Co zrobić by wróciła?

barthas86

Nowicjusz
Dołączył
17 Wrzesień 2008
Posty
47
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
WLKP
Witam. Piszę to tutaj bo po prostu nie mam się tym z kim podzielić :( mam nadzieję że mi jakoś pomożecie... Wczoraj odeszła ode mnie dziewczyna. Byliśmy ze sobą 9 miesięcy, poznaliśmy się w pracy (do teraz pracujemy razem, z tym że ona na dziale tuż obok) i zaczęliśmy spotykać. To był najlepszy czas w moim życiu. Mamy po 22 lata, od samego początku wiedziałem że to ta JEDNA JEDYNA. Były plany na przyszłość, ślub, wybieranie imion dla dzieci. Jednym słowem było cudownie, w końcu wiedziałem że żyję. Mówiła że mnie kocha, wszystko było super... Ostatnio coś zaczęło się między nami psuć. Chodziło jej o to (tak twierdzi) że chciała żebym się zmienił. Nie podobało jej się moje podejście do życia, chciała żebym pewne rzeczy zmienił. Ja powiedziałem że spróbuję ale (sam sobie jestem winien) nie robiłem nic w kierunku zmian... W zeszłym tygodniu firma wysłała mnie w delegację. Cały czas były telefony, smsy. Pisała i mówiła że kocha... nawet nie pomyślałbym że coś może być nie tak... Kiedy wróciłem i następnego dnia spotkaliśmy się w pracy zaraz zobaczyłem że coś jest nie tak. Była jakaś inna, miała do mnie jakiś dystans. Pytałem o co chodzi ale nie chciała mi powiedzieć. Drążyłem temat aż w końcu spytała czy naprawdę chcę wiedzieć? Powiedziałem że tak. Po chwili przyszła do mnie i powiedziała, że ostatnio sporo myślała, rozmawiała z paroma zaufanymi osobami (w tym z jej mamą, która zawsze myślałem że mnie lubi) i powiedzieli jej że ma pomyśleć czy chce być w takim związku... Powiedziała że prosiła żebym się zmienił ale tego nie widzi. I że chce czasu, musi to przemyśleć... Ja się załamałem i rozpłakałem. Akurat teraz przyleciał na urlop mój brat z Irlandii z rodzinką. Byliśmy umówieni z nimi, mieliśmy prezenty dla mojego dwuletniego chrześniaka z ostatniego wyjazdu w góry. Mieliśmy mu je dać, RAZEM. Ona powiedziała że mam te prezenty dać sam... i że nie wie czy się z nimi spotka, mimo że wcześniej obiecywała że tak... Dałem prezenty Małemu a on zapytał mnie gdzie Ciocia ;( nawet nie wiedziałem co mu odpowiedzieć... przez ten tydzień biłem się z myślami, naprawdę zacząłem się zmieniać, chciałem I DLA SIEBIE I DLA NIEJ. I co więcej faktycznie te zmiany były... Płakałem, obiecywałem sobie że jej nie stracę... Prosiłem o radę przyjaciela, jedynego jakiego mam. Trochę mi pomógł ale wiedziałem że teraz wszystko zależy od Niej. On wczoraj rano wyjechał do Niemiec, nie ma kto mnie teraz nawet wysłuchać... :( wczoraj w nocy nie wytrzymałem i zacząłem do niej pisać. Pisała mi że nie jest pewna swoich uczuć do mnie, że chce odpocząć i że to może potrwać nawet kilka miesięcy... napisałem że jeśli naprawdę nic do mnie nie czuje to niech mnie nie okłamuje. Nie napisała że nic do mnie nie czuła ale ze mną zerwała... napisałem że chcę żeby została moją przyjaciółką, że bardzo mi na niej zależy. Napisała że dobrze i że dziękuje za to... Cały czas proszę ją o jeszcze jedną ostatnią, malutką szansę. Żeby pokazać jej że naprawdę się zmieniam na lepsze. Bo jest tego warta. Tylko że ona nie chce mi tej szansy dać... ;( wiem że jeśli do mnie nie wróci to się nie podniosę z tego, bo nie chcę żyć bez niej ;( już nigdy nie pokocham żadnej kobiety tak jak jej, już nigdy nie zaufam żadnej kobiecie... miałem kilka dziewczyn przed nią ale dopiero przy niej wiedziałem że to na 100% TO, że PRAWDZIWIE, SZCZERZE ją kocham... dziś oboje byliśmy w pracy. Poszedłem do niej się przywitać. Powiedziałem "cześć", odpowiedziała, nawet się uśmiechnęła. Wyciągnąłem do niej dłoń, podała mi ją. Ale więcej nie rozmawialiśmy. Wymienialiśmy tylko co jakiś czas spojrzenia, nawet się parę razy uśmiechnęła do mnie. A ja kiedy tylko na nią spoglądałem czułem że zalewam się łzami ;( kocham ją i zawsze będę kochał... gdy wychodziła do domu powiedziała "na razie" i spojrzała na mnie. Nie odpowiedziałem, nie byłem w stanie ;( znów czułem jak mi do oczu napływają łzy... nie wytrzymałem długo, napisałem smsa. Że nie chcę tak żyć, że proszę, błagam żeby wróciła. Odpisała że nie może, że nie wbrew sobie :( kiedyś powiedziałem jej że jeśli nam się nie uda, to nie wytrzymam psychicznie i ze sobą skończę. Dziś w tych smsach znów przewijał się ten temat, pisała że nie mam robić nic głupiego, że nie jest tego warta. A dla mnie jest warta WSZYSTKIEGO!!! Wolę nie żyć wcale niż żyć bez niej... dziś mało brakowało a nie wróciłbym do domu... przez całą drogę do domu miałem głupie myśli i uratowało mnie chyba to że tchórz ze mnie, bo już by mnie mogło na tym świecie nie być ;( jutro znów pójdę do pracy i ją tam spotkam, nawet nie wiem jak mam się zachować... nie potrafię sobie znaleźć miejsca, nie potrafię tak żyć, NIE BEZ NIEJ :( w grudniu mieliśmy mieć rocznicę, chciałem się z nią zaręczyć... wiem że o niej nie zapomnę, nie chcę o niej zapominać... co więcej cały czas mam nadzieję, że ona jednak do mnie wróci. Że zrozumie po jakimś czasie że mnie naprawdę kochała i wróci... tylko nie wiem ile wytrzymam :( powiedziała mi też że przez ten tydzień jakby odżyła. Że tak jej lepiej, że chce się wyszumieć. Pewnie ma rację, rzadko gdzieś wychodziliśmy, ale wiem że jeśli do mnie wróci to mogę ją zabierać gdzie tylko będzie chciała i kiedy będzie chciała... i nie powiem NIE. Już zawsze będę się liczył z jej zdaniem, robił co będzie chciała. Dla niej NAPRAWDE WARTO! Może się oszukuję że wróci, ale dla mnie naprawdę ona jest wszystkim, jest całym sensem mojego życia... bez niej już nic nie będzie jak przedtem... przepraszam że ten post jest tak długi ale musiałem się uzewnętrznić :( nie mam komu o tym powiedzieć, rodzice dopiero zauważyli że coś jest nie tak kiedy powiedziałem że ze sobą skończę... Mama chwilę ze mną porozmawiała ale chyba i tak nie bierze mnie na poważnie :( nie wiem jak to się skończy, ale cały czas mam nadzieję na happy end... jeśli nie to Bóg jeden wie co ze mną będzie... Tabletki pod ręką, żyletka się zawsze znajdzie, jakiś sznur też... i w końcu znajdę w sobie tyle odwagi żeby to zrobić... możecie mnie tu zbluzgać, wyśmiać, ale mam nadzieję że znajdzie się choć JEDNA OSOBA która napisze mi coś sensownego... pozdrawiam Wszystkich... Bartas
 

