Chemiczne leki - zsyntetyzowane zuoo!

Keehl

positive thinking sucks
Dołączył
4 Grudzień 2009
Posty
982
Punkty reakcji
35
Miasto
Śląsk Cieszyński
Aaaa, uśmiałem się, a że mało radości na tym świecie, to się dzielę.

Ciekawe wydaje mi się rozróżnianie leków na "naturalne" i "chemiczne". W surowcach roślinnych siedzi jakaś inna chemia niż w fabrykach? Inna fizyka się dzieje? Czemu w rozumieniu niektórych ludzi to co syntetyczne zawsze jest złe, a to co "naturalne" zawsze dobre (mimo że też syntetyzowane, tylko że na drodze "bio" - bo może o to słowo chodzi? Syntetyczny brzmi strasznie)?

Ale to co mnie w tym filmiku najbardziej zafascynowało, to mistrzowski dobór muzyki i obrazków - jestem dla autora pełen szczerego podziwu, jest w moim TOP10 mistrzów manipulacji. Gdyby te swoje mądrości po prostu czytał, nikt by pewnie tych 10 minut nie wytrzymał. A tutaj na początku mamy muzyczną mieszankę grozy i tajemnicy, zwiastującą jakieś wielkie objawienie. Intrygujące pytania pojawiają się równiutko z tym zapierającym dech w piersiach walnięciem w tle. Po chwili muzyka przyspiesza, a z nią w galop wpada nasza nowo narodzona nienawiść do farmaceutów. Symbole, loga wielkich organizacji - to zwiastuje jakiś duży spisek, którego sam Dan Brown by się go nie powstydził. No i ten dobór słownictwa, słowa wytrychy - wielkość, agresja, ludzkie życie, zdrowie, ideały, moralność, rozłam... Teraz będzie mój ulubiony fragment, zacytuję:
Chemią zatruwana jest nasza żywność, a więc i nasz organizm! Chorujemy, idziemy do lekarza... Dostajemy w zamian lek - który jest niczym innym jak substancją chemiczną!

Tylko nie to! Ale dostrzegacie ten genialny zabieg, nie?

Potem zmiana nastroju - mamy coś w stylu hebrajskiego (?) zawodzenia, śpiew pełen smutku, żalu i rozpaczy roztaczanej nad zepsutym światem nauki. Słyszę rezygnację i zmęczenie przegraną z góry walką o prawdę - każdy lubi romantyków-szaleńców. Nachodzą nas skojarzenia z epifanią, religijny orgazm po prostu - to co tam jest napisane MUSI być prawdą, przy takiej muzyce się nie kłamie. Jest w tym podkładzie też coś w rodzaju wybaczenia - żyłeś synu w (chemicznym) brudzie i nieświadomości, ale oto przywracam cię na łono jedynie słusznej medycyny naturalnej. Będziem leczyć raka waląc obuchem w czakry. Ciekawe jest, że brak w tej nucie oskarżenia, nienawiści, agresji. Przecież to co ci ludzie wyrabiają jest złe, zasługuje na potępienie! Ale autor filmu nie korzysta z uczuciowego asortymentu wroga - on jest ponad to. Nie chce wojny, tylko prawdy i dobra dla wszystkich. To go czyni wiarygodnym i wynosi ponad tłumek fanatycznych napaleńców. Co do obrazków jeszcze - wszędzie węże. (Ja się zakochałem w tym ze strzykawkami zamiast zębów jadowych). Niby uzasadnione, bo przecież wąż Eskulapa to symbol medyków. Ale tutaj te zwierzęta pokazane są inaczej i w naszych wychowanych w kulturze chrześcijańskiej mózgach następuje spięcie - przecież taki wąż to szatan! Więc ta farmacja to pewnie jakiś jego pomiot.

Dużo by jeszcze pisać, w każdym razie - jak dla mnie psychologiczny masterpiece. Tylko czy ktoś, kto naprawdę wierzy w prawdziwość głoszonych przez siebie tez, musi uciekać się do takich zagrań? Mnie to szczerze mówiąc lekko obraża - jestem dość otwarty na poglądy inne niż moje i nie trzeba mi ich wciskać do głowy na siłę, tylną furtką.

Odnośnie samej treści - jestem świadom tego, że przemysł farmaceutyczny to biznes. Wszystko jest dzisiaj biznesem. Uważam, że bardzo dobrze, bo nie ma dla człowieka lepszej motywacji do dobrego i skutecznego wykonywania swojej pracy niż pieniądze (smutne ale prawdziwe). Powołania się nie je, moralnością nie jeździ się do pracy, etyką nie zapewnia dzieciom przyszłości. Więc nie miałbym nic przeciwko, żeby leczył mnie lekarz ukierunkowany na kasę, byle leczył dobrze - motywy mnie nie obchodzą. Problem z farmacją jest dla mnie taki, że nie zawsze jest to biznes uczciwy. O ile "uczciwy biznes" to nie jest oksymoron... Nie weryfikowałem też tej całej sagi o Rockefellerach i spółce - nie chce mi się i szczerze mówiąc mało mnie to interesuje, ale jeśli ktoś miałby ochotę...

Zacząłem pisać temat w tym dziale i miałem trochę inną jego wizję (bardziej "naukową"). Wyszło inaczej, ale uważam że nie leży to aż tak daleko od nauki (jest psychologia, trochę chemii...), żebym czuł przymus przeniesienia tekstu do innej części forum. Jeśli jednak powinienem, to przepraszam.

Tak mnie jeszcze naszła myśl - co robi autor filmu, kiedy się przeziębi, boli go głowa, dostanie wysypki... Jestem się w stanie założyć, że jednak gna do apteki i łka magistrowi w rękaw, zamiast pracować nad wewnętrzną równowagą, raz po raz wdychając napar z byle jakich chwastów w byle jakich ilościach...
 
Do góry