Czytak naprawdę jesteś wierzący ?

NatashaM

aliena vitia in oculis habemus, a tergo nostra sun
Dołączył
27 Październik 2006
Posty
1 956
Punkty reakcji
102
Wiek
33
Miasto
z Miasta ;)
Nataszo jedyne co ci mogę powiedzieć to to że jesteś na razie na tym samym poziomie co zwierzęta lub nawet niżej. Nie masz ani wiedzy materialnej ani duchowej. Nie przestrzegasz zasad i do tego piszesz mi tu jakieś bzdety wymyślone przez ciebie, niczym nie autoryzowane, piszesz mi coś nawet nie czytając moich postów w których już większość jest przekazana przeczytaj może zrozumiesz od początku moja wiedza jest doskonała gdyż pochodzi od doskonałego źródła.

Natasza nienawidzisz Boga dlatego ten atak na mnie.

Nie przestrzegasz zakazu nielegalnego seksu czyli seksu przed małżeńskiego dlatego się tak wzburzyłaś gdyż w moim poście jest napisane że to wielki grzech i to jest prawda. Nie przestrzegasz zasad dlatego się tak zachowujesz.

Przez tai chi na pewno nie rozwijasz się duchowo....... jedyne co ci to może dać to troszkę lepsze zdrowie, ci lepsi potrafią skumulować energię w dantien czy jak chcesz czakrach....

Jeżeli nadal chcesz dyskutować na poziomie ulicznym to nie ze mną.

Udowodnij to co napisałeś. Bóg jest sprawiedliwy i najbardziej miłosierny i nie pragnie krzywdzenie żadnej żywej istoty, dał nam pożywienie ziarna owoce warzywa mleko.... i to jest nasze pożywienie, ja nie jem mięsa i mam się dobrze wielu też nie je i ma się dobrze. Jeżeli Bóg stworzył by zwierzęta po ty bo ludzie je zabijali i jedli to nie był by miłosierny. Zwierzęta też mają dusze jak już wcześniej było to również pisane przeczytaj poprzednie posty...

Swoimi postami udowadniasz jedynie, iż potrafimy podróżować w czasie - Mentalnie jesteś cofnięta w czasie do czasów przed Darwinem.
Nie wiem dlaczego czujesz się urażona postulatem, jakoby jesteśmy zwierzętami - Jesteśmy jednym parudziesięciu milionów gatunków zamieszkujących maleńką Ziemię. Przykro mi, ale jesteśmy taką samą częścią świata jak komar, szczur, pancernik, kangur czy małpa.
Nasz gatunek powstawał na przestrzeni 3,5 miliarda lat - jest to czas wystarczający, aby z maleńkiej bakterii powstał wpierw organizm prosty, następnie bardziej złożony, a w konsekwencji bardzo skomplikowany. Nie wiem czy potrafisz wyobrazić sobie taką liczbę, ale trudno, zaryzykuję niewiedzą.
Wszystko, co jest zawarte w moich wypowiedziach znajduje odzwierciedlenie w nauce. Ja rozumiem, że do szkoły się nie chce chodzić, ale bez przesady - zapewne parę lekcji biologii, chemii czy fizyki udało się zaliczyć. Co jest dla Ciebie niejasne?
Co dotyczy Twoich postów to rozumiem je od pierwszej do ostatniej litery - o to się nie martw. Próbuję jednak wzbudzić w Tobie analityczny zmysł, co zaprowadzi Cię do niezależności od boskich doktryn.
Owszem, nie przestrzegam zakazu współżycia przed małżeństwem, aczkolwiek wyznaję zasadę "Kota w worku się nie kupuje" - Ponadto kocham swojego mężczyznę i uwielbiam celebrować z nim (i tylko z nim) naszą miłość. Czy to degraduje mnie do bezmózgiego pantofelka?
Rozwijam się duchowo: Odwiedzam teatr, filharmonię, podziwiam piękno przyrody. Dla własnej satysfakcji udzielam się w wolontariacie i w miarę możliwości szukam domu dla odnalezionych kociąt. Czy biorę tym samym udział w boskim dziele? Nie jestem ani dobra ani zła - jestem człowiekiem ze swoimi wadami i zaletami. Popełniam błędy, uczę się oraz je naprawiam. Nikt (nawet Ty) nie jest idealny, a co do wiedzy z idealnego źródła - oprzyj się raczej na tym, co jest wiadomo 'na pewno'.
Ja nie, nienawidzę Boga. Wręcz przeciwnie - Podziwiam Go za to, jak to przez ponad 2000 lat robi Was wszystkich zabozna (po śląsku: w przysłowiowego 'konia'). Naprawdę, aby tak mała istota jak człowiek myślała o sobie w kategoriach niemalże anielskich, należy mieć ogromną moc.
Poziom uliczny - ciekawie to ujęłaś. Co to tak naprawdę znaczy - Ty nie posiadasz wiedzy merytorycznej z zakresu biologii oraz historii czy ja... Naprawdę ciekawe...