Leone

Nowicjusz
Dołączył
26 Lipiec 2008
Posty
1 367
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Masz 22 lata?
Byliście razem 9 miesięcy?
I już planowaliście ślub i imiona dla dzieci?
Rozpłakałeś się, bo z Tobą zerwała?

Cóż, powiem krótko: Co za :cenzura: młodych ludzi mamy, :cenzura:!

Masz dopiero 22 lata. To nawet nie jedna trzecia Twojego życia. Ty właściwie dopiero zaczynasz to życie. Byłeś w związku, zwykłym związku. Jedynie przez 9 miesięcy. W takim czasie to się dziecko rodzi, a nie poznaje się, zakochuje i planuje ślub z kobietą.
Przestań miauczeć i weź się u licha za siebie.
Daj sobie na razie z nią spokój, bo wątpię, abyś w tej chwili miał u niej szanse.
Zacznij coś ze sobą robić i dopiero wtedy myśl o kobietach.
Jak dorośniesz.
 

barthas86

Nowicjusz
Dołączył
17 Wrzesień 2008
Posty
47
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
WLKP
może masz rację, ale ja tego nie traktowałem jak zwykły związek! bo to nie był zwykły związek... mam 22 lata, to co? mało?! więc według ciebie do kiedy mam czekać na podjęcie takiej decyzji? do 40-tki?! 9 miesięcy to też nie mało...
 

mała*czarna

Nowicjusz
Dołączył
28 Luty 2006
Posty
5 681
Punkty reakcji
6
Hej Leone - relax take it easy :)
Do autora...
Nie załamuj się, skoro powiedziała Ci ,że chce odpocząć to jej na to pozwól. Jestem przekonana,ze ona też bardzo Cie kocha. Jednak robi taką przerwe ,zeby móc poczuć się jak dawniej, bawić się, spotykać z przyjaciółmi, robi to bo jej tego brakowało a być może przy Twoim boku nie potrafi sie poczuć tak do końca swobodnie i nie potrafi pokazać swojego prawdziwego "ja". Bo po prostu jesteś jej mężczyzną i obawia sie Twoich reakcji, tzn.co sobie pomyślisz.Jeśli coś do Ciebie czuje (a napewno tak jest) to spędzicie razem te święta.
Nie załamuj sie, spróbuj wykorzystać ten wolny czas tak jak lubiłeś najbardziej, to nie będzie czas stracony. No i najważniejsze - przemyśl swoje zachowania. Przypomnij sobie kiedy ona sie złościła , co takiego musiałeś zrobić ,żeby aż tak ją wnerwić? Czy tych wad naprawde nie da sie wyplenić? Nie chce Cie urazić ani żadnego innego faceta, ale większość z was poprawia sie na chwile, a potem i tak wkółko dzieje sie to co działo, a wy dziwicie dlaczego (?), i często z takich powodów kobiety odchodzą. Bo nie wy3mują powtarzania wam wciąż tego samego, widząc,że to ani nie skutkuje ani nic.
 

kasia291

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2008
Posty
19
Punkty reakcji
0
Mialam kiedys podobna sytuacje w zyciu. Zostawilam chlopaka a on abrdzo chcial zebym wrocila. Moze sproboj przez np. tydzien robic jej jakies niespodzianki, jakies kwiatki, slodycze, sam wiesz co lubi, tylko bez zadnego marudzenia zeby wrocila bo to ja upewnia tylko w tym ze dobrze zrobila. A po tym tygodniu stan sie dla niej niedostepny, nieproponuj zadnych spotkan, niech zobaczy ze masz juz swoje zycie. Dojdzie do niej wtedy ze staracila Cie. A nie od dzis wiadomo ze cos co utracimy cieszy najbardziej. Ale przedewszystkim nie zaczynaj rozmow o tym zeby wrocila i jaki to Ty biedny jestes i jak ja kochasz, bo to odnosi odwrotny skutek.
Pozdrawiam
 

qqww

Nowicjusz
Dołączył
30 Sierpień 2008
Posty
18
Punkty reakcji
0
a ja ciebie rozumiem wiem co to znaczy stracić kobietę od której tyle się oczekiwało. Kobiety takie są jak nie pasujesz do ich chorych planów które sobie tam ułożyły w tych główkach przez lata to mówią papa. Prosiła cię o zmiane nie zmieniłes się trudno się zmienić od tak to wymaga czasu ja przez 3 lata nie potrafilem tego zrobić nie obwiniaj się. Może to ty w ten związek wkładałeś więcej wysiłku niż ona a może odwrotnie i dlatego odeszła. Teraz to tylko czas gra role człowiek przyzywczaja się do kazdej sytułacji prawie rok to dla jednogo duzo dla drugiego nie. Ja mialem podobną sytulacje do twojej ona odeszla czułem tak jak ty a bylismy razem 5 lat.


