Witajcie, mam pewien problem. Jestem w związku od 2 lat, kocham mojego chłopaka ale zauważyłam, że od jakiegoś czasu coś między nami się zmieniło, dodatkowo w niedziele pokłóciliśmy się, ja wróciłam do domu i jeszcze tego samego dnia przez telefon poruszyłam temat 'rozpadu naszego związku, po długiej rozmowie i smsach mój P. wpadł w jakiś dziwny nastrój i od początkowego zapewniania mnie o uczuciach przeszedł do zwierzeń, że na mnie nie zasługuje i że jest beznadziejny i że nie wie co czuje. Trochę się przestraszyłam i znowu zadzwoniłam, żeby się dowiedzieć o co chodzi. Usłyszałam, że jakiś czas temu pojechał do innego miasta do swojej koleżanki, która zapraszała go na jakąś imprezę w kręgu znajomych (nie wiedziałam o tym, ukrył to przede mną) i że on nie chce mnie już ranić i że chce być sam. Nie powiedział o tym ponieważ wiedział że nie pozwolę mu jechać/chciał się wyrwać od problemów i nudy a bał się mojej reakcji (należę do zazdrośnic). zapytałam czy mnie kocha ale powiedział że chyba coś się wypaliło i że chce być sam. Bardzo się załamałam, nie chcę go stracić, chciało mi się płakać więc się rozłączyłam. Dzis rano zadzwonił i powiedział że nie spał całą noc i myślał i że kocha mnie i nie chce mnie stracić ale musimy popracować nad naszym związkiem. Zgodziłam się, ustaliliśmy kilka rzeczy ale teraz nie wiem czy nie zrobił tego z litości albo strachu przed samotnością. No bo jak to? wczoraj mówił że chce być sam i że to chyba koniec a dziś nagle znowu mnie kocha? Czy to mogły być emocje? Bardzo mi na nim zależy pomóżcie, co mamy robić żeby ratować ten związek? Może nie warto? Pozdrawam i dziękuję z góry za odpowiedzi.