Co Zrobić?

Ponury

Nowicjusz
Dołączył
12 Wrzesień 2006
Posty
5
Punkty reakcji
0
Pora na mnie, wcześniej już o tym pisałem, ale dosyć szybko usunąłem swój post, doszedłem do wniosku, że źle się do tego zabrałem.
Więc po krótce moja historia...
Miesiąc temu odeszła odemnie dziewczyna, byliśmy razem ponad 10lat. To był mój drugi związek, ale pierwszy naprawdę dojżały. Nie będę opisywał tu uczuć związanych z rozstaniem bo wszyscy tu obecni pewnie wiedzą jak się czuję, po pierwszym tygodniu próbowałem odebrać sobie życie, chyba trzeźwość umysłu mnie powstrzymała, ale nadal traktuję to jako rozwiązanie jeśli wszystko inne zawiedzie. Narazie wziąłem się w garść i zamierzam walczyć.
Po tylu latach mieliśmy lepsze i gorsze chwile lecz ostatnio coś się nie układało, moje uczucia przygasły, straciłem do niej szacunek, byłem bardziej obojętny, spotykaliśmy się żadziej, każde zajęte swoimi sprawami, pracą. To trwało ze 2 lata. Przez ostatnie 2-3 miesiące zacząłem się zastanawiać nad sensem tego związku, powróciłem do przeszłości, przypomniałem sobie czasy kiedy się naprawdę kochaliśmy, obudziły się we mnie zakurzone już uczucia w oku zakręciła się łza...
Postanowiłem ratować nasz związek, po tym czasie wegetacji utarł się stereotyp, że potrafie być miły gdy tylko czegoś potrzebuję, nie chciałem aby to tak wyglądało, zacząłem powoli okazywać zainteresowanie, czułość, niestety mój czas się skończył.... Teraz słono płacę za swoją głupotę.
Rozmawiałem z nią na ten temat, powiedziała że miała dużo czasu żeby to sobie przemyśleć, zastanawiała się czy warto jeszcze to ratować i doszła do wniosku, że nie znalazła żadnego "za" nic już do mnie nie czuję i nie ma już szans, podjęła decyzje i jest jej pewna jak nigdy dotąd. Okazuje się, że kiedy mi wróciły uczucia, kiedy próbowałem działać, ratować nasz związek, ona zastanawiała się jak to zakończyć.
Dużo nauczyłem się przez ten miesiąc jak nigdy w życiu, rzeczy które kiedyś uważałem za niemożliwe i zbyt stresujące teraz zrobiły się błachostką, nie wartą dyskusji a co dopiero kłótni.
Spotykamy się czasami, na spacerze z psem itp. rozmawiamy nie poruszając tematu rozłąki, to mnie trzyma przed utratą zmysłów, spotkania z nią i nadzieja... Ona raczej nie chce się ze mną widywać, łatwiej jej jest gdy mnie nie widzi, ja natomiast odwrotnie. Wnioskuję, że widuje się ze mną bo jest jej mnie żal, a ona taka jest, że statra się pomagać, nawet kosztem swojego cierpienia.
Teraz wiem co się ze mną dzieję, zakochałem się w niej po raz drugi, wspomnienia jeszcze dodają siły temu uczuciu.
Nocami popadam w depresje czasami wpadam w chisterię, wtedy wsiadam w samochód jade w jej okolice spaceruję ścieżkami, którymi kiedyś razem chodziliśmy, często dzwonię do niej i słysząc jej spokojny głos opowiadający o zwykłych codziennych rzeczach, to mi pomaga i zarazem uspokaja.
Nie wiem co mam robić, czy spotykać się z nią, spędzać wolny czas na spacery, jazdę rowerem itd. licząc, że może zauważy, że jestem już innym człowiekiem, zdolnym do uczuć, poświęceń, dzwonić od czasu do czasu pytając jak minął dzień, czy po prostu nie odzywać się nie pokazywać dać jej trochę spokoju.
Co mam robić...?
 

