Nie wiem czy to ze mną jest coś nie wporządku.Czy to ja jestem chora.
Opiszę wam moją chistorię.Jestem w 35tyg i żyje tylko teraz po co żeby wydac na świat dziecko.Juz nie mogę psychicznie jestem wykończona.Czuje się jak odludek przez moich rodziców.Wyzywają mnie cały czas od psychicznych ,czubków itp.zaczeło się od 9 tygodnia jak zachorowałam na anginę,poszłam do lekarza po leki i jak wrociłam rodzice na mnie wrzeszczeli że jem antybiotyk a jestem w ciąży,ja na to że jest bezpieczny bo informowalam lekarkę że jestem w 9 tygodniu ciąży i pytałam sie jeszcze farmacełtki .Wtedy moja mama caly dzień chodziła i mowila"oh jestem w ciąży czy ten lek jest bezpieczny??oh ah chyba się pochwale całemu światu"Potem mialam bardzo duże problemy ,skurcze przedwczesne w 20 tygodniu i skierowali mnie do szpitala,moja mama przychodzila i nagadywała na mnie,czesto leżałam własnie na skurcze tam i wkońcu musiałam się przepisac do innego szpitala bo tam się na mnie dziwinie patrzyli mimo ze nic nie robiłam.Kiedyś zemdlałam wiec poszłam tam na ktg a pielegniarka do mnie ze ja wymyślam sobie że zemdlalam bo przecież tyle moja mama mówiła.Kiedyś w nocy dostałam bóli że mnie wykręcało,skurcze z parciem na pęcherz,myslałam że rodzę,pojechałam do innego szpitalaa tam odrazu lekarz dał mi kroplówke i rozkazał mi zostać bo mam zaczyna mi się akcja porodowa i nawet widzi co się dzieje z moją macicą(miałam tylko na chjwile zeby sprawdzić co się dzieje)Na 2 dzień moja mama rano przyjechała i poszla do lekarzy odrazu,jak poszedl lekarz który mnie przyjmował.Po 2 godzinach była wizyta ,pielegniarka przyniosła kartę na łozka aby lekarze mogli widizeć co się dzieje ,ja patrze a ja mam pomaziane w karcie napisane było że ze skuraczmi a obok napisane innym pismem ze wymyślam sobie.Lekarze widzieli że ja to przeczytałam , wzieli mnie na badania i co??Po badaniu przyszła ginekolog i powiedziała że przeprasza mnie za tą kartę że tak było napisane ale nie wiedzieli,że ja fakttycznie mam racje i że musze posiedzieć pare dni pod kroplówką zeby nie stracić dziecka.Gdy dostałam krwiawienia mama na mnie się darła że mam leżeć i nie wymyśleć szpitala bo tam dużo osób lezy,że kazdy ją tam zna i wogole.Niedawno mój nowy lekarz(musiałam zmienić lekarza bo moja mama cały czas do niego chodziła pytac się co ja mu mówie na wizycie itp)skierował mnie do szpitala gdyz mam 2cm rozwarcia i tewardnienie co 2,3 min które przez dosłownie chwile zrobiło mi rozwarcieitp itd,nie dostałam skierowania od niego,powiedział tylko że szpital wie o tym bo on dzownił,przyszłam do domu powiedziałam ze jade na kroplówke do szpitala.No i znowu się zaczeły wyzwiska,że jestem psychiczna że powinni mnie w szpitalu zamknąć dla umysłowo chorych,że ona zadzowni do lekarza i mu powie.Zadzonila do niego a on że ja mam do szpitala bo strace dziecko ,wtedy milutkja była dla mnie,rozmawiała jednoczesnie z lekarzem przez tel i mowiła do mnie kochanie musimy pojechać,wiec że nie chcesz,mówiłam Ci że musisz.itp itd.Wczoraj stanełam na wage i powiedziałam "fajnie że przytyłam 11 kilo chcialabym jeszczce ze 2" i znowu że ja jestem czubkiem ze sobie wymyślam choroby,a ja na to "przeciez się tylko zwarzyłam!!!"a ona"nie psykuj do mnie!!!!!!!!!" Dziś od rana plamię usłyszałam że mi zabrania jechać do szpitala że mam siedizeć w domu,że co oni powiedzą jak mnie zobaczą żee oni ją znają i wogóle.Po 15 minutach mój tato mówi ze może byśmy pojechal do kogos tam a moja mama"nie bo psychiczna jeszcze pojedzie na tą kontrole do szpitala"rozryczałam się wręcz,już nie wiedziem czy ze mną jest coś faktycznie nie tam?/psychicznie jestem wykończona.Nie mogę nic powiedzieć,złapać się za brzuch nic,bo odsrazu psychol na mnie mowia.Przedwczoraj wziełam sobie tabletki na wzdencia bo pod koniec ciązy dostałam (po napojach gazowanychi truskawkachi odrazy do mnie że znowu sobie chorobe wymyślam.Nawet jak ostanio odeszło mi troche wód i skierowali mnie do szpitala (biore antybiotyk,pękniecie lekkie górne,a że końcówka ciąży za półtora tyg -2 mam cesarke yo mnie wymuscili z lekami aby infekcji nie było )to moja mama do mnie że po co będę jechać,że nic się nie dzieje przecież nie rodzę.dopiero musialam zadzownić do lekarza zeby lekarz jej powiedzial że muszę ,noie mogłam sama jechać bo to była 3 w nocy a szpital jest daleko,autoibusy nie jechaly.Powiedzcie czy to ze mną jest problem??
