Diva ziomek napisał:
nie mają tak radykalno-katolickich zapędów jakie Wy tutaj.
łoł, łoł, łoł, take it easy ziomuś, gdzie Ty się tak zapędzasz? ^_^
Od kiedy takie wartości jak: przyzwoitość, szczerość, wierność, etc. należy utożsamiać z konkretną religią? Religijność nie ma tutaj absolutnie nic do rzeczy. Gdyby miała, to musiałbym zdradzać na potęgę <_<
Religia na bok. Nie ulega najmniejszym wątpliwościom to, iż poziom wierności mierzony jest siłą uczucia. To jest podstawa. Im słabsze uczucie, tym większa skłonność do zdrady. Ponadto należy w tym wszystkim uwzględnić jeszcze poczucie odpowiedzialności, dojrzałości, świadomości czynu, jego konsekwencji, dalej przewidywalności, przywiązania i masę innych czynników, które składają się na konkretny, prawdziwy, dojrzały związek. Mając na uwadze ryzyko utraty tego, co jest dla mnie najcenniejsze, musiałbym być kompletnym debilem (sorry, jeżeli kogoś uraziłem, ale piszę to ze swojej perspektywy, każdy może widzieć to po swojemu) wskakując do łóżka z inną kobietą mając, jak w moim przypadku, żonę. Te czasy minęły dla mnie bezpowrotnie. Nie tęsknię za nimi, choć jak pisze wyżej Diva - powinienem. Nic z tych rzeczy, mało tego, mam nadzieję, że nigdy nie powrócą, gdyż to by oznaczało, iż ją utraciłem, a to z kolei byłby dla mnie o wiele większy cios niż jakaś tam radocha z "odzyskania wolności". Cóż by to była za wolność bez niej?
Diva, jak masz tę właściwą kobietę, to uwierz mi, wszystkie inne będą jedynie powietrzem, będziesz je porównywał tylko do niej, a w twoich oczach żadna jej nie dorówna. Przejdą ci wszystkie "niecne uczynki" jak to ująłeś, wobec innych kobiet. Bo będziesz chciał je przeżywać tylko z tą jedną. Najlepiej do końca swoich dni. Co ja będę pisał, tego nie da się opisać, to trzeba po prostu przeżyć, poczuć.
Również o dziwo, nie mam ochoty na "skok w bok", gdyż absolutnie nie odczuwam takiej potrzeby. Obrączka nie zawsze załatwia sprawę, z doświadczenia wiem, że różnie z tym bywa. Ogólnie rzecz biorąc spełnia swoją rolę, niemniej zdarza się również tak, iż zamiast odstraszać i dawać jasny sygnał innej kobiecie, jest w stanie przyciągnąć potencjalny "skok w bok" albo inne nieszczęście. Więc trzeba wiedzieć, kiedy robi się niebezpiecznie i stosownie reagować. Jest cała lista powodów, dla których nie wyobrażam sobie zdrady. Gdybym uległ, co by to oznaczało? Siłą rzeczy postawiłbym pod wielkim znakiem zapytania wszystko co mnie łączy z moją żoną, głębię moich uczuć, piękno wspólnie spędzonych chwil, wszystkie przeżycia, doświadczenia, wydarzenia, wszystkie trudne momenty w naszym życiu, przez które szliśmy razem, ryzykowałbym to, że ją zranię, a tego bym w istocie nie przeżył. Czy jestem pewien z kolei jej miłości? Tak. Wielokrotnie, zwłaszcza w momentach próby była w stanie mi ją udowodnić, do dziś widzę ten sam błysk w jej oczach co kiedyś, widziałem go gdy wielokrotnie miała do mnie pretensje (z różnych powodów), widziałem go w naszych burzliwych początkach (to był okres dość intensywny, ale mimo wszystko niezwykle konstruktywny), widziałem go przy pierwszym pocałunku, widziałem go gdy mówiła "tak", widziałem go gdy po praz pierwszy trzymała naszego syna... Widzę go dziś. Ciągle ten sam niezmienny. Musiałbym być niezwykle podłą świnią, gdybym chciał ją zdradzić. Mdli mnie na samą myśl o tym. Znam ją na tyle dobrze, znam jej osobowość, charakter, słowność, siłę przebicia, co daje mi również solidne podstawy ku temu, by spać spokojnie