pojedynkę. tyle, ze w praktyce pary statystycznie więcej czasu spędzają w sklepach i to wieeeelo krotnie.
Tutaj się zgodzę. Ach, i "przymus" pisze się przez "u".
Patrz nie wiedziałem cholera....
Jak dla mnie wygląda to tak: stwórz sobie swoją wizję związku, znajdź kogoś, kto twój pogląd będzie podzielał i... próbuj. Uda się, nie uda, ale z każdego związku, nawet krótkiego, wychodzi się bogatszym w nowe doświadczenia. A wszak o to chodzi w życiu, o doświadczanie i poznawanie.
Nie rozumiemy się, może zapytam.
Po co mam to robić ? Po co mam robić wizję związku, mnie własnie przeraza fakt, że każdy traktuje to jak jakiś obowiązek, nawet nie wyobraża sobie świata bez tego obowiązku :) każdy o niczym innym od "urodzenia" nie gada jak o związku z kimś kiedyś jak byłem nastolatkiem myślałem , że jest to tak nieodwołalne jak szkoła podstawowa.
więc jeszcze raz odpowiedz mi sensownie po co mam żyć w związku ?
z każdego związku, nawet krótkiego, wychodzi się bogatszym w nowe doświadczenia.
No oczywiście nawet z bycia księdzem wychodzi się bogatszym w doświadczenia ale nie znaczy , że mam nim zostać, wolę, zdobywać doświadczenia w dorzeczach amazonki :) to własnie jest wybór albo rezygnacja :) Ty wolisz poświęcić 3/4 życia związkom, a ja nabywaniu mniej popularnych doświadczeń i introspekcji.

Fakt, że trzeba liczyć się z drugą osobą nie oznacza braku wolności, ograniczenia i przytłoczenia. Ale to też już kwestia jacy jesteśmy i do jakiego związku dążymy.
Niestety oznacza ograniczenia i utratę wolności nie w całości oczywiście, jednak zmienia i ogranicza wolność przenosząc częśc odpowiedzialności moralnej i prawneh na instytucję małżeństwa i tego co się pod nim ukrywa żony dzieci itp. Niestety jeśli ktoś już tak uparty i twierdzi, że nie ogranicza wolności to już musi uznać fakt przepisów prawa dotyczących ojca męża co umożliwia żonie np. uzyskania alimentów nawet w przypadku niej samej, a nie dziecka. Nikt nie słyszał pojęcia że ktoś jest stanu WOLNEGO - wymowna nazwa i dośc jednoznaczna.

Jeśli ktoś mówi, że w małżeństwie może robić wszystko co osoba stanu wolnego to kłamie.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
No to ja się zgodzę -związek ogranicza i to w znacznym stponiu,ale skoro się decydujemy to chyba wiemy na co.Poza tym jeśli się kocha to bycie razem jest ważniejsze od innych spraw.
 
D

dontfakmi

Guest
A jak wiemy życie w małżeństwie - obowiązki z nim związane zajmują większość dnia niestety, a nie tylko 3h
Najczesciej juz wtedy (w malzenstwie) partnerzy posiadaja dzieci. I tak naprawde kiedy one sie pojawiaja, swiat kreci sie juz tykko wokol nich, conajmniej przez najblizsze kilka lat. Poza tym, jesli juz sie dziecko splodzi, nalezy je wychowywac. A to dopiero jest czasochlonne...


Jeśli ktoś mówi, że w małżeństwie może robić wszystko co osoba stanu wolnego to kłamie.
Klamie albo nie ma pojecia o czym mowi, bo nie doswiadczyl. Ale tak jest, ze ci ktorzy maja blade pojecie o rzeczy, najwiecej maja do powiedzenia.
A ja... Juz nie moge umowic sie z 'kolega' na kawe, juz nie moge swojej wyplaty wydac tylko na swoje potrzeby, juz nie moge co tydzien bywac w klubach..
 

moniquemonique

Bywalec
Dołączył
25 Październik 2011
Posty
1 689
Punkty reakcji
96
Miasto
Śląsk, Częstochowa
Ale się zapędziliście, autor nawet o posiadaniu dziewczyny myśleć nei chce a wy już o małżeństwie.

Może nie jasno się wyrażałam, JA uważam że związek daje mi zdecydowanie o wiele więcej korzyści i ma o wiele więcej zalet niż ograniczeń.
Wszystko zależy od jednostki. Tak jak napisałam dla mnie zdrowy związek posiada swoją równowagę. Wiadomo, że poświęcam się swój czas dla drugiej osoby,ale nie sprawia mi to kłopotu, zawodu i nie jest ciężarem. Nie oczekuje od partnera diametralnej zmiany trybu życia i tego samego oczekuje. ALE ja z kolei nie prowadzę jakiegoś rozwiązłego(nie w sensie seksualnym) mega imprezowego trybu życia. Mam swoje pasje, zamiłowania, swoje sprawy.
Nie wiem czy muszę tłumaczyć, że wszystko to sprawa danej jednostki i dopasowania? Jeśli ktoś nie rozumie, że w związku nie musi czuć się ograniczany i nie musi rezygnować z siebie to znaczy, że albo jeszcze nie sparzył się na tyle, żeby dobry związek docenić, albo po prostu nie miał okazji się dowiedzieć jak to jest być w takim związku.

