Cześć wszystkim Postanowiłem tutaj napisać, ponieważ pewna sprawa troszeczkę mnie zaniepokoiła. A więc od początku... Jakiś czas temu nawet pare lat temu byłem postrzegany za mega mocną głowę. Praktycznie zawsze zamykałem imprezy na których gościł alkohol. Piłem dużo i nie specjalnie było po mnie widać, że jestem pijany. Czesto chodziło się na imprezy, a jak imprezy to wiadome, że alkohol musi być. Nie pomyślcie, że byłem jakimś alkoholikiem czy coś w ten deseń. Z biegiem czasu po imprezach na drugi dzień kac zaczął być mocniejszy i co raz to dłuzej dochodziłem do siebie. Czasami zdarzało się, że po paru ok 4 piwach miewałem okropnego kaca. Jakiś rok temu co weekendowe imprezowanie sie skończyło, ponieważ podjąłem prace jako kierowca od pon do sb a w weekendy jezdzilem do dziewczyny i nie było mowy o alkoholu. Oczywiście nie była to jakaś abstynencja bo raz na jakiś czas zdarzały się imprezy. Po paru miesiącach zmieniłem pracę i pracowałem i pracuję w dalszym ciągu w systemie czterobrygadowym co również wyeliminowało częste imprezowanie. Bardzo rzadko piłem alkohol i zauważyłem, że po dwóch piwach jestem pijany. Po jakimś czasie znowu zauważyłem, że nawet po jednym albo po połowie piwa jestem już chwycony. A powodem tego, że sie zaniepokoiłem była sytuacja gdy wypiłem jedno piwo przed snem ( oczywiscie chwyciło mnie po nim) a gdy się obudziłem po 7 godzinach snu czułem kaca. Czy to jest możliwe, że młody dwudziesto dwu letni mężczyzna po jednym piwie jest pijany a potem ma kaca? Może to jest normalne że po dłuższym czasie nie pełnej ale częsciowej abstynencji alkoholowej organizm się odzwyczaił od alkoholu i mocniej na niego reaguje? A może to jakaś nietolerancja alkoholowa organizmu lub problemy z wątrobą? Co o tym sądzicie?