TAK JAK KTOS JUZ PISAL PROSZE NIE BLAGAJ JEJ ZEBY WROCILA TO NAPRWDE PRZYNOSI ODWROTNY SKUTEK BADZ TWARDY JAK PRZESTANIESZ TO ROBIC ONA SIE ZACZNIE ZASTANAWIAC , POMYSLI JA GO

NAPRAWDE MOGE STRACIC I JUZ NIE UDA MI SIE WROCIC A TAK WIE ZE ZAWSZE CIE MA JAK WIRNEGO PSA JAK BY Z KIMS INNYM NIE WYSZLO NIE DAJ SIE WIEM ZE TO LATWO MOWIC ALE TAKA JEST

PRAWDA.
 

monia123000

Nowicjusz
Dołączył
4 Wrzesień 2008
Posty
132
Punkty reakcji
0
Wiek
40
Miasto
opolszczyzna
^witam.mysle,ze moi poprzednicy maja sporo racji.Nie wolno nikogo zmuszac do milosci.Nie blagaj by wrocila bo ona jeszcze bardziej bedzie sie opiera, daj jej troche czasu nie pisz do niej ciagle,a tym bardziej o tym,ze zrobisz sobie krzywde.Bo stajesz sie w jej i moich oczach kims slabym psychicznie.Kims z kim nie warto byc i zakladac rodziny,bo odrazu nasuwa sie skojarzenie co bedzie za pare lat,skoro on jest taki slaby to jak poradzimy sobie z problemami dnia codziennego,jak wychowamy dzieci,jezeli on przy kazdym problemie bedzie mnie straszyl samobojstwem.TO BEZSENSOWNE I BEZCELOWE:Bo nic na tym nie zyskac a mozesz ja zupelnie stracic.A nie chcesz czyba zeby wrocila do ciebie z litosci?Daj jej i sobie troche czasu.Niech ona poczuje brak ciebie i tego co bylo a ty jej nie dajesz tej szansy.Niech dziewczyna poczuje co stracila.Nie nagaboj jej ciagle.Owszem rozmawiaj z nia ale tylko w pracy i nie o was,a na przyklad o pogodzie o problemach w pracy.Trzymaj sie na dystans a to napewno da swoj skutek.Nie od razu oczywiscie ale na to potrzeba czasu i musisz sie na to przygotowac.Zycze ci powodzenia.Pozdrawiam.P.S:i rozerwij sie troche,idz gdzies z przyjaciolmi i odpocznij psychicznie!
 

barthas86

Nowicjusz
Dołączył
17 Wrzesień 2008
Posty
47
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
WLKP
Dzięki za dobre słowa mała*czarna :) co do przemyśleń, to myślę o sobie, o swoim postępowaniu cały czas i wiem, jestem pewien że jestem w stanie się zmienić i to nie na chwilę. Jak to mówią "mądry Polak po szkodzie" ale zrozumiałem swoje błędy i będę robił co tylko w mojej mocy żeby po raz drugi ich nie popełniać. Bo za wiele przez nie tracę i to tracę to na czym mi najbardziej zależy... kasia291 nawet masz na imię tak samo jak Ona ;) z tymi prezentami odpada, chciałem spróbować ale powiedziała że póki co nie chce ode mnie ŻADNYCH prezentów... ale faktycznie masz rację, muszę przestać ją błagać żeby do mnie wróciła. Wiem że będzie to trudne, ale skoro chce być moją przyjaciółką to zawsze jest szansa że kiedyś wróci... i tylko tą nadzieją teraz żyję... Dzięki jeszcze raz za dobre słowo i pozdrawiam :) pukiel widzę że Ty rozumiesz mnie jak nikt inny... i też masz rację, wszyscy tutaj macie rację... muszę się wziąć w garść choć to trudne... a co do tego "wiernego psa" jak to napisałeś to tutaj w sumie masz tej racji 200% ale wiem że nawet jeśli by z kimś była i by im nie wyszło, to ZAWSZE będę na nią czekał i nigdy jej nie odrzucę jeśli będzie chciała wrócić. Bo nie będę potrafił tego zrobić, a wiem że będę ją kochał już zawsze... monia123000 koniec z smsami o tym że ze sobą skończę, co więcej mam dziś zamiar iść do niej i przeprosić że zrobiłem wczoraj z siebie w jej oczach idiotę... no i dać sobie i jej czas, będzie to trudne ale nie niewykonalne... wolę czekać niż stracić ją na zawsze... dziękuję Wam wszystkim jeszcze raz za podniesienie na duchu bo naprawdę nigdy bym nie przypuszczał, że to może być tak trudne... jeszcze w takim stanie nie byłem, nic człowieka nie cieszy, bez przerwy chodzi załamany i najchętniej naprawdę by się z tym światem pożegnał. Ale przecież tak naprawdę to nie jest rozwiązanie... no i jak Ona by to zniosła? Do końca życia żyłaby z przekonaniem, że to przez nią... a to na pewno nic miłego :( spróbuję wziąć się w garść i będę walczył. Ale stopniowo, na spokojnie... może się uda? Mam nadzieję, że się uda... Zaraz zmykam do pracy, Ona tam będzie i zobaczymy jak się sprawy potoczą... oby było lepiej :) mam nadzieję, że mogę Wam się jeszcze radzić co dalej? ;) bo naprawdę sporo mi tymi postami pomogliście i otworzyliście oczy, SZEROKO! :) dziękuję i pozdrawiam Wszystkich :)
 

valeria

Nowicjusz
Dołączył
27 Sierpień 2008
Posty
38
Punkty reakcji
0
Wiek
33
A moim zdaniem to dziwne, że na siłę starała się cię zmienić. Nie lepiej znaleźć osobę która pokocha cie takim jakim jestes? Chyba, że naprawdę to były jakieś poważne wady..
Poza tym też uważam, że powinieneś dać jej trochę czasu i nie narzucać się.. być może za tobą zatęskni.
 