Jeśli dla kogoś priorytetem są imprezy i używki a do tego rozpiepszanie kasy na byle co, to powinien się liczyć, że nie każdy takie wartości wyznaje i szukać sobie partnerki o podobnych preferencjach.
 

La Bella Luna

Bywalec
Dołączył
9 Październik 2012
Posty
657
Punkty reakcji
118
Wiek
35
Miasto
Wrocław
Masz inne doświadczenia, czego masz świadomość.
To samo możesz powiedzieć o sobie. Jednak powinieneś dodać to, iż każdy nastolatek jest zdolny do zbudowania takiego związku, który przetrwa całe życie.
Dobrze wiesz, że jest inaczej.

Jednak mimo to starasz się udowodnić, że moje są fałszywe
Fałszywe? A napisałam, że są fałszywe?

Znam ludzi tworzących związek, jaki Ty starasz się wykluczyć? Znam. Zatem Twoje argumenty są w tej dyskusji zbędne, gdyż nie odwzorowują rzeczywistości.
Zaliczam do mniejszości. Nie wykluczam! Jest różnica? Jest.

Tak, biorę pod uwagę swoje otoczenie z powodu prostego
Wyjdź poza swoje otoczenie, jeśli chcesz argumentować.

jest to najlepszy dowód obalający Twoją teorię.
Tu Cię zaskoczę. Nic nie obaliłeś, bo najzwyczajniej w świecie - do obalenia nic nie było.
Trochę się zapędziłeś ;)
 

Lampart

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2009
Posty
1 061
Punkty reakcji
21
Wiek
30
Miasto
Pireus
Może nie jasno się wyrażałam, JA uważam że związek daje mi zdecydowanie o wiele więcej korzyści i ma o wiele więcej zalet niż ograniczeń.
Wszystko zależy od jednostki. Tak jak napisałam dla mnie zdrowy związek posiada swoją równowagę.
Wiesz rozumiem to co piszesz i Twoje stanowisko. I tak jak napisałem jak komuś to pasuje to spoko. Jeden lubi czytać drugi tańczyć jeden kino i do teatru go nie zaciągniesz.
Tylko wydaje mi się , że aby tak naprawdę trafnie ocenić życie w związku należy w niego wejść, posiedzieć w małżeństwie z 10 lat, a potem nagle, nie ważne z jakich powodów rozwiązać go i zobaczyć różnice, kiedy nagle okazuje się, że nie ważne na co wydasz pieniądze, kiedy nie ważne o której wrócisz do domu i nie ważne czy styknie ci do pierwszego. Nie ważne o której masz ochotę, na kolacje czy słuchanie muzyki - nawet w środku nocy. nikt nie zbije twojej myśli o kąpieli w jeziorze o 4 nad ranem mówiąc daj spokój nie wygłupiaj się. oczywiście przykłady nie musza być trafione ale chodzi o to co chce przekazać. Nie ważne jak pomalujesz pokój i kiedy posprzątasz i czy będzie dzisiaj obiad czy nie. Myślę, że wtedy można ocenić prawdziwiej. W tedy dopiero zauważa się pewne drobne niby niuanse i sprawy którymi się człowiek przejmował albo nie mógł zwyczajnie robić.

W każdym razie każdy wybiera sam chce tkwić w związku niech to czyni.

Jeśli dla kogoś priorytetem są imprezy i używki a do tego rozpiepszanie kasy na byle co, to powinien się liczyć, że nie każdy takie wartości wyznaje i szukać sobie partnerki o podobnych preferencjach.

widzisz to co powyżej napisałaś własnie o tym świadczy o tych różnicach i ograniczeniach to co dla ciebie jest bez sensownym wydawaniem pieniędzy innemu daje wiatr w żagle i ogromne zadowolenie oczywiście nie koniecznie używki tu opisałaś jakieś skrajności, ale jednak są to różnice które zmuszają do ustępstw i wyborów, rezygnacji z części siebie.
Dla ciebie może być szaleństwem objechanie dookoła świata, a dla drugiego nieprawdopodobnym przeżyciem. Dla ciebie może nie mieć sensu kupno super samochodu, a dla innego marzeniem. I z takich marzeń trzeba zrezygnować, na rzecz związku.
Dla mnie może być marzeniem domek 50 km za miastem nad jeziorem a moja panterka i słusznie powie ależ kochanie to nie realne choć fajne, bo jak ja będę dojeżdżać do pracy musielibyśmy kopic drugi samochód i wydawać na paliwo duże pieniądze itp. jej argumentacja nie będzie pozbawiona sensu i nie można mieć do niej pretensji ale .....czyż nie rezygnujemy wtedy z własnych marzeń w tym jednym danym nam życiu ?
każdy więc wybierze co uzna za stosowne - każdy spędzi to życie takim jakim sobie stworzy
 