Wielka tragedia się stała - ludzie naprawdę niewierzący jedzą mięso zwierząt stworzonych przez Boga. Cóż... A naprawdę wierzący jedzą roślinki, które podczas obróbki gastronomicznej wykazują impulsy elektryczne podobne do tych, które wydzielasz ty podczas małego skaleczenia. Czy rośliny zatem nie cierpią, kiedy je jemy, kroimy czy gotujemy? Jeżeli krzywda nie miałaby się dziać żadnemu gatunkowi tego świata nie istniałby żaden ekosystem, a ludzie i inne gatunki odżywiałyby się za pomocą fotosyntezy, gdyż w tym przypadku nie ucierpiałoby żadne inne stworzenie. Gdzie jest Jego miłosierdzie?

Jednakże cały problem polega na tym, iż w Twoich postach nie zawiera się nic bardziej konkretnego. Powiedzenie 'Bo tak Bóg chciał' jest, za przeproszeniem, z *********** palca wyssane...

Świat jest prosty jak dupczenie, trzeba jedynie załapać mechanizm.
 

Narayana

Nowicjusz
Dołączył
4 Wrzesień 2011
Posty
19
Punkty reakcji
1
Nie wiem jak administratorzy cię tolerują ale ja cie już nie toleruje.
 

Rosalie

stara wiedźma
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
6 045
Punkty reakcji
425
Miasto
.
Natasha napisał:
Rozwijam się duchowo: Odwiedzam teatr, filharmonię, podziwiam piękno przyrody. Dla własnej satysfakcji udzielam się w wolontariacie i w miarę możliwości szukam domu dla odnalezionych kociąt.
Zapomniałaś dodać,że jeszcze walczysz z przeciwnikami aborcji w taki sam sposób, w jaki teraz walczysz z Narayaną.
Natasha. Nikt nie ma obowiązku udzielania się w każdym temacie, jaki pojawia się na forum. Ty to już robisz na siłę. Pchasz się, robisz zamęt, kompletnie nie wiesz, o czym pisze Narayana. Nie dojdziecie do porozumienia, bo ta o chlebie, a tamta o niebie.
Świat jest prosty jak dupczenie, trzeba jedynie załapać mechanizm.
Chyba dla ludzi ograniczonych.

Sorry,ze się wtrąciłam, ale spodziewałam się tutaj ciekawej dyskusji, bo temat świeży, a ma już trzy strony, a jednak powstał bałagan, który nikomu nie jest tutaj potrzebny. Poczytam jeszcze co sensowniejsze posty i postaram się coś może napisać w temacie.
:papa:

Jeżeli przetną cie na pół to umierasz lecz dlaczego lekarze nie mogą przywrócić życia zszywając cię i wszystko w środku "reperując"? Ciało martwego nie da się ożywić jeżeli nie mam w niej duszy.
Czyli duszę da się przeciąć wraz z ciałem? Jak to możliwe, że dusza znika po przecięciu ciała na pół, skoro nie jest ona ciałem stałym? Istnienie duszy jest zależne od istnienia ciała? Skoro każde ciało ma dostosowaną duszę, jak to możliwe, że gdy ciało umiera, dusza nadal ma możliwość tchnienia życia w inne ciało - w przyszłości?
(Przepraszam za tak dużo pytań naraz, ale chcę Cię jak najlepiej zrozumieć ;) )

Naukowcy mówią, że życie bierze początek z substancji chemicznych. Ale prawdziwe pytanie brzmi: "Skąd się wzięły substancje chemiczne?" Substancje chemiczne pochodzą z życia, a to oznacza, że życie charakteryzuje się mocami mistycznymi. Na przykład, drzewo pomarańczy ma wiele pomarańczy, a każda z nich zawiera substancje chemiczne – kwas cytrynowy i inne. Skąd więc się wzięły te substancje chemiczne? Ich źródłem jest oczywiście życie wewnątrz drzewa. Naukowcy nie znają źródła substancji chemicznych. Rozpoczynają swoje badania od substancji chemicznych, lecz nie mogą zidentyfikować ich źródła. Ich źródłem jest najwyższe życie, Bóg. Tak jak ciało żywego człowieka wytwarza wiele substancji chemicznych, tak życie najwyższe (Najwyższy Pan) wytwarza wszystkie substancje chemiczne znajdujące się w atmosferze, wodzie, istotach ludzkich, zwierzętach i w ziemi. I to nazywane jest mocą mistyczną. Dopóki nie zaakceptujemy mocy mistycznej Pana, nie będziemy w stanie rozwiązać problemu źródła życia.
Skąd pewność,że się nie mylisz?

Szczęścia nie ma w tym świecie materialnym chorób i śmierci nie ominiesz. Tobie tylko się wydaje że jesteś szczęśliwa co z tego że niby jesteś szczęśliwa chwilowo ?? Co po śmierci ?? Prawdziwe szczęście jest w świecie duchowym, wieczne i cały czas większe szczęście.
W pierwszej części posta masz poniekąd rację, w drugiej chybisz (na moje oko). Życie to świat materialny + świat duchowy, aczkolwiek rozwój w sferze materialnej nie jest zależny od rozwoju w sferze duchowej i odwrotnie, ale nie możemy obu tych sfer rozdzielać na tyle, by być w stu procentach pewnymi, że ważniejsza jest tylko jedna z nich. To błędne koło.
dusza podlega prawu reinkarnacji zależnie od twoich grzesznych i pobożnych uczynków, zachowuj się jak zwierze to dostaniesz ciało zwierzęcia, jeżeli sprawia ci przyjemność jedzenie mięsa to dostaniesz ciało np. tygrysa i będziesz zmogła do woli zabijać i jeść mięso jeżeli przyjemność sprawia ci seks to też dostaniesz odpowiednie ciało po śmierci i będziesz mogła się nim cieszyć.
Ciekawy pogląd, masz do niego prawo, ale dla mnie ma tyle wspólnego z rzeczywistością, ile filmy sci-fi.

Dusza przenika całe ciało. Każdy może bez trudu zrozumieć co jest tym, co przenika całe ciało. Jest to świadomość. Każdy świadomy jest bólów i przyjemności odczuwanych przez jakąś część jego ciała, czy też cały organizm. Zasięg tej świadomości ogranicza się do jednego ciała. Bóle i przyjemne doznania jednego ciała nie są znane innemu ciału. Zatem każde ciało jest wcieleniem indywidualnej duszy, a symptomy obecności duszy odbierane są jako indywidualna świadomość.
Trochę kołowrotek Ci wyszedł. Dusza=świadomość ale świadomość to tylko symptomy duszy, a wcześniej: dusza jako siła ożywiająca martwe ciało, czyli idąc tym tokiem rozumowania, powinno się przyjąć,że tym, co czyni nas żywymi ludźmi jest nasza świadomość. Chyba nie do końca o to Ci chodziło, hm?

Jeżeli zachowujesz się nie prawidłowo to po śmierci dostaniesz takie ciało na jakie sobie zasłużyłaś to nie wola Boga. Ty pracujesz w tym życiu na swoje kolejne życie.
Narayana. W swoim życiu pracujemy na jego standard. Mało kto myśli o życiu następnym. Wiele znanych mi osób nie nazywa nawet swojego życia życiem, tylko egzystencją - myślisz, że chcieliby żyć powtórnie? Znam wielu wierzących, niewierzących i tych błądzących. Ale nie znam nikogo, kto dziś żyje tylko po to, by rozwijać swoją duchowość i oczekiwać za to nagrody w postaci kolejnego życia takiego, na jakie sobie zasłużył. Świat nie jest grą komputerową.