rebeliant

permanentnie niewyspany
Dołączył
12 Lipiec 2008
Posty
702
Punkty reakcji
6
Miasto
ja to znam?
Dzięki za dobre słowa mała*czarna :) co do przemyśleń, to myślę o sobie, o swoim postępowaniu cały czas i wiem, jestem pewien że jestem w stanie się zmienić i to nie na chwilę. Jak to mówią "mądry Polak po szkodzie" ale zrozumiałem swoje błędy i będę robił co tylko w mojej mocy żeby po raz drugi ich nie popełniać. Bo za wiele przez nie tracę i to tracę to na czym mi najbardziej zależy... kasia291 nawet masz na imię tak samo jak Ona ;) z tymi prezentami odpada, chciałem spróbować ale powiedziała że póki co nie chce ode mnie ŻADNYCH prezentów... ale faktycznie masz rację, muszę przestać ją błagać żeby do mnie wróciła. Wiem że będzie to trudne, ale skoro chce być moją przyjaciółką to zawsze jest szansa że kiedyś wróci... i tylko tą nadzieją teraz żyję... Dzięki jeszcze raz za dobre słowo i pozdrawiam :) pukiel widzę że Ty rozumiesz mnie jak nikt inny... i też masz rację, wszyscy tutaj macie rację... muszę się wziąć w garść choć to trudne... a co do tego "wiernego psa" jak to napisałeś to tutaj w sumie masz tej racji 200% ale wiem że nawet jeśli by z kimś była i by im nie wyszło, to ZAWSZE będę na nią czekał i nigdy jej nie odrzucę jeśli będzie chciała wrócić. Bo nie będę potrafił tego zrobić, a wiem że będę ją kochał już zawsze... monia123000 koniec z smsami o tym że ze sobą skończę, co więcej mam dziś zamiar iść do niej i przeprosić że zrobiłem wczoraj z siebie w jej oczach idiotę... no i dać sobie i jej czas, będzie to trudne ale nie niewykonalne... wolę czekać niż stracić ją na zawsze... dziękuję Wam wszystkim jeszcze raz za podniesienie na duchu bo naprawdę nigdy bym nie przypuszczał, że to może być tak trudne... jeszcze w takim stanie nie byłem, nic człowieka nie cieszy, bez przerwy chodzi załamany i najchętniej naprawdę by się z tym światem pożegnał. Ale przecież tak naprawdę to nie jest rozwiązanie... no i jak Ona by to zniosła? Do końca życia żyłaby z przekonaniem, że to przez nią... a to na pewno nic miłego :( spróbuję wziąć się w garść i będę walczył. Ale stopniowo, na spokojnie... może się uda? Mam nadzieję, że się uda... Zaraz zmykam do pracy, Ona tam będzie i zobaczymy jak się sprawy potoczą... oby było lepiej :) mam nadzieję, że mogę Wam się jeszcze radzić co dalej? ;) bo naprawdę sporo mi tymi postami pomogliście i otworzyliście oczy, SZEROKO! :) dziękuję i pozdrawiam Wszystkich :)

wreszcie powiało lekkim optymizmem. też miałem coś napisać, ale w sumie poprzednicy napisali to, co trzeba, więc nie będę się powtarzał. ze swej strony życzę Ci powodzenia i napisz koniecznie, jak coś się zmieni. ja myślę, że Twoja Kasia dostrzeże to, że się starasz, że się zmieniasz i sama wkrótce do Ciebie wróci.
 

boggy

Nowicjusz
Dołączył
24 Sierpień 2007
Posty
20
Punkty reakcji
0
O stary, miałem prawie identyczną sytuację jakiś miesiąc temu... Powiedziała mi że nie jest pewna co do tego co do mnie czuje, potrzebuje czasu żeby sobie wszystko przemyśleć. Wiesz co pomogło? To głupie, ale przeczytałem jakiegoś ebooka o tym jak działa kobieca psychika i zastosowałem się do tamtych porad. Przestałem dzwonić, pisać i jej marudzić jak mi bardzo zależy. Powiedziałem tylko że wiecznie na nią nie będę czekał. Spotkałem się kilka razy ze znajomymi dziewczynami, wyskoczyłem na jakiś koncert itp. Ona się o tym dowiedziała i odezwała się pierwsza, porozmawialiśmy chwilę i powiedziałem że muszę kończyć bo właśnie wychodzę. I zadziałało, poczuła że to ona coś straciła i sama zaczęła się starać, pisać, poprosiła o spotkanie itp. I dalej jakoś się ułożyło.
Nie okazuj jej tego że Ci zależy bo poczuje że może Cię mieć na wyciągnięcie ręki, a taki facet dla kobiety nie jest wiele warty. Bądź dla niej miły ale się nie narzucaj, kończ pierwszy rozmowy. Umawiaj się ze znajomymi np na piwo, ognisko, albo jakieś wyjazdy. To ważne: przy rozmowie nie mów jak bardzo chcesz żeby wróciła, rozmawiajcie na neutralne tematy, czasami możesz przywołać jakieś przyjemne wspomnienie z czasu jak byliście razem. Niech ona zacznie tęsknić.
Powodzenia ;)
 

Leone

Nowicjusz
Dołączył
26 Lipiec 2008
Posty
1 367
Punkty reakcji
1
Wiek
37
mała czarna, może rzeczywiście za bardzo się uniosłem. Przepraszam.

Ale czytając ten temat można zauważyć jedną rzecz - faceci zaczynają się zachowywać jak mazgaje.
Faceci którzy mają 22 lata rozpaczają, bo stracili swoją jedyną miłość, płaczą, błagają ją żeby wróciła. Doszukują się setek błędów, nie długi związek (tak, 9 miesięcy to mało) traktują jak całe życie.

