brak sensu...

Vego06

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2009
Posty
3
Punkty reakcji
0
Witam. To pierwszy post na tym forum sam nie wiem dlaczego go pisze, chodzi chyba o nadzieje zrozumienią rade cokolwiek. Wystukam parę linijek nie bedzie to z byt ciekawe wiec jesli chcesz zmarnowac chwile swojego cennego czasu bedzie mi bardzo miło.
Sam juz nie wiem czy to co pisze jest prawda czy nie chodz mam nadzieję że tak własnie jest.
Mianowicie bedzie to taki mały przeglad paru ostatnich lat mojego nie ciekawego życia.
Gdy chodziłem jeszcze do szkoły wydawało mi sie że życie toczy sie po mojej mysli, byłem osobą otwarta i wesołą lubiąca być w centrum uwagi no i jak mi sie wydawało lubiana i mająca na prawde spora grupe dobrych znajomych. Nie stroniłem od używek lecz nie miałem z tym żadnego problemu sami wiecie jak to jest jak sie ma te 17 czy 18 lat. W szkole jak to w szklole wzloty i upadki reasumując było ok.Gdy skończyłem szkołe (średnią) poznałem (to troszke kiepsko powiedziane bo znałem ja od wielu wielu lat) dziewczynę a że po szkole chciałem zrobic jakis kurs grafiki nie miało dla mnie wiekszego znaczenia gdzie, wiec zauroczony i motywowany przekonaniem "żyj chwilą" postanowiłem wyjechac do Wrocławia gdzie moje dziewcze studiowało. Po jakims czasie na prawde szybko za szybko zamieszkalismy razem mieszkalismy tam okolo 2 lata po czym. Była to dla mnie diametralna zmiana otoczenia stylu i sposobu życia pracowałem uczyłem sie w sumie jak wiekszosc w moim wieku tyle że to było cos innego my twozylismy cos na miare rodziny cos co teraz postrzegam za niewiarygodnie :cenzura: ;)Brakowało mi znajomych zabawy tam za bardzo nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie. Towarzystwo jakies nie to, miasto tez, ale jednak byl to dla mnie okres ktory wspominam chyba najlepiej z całego swojego życia.

za długo troszke przyspiesze...

Po niespełna 3 latach ze sobą pobralismy sie na slubie byly 4 osoby my i swiadkowie rodzice dziewczyny nie wiedzieli o slubie. Przeprowadzilismy sie do mnie w gory, mała miescina ale było na prawde pozytywnie jak to w życiu rap na woziue raz pod wozem miałem fajną prace ona nadal studiowała tyle że w toku indywidualnym w krakowie wiec nie musiała byc na uczelni od pon do piatku.i nagle zaczą sie kryzys zrobiło sie nie przyjemnie nie chce sie zagłębiać dlaczego ale jak to zawsze bywa wina lezała po srodku a żadne z nas nie potrafiło tego naprawić (paranoja)
Nagle ni z tego ni z owego w jakies sprzeczce przez telefon (hardcore)posprzeczalismy sie po raz ostatni. na 2 dzien przejechalem 0,5 polski by pogadac 40 min i to bylo ostatnie 40 min jakie rozmawialsmy do dzis chodz staralem sie zrobic wszystko by tak nie było. od tego czasu mineło 0.5roku znalazlem sobie nowe priorytety i postanowilem życ dalej nie poddawac sie moze bedzie lepiej.


No własnie... nie jest, nie moge odnalezc sie w spoleczenstwie, ludzie mnie irytuja nie pasuje do nich.
Pracuje postanowilem isc na studia i przygotowuje sie do tego nawet ood 2 czy 3 miesięcy nie mysle już o Niej no teraz są Swieta taki rodzinny okres wiec jednak wspomnienia wracaja ale staram sie tym nie zadreczac.
Najwiekszy moj problem to to że to zycie straciło sens, i tu nie chodz mi o to ze chce zyc tylko z nia albo wcale chodz o to ze... no wlasnie o co...