@EDIT:
Brave, połącz z łaski swojej.
 

tewiemleczarz

Bywalec
Dołączył
9 Październik 2007
Posty
1 736
Punkty reakcji
36
Wiek
58
Miasto
woj. śląskie
Narayana, już samo to, ze zadajesz sobie trud rozmyślania nad poruszanymi kwestiami jest według mnie godzien pochwały. Inna rzecz, zę żadne z nas nie wie, dokąd cię to w efekcie zaprowadzi.
Co do Pism - wydaje mi się, że powszechnym błędem jest nadmierne wczytywanie się w nie. Studiowanie od szczegółu do szczegółu, z kontekstem i bez kontekstu, które zamiast oświecenia przynosi tylko coraz więcej pytań. Stąd mamy tyle odłamów religijnych które uparcie wierzą, że zdobyły patent na zrozumienie Pism (Prawdę Absolutną) a nie potrafią żyć w duchu nauk z tych ksiąg wywiedzionych. W najlepszym wypadku stosują je w sposób ograniczony do własnego kręgu.
Już bodaj Apostoł Paweł zauważył, że do życia w zgodzie z moralnością (rozróżnianie dobra od zła) zdolni są nawet "poganie", czyli ci, którzy z naukami chrześcijańskimi się nie zetknęli.
Użyję porównania, tak jak i ty: załóżmy, że ludzka dusza to naczynie. Natura naczynia wymaga, aby było czymś napełnione, w końcu po to zostało stworzone. Odwieczny problem polegałby wtedy na tym, że wielu ludzi nie chce - lub nie potrafi - w sobie tego "naczynia" dostrzec. W dzisiejszym tak hedonistycznie i lewacko nastawionym społeczeństwie jest to zjawisko aż nazbyt widoczne. W końcu pokus, choćby i najniższego lotu, nie brakuje.
Fakt, że ktoś tego "naczynia" nie widzi nie tylko nie utrudniałby życia w pędzie zaspokajania swoich popędów czy żądz, realnych czy urojonych, ale wręcz ułatwiałby takie życie. Nie widząc tego "naczynia" nie trzeba przecież brać odpowiedzialności za to, co zostanie do niego "wlane". Może nie jest dzięki temu tak zupełnie łatwo, lekko i przyjemnie, ale jednak znacznie prościej.
Było by więc pewne ryzyko związane z tym, że wielu ludzi odczuwa co prawda potrzebę "napełnienia naczynia", jednak nie do końca dojrzeli aby robić to samodzielnie, w sposób odpowiedzialny i kontrolowany. Wtedy pewnie łatwo wpaść w ręce różnym guru którzy bardzo chętnie wykonają to za nas.
Sęk w tym, że często wypełnią to "naczynie" tylko własną uryną.
Oczywiście całe to rozważanie było czysto hipotetyczne, stąd wytłuszczone w tekście "załóżmy" - pozdrawiam - ja.
 