Karolina_

Nowicjusz
Dołączył
18 Maj 2006
Posty
3 201
Punkty reakcji
1
Miasto
o tym wiesz?
Szczerze, nie wiem co mam Ci napisać, jak pocieszyć, bo czy jest coś, co pocieszyć Cię może? Pewnie nie, żadne rady w stylu:"zobaczysz, wszystko się ułoży"są na nic. 10 lat to duża część Twojego zycia i pewnie odkąd pamiętasz ona zawsze w nim była, ciężko Ci jest wyobrazić sobie, że jej teraz nie ma, ulgą faktycznie może być to, że ją widujesz od czasu do czasu, ale zastanów się tylko czy to na dłuższą mete Ci pomoże zapomnieć, jeśli ona jest zdecydowana, że na 100% już razem nie będziecie, bo wiesz, jeśli daje choć cień nadziei, to oki, ale jeśli nie, to z każdym dniem, każdym spotkaniem będzie Ci coraz trudniej. Normalnie powiedziałabym, że może byliście ze sobą z przyzwyczajenia, ale przez 10 lat przyzwyczajenie to za mało do utrzymania związku. A tak? Ne wiem... A może przyczyną jest inny chłopak? A to, że nie znalazla zadnego "za", to kurcze przez 10 lat też nie było żadnego "za" na utrzymywanie tego związku?
 

agaciorek

Nowicjusz
Dołączył
3 Styczeń 2006
Posty
2 417
Punkty reakcji
1
Wiek
39
ciezka sparwa bo przez 10 lat idzie sie porzadnie przyzwyczaic do kogos pewnie snyliscie jakies plany na przyszlosc a tu sue wszystko skonczylo :/ wydaje mi sie ze te spotkania z nia rozmowy przez telefon nie pomoga ci bo dalej bedziesz myslal ze cos z tego bedzie :/ najlepiej jakbys wyjechal gdzies i dostrzegl ze zycie bez niej tez jest piekne powili przyzwyczajaj swoj umysl do zycia bez niej chyba ze da ci cien nadziejii na powrot
glowa do gory, trzymaj sie :)
 

shmondon

autoupdated
Dołączył
31 Sierpień 2006
Posty
1 301
Punkty reakcji
2
Miasto
straszna wiocha
baaa, co masz robic...
zacznij od poprawy ortografii. nawet jesli jestes zestresowany to przeciez powinienes pisac bez koszmarnych bledow ortograficznych.
teraz do tematu. uwazam, ze nic nie mozesz zrobic aby ja odzyskac. straciles ja na zawsze. im szybciej to do ciebie dotrze tym lepiej. nie zmieniles sie rowniez ani troche. nadal jestes samolubem czyli egoista.
przestan gadac glupoty o samobojstwie. wez sie w garsc, zajmij sie konkretnymi sprawami a z przeszlosci wspominaj to co bylo piekne. unikaj spotkan ze swoja "byla". nowe towarzystwo i nowa znajomos to lekarstwo dla ciebie. mam zwyczaj mowic to co mysle, ale nie bylo moim celem ranic cie. zdawkowe pocieszenia dla mezczyzny sa najgorszym zlem. :eek:k:
 

Ponury

Nowicjusz
Dołączył
12 Wrzesień 2006
Posty
5
Punkty reakcji
0
A może przyczyną jest inny chłopak?
nie, to nie to.
A to, że nie znalazla zadnego "za", to kurcze przez 10 lat też nie było żadnego "za" na utrzymywanie tego związku?
Może nie przez 10, ale przez ostatnie 2-3lata poza niewielkimi przebłyskami, faktycznie było kiepsko.
zacznij od poprawy ortografii. nawet jesli jestes zestresowany to przeciez powinienes pisac bez koszmarnych bledow ortograficznych.
Przepraszam, postaram się pisać poprawnie
nie zmieniles sie rowniez ani troche. nadal jestes samolubem czyli egoista.
Tak to prawda, od niedawna zdałem sobie z tego sprawę, dodatkowo jestem osobą nieśmiałą raczej zamkniętą w sobie złośliwą i zazdrosną, na domiar tego często robię sam sobie na złość raniąc przy okazji bliskie mi osoby... nie potrafię okazywać uczuć, często się w środku gotuje, a przez gardło nie chce przejść... Ciężki przypadek, ale to nas połączyło. Ona chciała mi pomóc i częściowo jej się udało. Nestety wyjechała na studia i zaczęło sie powoli psuć, głównie przez zazdrość.