No dałem czadu :p `


sory za błedy ;)
 

marta..

(...)
Dołączył
9 Listopad 2009
Posty
843
Punkty reakcji
71
Miasto
Home is where the heart is.
Piszesz, bo pewnie chcesz to z siebie wyrzucić, czasem to więcej daje niż te ludzkie porady. :)
Ważne, że się nie załamałeś i żyjesz dalej. Pół roku to i tak krótki czas na dojście do siebie. Może potraktuj ten związek, jako lekcje na przyszłość, może byliście za młodzi itp. Nie ma co rozpamiętywać, obwiniać się itp. tylko nie powtarzać błędów, jakich to już wiesz najlepiej sam.

Święta to taki specyficzny czas, że albo nas cieszy albo dołuje niestety… Jakoś to przetrwaj, może z bliską rodzina.

Co do braku sensu, też mam teraz taki okres w zyciu, ze jakoś nijak, że ludzie mnie denerwują i w sumie sama nie wiem czego chce. Jednak nikt Ci nie napisze złotej recepty co teraz robić, bo to tkwi w Tobie, zastanów się czego Ci brakuje naprawdę. Może to przejdzie. Jedno jest pewne nie należy przeciągać takiego stanu i pozwalać sobie na brnięcie w to, bo będzie coraz gorzej.
 

Sasha2104

Nowicjusz
Dołączył
7 Maj 2009
Posty
285
Punkty reakcji
11
Marta nie jesteś psychologiem!

Oto moja rada...

Wiesz co to depresja? Bo właśnie ją masz i wiesz co ona tak szybko od ciebie nie odejdzie... Więc zamiast słuchać rad takich ludzi jak my, którzy nie mają na ten temat fachowej wiedzy udaj się do psychologa... W ośrodkach można to uczynić na kasę chorych. Pomoc w twoim przypadku jest niezbędna... i na litość Boską nie mów tylko że tobie to niepotrzebne, albo że się wstydzisz.

Tam dostaniesz leki, i będziesz najprawdopodobniej uczestniczył w psychoterapi ale po niej znów odzyskasz siły uwierz mi... I proszę zrób to. ( w aptece bez recepty są dostępne różne środki np: deprim ale z mojego punktu widzenia ty potrzebujesz czegoś silniejszego doxepin, ataraks, polprazolol, davercin ale tylko na recepte dostępne u psychiatry)
 

nomind

Nowicjusz
Dołączył
3 Grudzień 2009
Posty
42
Punkty reakcji
0
ja tez nie widze sensu i z tego co przegladam to forum duzo innych osob rowniez i co, od razu wszscy mamy leciec do psychologa i faszerowac sie lekami...?nie przecze, czasami jest to konieczned, ale nie przesadzajmy...zwlaszcza, jeslib chodzi o leki. rozmowa z psychologiem faktycznie moze okazac sie pomocna, ale leki to raczej ostatecznosc.
 

pamela a

...
Dołączył
16 Październik 2009
Posty
2 222
Punkty reakcji
85
Dużo osób przechodzi teraz cięższy okres, nie od razu trzeba to nazywać depresją, najczęściej to typowa jesienno - zimowa chandra ;)
Ale jeżeli rzeczywiście taki stan utrzymuje się długo, jest uciążliwy to warto sie wybrać do psychologa, leki to rzeczywiście chyba ostateczność, ale sama rozmowa, terapia chyba może pomóc...

