Mam przyjaciółkę, która ma bardzo mało czasu. Prawie codziennie chodzi na praktyki i jest tam od rana do wieczora. Po praktykach zazwyczaj spotyka się ze swoim chłopakiem. W dodatku chodzimy do innych szkół, więc widujemy się bardzo, bardzo rzadko. Ja staram się zrozumieć, że ona ma mało czasu dla mnie nie ze swojej winy, ale ciężko mi z tym. Rozumiem też, że woli się spotykać ze swoim chłopakiem, niż ze mną. Spotykam się z nią praktycznie tylko, kiedy się pokłócą. Tak już jest i się z tym pogodziłam. Ale czy nasze relacje są normalne? Czy to normalne, że ja siedzę całymi dniami drapiąc ściany, a ona, jak ma kilka godzin wolnego czasu, to się spotyka tylko i wyłącznie ze swoim chłopakiem? Albo zdarzały się też sytuacje, kiedy nie widziałyśmy się od dawna, a ona akurat się pokłóciła ze swoim chłopakiem, więc mogłaby się spotkać ze mną, ale i tak wolała się wtedy spotkać np. ze swoimi znajomymi ze szkoły? Wiem, że może też mieć ochotę spotkać się z kimś innym, no ale... jakoś tak wydaje mi się to dziwne. Albo dzisiejsza sytuacja - spotykam ją na chodniku z jej kolegą. Przechodzi obok mnie, nic się nie odzywa. Więc ja ją pytam, czemu ode mnie nie odbiera (bo nie odbierała cały dzień). Ona na to, że była ze swoimi znajomymi (zaznaczam ze znajomymi, nie z chłopakiem) i dlatego specjalnie nie odbierała. Potem jeszcze powiedziała, żebym sobie poszła, bo ona chce akurat rozmawiać z tym jej kolegą, z którym szła. Akurat szłam w tą samą stronę, co oni, no ale skoro tak bardzo nie chciała ze mną przebywać, no to szłam kilka kroków za nimi. Od razu mówię, że ja nie nie jestem bez winy, bo się jej ciągle naprzykrzam i nie ukrywam, że specjalnie wtedy wyszłam na chodnik, mimo, że się nie umawiałyśmy, no ale czy jej zachowanie było godne najlepszej przyjaciółki?