A przecież żadna dziewczyna nie chce mężczyzny, którym by musiała się opiekować.
 

barthas86

Nowicjusz
Dołączył
17 Wrzesień 2008
Posty
47
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
WLKP
Leone może masz rację ale wczoraj pisząc ten temat byłem na skraju wyczerpania psychicznego (nie powiem nigdy nie miałem mocnych nerwów, zwłaszcza w sferze uczuciowej) ale czytając dziś odpowiedzi obiecałem sobie, że się podniosę i dziś chodzę z podniesioną głową i jest mi z tym cholernie dobrze! Dla Ciebie 9 miesięcy to mało, dla mnie BARDZO DUŻO. Zwłaszcza że moje poprzednie związki trwały po parę miesięcy, max pół roku... a w tym przypadku jest inaczej. Co więcej WIEM że to TA JEDYNA. Takie rzeczy się po prostu czuje... I nie zrozumie tego nikt, kto nigdy nie czuł tego samego do drugiej osoby! Więc mów co chcesz, myśl co chcesz, ja i tak nie zmienię czegoś co dla mnie jest po prostu oczywiste, TO JEJ ZAWSZE SZUKAŁEM! I wiem że żadna kobieta nie chce mężczyzny którym musiała by się opiekować dlatego tak bardzo chcę się zmienić!
Może opiszę jak to dziś wyglądało. No więc jeszcze zanim wyszedłem do pracy i się spotkaliśmy postanowiłem napisać jej smsa z przeprosinami. Napisałem że wstyd mi mojego wczorajszego zachowania, że zrobiłem głupio, nieodpowiedzialnie i że bardzo żałuję. Odpisała że w porządku i że jeśli jeszcze raz zacznę pisać coś takiego to po prostu będzie kasowała moje smsy bez czytania. Rozumiem ją, pewnie postąpiłbym tak samo... W pracy okazało się że dziś przychodzi na 17:30 dopiero. Ciągnął mi się ten czas strasznie... W końcu przyszła, weszła, spojrzała na mnie i rzuciła "cześć". Odpowiedziałem to samo uśmiechając się do niej. Wcześniej w smsie poprosiłem ją byśmy zachowywali się normalnie, rozmawiali, śmiali się. Nie miała nic przeciwko. Akurat parzyłem kawę więc poszedłem zapytać czy też nie chce. Zauważyłem kubek więc wiedziałem że już zdążyła sama sobie zaparzyć. Podszedłem i rzuciłem do niej (oczywiście w żartach): "wiesz co, ale jesteś! Jak mogłaś tak sobie sama zaparzyć tę kawę kiedy ja właśnie robię i chciałem Ci filiżankę zaproponować" (oczywiście wszystko z tzw. bananem na ustach ;) ). Uśmiechnęła się ale nic nie odpowiedziała. Poszedłem na swoje stanowisko. Jakiś czas później postanowiłem uderzyć ponownie. Wróciłem do niej (akurat miała dużo pracy) i zapytałem czy może jej w czymś pomóc? Odpowiedziała że właściwie to za wiele jej w stanie pomóc nie jestem ale jeśli chcę to ok. No więc pomogłem w czym tylko mogłem pomóc. W międzyczasie rozmawialiśmy, tak o wszystkim i o niczym. Taka rozmowa "neutralna". Rzuciłem że idę zapalić i czy pójdzie razem ze mną (tak wiem paskudny nawyk, próbuję powoli rzucać, a palimy oboje :/ ). Odpowiedziała że nie może bo się nie wyrobi ale za chwilę sama powiedziała że chrzanić to, idziemy ;) no więc poszliśmy. Kolejna spokojna "neutralna rozmowa" i wracamy do pracy. I tak to wyglądało cały dzień, aż do końca pracy. W pewnym momencie spytałem czy mogła by się uśmiechnąć, że ani ja bym od tego nie umarł ani jej by się nic nie stało :) (była strasznie pochmurna przez cały czas). Na początku nawet nie próbowała ale w końcu się uśmiechnęła, tak szczerze. Musiałem wracać na swoje stanowisko i powiedziałem jej tylko że jeśli będzie mnie potrzebować do pomocy przy czymś to nie ma się wahać tylko od razu mnie wołać. No i wołała, kilka razy :) Gdy wychodziła do domu spytałem czy pójdziemy jeszcze na ostatniego papierosa. Odpowiedziała że już nie. Rzuciła "cześć" i poszła. No więc poszedłem na tego papierosa sam jakieś 15 min. po jej wyjściu. Postanowiłem puścić jej sygnał na kom. Nie odpowiedziała. Chwilę odczekałem i postanowiłem wysłać smsa na dobranoc. Napisałem: "Dobranoc :) kolorowych :)", po chwili odpisała "Dobranoc". I póki co tutaj się na razie wszystko kończy... Więcej się już dziś nie odzywałem, jutro oboje pracujemy znowu od rana więc znów się spotkamy. I cieszę się że ją znów zobaczę :)
Myślę że może coś z tego jeszcze wyjść. Dzisiejszy dzień dał mi taką nadzieję :) ona wie że nadal ją kocham, pytanie co z tym fantem zrobi??? Zauważyłem dziś że nie nosi już łańcuszka który ode mnie dostała na Gwiazdkę w zeszłym roku. Nie nosi... ale i nie oddaje. Zwykle po zerwaniu dostawałem wszystko od ex z powrotem. A od niej nie, mimo że trochę tego ode mnie miała... I uprzedzam tutaj komentarze w stylu "może po prostu jest zachłanna" itp. bo nie, nie jest, więc nawet nie róbcie sobie z tego jaj... Wczoraj pochowałem wszystkie zdjęcia od niej, dziś gdy wróciłem niedawno z pracy postanowiłem ustawić je z powrotem na swoim miejscu i cieszę się, że to zrobiłem :) od razu przyjemniej :)
Piszcie co o tym sądzicie? Jak Waszym zdaniem postępować teraz dalej, bo coś się ruszyło... I chciałbym Wam wszystkim raz jeszcze SERDECZNIE PODZIĘKOWAĆ za pomoc i wsparcie. Dzięki Wam uwierzyłem w siebie! :) będę się starał na bieżąco Was informować co się dzieje dalej... Pozdrawiam :)
 

Leone

Nowicjusz
Dołączył
26 Lipiec 2008
Posty
1 367
Punkty reakcji
1
Wiek
37
9 miesięcy to mało, jeśli myślisz już o ślubie. Nie rozumiesz?
Ty chcesz z nią spędzić nie kolejne 9 miesięcy, ale całe życie. Kilkadziesiąt lat.
To nie jest takie proste, że skoro teraz jest Ci z nią dobrze, to z pewnością za 20 lat też będzie.
Nie chcesz myśleć za kilka lat o rozwodzie? poznaj ją lepiej. Dajcie sobie czas.
Oczywiście nie piszę teraz o tej którą opisujesz, raczej tak ogólnie. Na przyszłość.

