Tak się jakoś zlożyło, że będąc młodą nigdy nie miałam okazji być w teatrze. Moze dlatego wydawalo mi sie, ze teatr to jak akademia w szkole - nudna, niezrozumiala i im szybciej sie skonczy, tym lepiej. Ostatnio jednak, przypadkiem, poszłam z koleżanka do teatru - miała isc z kimś innym ale ta osoba się pochorowala i w ostatniej chwili, żeby bilet się nie zmarnował, poszłam ja - nawet nie miałam czasu zobaczyć na co idziemy. okazalo sie, ze byl to koncert Anity Lipnickiej. Niesamowita atmosfera, zupełnie inaczej niż na koncercie w klubie. W ogóle okazało się, że to cały cykl koncertów - Muzyka jest Kobietą (występują same panie), a na dzien kobiet wystawiają spektakl Kobiety Kontratakują (o zmierzchu świata zdominowanego przez mężczyzn). Powiem wam, że byłam bardzo zdziwiona. Moze to przejaw skrajnej ignorancji, ale wydawało mi się, ze do teatru chodzą "nudziarze" - no bo co tam ciekawego może być, nei spodziewałam się (ale też nie slyszalam), że teatry wychodzą tak "do ludzi", że można zobaczyc coś więcej niż Shakespeare'a, który od kilkuset lat się nie może się zdecydować być czy nie być A tu proszę, miła niespodzianka I to w Grotesce, która zawsze kojarzyła mi się z teatrem dla dzieci, ja stara znalazłam coś dla siebie. Z czystej ciekawości przejde się na premierę Kobiety Kontratakują (jak jeszcze bilety są) - ciekawy sposób na spędzenie dnia kobiet Czy wśród was są też takie, które "nawróciły" się na teatr? Czy tylko u mnie tak wygląda sytuacja czy ogólnie teatry oferuja taki repertuar?