vik123

Bywalec
Dołączył
11 Listopad 2011
Posty
1 186
Punkty reakcji
45
Miasto
Perth, WA
Jak najbardziej do milosci trzeba dojrzec tyle, ze niezwykle malo kto dojrzewa wogole a co dopiero w pore zanim zrobi sie za pozno. Dominuje wiara w zadurzenie nazywane miloscia, ktore trwa dluzej lub krocej a jak minie to przychodzi ochota na nastepne cpniecie i jazde na haju. Z wiekiem popyt na wszelkie urozmaicenia maleje a rosnie pragnienie stabilizacji a potem to juz tylko swietego spokoju. I gdzie tu jest czas na milosc i dojrzewanie do niej?

pozdrawiam,
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
To samo możesz powiedzieć o sobie. Jednak powinieneś dodać to, iż każdy nastolatek jest zdolny do zbudowania takiego związku, który przetrwa całe życie.
Dobrze wiesz, że jest inaczej.

Akurat mogę to powiedzieć. To nie jest kwestia wieku, a tego, co siedzi w główce.

Fałszywe? A napisałam, że są fałszywe?

Tak jakby ciągle sugerujesz.

Zaliczam do mniejszości. Nie wykluczam! Jest różnica? Jest.

Pokażę Ci tu pewien fragment Twojej wypowiedzi:

To jest jasne i oczywiste, prawdziwe, trwalsze związki można budować w późniejszym okresie swojego życia. Tak po ukończeniu 25 lat.

W tym miejscu stwierdziłaś, iż stworzenie związku jest konkretne mniej więcej dopiero po 25 roku życia. Powiedziałaś, że tylko wtedy budowanie ich na poważnie ma sens. Nie wcześniej.
Zatem tak. Wykluczyłaś taką opcję. Gdybyś miała zamiar zaliczyć ją do mniejszości, dodałabyś gdzieś "głównie" bądź synonimy.

Wyjdź poza swoje otoczenie, jeśli chcesz argumentować.

Po co, skoro w moim otoczeniu występują idealne przykłady? Jeśli wyszedłbym poza to otoczenie, nie miałbym czego argumentować, gdyż zjawisko byłoby mi obce. Skoro mi to polecasz, sugerujesz się ludźmi Tobie nieznanymi i nieznanymi Tobie przypadkami, zatem sama w tym momencie przyznajesz, że zagadnienie jest Ci kompletnie obce.

Tu Cię zaskoczę. Nic nie obaliłeś, bo najzwyczajniej w świecie - do obalenia nic nie było.
Trochę się zapędziłeś ;)

Było.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.
 

La Bella Luna

Bywalec
Dołączył
9 Październik 2012
Posty
657
Punkty reakcji
118
Wiek
35
Miasto
Wrocław
Akurat mogę to powiedzieć. To nie jest kwestia wieku, a tego, co siedzi w główce.
Odniosłam się do tego.

Pokażę Ci tu pewien fragment Twojej wypowiedzi:

To jest jasne i oczywiste, prawdziwe, trwalsze związki można budować w późniejszym okresie swojego życia. Tak po ukończeniu 25 lat.

W tym miejscu stwierdziłaś, iż stworzenie związku jest konkretne mniej więcej dopiero po 25 roku życia. Powiedziałaś, że tylko wtedy budowanie ich na poważnie ma sens. Nie wcześniej.
Zatem tak. Wykluczyłaś taką opcję. Gdybyś miała zamiar zaliczyć ją do mniejszości, dodałabyś gdzieś "głównie" bądź synonimy.
Może nie wyraziłam się jasno. Przyznaję, mój błąd.

Jednak:
Użytkownik moniquemonique dnia 06 styczeń 2013 - 14:25 napisał
dziwna granica 25 lat, nie stawiała bym takich. To jednak jest kwestia danej jednostki i jej dojrzałości w ogóle...
Oczywiście, ale rozpatrywanie każdej jednostki z osobna byłoby trochę kłopotliwe ;) Z drugiej zaś strony, możesz mieć nawet 30 lat a i tak nie jesteś na tyle dojrzały aby stworzyć trwały związek. To natomiast, można zaliczyć do wyjątku, tak samo jak wyjątkiem jest to, iż para nastolatków będzie w stanie stworzyć związek, który ma realne szanse przetrwać więcej niż kilka lat albo całe życie.
Więc nie wiem, co próbujesz mi w późniejszych postach udowodnić...