paranago

Nowicjusz
Dołączył
9 Wrzesień 2011
Posty
4
Punkty reakcji
0
Wiek
48
Miasto
Leszno
Biblia to zapis obejmujący kilka tysięcy lat z historii jednego narodu, i przynajmniej 100 lat życia innych narodów. Przyjmując że ostatnia księga powstała pod koniec pierwszego wieku. Biblia to również przykład potężnej metamorfozy na miarę paradoksu. Bóg Izraela a Bóg chrześcijan to dwa w jednym i to bardzo poważnie. Czytając większość wpisów i będąc przez wiele lat wśród badaczy Pisma Świętego - nie koniecznie wśród Świadków Jehowy - zauważam że wiele osób nie do końca wie o czym pisała autorka wątku. Przede wszystkim, Wiara prawdziwa nie ma definicji i nie musi sobie nic tłumaczyć. Człowiek wierzący nie zadaje sobie zbyt wiele pytań - po prostu przyjmuje fakty i jest mu z tym dobrze... Czy to jest definicja człowieka wierzącego? NIE - to jest definicja człowieka ciemnego, który nie wie w co wierzy, ale wierzy dla samej idei wiary. Bo wierzyła babka, dziadek, mama i tata. Wiara pozbawiona rozumu jest pozbawiona sensu. Jest pozbawiona kwintesencji i wiarygodności. Jest pusta. Przykład z chirurgiem jest bardzo dobry - im ciemniej w las tym więcej chrustu. Jednak również więcej niewidocznych pułapek, dziur, nor itp itd. Biblia jest księgą Świętą w której wiele jest tematów o życiu człowieka, można ja nazwać instrukcją człowieka - ale też wskazuje że człowiek świadomie nieposłuszny wcale nie podlega karze. A jeżeli już to i tak pozostaje ulubieńcem Stwórcy. Trudno jest Biblię wytłumaczyć czytając o nakazach wymordowania plemion żyjących w Palestynie,i dodatkowo pod opieka i przy pomocy Jehowy. Przykłady kamienowania osób które przekroczyły szabat, kamienowanie kobiet za podejrzenie o niewierność za czasów Mojżesza - ale uniewinnienie podobną jej od kary przez Jezusa może budzić wątpliwości - skoro mówimy o tym samym, niezmiennym Bogu. Dodatkowo przychodzi konflikt rzymskokatolicki i protestancki. Wszyscy mówią o Jezusie, zbawcy Świata - ale nie można się oprzeć wrażenie że w przypadku katolików bez wielu sakramentów, bez tysięcy świętych, bez pomocy pośredników nie da się dojść do Jezusa - co faktycznie stoi w sprzeczności z Biblią. Drudzy z kolei są tak poszatkowani jak kapusta na surówkę - ale jeżeli się zapoznamy z naukami, doktrynami to wszyscy mają rację. Przykład cudzołożnictwa nie jest do końca trafny. Czy osoba nie wierząca, to osoba podatna do zdrady? Czy osoba nie wierząca to osoba bez zasad etycznych i moralnych? Wcale nie, bo chodzenie co tydzień do Kościoła nie czyni z nikogo świętego, a codzienne czytanie Pisma Świętego powiększa wiedzę o tym co zapisane - nie koniecznie przybliża do Boga. Ateiści w wielu przypadkach które znam to osoby bardziej prawe i uczciwe niż wierzący praktykujący. Do bycia człowiekiem podobającym się Bogu wcale nie trzeba być pierwszym w kościele/Sali nabożeństw itp itd. Zadano kiedyś dwa pytania - "wierzysz w Boga?" - "Tak"; "A wierzysz Bogu?" "..."
 

Narayana

Nowicjusz
Dołączył
4 Wrzesień 2011
Posty
19
Punkty reakcji
1
Czyli duszę da się przeciąć wraz z ciałem? Jak to możliwe, że dusza znika po przecięciu ciała na pół, skoro nie jest ona ciałem stałym? Istnienie duszy jest zależne od istnienia ciała? Skoro każde ciało ma dostosowaną duszę, jak to możliwe, że gdy ciało umiera, dusza nadal ma możliwość tchnienia życia w inne ciało - w przyszłości?
(Przepraszam za tak dużo pytań naraz, ale chcę Cię jak najlepiej zrozumieć ;) )


Skąd pewność,że się nie mylisz?

Dusza nie ginie kiedy zabijane jest ciało. Należy wiedzieć, że kiedy wcielona żywa istota zostaje śmiertelnie zraniona przez jakąś broń, to żywa istota, która znajduje się wewnątrz ciała, nie ginie. Dusza jest tak mała, że niemożliwe jest zabicie jej jakąkolwiek bronią materialną. Poza tym, nie może ona zostać uśmiercona z racji swojej duchowej konstytucji. Unicestwić można jedynie ciało.

Pierwszy krok, to poznanie różnicy między ciałem żywym a martwym. Na czym polega ta różnica? Na tym, że z chwilą śmierci dusza, czyli siła życiowa, opuszcza ciało. Dlatego ciało nazywane jest "martwym". Tak więc istnieją dwie rzeczy: ciało i siła życiowa wewnątrz ciała. Mówimy o sile życiowej wewnątrz ciała.