Nie gadaj że to ta jedyna.
Nie zrozumie tego nikt, kto nie poczuł tego do innej osoby?
Jak byłem dzieckiem, myślałem, że tą jedyną jest Britney Spears.
Wyrosłem.
W liceum fascynowała mnie pewna dziewczyna.
Teraz jest jedynie wspomnieniem.
2-3 lata temu myślałem że poznałem najcudowniejszą dziewczynę.
Teraz nawet nie utrzymuję z nią kontaktu.
I jeśli czegoś się nauczyłem, to tego, że nie ma 'tej jedynej', 'tego jedynego'.
Bo jest 6 miliardów ludzi.

Co do tego co opisałeś - dziewczyna po prostu chce normalnych stosunków. Tak to już z nimi jest - one lubią mieć normalne stosunki ze swoimi eks, jeśli tylko ci nie zrobili im nic złego.
A że się uśmiechnęła, wypaliła z Tobą papierosa.. człowieku, romantycy byli na początku wieku XX, nie teraz.
Nie doszukuj się znaczeń tam, gdzie ich nie ma.
 

Radzio111

Nowicjusz
Dołączył
18 Wrzesień 2008
Posty
9
Punkty reakcji
0
Ja mam podobną sytuację... Wszystko zaczęło się pod koniec czerwca. Ja wyjechałem do Holandii do pracy. Ona do Niemiec. Chciała żebyśmy jechali razem do Niemiec ale ja chciałem zarobić więcej dlatego pojechałem bez niej. Miałem zamiar zostać 3 miesiące ale już pierwszego dnia strasznie odczułem jej brak. Wróciła 20 lipca. Nie wytrzymałem i też wróciłem do niej. Zaręczyliśmy się wtedy. Jaki ja byłem szczęśliwy:D Następnego dnia powiedziała że nie jest tego pewna i że nie wie co do mnie czuje. Zerwała zaręczyny... Pomimo że nie wiedziałem co się ze mną dzieje i byłem załamany postanowiłem że wrócę do Holandii do pracy. Na drugi dzień się spotkaliśmy. Powiedziała że brakowało jej mnie. Powiedziała też że zgadza się żebym wrócił do Holandii i że będzie na mnie czekać... Pojechałem. Mieliśmy kontakt przez gg i skypa. Myślę że wtedy popełniłem dużo błędów. Byłem strasznie zazdrosny o wszystko co robi. Gdy wróciłem nadal taki byłem. Pewnego dnia powiedziałem za dużo... Powiedziałem, że wiem że kogoś ma... Nie wytrzymała i powiedziała że mnie skreśla. Stało się to 1 września. Do dzisiaj jestem wrakiem człowieka... Zrozumiałem wiele spraw. Wiem że wina była po mojej stronie. Asia, bo tak jej na imię przygotowuję się teraz do poprawki... nie powinienem jej przeszkadzać a jednak ból jest tak mocny że czasem do niej dzwonię... Jest zła że jej przeszkadzam i myślę że moje telefony tylko pogarszają sytuację... Ale ja nie mogę wytrzymać. Nie wiem co mam robić... Podobno ludzie się nie zmieniają. Jestem żywym dowodem że się zmieniają. Tak mi jej brakuje. Wiem że nigdy nie zrobię podobnych błędów. Tego że ją zostawiłem i tego że nie dawałem jej wiele swobody. Nie wiem co mam zrobić aby jej to pokazać... Proszę napiszcie co zrobić aby chciała się ze mną spotkać, żeby dała mi szansę, żeby zobaczyła że potrafię się zmienić. Od małego byłem w gorącej wodzie kąpany i staram się być twardy ale ona jest dla mnie wszystkim i jestem gotów skoczyć za nią w ogień... Proszę pomóżcie co mam zrobić żeby zechciała dać mi tą ostatnią szansę bo mam taki mętlik w głowie. Spędziliśmy nieraz miłe chwile, kłótnie też. Ja JĄ KOCHAM i chcę wszystko naprawić. Co robić??? Asia ma 21 lat, ja mam 22. Nie jestem desperatem ;) Po prostu ona jest jedyna taka na świecie. Jak jej to pokazać że zrozumiałem, że chcę żeby była szczęśliwa. Co robić??? Proszę napiszcie... Nie mogę powstrzymać już łez chociaż to nigdy nie było w moim stylu...
 