Bartek, może to rzeczywiście okres świąteczny tak na Ciebie nostalgicznie działa, psychologiem nie jestem, ale czy ja wiem czy to depresja? Robisz coś, działasz, wybierasz się na studia; będzie dobrze, skoro straciłeś sens życia, to powinieneś znaleźć kolejny, niech to będą właśnie te studia, a w międzyczasie wszystko na pewno się ułoży
 

Sasha2104

Nowicjusz
Dołączył
7 Maj 2009
Posty
285
Punkty reakcji
11
Nie zrozumcire mnie źle... Ale takie gdybanie jak nasze (niepsychologów) może bardzo zaszkodzić... Co innego jest mieć gorszy humor a co innego depresje... DEPRESJA TO CHOROBA Z KTÓRĄ TRUDNO SIĘ WALCZY... Po poscie Bartka można wuciagnąć określone wnioski...
1. ma trudny okres w życiu (sam nam o tym powiedział)
2. szuka chłopak osoby z którą chciałby szczerze porozmawiać (w cztery oczy a nie przez neta - rozmowa to nie tylko słowa ale gesty, mimika, ton głosu itd.)
3. w tonie jego wypowidzi widać zniechęcenie "...Wystukam parę linijek nie bedzie to z byt ciekawe wiec jesli chcesz zmarnowac chwile swojego cennego czasu bedzie mi bardzo miło..."; "...Sam juz nie wiem czy to co pisze jest prawda czy nie chodz mam nadzieję że tak własnie jest...";"...Mianowicie bedzie to taki mały przeglad paru ostatnich lat mojego nie ciekawego życia..."; "... Najwiekszy moj problem to to że to zycie straciło sens, i tu nie chodz mi o to ze chce zyc tylko z nia albo wcale chodz o to ze... no wlasnie o co..."
4. chłopak odkrył że ma problemy natury społecznej "No własnie... nie jest, nie moge odnalezc sie w spoleczenstwie, ludzie mnie irytuja nie pasuje do nich..." psycholodzy określają to zjawisko jako wypalenie społeczne, niezbędne są działania zmierzające do uspołecznienia inaczej problemy będą się narastać tworząc barjerę nie do pokonania...
5. istnieje powód pierwotny "rozstanie z żoną"
To już zdecydowanie wystarcza by takiej osobie poradzić wizytę u specjalisty, który pomoże mu rozwiązać te problemy. I to jak najszybciej doputy do póki koło przyczynowo-skutkowe jeszcze się nie zamknęło. A co do leków... farmakoterapia jest niezbedna przynajmniej na poczatku.

TO JEST MOJA RADA>>> NIE ROZKAZ panie i panowie, a Bartek uczyni to co będzie chciał
TO WYNIKA RÓWNIEŻ Z MOJEGO DOŚWIADCZENIA I chcę mu zaoszczędzić tego co ja musiałem przeżyć... skutki są widoczne nawet obecnie...

Leki są ostatecznością ale pozwul aby o tym decydowali specjaliści...
Pamela ten facet stracił żonę, ma dziecko z nią i ty to nazywasz jesienno-zimową chandrą... A co do jesienno zimowej "chandry" jak ty to określasz mój kolega też ją miał i teraz już ją nie czuje, a właściwie on już wogóle nic nie czuje i nic nie będzie czuł nigdy...
 
Dołączył
5 Listopad 2009
Posty
13
Punkty reakcji
0
Hmm... masz rację, że nie widzisz sensu. Ale masz to szczęście, że to widzisz.Inni też żyją bez sensu, ale nie widzą i mogą tak przeżyć całe życie.
A ty masz za sobą całkiem ciekawe życie - może poza końcówką, która na pewno do takich nie należy... . Ale podziwiam w Tobie to, o czym przeczytałem między wierszami - podziwiam, że coś robisz ze swoim życiem, choć Cie to sporo kosztuje, ale nie siedzisz i nie biadolisz. Może trochę zabiadoliłeś na końcu, ale to nie koniec świata. Myślę, że z czasu życia z dziewczyną, masz dobre wspomnienia. Teraz chyba czas znaleźć sobie w życiu nowy cel, nowy punkt na którym się skupisz i który doda Ci sił, gdy znów coś Cie dopadnie.
Nie jestem wszystkowiedzącym doradcą życiowym i pewnie nie szukasz nikogo takiego. Mogę jedynie podzielić się z Tobą moim życiem - czyli tym, co dla mnie najważniejsze, i co pomaga mi przetrwać chwile bezsensu, czy doła. Nie wiem, czy to wystarczy, ale jeśli chcesz, jest Twoje to, co pisze u siebie.
Jak znajdziesz chwilę - będzie fajnie. Może coś jeszcze znajdziesz dla siebie. Jeśli nie - ja przyjdę tu. może coś mi się nasunie, co będzie mogło Ci pomoc. Czy tak czy tak - do zobaczenia.
 

