Rybiński: Pół miliona Polaków może zostać bez pracy
Fakt.pl | Czwartek, 3 listopada 2011
Bankructwo Grecji będzie miało ogromny wpływ na rozliczenia finansowe między największymi bankami tego świata i to po obu stronach Atlantyku - uważa profesor Krzysztof Rybiński, były wiceszef NBP.
prof.Krzysztof Rybiński, były wiceszef NBP
(fot. Marcin Łobaczewski / newspix.pl)
– Wydawało się, że sytuacja, przynajmniej krótkoterminowo, jest opanowana. Można było sobie wyobrazić kilka kolejnych kroków. Trochę pieniędzy mieli dać Arabowie, trochę Chińczycy, Fundusz Stabilizacyjny miał sprzedać obligacje i zaangażować się w ratowanie Grecji, Europejski Bank Centralny miał kupować więcej obligacji włoskich. To wszystko miało, przynajmniej na chwilę, zatrzymać rozprzestrzenianie się kryzysu. A Grecja znów zafundowała nam niepewność na rynkach.
Nadzieje na spokój w UE prysły?
– Nagle okazało się, że sytuacja jest zupełnie nieprzewidywalna. Jeśli bowiem Grecy w referendum odrzucą warunki, które ustalono na szczycie UE, to wszystko może się zdarzyć. Może się okazać, że Grecja zbankrutuje w sposób niekontrolowany. Wtedy straty na greckich obligacjach wyniosą nie 50, a nawet 90 czy 100 procent. Dlatego rynki wpadły w panikę.
Jakie mogą być konsekwencje bankructwa Grecji?
– Po pierwsze, odrzucenie pakietu pomocowego jest bardzo realne. Grecy mogą się kierować nie względami merytorycznymi, a emocjami. Mogą przypisać Unii winę za swoją niedolę. W ten sposób skierują także gniew przeciwko rządowi. Wtedy Grecja nie otrzyma kolejnych transz pomocy z UE, czyli nie będzie miała pieniędzy, żeby spłacić odsetki od zaciągniętych długów. Stanie się bankrutem. Bankructwo Grecji będzie miało ogromny wpływ na rozliczenia finansowe między największymi bankami tego świata i to po obu stronach Atlantyku. Ogromna liczba banków wpadnie w bardzo poważne kłopoty, bo będą zmuszone w całości zaksięgować straty na greckim długu i zamiast zysków odnotowują potężne straty. I tak zacznie się potężny kryzys bankowy. A przy bankructwie banków zadziała efekt domina. Rządy będą musiały nacjonalizować banki. Najbardziej odczuje to rząd francuski. To oznacza potężny kryzys finansowy w Europie.
Jak to odbije się na Polsce?
– Mamy to szczęście, że polskie banki nie są zaangażowane w Grecji ani na południu Europy. Pewną liczbę obligacji może mieć NBP. Mam nadzieję, że tak nie jest, ale kiedyś inwestowano w obligacje włoskie. To byłyby jedyne straty. Jednak NBP jest bardzo silny, odnotowuje potężne zyski i wytrzyma, gdyby zbankrutować mieli Włosi. Jeśli jednak potężne finansowe tsunami przejdzie przez Europę, to problem będziemy mieć także w Polsce. W UE będzie potężna recesja, rynek zbytu zacznie się kurczyć, eksporterzy zaczną odnotowywać potężne straty, będą musieli zwalniać ludzi. Wtedy polska gospodarka też nie uniknie recesji. Przewiduję, że nadejdzie ona w 2013 roku. Wtedy czeka nas wzrost bezrobocia i niepokoje społeczne.
Szacunkowo ile osób może stracić pracę?
– Pracę mogłoby wówczas stracić mniej więcej pół miliona osób. I to nie jest najczarniejszy scenariusz. Może być więcej.