Opiszę wam moją chistorię.Jestem w 35tyg i żyje tylko teraz po co żeby wydac na świat dziecko.Juz nie mogę psychicznie jestem wykończona.Czuje się jak odludek przez moich rodziców.Wyzywają mnie cały czas od psychicznych ,czubków itp.zaczeło się od 9 tygodnia jak zachorowałam na anginę,poszłam do lekarza po leki i jak wrociłam rodzice na mnie wrzeszczeli że jem antybiotyk a jestem w ciąży,ja na to że jest bezpieczny bo informowalam lekarkę że jestem w 9 tygodniu ciąży i pytałam sie jeszcze farmacełtki .Wtedy moja mama caly dzień chodziła i mowila"oh jestem w ciąży czy ten lek jest bezpieczny??oh ah chyba się pochwale całemu światu"Potem mialam bardzo duże problemy ,skurcze przedwczesne w 20 tygodniu i skierowali mnie do szpitala,moja mama przychodzila i nagadywała na mnie,czesto leżałam własnie na skurcze tam i wkońcu musiałam się przepisac do innego szpitala bo tam się na mnie dziwinie patrzyli mimo ze nic nie robiłam.Kiedyś zemdlałam wiec poszłam tam na ktg a pielegniarka do mnie ze ja wymyślam sobie że zemdlalam bo przecież tyle moja mama mówiła.Kiedyś w nocy dostałam bóli że mnie wykręcało,skurcze z parciem na pęcherz,myslałam że rodzę,pojechałam do innego szpitalaa tam odrazu lekarz dał mi kroplówke i rozkazał mi zostać bo mam zaczyna mi się akcja porodowa i nawet widzi co się dzieje z moją macicą(miałam tylko na chjwile zeby sprawdzić co się dzieje)Na 2 dzień moja mama rano przyjechała i poszla do lekarzy odrazu,jak poszedl lekarz który mnie przyjmował.Po 2 godzinach była wizyta ,pielegniarka przyniosła kartę na łozka aby lekarze mogli widizeć co się dzieje ,ja patrze a ja mam pomaziane w karcie napisane było że ze skuraczmi a obok napisane innym pismem ze wymyślam sobie.Lekarze widzieli że ja to przeczytałam , wzieli mnie na badania i co??Po badaniu przyszła ginekolog i powiedziała że przeprasza mnie za tą kartę że tak było napisane ale nie wiedzieli,że ja fakttycznie mam racje i że musze posiedzieć pare dni pod kroplówką zeby nie stracić dziecka.Gdy dostałam krwiawienia mama na mnie się darła że mam leżeć i nie wymyśleć szpitala bo tam dużo osób lezy,że kazdy ją tam zna i wogole.Niedawno mój nowy lekarz(musiałam zmienić lekarza bo moja mama cały czas do niego chodziła pytac się co ja mu mówie na wizycie itp)skierował mnie do szpitala gdyz mam 2cm rozwarcia i tewardnienie co 2,3 min które przez dosłownie chwile zrobiło mi rozwarcieitp itd,nie dostałam skierowania od niego,powiedział tylko że szpital wie o tym bo on dzownił,przyszłam do domu powiedziałam ze jade na kroplówke do szpitala.No i znowu się zaczeły wyzwiska,że jestem psychiczna że powinni mnie w szpitalu zamknąć dla umysłowo chorych,że ona zadzowni do lekarza i mu powie.Zadzonila do niego a on że ja mam do szpitala bo strace dziecko ,wtedy milutkja była dla mnie,rozmawiała jednoczesnie z lekarzem przez tel i mowiła do mnie kochanie musimy pojechać,wiec że nie chcesz,mówiłam Ci że musisz.itp itd.Wczoraj stanełam na wage i powiedziałam "fajnie że przytyłam 11 kilo chcialabym jeszczce ze 2" i znowu że ja jestem czubkiem ze sobie wymyślam choroby,a ja na to "przeciez się tylko zwarzyłam!!!"a ona"nie psykuj do mnie!!!!!!!!!" Dziś od rana plamię usłyszałam że mi zabrania jechać do szpitala że mam siedizeć w domu,że co oni powiedzą jak mnie zobaczą żee oni ją znają i wogóle.Po 15 minutach mój tato mówi ze może byśmy pojechal do kogos tam a moja mama"nie bo psychiczna jeszcze pojedzie na tą kontrole do szpitala"rozryczałam się wręcz,już nie wiedziem czy ze mną jest coś faktycznie nie tam?/psychicznie jestem wykończona.Nie mogę nic powiedzieć,złapać się za brzuch nic,bo odsrazu psychol na mnie mowia.Przedwczoraj wziełam sobie tabletki na wzdencia bo pod koniec ciązy dostałam (po napojach gazowanychi truskawkachi odrazy do mnie że znowu sobie chorobe wymyślam.Nawet jak ostanio odeszło mi troche wód i skierowali mnie do szpitala (biore antybiotyk,pękniecie lekkie górne,a że końcówka ciąży za półtora tyg -2 mam cesarke yo mnie wymuscili z lekami aby infekcji nie było )to moja mama do mnie że po co będę jechać,że nic się nie dzieje przecież nie rodzę.dopiero musialam zadzownić do lekarza zeby lekarz jej powiedzial że muszę ,noie mogłam sama jechać bo to była 3 w nocy a szpital jest daleko,autoibusy nie jechaly.Powiedzcie czy to ze mną jest problem??