Vego06

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2009
Posty
3
Punkty reakcji
0
W pierwszej kolejności chciałem wam podziękowac za wasze wypowiedzi :)
Po tych paru wypowiedziach juz wiem że dobrze zrobiłem pisząc ten Post.
Dziś na pewno zdecydowanie lepiej sie czuje pojechałem na Święta a i aura dzis była całkiem nie zła.
Wracając do naszego nieszczesnego tematu, ...całkiem dzis pozytywnie, wiec napisze co udało mi sie w tej mojej główce poukładac.
Sasha(dośc mnie zmrozilo jak przeczytalem twoje wypowiedzi) oczywiście masz 100% racje że depresja to na prawde nie bezpieczna choroba i nie wolno jej bagatelizowac.
Ale widzicie ja jeśli sam sobie przed sobą nie udowodnie że "potrafie" to nic z tego nie bedzie ja sam w mojej małej zbzikowanej głowie bede musial sobie z tym poradzic inaczej caly czas bede mial o to do siebie pretensje.
Sasha aby nie było tak miło to też nie ze wszystkim sie zgodze piszesz że powinienem zgłosic sie do specialisty ale depresja to przewlekla choroba a ja mam tak nie cały czas to pardziej "napadowe" cos co ja teraz przechodze nazwal bym co najwyzej:"Trudnym okresem w życiu pogłębionym przez niekorzystne zbiegi okolicznosci" i nie chciał bym też z siebie robic od razu wraku człowieka i latac po cpecialistach, dam sobie jeszcze pare dni poczytam... moze Tu jeszcze znajde cos co bedzie mogło poprawic mi samopoczucie :) Po za tym musze sobie z tym poradzic przeciez to nie koniec świata co... ?? :)
 

Sasha2104

Nowicjusz
Dołączył
7 Maj 2009
Posty
285
Punkty reakcji
11
No i tak dalej myśl... Może przesadzam ale w dobrj wierze... Mam nadzieje że wszystko się ułoży Bartku, więcej uśmiechu a będzie mniej problemów... ZMROŻONY TO DOBRZE...I wiesz co podziwiam cię jesteś jednym wielkim samowystarczającym akumulatorem optymizmu tylko ostatnio było gdzieś zwarcie boje się tylko jednego... że, w końcu Bartek mój przyjacielu wybuchniesz... a gdy się to satnie mam nadzieje że wszystkim zarazisz optymistyczną grypą... (chciałbym wtedy być blisko ciebie)...
 

pamela a

...
Dołączył
16 Październik 2009
Posty
2 222
Punkty reakcji
85
Nie zrozumcire mnie źle... Ale takie gdybanie jak nasze (niepsychologów) może bardzo zaszkodzić... Co innego jest mieć gorszy humor a co innego depresje...

Leki są ostatecznością ale pozwul aby o tym decydowali specjaliści...
Pamela ten facet stracił żonę, ma dziecko z nią i ty to nazywasz jesienno-zimową chandrą... A co do jesienno zimowej "chandry" jak ty to określasz mój kolega też ją miał i teraz już ją nie czuje, a właściwie on już wogóle nic nie czuje i nic nie będzie czuł nigdy...

Tylko tak sobie gdybam, i absolutnie ani moje zdanie, ani niczyje tutaj nie ma na celu zastąpienia specjalisty...
Użyłam określenia chandry, gdyż ludzie w głębokiej depresji pewnie nie mieliby ochoty nawet myśleć o studiach, czy o czymś innym (ale oczywiście to tylko moja skromna opinia ;) ), poza tym w wypowiedziach Bartka zauważam przejawy optymizmu....