przestan gadac glupoty o samobojstwie. wez sie w garsc
tak, każdy chyba o tym myśli kiedy traci nadzieję, komfortowe rozwiązanie na takie sytuacje, czyż nie? do tego przestać się użalać nad sobą... jeszcze chyba nie jestem na tym etapie żeby się z tym pogodzić, pewnie z czasem będzie lżej...
 

motylek99

naćpana marzeniami.
Dołączył
13 Lipiec 2006
Posty
4 203
Punkty reakcji
0
Wiek
31
Mysle ze pownienes gdzies wyjechac na dluzszy czas i sprobowac znalezc jakies inne towarzystwo za wyjatkiem tej dziewczyny i zapomniec, bo chyba nie masz innego wyjscia, a samobojstwo moim zdaniem to nie jest wyjscie...musisz sie po prostu pozbierac, wiem ze to nie jest latwe, nio ale co my Ci mozemy poradzic,nie znamy calej sytuacji szczegolowo, ..3maj sie :)
 

Ponury

Nowicjusz
Dołączył
12 Wrzesień 2006
Posty
5
Punkty reakcji
0
Mysle ze pownienes gdzies wyjechac na dluzszy czas i sprobowac znalezc jakies inne towarzystwo za wyjatkiem tej dziewczyny i zapomniec, bo chyba nie masz innego wyjscia, a samobojstwo moim zdaniem to nie jest wyjscie...musisz sie po prostu pozbierac, wiem ze to nie jest latwe, nio ale co my Ci mozemy poradzic,nie znamy calej sytuacji szczegolowo, ..3maj sie :)
nie jest tak prosto wyjechać, sporo podróżowaliśmy razem, byłem z nią bez mała wszędzie, jeździliśmy nad morze w góry nad jeziora, odwiedziliśmy wiele miast, każda krajowa droga mi się z nią kojarzy. Nie potrafię sięgnąć pamięcią wstecz i poczuć jak to jest być bez niej, to się chyba przyzwyczajenie nazywa.
Druga sprawa to trzyma mnie praca, nie mam szans na urlop.
Jestem "samotnikiem" nie mam przyjaciół, swoje problemy zwalczałem w samotności dusząc je tak długo aż przejdą. Jedynym przyjacielem była moja dziewczyna, nauczyła mnie otwierać się przed sobą, mogłem rozmawiać z nią o wszystkim i o każdej porze, nawet teraz, ale nie chce jej tego robić bo widzę, że też to przeżywa i cierpi... a na tych kilku znajomych, których mam nie mogę liczyć. Nie potrafię już sam dusić bólu i smutku to chociaż tu się wygadam...
 

Wais

BLiski Dla BLiskiCH , Z DySTaNseM dO WszytskiCH
Dołączył
9 Wrzesień 2005
Posty
732
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Miasto
północ...
a moim zdaniem nie powinieneś konczyc znajomosci z tą
osobą ... pisałes przeciez ze sie drugi raz zakochałes
tak samo jak i jestes "samotnikiem" badz przy niej
niech chociaz jej przyjaźń bedzie dla CIebie
kropelką nadzieji i szczęściem zarazem ...
Szkoda tylko ze ona " wlasnym kosztem"
proboje ci pomoc ... Mysle ze tak nie jest
przyzwyczai sie do tego a moze cos sie odrodzi ?
 