Kiedy twoje ciało ginie, zostaje zniszczone – ty nie znikasz. Otrzymujesz następne ciało, tak jak możesz założyć nowy płaszcz czy koszulę. Jeśli przyjdziesz odwiedzić mnie jutro, mając na sobie inną koszulę i inny płaszcz, czy będzie to znaczyło, że jesteś inną osobą? Nie. Podobnie, za każdym razem kiedy umierasz, zmieniasz ciała, ale ty – dusza wewnątrz ciała – zostajesz taka sama.


W pierwszej części posta masz poniekąd rację, w drugiej chybisz (na moje oko). Życie to świat materialny + świat duchowy, aczkolwiek rozwój w sferze materialnej nie jest zależny od rozwoju w sferze duchowej i odwrotnie, ale nie możemy obu tych sfer rozdzielać na tyle, by być w stu procentach pewnymi, że ważniejsza jest tylko jedna z nich. To błędne koło.

Ta ziemia na której żyjemy jest w świecie materialnym pełnym nieszczęść i cierpienia powinniśmy wydostać się stąd i powrócić do świata duchowego czyli do nieba do domu Boga. Ludzie nie są świadomi, że marnotrawią życie. Cieszą się ładnym mieszkaniem, dobrym samochodem, uroczą żoną, wysokimi dochodami i pozycją społeczną, a tymczasem za sprawą tych rzeczy zapominają o celu życia powrocie do Boga do świata duchowego w którym nie ma cierpienia, chorób i śmierci, życie jest wieczne i cały czas pełne coraz większego szczęścia.

Człowiek zaplątuje się w świat materialny i dostaje pod wpływ złudzenia. Dlaczego złudzenia? Dlaczego tak ważne rzeczy jak żona, dzieci czy pieniądze miałyby być złudzeniem? Choć teraz może się wam wydawać, że wszystko jest w porządku – macie dom, udane życie rodzinne, dzieci, pozycję – kiedy nadejdzie kres waszego ciała, to też się skończy. Będziecie zmuszeni zostawić wszystko i przenieść się do kolejnego ciała. Nie wiecie nawet, do jakiego. Bez względu na jego rodzaj, wraz z opuszczeniem obecnego ciała zapomnicie, kim byliście, kim była wasza żona, jak wyglądał wasz dom, ile mieliście na koncie itd.

Ciekawy pogląd, masz do niego prawo, ale dla mnie ma tyle wspólnego z rzeczywistością, ile filmy sci-fi.

Materialne ciało stwarzane jest stosownie do uczynków w przeszłym życiu. A następne ciało zależy od postępowania w życiu obecnym. We właściwym czasie dusza przechodzi do kolejnego materialnego ciała. Na tym polega transmigracja duszy czyli reinkarnacja.

Jeśli ktoś w tym życiu osiąga wymagane kwalifikacje, aby powrócić do domu, z powrotem do Boga, wtedy może się tam udać. Jeśli nie osiąga takich kwalifikacji, wówczas otrzymuje następne ciało materialne. Prawa natury dają nam określone ciała odpowiednio do naszego pragnienia i karmy(karmy czyli naszych grzesznych i pobożnych czynów)

Trochę kołowrotek Ci wyszedł. Dusza=świadomość ale świadomość to tylko symptomy duszy, a wcześniej: dusza jako siła ożywiająca martwe ciało, czyli idąc tym tokiem rozumowania, powinno się przyjąć,że tym, co czyni nas żywymi ludźmi jest nasza świadomość. Chyba nie do końca o to Ci chodziło, hm?

My jesteśmy duszami które teraz zamieszkują dane ciała. To dzięki czemu nasze ciała żyją do dusza która zamieszkuje to ciało z kolei dusza rozprzestrzenia się w ciele jako świadomość. Ciało martwe różni się tym od ciała żywego że w ciele żywym jest dusza a w ciele martwym nie ma duszy.


Narayana. W swoim życiu pracujemy na jego standard. Mało kto myśli o życiu następnym. Wiele znanych mi osób nie nazywa nawet swojego życia życiem, tylko egzystencją - myślisz, że chcieliby żyć powtórnie? Znam wielu wierzących, niewierzących i tych błądzących. Ale nie znam nikogo, kto dziś żyje tylko po to, by rozwijać swoją duchowość i oczekiwać za to nagrody w postaci kolejnego życia takiego, na jakie sobie zasłużył. Świat nie jest grą komputerową.