Co do Twojego kolegi, to najwidoczniej nie miał jesienno-zimowej chandry, tylko właśnie depresję, czasem ciężko, ale trzeba umieć to odróżnić

BartekV napisał:
i nie chciał bym też z siebie robic od razu wraku człowieka i latac po specialistach

To, że szukamy pomocy u specjalistów nie oznacza, że jesteśmy wrakiem człowieka...
 

Vego06

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2009
Posty
3
Punkty reakcji
0
To, że szukamy pomocy u specjalistów nie oznacza, że jesteśmy wrakiem człowieka...
Naturalnie dla mnie dla Ciebie dla kazdego z nas... jesli wypowiadamy sie o innej osobie. Ale dla mnie było by to straszna porażką zyciową.Dobra nie odwiedzam was do końca świąt ;) (mam nadzieje) przyjde poświetach i przeniesiemy sie na jakiś bardziej optymistyczny dział. Tymczasem Wszystkim Życze Wspaniałych Radosnych Świąt
 

pamela a

...
Dołączył
16 Październik 2009
Posty
2 222
Punkty reakcji
85
Naturalnie dla mnie dla Ciebie dla kazdego z nas... jesli wypowiadamy sie o innej osobie. Ale dla mnie było by to straszna porażką zyciową.Dobra nie odwiedzam was do końca świąt ;) (mam nadzieje) przyjde poświetach i przeniesiemy sie na jakiś bardziej optymistyczny dział. Tymczasem Wszystkim Życze Wspaniałych Radosnych Świąt


Żadna porażka, tylko pomoc w cięższej chwili...

Wesołych Świąt :)
 

królewnaa

Nowicjusz
Dołączył
13 Styczeń 2010
Posty
134
Punkty reakcji
0
Depresja to bardzo dziwna choroba ( niektórzy twierdzą,że choroba duszy nieustanna melancholia ) i trudna w leczeniu,bardziej jak inne choroby psychiczne,uciążliwa bardzo często z nawrotami.
Zaczyna się nie spostrzeżenie - myślę,że pierwszym jej objawem jest niestabilność nastroju,od euforii do zupełnego "doła" w bardzo krótkim okresie czasu i stany emocjonalne bez zasadniczych przyczyn.
Następnym jej objawem może być niechęć do wychodzenia z domu i kontaktów z innymi ludźmi.
W skrajnej postaci depresji może dojść do zupełnej bezsenności,przestania przyjmowania pokarmów i ciągły płacz (smutek)
Wszystko-każdy aspekt życia wydaje się dołujący i regułą jest iż osoba chora nie potrafi dostrzec żadnego pozytywnego zdarzenia w realnym świecie,czyli traci sens wszystkiego - od tego stanu już tylko krok do do podjęcia próby samobójczej - (bardzo często skutecznej,dlatego też nie WOLNO bagatelizować tej choroby i leczenie farmakologiczne (antydepresantami) jest jak najbardziej wskazane,bo słowa "weź się w garść" niestety nic nie pomogą.
To tyle !
pozd
 

nomind

Nowicjusz
Dołączył
3 Grudzień 2009
Posty
42
Punkty reakcji
0
zgadzam sie, jednakze jesli takie symptomy wystepuja od czasu do czasu, przejsciowo, to jest w miare naturalne i moze wynikac np. z charakteru, a nei z problemow psychicznych. ja sama czesto mam dolki, choc za bardzo powodow nei mam, zmienne nastroje rowniez czesto mi towarzysza, ale jestem jescze swiadoma tego, ze to jest zle i na dluzsza mete tak zyc sie nei da(duzy wplyw ma na to chociazby pogoda).gdybym tak szybko nie dochodzila do siebie pewnie tez skorzystalabym z pomocy. chyba, ze cos przeoczylam i juz powinnam sie tam zglosic;p
 

królewnaa

Nowicjusz
Dołączył
13 Styczeń 2010
Posty
134
Punkty reakcji
0
nomind >>> zależy czy takie stany Ci się utrzymują "okresowo" przez około dwa tyg czy dłużej?
Jeżeli dłużej to proponowałaby iść na konsultację ( żaden wstyd ) bo jeżeli jest to depresja,może skończyć się użyję słowa "tragicznie" i nie przesadzam.A jeżeli myślisz sobie,że sama dasz radę - to nic bardziej błędnego,nawet mając świadomość,że coś jest nie tak !
Jeżeli masz jakieś pytania - chętnie odpowiem.
pozd
 