qqww

Nowicjusz
Dołączył
30 Sierpień 2008
Posty
18
Punkty reakcji
0
Leone może masz rację ale wczoraj pisząc ten temat byłem na skraju wyczerpania psychicznego (nie powiem nigdy nie miałem mocnych nerwów, zwłaszcza w sferze uczuciowej) ale czytając dziś odpowiedzi obiecałem sobie, że się podniosę i dziś chodzę z podniesioną głową i jest mi z tym cholernie dobrze! Dla Ciebie 9 miesięcy to mało, dla mnie BARDZO DUŻO. Zwłaszcza że moje poprzednie związki trwały po parę miesięcy, max pół roku... a w tym przypadku jest inaczej. Co więcej WIEM że to TA JEDYNA. Takie rzeczy się po prostu czuje... I nie zrozumie tego nikt, kto nigdy nie czuł tego samego do drugiej osoby! Więc mów co chcesz, myśl co chcesz, ja i tak nie zmienię czegoś co dla mnie jest po prostu oczywiste, TO JEJ ZAWSZE SZUKAŁEM! I wiem że żadna kobieta nie chce mężczyzny którym musiała by się opiekować dlatego tak bardzo chcę się zmienić!
Może opiszę jak to dziś wyglądało. No więc jeszcze zanim wyszedłem do pracy i się spotkaliśmy postanowiłem napisać jej smsa z przeprosinami. Napisałem że wstyd mi mojego wczorajszego zachowania, że zrobiłem głupio, nieodpowiedzialnie i że bardzo żałuję. Odpisała że w porządku i że jeśli jeszcze raz zacznę pisać coś takiego to po prostu będzie kasowała moje smsy bez czytania. Rozumiem ją, pewnie postąpiłbym tak samo... W pracy okazało się że dziś przychodzi na 17:30 dopiero. Ciągnął mi się ten czas strasznie... W końcu przyszła, weszła, spojrzała na mnie i rzuciła "cześć". Odpowiedziałem to samo uśmiechając się do niej. Wcześniej w smsie poprosiłem ją byśmy zachowywali się normalnie, rozmawiali, śmiali się. Nie miała nic przeciwko. Akurat parzyłem kawę więc poszedłem zapytać czy też nie chce. Zauważyłem kubek więc wiedziałem że już zdążyła sama sobie zaparzyć. Podszedłem i rzuciłem do niej (oczywiście w żartach): "wiesz co, ale jesteś! Jak mogłaś tak sobie sama zaparzyć tę kawę kiedy ja właśnie robię i chciałem Ci filiżankę zaproponować" (oczywiście wszystko z tzw. bananem na ustach ;) ). Uśmiechnęła się ale nic nie odpowiedziała. Poszedłem na swoje stanowisko. Jakiś czas później postanowiłem uderzyć ponownie. Wróciłem do niej (akurat miała dużo pracy) i zapytałem czy może jej w czymś pomóc? Odpowiedziała że właściwie to za wiele jej w stanie pomóc nie jestem ale jeśli chcę to ok. No więc pomogłem w czym tylko mogłem pomóc. W międzyczasie rozmawialiśmy, tak o wszystkim i o niczym. Taka rozmowa "neutralna". Rzuciłem że idę zapalić i czy pójdzie razem ze mną (tak wiem paskudny nawyk, próbuję powoli rzucać, a palimy oboje :/ ). Odpowiedziała że nie może bo się nie wyrobi ale za chwilę sama powiedziała że chrzanić to, idziemy ;) no więc poszliśmy. Kolejna spokojna "neutralna rozmowa" i wracamy do pracy. I tak to wyglądało cały dzień, aż do końca pracy. W pewnym momencie spytałem czy mogła by się uśmiechnąć, że ani ja bym od tego nie umarł ani jej by się nic nie stało :) (była strasznie pochmurna przez cały czas). Na początku nawet nie próbowała ale w końcu się uśmiechnęła, tak szczerze. Musiałem wracać na swoje stanowisko i powiedziałem jej tylko że jeśli będzie mnie potrzebować do pomocy przy czymś to nie ma się wahać tylko od razu mnie wołać. No i wołała, kilka razy :) Gdy wychodziła do domu spytałem czy pójdziemy jeszcze na ostatniego papierosa. Odpowiedziała że już nie. Rzuciła "cześć" i poszła. No więc poszedłem na tego papierosa sam jakieś 15 min. po jej wyjściu. Postanowiłem puścić jej sygnał na kom. Nie odpowiedziała. Chwilę odczekałem i postanowiłem wysłać smsa na dobranoc. Napisałem: "Dobranoc :) kolorowych :)", po chwili odpisała "Dobranoc". I póki co tutaj się na razie wszystko kończy... Więcej się już dziś nie odzywałem, jutro oboje pracujemy znowu od rana więc znów się spotkamy. I cieszę się że ją znów zobaczę :)
Myślę że może coś z tego jeszcze wyjść. Dzisiejszy dzień dał mi taką nadzieję :) ona wie że nadal ją kocham, pytanie co z tym fantem zrobi??? Zauważyłem dziś że nie nosi już łańcuszka który ode mnie dostała na Gwiazdkę w zeszłym roku. Nie nosi... ale i nie oddaje. Zwykle po zerwaniu dostawałem wszystko od ex z powrotem. A od niej nie, mimo że trochę tego ode mnie miała... I uprzedzam tutaj komentarze w stylu "może po prostu jest zachłanna" itp. bo nie, nie jest, więc nawet nie róbcie sobie z tego jaj... Wczoraj pochowałem wszystkie zdjęcia od niej, dziś gdy wróciłem niedawno z pracy postanowiłem ustawić je z powrotem na swoim miejscu i cieszę się, że to zrobiłem :) od razu przyjemniej :)
Piszcie co o tym sądzicie? Jak Waszym zdaniem postępować teraz dalej, bo coś się ruszyło... I chciałbym Wam wszystkim raz jeszcze SERDECZNIE PODZIĘKOWAĆ za pomoc i wsparcie. Dzięki Wam uwierzyłem w siebie! :) będę się starał na bieżąco Was informować co się dzieje dalej... Pozdrawiam :)



nie oddała ci rzeczy ani ich nie wyrzuciła bo jej to nie sprawa bólu po prostu te rzeczy przypominają jej dobre chwile z Tobą, wtedy kiedy była szczęśliwa i te rzeczy naprawdę coś dla niej znaczyły i znacza tylko

teraz trochę w innym sensie w sensie miłych wspomnień. Z doświadczenia zauważyłem 2 sytułacje gdy kobieta nie oddaje rzeczy pierwsza to ta opisana powyżej czyli ma dobre wspomnienia z Tobą i nie chce

ich niszczyć bo dzięki nim się uśmiecha, druga to że jeszcze się waha i nie wie co będzie z wami oba te sytułacje mogą istnieć jednocześnie.

Dobrze zrobiłeś pamietaj nie trać glowy nie placz przy niej nie mów jak ci źle, ( placz twoj będzie jej na rękę ona będzie się umacniała w tym że dobrze zrobiła i ci tłumaczyła nie płacz , poradzisz sobie mi też nie

jest łatwo ale nie możeby być razem tak będzie mówic ci jak zaczniesz płakać i mówić jak ci źle ) ładnie to rozegrałeś i rób tak dalej rozmawiaj o rzeczach neutralnych , nie wchodz na tematy dotyczące

waszego związku.