Ponury

Nowicjusz
Dołączył
12 Wrzesień 2006
Posty
5
Punkty reakcji
0
a moim zdaniem nie powinieneś konczyc znajomosci z tą
osobą ...
tak też myślę, pewnie próbuję łapać się brzytwy, ale zamierzam walczyć do końca bo potem będę sobie do końca życia pluł w brodę, że nie zrobiłem wszystkiego by być z nią... Tylko jak to zrobić żeby jej nie ranić...
pisałes przeciez ze sie drugi raz zakochałes
tak, pierwszy raz to było jakieś 11-12 lat temu, ja miałem wtedy 18, a moja dziewczyna 15lat, nie wiem czy to była miłość, raczej zauroczenie, potrzeba bycia z kimś. Ona mieszkała w innym mieście za często się nie widywaliśmy, mimo to ciężko przeżyłem to rozstanie i przez dobry rok nie mogłem dojść do siebie.
badz przy niej
niech chociaz jej przyjaźń bedzie dla CIebie
kropelką nadzieji i szczęściem zarazem ...
Szkoda tylko ze ona " wlasnym kosztem"
proboje ci pomoc ...
chciałby, ale jak być przy niej, jak się przyjaźnić skoro moja obecność ją rani...


Dziękuję Wais za podtrzymanie na duchu, naprawdę Twoja wypowiedz sprawiła, że dostrzegłem iskierkę szansy... i innym za ciepłe słowa.

Razem przeżyliśmy wiele pięknych jak i bardzo ciężkich chwil i jak to w związkach bywa rozchodziliśmy się, w naszym przypadku dwukrotnie za każdym razem wracając do siebie. Tylko że tym razem jest inaczej... dużo ciężej, dużo więcej bólu i cierpienia. Nie zamierzam dać za wygraną, za bardzo ją kocham by jednym skinieniem to wszystko skreślić... w tej chwili jest to zbyt "świerze" by podejmować jakie kolwiek decyzję, zapewne oboje potrzebujemy czasu, sporo czasu...
 

Mihauek

Nowicjusz
Dołączył
22 Lipiec 2006
Posty
36
Punkty reakcji
0
Wiek
38
Miasto
Lbn
Przypomina mi to moją historię - tak jakby przemilczany aspekt mojej historii, tylko wszystko stało się na odległość, a moje próby ratowania... tak jakby ich wogóle nie było. Ona z góry założyła że to co jest nie da się naprawić. Z czasów związku mam sobie wiele do zarzucenia, jednakże gdy Ona zostawiła nasz związek, to starałem się zrobić jak najwięcej. Nie było rozmowy, do wszystkiego musiałem dojść sam. Dlatego uważam że zrobiłem wszystko i jesli chodzi o zakończenie związku to nie mam sobie nic do zarzucenia... Stwierdziłem że skoro ona to tak zostawiła bez żadnych problemów, bez żadnych prób ratowania, najpierw poznała innego, później skończyła ze mną i dorobiła do tego ideologie (tak uważam, jeżeli naprawde by kochałą to próbowałaby najpierw cos z tym zrobić, nic nie zapowiadało końca, a jej tłumaczenia to tylko usprawiedliwienie) - to nie jest mnie warta.

Uważam że w obecnej chwili musisz dać sobie czasu, odciąć się, przestać żyć nadzieją, żyć dalej - pomyślisz że co ja gadam i skąd mogę wiedzieć co zrobić... Przeżylem ostatnio cos bardzo podobnego, nadal jest mi bardzo ciężko ale to jednak najlepsze wyjście. Ona daje znaki ze chce się przyjaźnić, ale co to byłaby za przyjaźń, nieszczera, ona po jakimś czasie czułaby się dobrze że ma ze mną dobre stosunki, a ja cały czas bym cierpiał widząc w niej tę swoją JĄ... rozmawiając trzebaby skrzętnie omijać temat NAS i ICH (nie możnaby rozmawiać jak przyjaciele).
Co będzie to będzie, jeśli macie być razem - będziecie, moze nie teraz, może za jakiś czas.

Jeśli nadal zostawisz to tak jak jest w obecnej chwili nie wrócisz do normalności i calkiem się wyniszczysz, będziesz to ciągnąl niewiadomo jak długo, a ona raczej w ten sposób się do Ciebie nie przekona. Za jakiś krótszy lub dluższy czas ockniesz się... stwierdzisz że jest gorzej i to jednak nie było dobre wyjście...

Oczywiście zrobisz jak będziesz chcial ale takie jest moje zdanie.
 
Do góry