Tak mało kto myśli o życiu po śmierci gdyż większość ludzi myśli że żyją pierwszy raz i to ich jedyne życie i że po śmierci już nigdy nie będą żyć.
Nie mówię ci nie pracuj gdyż musisz pracować aby utrzymać swoje ciało.

To prawo natury. Na przykład, rząd istnieje. Możesz w to wierzyć albo nie, ale jeśli złamiesz prawo, to zostaniesz przez ten rząd ukarana. Podobnie, czy wierzymy czy też nie, Bóg istnieje. Jeśli nie wierzysz w Boga i samowolnie robisz to, co ci się podoba, wówczas zostaniesz ukarany przez prawa natury.
 

Ursus91

Animożerca
Dołączył
19 Grudzień 2008
Posty
1 094
Punkty reakcji
66
Miasto
Średniowiecze
@ Narayana

Bóg jest tak miłosierny, że wydał własnego syna na mękę? Wymagał ofiar ze zwierząt w ST. Tak więc z tego co mówisz, to nie ma jednego Boga, tylko jest kilku, bo Bóg nie mógł przejść przemiany, bo jest wszechmogący i nie da się go pojąć. Więc jak mi wyjaśnisz, że się zmienił?

Bóg jest miłosierny, ale dał nam wolną wolę. Nas stworzył na swoje podobieństwo i nam dał władzę, a nie zwierzętom. To my mamy duszę, a nie zwierzęta. Może zróbmy w ogóle kościół dla zwierzątek i błogosławmy je?

Może rośliny też powinny liczyć na miłosierność Boga?

Fanatyzm religijny to nie jest coś fajnego. Naprawdę.

A teraz najważniejsze pytanie odnośnie tego co piszesz. Czy uważasz rybę za zwierzę? Jezus jadł ryby i dawał je innym i nie miał z tym problemu moralnego. A Jezus jest Bogiem. Tak więc nie wiem na czym opierasz swą tezę.
No chyba, że mówiłeś o innych religiach, ale wywnioskowałem, że skoro wyszliśmy od przykazań to rozmawiamy głównie o wierze chrześcijańskiej.
 

Rosalie

stara wiedźma
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
6 045
Punkty reakcji
425
Miasto
.
Narayana napisał:
Jeśli nie wierzysz w Boga i samowolnie robisz to, co ci się podoba, wówczas zostaniesz ukarany przez prawa natury.
Czyli Bóg = prawa natury.
Narayana. To, o czym piszesz, jeśli jest prawdziwe - jest rzeczywiście sprawiedliwe, czyli takie, jakim przedstawia się Bóg-Stwórca. Tyle,że słusznie zauważyłeś - wszystko jest kwestią wiary. Ty wierzysz w to, co próbujesz nam przekazać - czy to naiwność, czy nie, nie mnie oceniać. Mnie jednak osobiście, wrodzony chyba sceptycyzm, nie pozwala na akceptację takiej wizji życia ludzkiego, ponieważ znowu: cały sęk tkwi w wierze, dla której nie powinno się szukać argumentów "za", ani zresztą tych "przeciw". Albo się wierzy, albo się nie wierzy, albo ewentualnie się błądzi gdzieś pomiędzy po to, by znaleźć, albo po to, by całe życie szukać owej Prawdy.
Z całym szacunkiem - wiara, którą ma wywoływać strach przed karą jest zwykłą nieuczciwością wobec wyznawanego Boga. Kłóci się to z wizją Boga miłosiernego, dobrego, sprawiedliwego, omnipotentnego stwórcy świata. Nie proszę teraz o dowód na wiarę - proszę o konkretny dowód na to, jakoby życie po życiu na zasadzie nagrody bądź kary miało mieć naprawdę miejsce w świecie. Jakim sposobem człowiek, stojący najwyżej w hierarchii najinteligentniejszych stworzeń na Ziemi, miałby zatracić ten przymiot i stać się w przyszłym życiu osłem. Za karę? Jeśli Bóg stworzył nas po to, by karać, to czy znaczy to, iż stworzył nas, byśmy byli zabawkami w Jego ręku?

Narayana, co zatem powiesz o panteizmie racjonalistycznym, paraleliźmie i skrajnym determinizmie Spinozy?