Wiem ze to trudne ale teraz ważna rzecz nie bądz za każdym razem dostępny na jej zawołanie. Gdy poprosi o coś powiedz ze chwilowo nie możesz bo muszisz coś załatwić. Niech poczuje że masz swoje życie że

nie jest pępkiem świata ( wiem że nim jest dla Ciebie ale ona o tym nie musi wiedzieć nie w tej chwili ) , że sobie radzisz że jesteś stabilny uczuciowo. Zobaczysz po tym jak jej odmówisz ona sama przyjdzie

jeszcze może nie odrazu ale przyjdzie zobaczy że coś się zmieniło i zacznie myśleć. Gdy kobiecie dasz za dużo to tracisz w jej oczach atrakcyjność musi być taka nutka tajemniczości.
 

rebeliant

permanentnie niewyspany
Dołączył
12 Lipiec 2008
Posty
702
Punkty reakcji
6
Miasto
ja to znam?
Piszcie co o tym sądzicie? Jak Waszym zdaniem postępować teraz dalej, bo coś się ruszyło...

plusem tej sytuacji jest to, że wziąłeś się w garść. masz nadzieję? to dobrze, ale cały czas dopatrujesz się szczęścia w sygnałach czy sytuacjach, które wcale nie muszą dla niej znaczyć tego co dla ciebie. i nie mówię tego, żeby cię zdołować, ale być może żyjesz w świecie złudzeń...przecież to, że ona wyszła np. z tobą na papierosa, albo poprosiła cię o pomoc może znaczyć jedynie tyle, że chce ci trochę "pomóc" przebrnąć przez ten dziwny czas tuż po rozstaniu. może to brutalne, ale w życiu nie ma co liczyć na zbyt wiele.

zdecydowanie nie powinieneś uzależniać swojego szczęścia od niej. może być ci teraz cieżko, bo napewno masz w sobie ogromny ładunek uczuć do niej, ale spróbuj mieć własne życie, własne sprawy nie związane z nią - znajomych, wydarzenia, wyjścia. nie dawaj jej odczuć, że ona jest w centrum twojego, życia (nawet jeśli jest). paradoksalnie to może sprawić, że szybciej znów ją do siebie przyciągniesz. nie zachowuj się jak służący, ani wierny piesek.
 

qqww

Nowicjusz
Dołączył
30 Sierpień 2008
Posty
18
Punkty reakcji
0
plusem tej sytuacji jest to, że wziąłeś się w garść. masz nadzieję? to dobrze, ale cały czas dopatrujesz się szczęścia w sygnałach czy sytuacjach, które wcale nie muszą dla niej znaczyć tego co dla ciebie. i nie mówię tego, żeby cię zdołować, ale być może żyjesz w świecie złudzeń...przecież to, że ona wyszła np. z tobą na papierosa, albo poprosiła cię o pomoc może znaczyć jedynie tyle, że chce ci trochę "pomóc" przebrnąć przez ten dziwny czas tuż po rozstaniu. może to brutalne, ale w życiu nie ma co liczyć na zbyt wiele.

zdecydowanie nie powinieneś uzależniać swojego szczęścia od niej. może być ci teraz cieżko, bo napewno masz w sobie ogromny ładunek uczuć do niej, ale spróbuj mieć własne życie, własne sprawy nie związane z nią - znajomych, wydarzenia, wyjścia. nie dawaj jej odczuć, że ona jest w centrum twojego, życia (nawet jeśli jest). paradoksalnie to może sprawić, że szybciej znów ją do siebie przyciągniesz. nie zachowuj się jak służący, ani wierny piesek.

popieram w 200% tą wypowiedz wlasnie coś w tym stylu miałem przed chwilą dopisać. najlepiej rób to co robisz czyli totalny neutral w rozmowach i nie licz na nic z jej strony tak bedzie ci o wiele łatwiej. Róznie się w życiu zdarza naprawdę.
 

boggy

Nowicjusz
Dołączył
24 Sierpień 2007
Posty
20
Punkty reakcji
0
Robisz błąd że co chwilę do niej zagadujesz, puszczasz sygnały i piszesz smsy. Nie narzucaj jej się bo podpadniesz jeszcze bardziej i utwierdzi się w przekonaniu że dobrze zrobiła zostawiając Cię. Pozbieraj się i spróbuj chociaż jeden dzień nie odzywać się pierwszy do niej, niech to ona wyjdzie z inicjatywą. Bo na razie to pokazujesz że mimo wszystko zostajesz jej dobrym KUMPLEM, jesteś koło niej a ona nie czuje że Cie straciła.
Takim byciem miłym na siłę i bieganiem koło niej nic nie zdziałasz niestety. Może wyjdź czasem na papierosa z inną koleżanką z pracy albo coś podobnego. Wiem że to trudne, ale pomyśl sobie że jak chcesz ją odzyskać to musisz przestać się narzucać. DAJ JEJ ZATĘSKNIĆ!!!
 

barthas86

Nowicjusz
Dołączył
17 Wrzesień 2008
Posty
47
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
WLKP
Przed chwilą wróciłem z pracy, tak teraz czytam te posty i znowu mi źle... CHOLERNIE ŹLE :( wczoraj niby było ok, dziś już tak nie było... Owszem, pogadaliśmy trochę, ale niewiele bo dziś był nawał pracy więc nie było czasu... była taka nijaka, obojętna, chyba nie spała zbyt dobrze bo wyglądała na zmęczoną... ja też miałem paskudną noc, miliony myśli w głowie i też się nie wyspałem, zasnąłem gdzieś dopiero około 2:30, może 3:00... Jakby tego było mało jeszcze zaspałem do pracy :/ kiedy rozmawialiśmy ja starałem się na nią cały czas patrzeć, ona uciekała ode mnie wzrokiem... tak jakby bała się spojrzeć mi w oczy :( nie mam pojęcia co może być tego przyczyną??? Ja skończyłem o 14:00, ona zostaje do samego końca dziś. Nie miałem nawet ochoty wracać z powrotem do domu... Chyba wolałbym tam zostać razem z nią... Spaliliśmy papierosa, rzuciłem "no to cześć". Odpowiedziała "cześć, cześć" i poszła nawet na mnie nie patrząc... Teraz siedzę w domu, nie wiem co by tu z sobą teraz zrobić... Nic mi się nie chce. Postanowiłem że dziś nie będę się do niej odzywał. Jutro też nie... Zobaczymy czy ona się do mnie pierwsza odezwie. Najgorzej będzie do końca dnia. Nie mam co z sobą zrobić, nic mi się nie chce. Nawet na piwo nie ma z kim wyjść :( jutro do pracy na 14:00. Nie będę tyle myślał, nie będzie czasu... I dobrze! Później wolny weekend... to dopiero będzie dla mnie makabra :( ale muszę jakoś dać radę, choć wiem, że będzie trudno, BARDZO TRUDNO... I będę czekał na jakiś sygnał od niej, cokolwiek... Nie mogę się narzucać, chcę jej powrotu, a nie całkowitej utraty...
 
Do góry