N

Nieprzenikniona

Guest
Do Sasha2104,
osoby, które udzielają rad chcą jak najbardziej wczuć się w problem danej osoby, więc nie rozumiem Twojej uwagi . Każdy, kto chce dobrze doradzić musi choć na chwilę przeistoczyć się w takiego 'psychologa', na tym to polega.

Nie wiem, czy masz depresję, BartekV, to już powinieneś wiedzieć Ty sam. A jak nie jesteś w stanie stwierdzić w czym tkwi problem, to udaj się na rozmowę do specjalisty. Wiem, że polskie społeczeństwo traktuje psychologów bądź pedagogów {o psychiatrach nie wspomnę} jak ludzi przeznaczonych tylko do wariatów, więc boimy się do nich chodzić, ale nic bardziej mylnego. Oni są po to, aby pomóc człowiekowi z zaburzeniami osobowości lub problemami w społeczeństwie. Przecież każdy w swoim życiu ma jakiś problem, ale niestety, nie każdy jest w stanie się do tego przyznać . W USA wszystkie rodziny mają psychologa i co więcej, zwracają się do niego nawet w błahej sprawie. Powinniśmy brać z nich przykład.

Przechodząc do meritum, jeśli zależy Ci na swojej żonie, to walcz o nią. Nie możesz się poddawać, jeśli Ci na niej zależy, w końcu to właśnie ją wybrałeś sobie na towarzyszkę swojego życia, a to przecież niemało. Zastanów się nad tym, jak zamierzasz żyć i nie dołuj się tak. Pogadaj o tym, z kimś, komu ufasz, a najlepiej z nią. Pół roku to sporo czasu, ale myślę, że to się da jeszcze naprawić, póki ta rozłąka nie wzrośnie do kilku lat. Weź się do roboty i umów się na rozmowę, a najlepiej- zrób jej niespodziankę i jedź czym prędzej do niej !
 

nomind

Nowicjusz
Dołączył
3 Grudzień 2009
Posty
42
Punkty reakcji
0
dla mnie wizyta u specjalisty nie jest bynajmniej zyciowa porazka i moglabym sie na nia zdecydowac, ale nie chce sie pakowac w jakies terapie na duza kase, tkore moga byc zbedne i na taki krok zdecydowalabym sie dopiero jesli bylabym pewna, ze potrzebuje pomocy, a ze ryczec mi sie chce jak widze te zaspy, -15 stopni i nie moge sobei nawet wyjsc na spacer, a przez nadmiar nauki nie mam mozliwosci spotkania sie ze znajomymi, to nic dziwnego, ze jestem dobita;p faktem jest, ze w listopadzie przechodzialm ciezkie chwile i prawie srednio raz na 2 dni odstawialam jakies ryki, ale mi minelo, a teraz jest okej, to zwyczajne zimowe przygnebienie;)

Wracając do tematu, Bartku, mysle, ze masz w sobie naprawde duza sile, ze pomimo trudnosci i przykrosci, jakie Cie spotkaly nadal masz plany i nadzieje, co prawda sa teraz przycmione innymi sprawami, ale podziwiam Cie za to, ze nadal dzialasz i sie nie poddajesz;) chcialabym miec tak silny charakter... moze to troche glupie pytanie, ale czy zawsze taki byles, czy zycie nauczylo Cie byc takim "twardym"? pytam, bo ja mam wrazenie, ze kazdy wiekszy problem bylby dla mnie prawie ze koncem swiata i taka walka po kryzysie moglaby sie okazac zbyt ciezka...
 
Do góry