Raz to powiedziałem wprost, że za dużo nauki na jutro, ja połowy nie rozumiem i nie dam rady. Nie poszedłem, ale to tylko raz w roku się zdarzyło.
Drugie okazało się dość skuteczne, pewnie dlatego, bo to mój pomysł. BB)
Chowam pierdoły przeciwbólowe. Po obiedzie narzekam na ból żołądka, lecę do kibla na godzinę-półtorej. Potem idę spać. Potem z hukiem biegnę do kibla na pół godziny (między epizodami narzekam rodzicom, a przy okazji robię aferę, że leków w domu nie ma, aż w końcu idą do apteki). Wracam do pokoju wolno i podpieram się na różnych rzeczach, tj. szafki etc. Biorę książkę, kładę się... gdy rodzic przychodzi do mnie do pokoju z tymi lekami, udaję że się uczę, po ledwo zażytym leku ,mówię
Nie jestem pewien, czy do jutra mi się polepszy- to mówimy normalnym głosem.
Gitara. To jest dość ewakuacyjne. Tak to więcej nie oszukuję rodziców.. po prostu idę do szkoły i zgłaszam NP... no trzeba liczyć na szczęście, gdy się już wszystkie wykorzysta
Poza tym nie widzę sensu w wymigiwaniu się ze szkoły, bo to bez sensu... do szkoły uczęszczamy koło 9,5miesiąca, a nie da się tak na co dzień co nowego wymyślić... tak więc, to durnota... to co ja robiłem było 2lata-rok temu, ale wtedy to było z bardziej osobistych przyczyn hehe ;P
ps. aha.. i jak coś to nie
starszym tylko rodzicom.