Po co, skoro w moim otoczeniu występują idealne przykłady? Jeśli wyszedłbym poza to otoczenie, nie miałbym czego argumentować, gdyż zjawisko byłoby mi obce. Skoro mi to polecasz, sugerujesz się ludźmi Tobie nieznanymi i nieznanymi Tobie przypadkami, zatem sama w tym momencie przyznajesz, że zagadnienie jest Ci kompletnie obce.
Podam przykład. Dajmy na to 4 na 10 par jest w stanie stworzyć konkretny związek z przyszłością. 3 z 4 tych par znasz, czy to Ci wystarczy aby zignorować pozostałą szóstkę?
Pragnę również zaznaczyć jeszcze jedno. Jestem niezmiernie szczęśliwa, iż w Twoim otoczeniu można znaleźć przykłady dojrzałych związków w młodym wieku.

Z całym szacunkiem, nie było (do obalenia).

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Proszę bardzo. Ja również dziękuję za udowodnienie mi czegoś, co było mi doskonale znane.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Podam przykład. Dajmy na to 4 na 10 par jest w stanie stworzyć konkretny związek z przyszłością. 3 z 4 tych par znasz, czy to Ci wystarczy aby zignorować pozostałą szóstkę?

Wybacz, ale nigdzie tego nie mówiłem. Mówiłem jedynie tyle, że występują udane związki. Występują. Nie powiedziałem, że są regułą. Zdaję sobie sprawę z tego, dlaczego starasz się mi wmówić te teorie mimo iż wcześniej mówiłaś coś skrajnie innego, ale ja jestem człowiekiem, który zapamiętuje poprzednie słowa. Nie ignoruję ich, lecz słucham (tutaj: czytam) uważnie. Takie praktyki możesz naprawdę stosować wobec innych, ale wobec mnie nie przejdą. Jeśli mówisz A, to uzasadniaj to, co się pod owym A kryje, zamiast podawać argumentu wobec B, o którym wcale nie wspominałaś.

Tylko dlatego w tym momencie odpisałem, bo jednak robienie z kogoś idioty to mało honorowa zagrywka, a robienie idioty z kogoś, kto jest tego świadomy zahacza o szaleństwo.
 

La Bella Luna

Bywalec
Dołączył
9 Październik 2012
Posty
657
Punkty reakcji
118
Wiek
35
Miasto
Wrocław
Wybacz, ale nigdzie tego nie mówiłem.
Wiem. Gdyby było inaczej - zaprzeczyłbyś swoim poglądom.

Jednak Twoje wypowiedzi sugerowały coś zupełnie innego. Dlatego nie angażowałam się za bardzo w tą dyskusję.

Zdaję sobie sprawę z tego, dlaczego starasz się mi wmówić te teorie mimo iż wcześniej mówiłaś coś skrajnie innego
[quote ]
Może nie wyraziłam się jasno. Przyznaję, mój błąd.
[/quote]
Przykład moniquemonique, konkretne pytanie, konkretna odpowiedź.
Ty natomiast wytaczasz ciężkie działa, już na "dzień dobry" czując się zwycięzcą dyskusji.
Miałeś dwa rozwiązania: wytknąć mi błąd, co do pierwszego postu lub zignorować zajście, gdyż w drugim poście (bez znaczenia czy dana wypowiedź była zaadresowana do Ciebie) nieco rozjaśniłam swój punkt widzenia. Nie odpowiadam za Twoje działania, więc możesz mieć pretensje tylko do siebie.

Obalając to zdanie:
Bierzesz pod uwagę swoje otoczenie, co w gruncie rzeczy nie jest błędem, ale co tu dużo pisać, jest mało reprezentatywne.
potwierdziłeś to:
[quote ]
Dajmy na to 4 na 10 par jest w stanie stworzyć konkretny związek z przyszłością. 3 z 4 tych par znasz, czy to Ci wystarczy aby zignorować pozostałą szóstkę?
[/quote]
A ja w pierwszym zdaniu nic nie pisałam, o tym, że uznaję związki w Twoim otoczeniu za nierealne. Gdybym napisała coś w stylu: "bzdura!", miałbyś pełne prawo obalać cokolwiek byś chciał, gdyż wówczas, rzeczywiście moje stanowisko byłoby kompletnie oderwane od rzeczywistości.

Takie praktyki możesz naprawdę stosować wobec innych, ale wobec mnie nie przejdą.
Nie mam pojęcia o jakich praktykach piszesz. To co Ty sobie do zaistniałej sytuacji dopowiadasz, kompletnie mnie nie interesuje.

Resztę przemilczę.

Dziękuję i dobranoc.
 
Do góry