Ursus napisał:
Fanatyzm religijny to nie jest coś fajnego. Naprawdę.
Fanatyzm religijny jest szkodliwy, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest jedną z największych moralnych krzywd, jaką myślący człowiek jest w stanie sam sobie wyrządzić.
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
de facto prawie cały nasz aksjomatów, to wiara...
Darwin i jego "o powstawaniu gatunków"? przez dzisiejszą naukę, traktowany jest jako zespół mitów dotyczących ewolucji, oczywiście dzisiejsza nauka doszła do dalej idących wniosków, tyle, że dowodów na to iż jest to wiadomo 'na pewno' też nie ma, są jedynie poszlaki, więc konsekwentnie, jest to dalej wiara, tyle, że lepiej niż u Darwina, podbudowana merytorycznie...
pochodzenie wszechświata, samej Ziemi, życia, to również wiara, dla jednych przesłankami będą wnioskowania naukowców, dla innych wywody teologiczne... pozostaje to ciągle wiarą
czy zaniechanie jedzenia mięsa ma podłoże inne niż, religijne? tak, mody oparte na religiach wschodu (niektórych), zastanówmy się, czy budowa naszego ciała, jest dostosowana, do jedzenia pokarmu, tylko zwierzęcego, tylko roślinnego, czy jednak mieszanego?
odpowiedź jest prosta, zależnie od przyjętych założeń, albo skoro tak wyewoluowaliśmy to nie działajmy wbrew naturze, albo skoro Bóg stworzył nas jako wszystkożerców, to chyba się jednak nie pomylił?

Odczucie szczęścia, lub jego braku to czystej wody subiektywizm, w przeciwieństwie np. do norm społecznych, które są obiektywnym nośnikiem wartości w danej społeczności. Stąd znowu konsekwentnie, każdy z nas może być szczęśliwy „na tym łez padole”, chociaż, nie da się ukryć, nie jest możliwy stan constans…, tak też i same normy nie mogą ze swej natury nakazać bycia szczęśliwym, chociaż mogą nakazać nam nie przeszkadzanie w tym aby ktoś inny był szczęśliwy.

@EDIT:
Brave, połącz z łaski swojej.
Caleb mnie wyręczył


naprawdę trudno jest znaleźć autentycznie pewniki, w aksjomatach, jakie przyjmujemy
stąd wierzymy wszyscy, niezależnie do tego, jaki mamy pogląd na duszę (jej charakter, czy samo jej istnienie), możemy wierzyć, że Bóg, jest, możemy wierzyć, że Go nie ma, itd itd
tak naprawdę wszyscy jesteśmy wierzący...
i nie ma znaczenia, czy podążamy ścieżkami katolicyzmu, protestantyzmu, hinduizmu, buddyzmu etc
wierzymy, że to co w co wierzymy jest prawdziwe, a zweryfikować tegoż, nie podobna...
nie pomoże w tym ani naukowca szkiełko i oko, ani rozwój duchowy...
zbyt "krótcy" jesteśmy na to...
podsumowując, starać się raczej powinniśmy, być takimi, aby móc każdego dnia spojrzeć w lustro, bez odwracania wzroku od swego oblicza, co więcej aby nikt od nas nie odwracał wzroku
skoro sami w duchu (duszy?) będziemy uważali siebie za czyniących dobrze, a i inni będą mieli o nas takie zdanie, to dobre imię przeżyje naszą personalną egzystencję, a jeżeli jest Bóg i zechce kiedyś zrobić resume naszego życia, to nie powinniśmy się jego osądu obawiać…
dla osądu ludzkiego nasze zachowania liturgiczne, raczej nie powinny mieć znaczenia, dla Boga, jeżeli jak (aksjomat) zakładamy jest sprawiedliwy, również kluczem dla oceny nie jest formalna religijność, a raczej nasz żywot..
nawet zajmując się fanatyzmem religijnym, jeżeli ten nie prowadził by do agresywności względem innych, a skierowany był wewnętrznie, to musi być szkodliwy? Raczej nie
kurde jakiś niefabularny moralitet mi wyszedł, trudno…

a kto jest bez grzechu, niech rzuci kamieniem...
 
Do góry