Witam na forum - mój problem wygląda następująco. W grudniu poznałem na studiach dziewczynę HB 8+, może 9. Połączyli moją grupę z inną w ramach pewnych seminariów. No i właśnie ona tam była. Generalnie to wyglądało obiecująco - widywaliśmy się 2 razy w tygodniu z okazji zajęć. Laska trochę przykleiła się do mnie, tzn. dostałem sporo ładnych IOI (min sama zapoczątkowała przelotny dotyk i stosowała go coraz częściej). Poza tym dużo gadaliśmy i zazwyczaj w konwencji flirtowania. Było parę wypadów na kawę po zajęciach ale wszystko w granicach uczelni. No i tu myśle że może troche spaprałem po raz pierwszy - tzn trzeba było wtedy zadziałać ostrzej i zaproponować jakiś wypad. Ale blokowała mnie trochę świadomość (wiem że bez sensu) że laska jest zaręczona. I nie chodzi o względy etyczne tylko strach w stylu - jak jej zaproponuje coś więcej to się przestraszy o swoj związek i ucieknie (w tym miejscu proszę odpuścić sobie moralizatorskie teksty, żebym nie próbował niszczyć związku - i tak ich nie skomentuję). Mimo tego nasze relacje szły przez ostatnie 6 tyg. powoli do przodu bo było coraz więcej flirtu a coraz mniej koleżeńskich rozmów. I tak doszliśmy do zeszłej środy kiedy nasze wspólne zajęcia się skończyły. Więc został mi tylko telefon i wiedza o tym gdzie kobieta studiuje.
Odczekałem parę dni - w poniedziałek postanowiłem coś zadziałać. I tu może kolejny błąd że smsem - w każdym razie napisałem jej że we wtorek mam sprawe do załatwienia w miejscu gdzie ona kończy zajęcia (zresztą to nie ściema tylko faktycznie tak było). I że jak ma ochotę to może przejdziemy się w miejsce X - tu nazwa pobliskiego baru. Dostałem odpowiedź, zacytuję "w innej sytuacji chętnie, ale jutro nie będzie mnie na uczelni".
Dalej rozpisala się o przyczynach (nie wiem jak to interpretować - czy dlugie uzasadnienie to bardziej obiecująca opcja). W każdym razie uzasadnienie wiarygodne - tzn wierze że wczoraj faktycznie nie poszła na te zajecia, tym bardziej że dopuszcza się na nich pojedyncze nieobecności. Tak czy inaczej nie wiem jak to interpretować. Zakładam że gdyby bardzo chciała to poszła by specjalnie tylko po to żeby się ze mną spotkać. Z drugiej strony myśle że może to nie wyklucza attractu - bo po pierwsze jak ma narzeczonego to nie jest needy. No a po drugie widze tu chyba swój bład (nie wiem czy słusznie), że nie zaprosiłem jej directowo na randkę, tylko poszedłem znowu w asekurancką opcję, że będę tam przy okazji i jak będziemy przy okazji razem to może gdzieś wyskoczymy (kłania się chyba prawda że jak boisz się stracić laskę to już ją straciłeś). I może chodzić też o to, że jak planowała nie przyjść, to opcja przyjścia specjalnie dla kogoś kto twierdzi, że ten wypad to będzie tylko przystanek po drodze, nie zmotywowała specjalnie. Z drugiej strony mogła napisać coś w stylu - może w ten lub inny dzień. Tego nie było a jedyne zdanie o jej rzekomych chęciach zacytowałem.
I teraz tak. Nie wiem czy to zinterpretować jako spławianie. Nie wiem czy trochę zaczekać i tym razem zadzwonić, czy sobie odpuścić? A jeżeli już zadzwonić, to dalej szukać jakiejś asekuranckiej opcji, czy pójść bez ogródek - że po prostu ją gdzieś zapraszam? I jeszcze tak sobie myślę, że nawet jak mam attract to chyba może być tak, że laska sama nie poprosi o spotkanie dla "czystości sumienia" - żeby nie wyjśc przed sobą samą na "niewierną i złą". Co sądzicie?
Błedy jakie widzę u siebie wymieniłem - proszę więc o zweryfikowanie czy mam rację że to błedy. Kolejny błąd jest taki że mi zaczęło zależeć i to mi daje po łbie. I proszę o odpowiedź czy mam jeszcze czego szukać u laski. Nie wiem czy to istotne - mamy 22 lata. Pozdrawiam.
Odczekałem parę dni - w poniedziałek postanowiłem coś zadziałać. I tu może kolejny błąd że smsem - w każdym razie napisałem jej że we wtorek mam sprawe do załatwienia w miejscu gdzie ona kończy zajęcia (zresztą to nie ściema tylko faktycznie tak było). I że jak ma ochotę to może przejdziemy się w miejsce X - tu nazwa pobliskiego baru. Dostałem odpowiedź, zacytuję "w innej sytuacji chętnie, ale jutro nie będzie mnie na uczelni".
Dalej rozpisala się o przyczynach (nie wiem jak to interpretować - czy dlugie uzasadnienie to bardziej obiecująca opcja). W każdym razie uzasadnienie wiarygodne - tzn wierze że wczoraj faktycznie nie poszła na te zajecia, tym bardziej że dopuszcza się na nich pojedyncze nieobecności. Tak czy inaczej nie wiem jak to interpretować. Zakładam że gdyby bardzo chciała to poszła by specjalnie tylko po to żeby się ze mną spotkać. Z drugiej strony myśle że może to nie wyklucza attractu - bo po pierwsze jak ma narzeczonego to nie jest needy. No a po drugie widze tu chyba swój bład (nie wiem czy słusznie), że nie zaprosiłem jej directowo na randkę, tylko poszedłem znowu w asekurancką opcję, że będę tam przy okazji i jak będziemy przy okazji razem to może gdzieś wyskoczymy (kłania się chyba prawda że jak boisz się stracić laskę to już ją straciłeś). I może chodzić też o to, że jak planowała nie przyjść, to opcja przyjścia specjalnie dla kogoś kto twierdzi, że ten wypad to będzie tylko przystanek po drodze, nie zmotywowała specjalnie. Z drugiej strony mogła napisać coś w stylu - może w ten lub inny dzień. Tego nie było a jedyne zdanie o jej rzekomych chęciach zacytowałem.
I teraz tak. Nie wiem czy to zinterpretować jako spławianie. Nie wiem czy trochę zaczekać i tym razem zadzwonić, czy sobie odpuścić? A jeżeli już zadzwonić, to dalej szukać jakiejś asekuranckiej opcji, czy pójść bez ogródek - że po prostu ją gdzieś zapraszam? I jeszcze tak sobie myślę, że nawet jak mam attract to chyba może być tak, że laska sama nie poprosi o spotkanie dla "czystości sumienia" - żeby nie wyjśc przed sobą samą na "niewierną i złą". Co sądzicie?
Błedy jakie widzę u siebie wymieniłem - proszę więc o zweryfikowanie czy mam rację że to błedy. Kolejny błąd jest taki że mi zaczęło zależeć i to mi daje po łbie. I proszę o odpowiedź czy mam jeszcze czego szukać u laski. Nie wiem czy to istotne - mamy 22 lata. Pozdrawiam.