Każdy przypadek gdy młodzi chcą być samodzielni bez pomocy rodziców kończy się domem samotnej matki, pomocą społeczną itp
Znowu uogólniasz Madelaine. Nie "każdy", może jakaś część takich przypadków, lecz na pewno nie wszystkie. Widzisz, ja z przyczyn zdrowotnych postanowiłam świadomie zostać matką w III kl. LO. Tuż przed maturą. Decyzja była przemyślana i odpowiedzialna, mam upragnione MOJE dziecko, ma dwa latka prawie. Ale nie o tym tu chciałam napisać.
Otóż wszystko zależy od tego, co mają w głowie ludzie decydujący się na współżycie, czy liczą się z konsekwencjami - czy nie. Chociaż rzeczywiście, większosć współżyjących nastolatków się z nimi nie liczy. Mnie zdrowie spłatało figla, wiem,że miał w tym też udział mój własny egoizm. Razem z moim wtedy narzeczonym podjęliśmy decyzję,ze chcemy zostać rodzicami. Teraz będąc po zabiegu nie żałuję tej wczesnej ciąży, chociaż mój synek niestety nie będzie miał rodzeństwa. Ale...
My wiedzieliśmy,że damy sobie radę SAMI. Mój narzeczony a teraz mąż miał swoje mieszkanie, dobrą i stałą pracę, wzięliśmy ślub,zamieszkaliśmy razem, synka urodziłam w styczniu 2008r., potem zdałam maturę jako jedna z najlepszych w szkole i podjęłam pracę w jako korektor tekstów w jednym z brukowców (praca w domu za 800zł, ale zawsze to coś). Zero pomocy z niczyjej strony, teraz jesteśmy w trakcie budowy domu. Mój mąż też jest młody, ma 23 lata, ja mam teraz 20. I też nikt nam nie pomógł. Moim zdaniem jak się chce i ma się trochę oleju w głowie, wszystko można.
Poza tym należy odróżnić dobrowolną pomoc czy bezinteresowne prezenty rodziców od pasożytowania na nich To pierwsze to moim zdaniem nic złego. Czy miałam się pogniewać na rodziców, kiedy kupili mojemu synkowi rowerek w prezencie albo oddawać za niego pieniądze? Bez przesady. W przyszłym roku synuś pójdzie do przedszkola, ja mam zamiar znaleźć sobie lepiej płatną pracę i iść zaocznie na studia. I wiem,ze sobie poradzę ze wszystkim
Wiem,że to nie wpadka, tylko zamierzone rodzicielstwo, ale co to za różnica, skoro byłam BARDZO młodą matką.. Ja nigdy nie szłam na łatwiznę, a łatwizną w takiej sytuacji byłoby żerowanie na rodzicach. Oni by mi nie odmówili pomocy, tym bardziej,ze wnuczek jest ich oczkiem w głowie. Ale ja nie chciałam. Skoro podjęłam odpowiedzialną decyzję, to trzeba było rozpocząc odpowiedzialne życie.
A wszystkim współżyjącym nastolatkom życzę poczucia konsekwencji tego, co robią oraz odpowiedzialnosci za swoje czyny. Pozdrawiam
apa: