Mam problem bo wieczny sentyment do mojej pierwszej miłośći, nieustannie niszczy mi życie. O nim nie wspominając. Może od początku. Z Pawłem bo tak miał na imię zaczełam być, gdy byłam młoda miałam 14 lat on 18. Razem byliśmy trzy lata, było naprawde dobrze. W sumie to przy nim kształtowałam swoją osobowośc od niego nauczyłam się wielu rzeczy bo, wiadomo jak jest się zakochanym rodzice nie wiele mają do powiedzenia. Dom, rodzina wtedy to strasznie mi się komplikowało i on był dla mnie ogromnym wsparciem udało mi się jakoś to wszystko znieść. W między czasie były też rozstania i powroty, kłótnie - chyba jak wszędzie. To ja zerwałam, bo uznałam że za mało przeżyłam i chce się bawić, a w tym wypadku nie mogę czuć się ograniczona. W między czasie miałam też innych chłopaków, ale zawsze porównywałam ich do niego i odrazu startowali z przegranej pozycji. Wiem, że on nadal mnie kocha strasznie to wszystko przeżył, dalej mamy ze sobą dobry kontakt ale nie wiem czy słusznie. Głównie chodzi o to, że jak tylko poczuje że go tracę albo dowiem się że w jego życiu ktoś się pojawił. Szlak mnie trafia, robie się zazdrosna, mam do siebie żal. I wtedy może tak nie do końca świadomie bo nie chce któryś raz z kolei niszczyć mu życia sprawiam tak że on znów nie przestaje o mnie myśleć. Mało tego niewiem czy mogłabym z nim być czas zmienił nas oboje i gdy poczuje, że go mam przestaje już aż tak mi na tym zależeć. Ale, w takim razie dlaczego nie potrafie pozwolić mu żyć... I gdy tylko jemu zaczyna się układać ja zaczynam cierpieć i czuć że coś tracę. Dziś rozmawialiśmy przez telefon i powiedział że ufa tylko mi i swojej koleżance nie znam jej ukłucie zazdrośći było tak silne, że nie potrafiłam już z nim normalnie rozmawiać gdy odłożyłam słuchawkę popłakałam się a do teraz nie mogę przesatać o tym myśleć. Czasem myślę że może nie potrafie interpretować swoich uczuć, czasem że lepiej było by definitywnie zakończyć tą znajomość jednak nie chciałabym go wymazać całkowicie ze swojego życia i on też tego by nie chciał, innym zaś razem uważam że potrzebuje pomocy bo nie są to zdrowe relacje... Mam jeszcze jedno pytanie wychowałam się w rodzinie dysfunkcyjnej, nie było to tragedią jednak ojciec był i nadal jest alkocholikiem czytałam o takim czymś jak DDA czy możliwe jest aby to wpływało na to jak postępuję?