Witam. To pierwszy post na tym forum sam nie wiem dlaczego go pisze, chodzi chyba o nadzieje zrozumienią rade cokolwiek. Wystukam parę linijek nie bedzie to z byt ciekawe wiec jesli chcesz zmarnowac chwile swojego cennego czasu bedzie mi bardzo miło.
Sam juz nie wiem czy to co pisze jest prawda czy nie chodz mam nadzieję że tak własnie jest.
Mianowicie bedzie to taki mały przeglad paru ostatnich lat mojego nie ciekawego życia.
Gdy chodziłem jeszcze do szkoły wydawało mi sie że życie toczy sie po mojej mysli, byłem osobą otwarta i wesołą lubiąca być w centrum uwagi no i jak mi sie wydawało lubiana i mająca na prawde spora grupe dobrych znajomych. Nie stroniłem od używek lecz nie miałem z tym żadnego problemu sami wiecie jak to jest jak sie ma te 17 czy 18 lat. W szkole jak to w szklole wzloty i upadki reasumując było ok.Gdy skończyłem szkołe (średnią) poznałem (to troszke kiepsko powiedziane bo znałem ja od wielu wielu lat) dziewczynę a że po szkole chciałem zrobic jakis kurs grafiki nie miało dla mnie wiekszego znaczenia gdzie, wiec zauroczony i motywowany przekonaniem "żyj chwilą" postanowiłem wyjechac do Wrocławia gdzie moje dziewcze studiowało. Po jakims czasie na prawde szybko za szybko zamieszkalismy razem mieszkalismy tam okolo 2 lata po czym. Była to dla mnie diametralna zmiana otoczenia stylu i sposobu życia pracowałem uczyłem sie w sumie jak wiekszosc w moim wieku tyle że to było cos innego my twozylismy cos na miare rodziny cos co teraz postrzegam za niewiarygodnie :cenzura: Brakowało mi znajomych zabawy tam za bardzo nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie. Towarzystwo jakies nie to, miasto tez, ale jednak byl to dla mnie okres ktory wspominam chyba najlepiej z całego swojego życia.
za długo troszke przyspiesze...
Po niespełna 3 latach ze sobą pobralismy sie na slubie byly 4 osoby my i swiadkowie rodzice dziewczyny nie wiedzieli o slubie. Przeprowadzilismy sie do mnie w gory, mała miescina ale było na prawde pozytywnie jak to w życiu rap na woziue raz pod wozem miałem fajną prace ona nadal studiowała tyle że w toku indywidualnym w krakowie wiec nie musiała byc na uczelni od pon do piatku.i nagle zaczą sie kryzys zrobiło sie nie przyjemnie nie chce sie zagłębiać dlaczego ale jak to zawsze bywa wina lezała po srodku a żadne z nas nie potrafiło tego naprawić (paranoja)
Nagle ni z tego ni z owego w jakies sprzeczce przez telefon (hardcore)posprzeczalismy sie po raz ostatni. na 2 dzien przejechalem 0,5 polski by pogadac 40 min i to bylo ostatnie 40 min jakie rozmawialsmy do dzis chodz staralem sie zrobic wszystko by tak nie było. od tego czasu mineło 0.5roku znalazlem sobie nowe priorytety i postanowilem życ dalej nie poddawac sie moze bedzie lepiej.
No własnie... nie jest, nie moge odnalezc sie w spoleczenstwie, ludzie mnie irytuja nie pasuje do nich.
Pracuje postanowilem isc na studia i przygotowuje sie do tego nawet ood 2 czy 3 miesięcy nie mysle już o Niej no teraz są Swieta taki rodzinny okres wiec jednak wspomnienia wracaja ale staram sie tym nie zadreczac.
Najwiekszy moj problem to to że to zycie straciło sens, i tu nie chodz mi o to ze chce zyc tylko z nia albo wcale chodz o to ze... no wlasnie o co...
No dałem czadu `
sory za błedy
Sam juz nie wiem czy to co pisze jest prawda czy nie chodz mam nadzieję że tak własnie jest.
Mianowicie bedzie to taki mały przeglad paru ostatnich lat mojego nie ciekawego życia.
Gdy chodziłem jeszcze do szkoły wydawało mi sie że życie toczy sie po mojej mysli, byłem osobą otwarta i wesołą lubiąca być w centrum uwagi no i jak mi sie wydawało lubiana i mająca na prawde spora grupe dobrych znajomych. Nie stroniłem od używek lecz nie miałem z tym żadnego problemu sami wiecie jak to jest jak sie ma te 17 czy 18 lat. W szkole jak to w szklole wzloty i upadki reasumując było ok.Gdy skończyłem szkołe (średnią) poznałem (to troszke kiepsko powiedziane bo znałem ja od wielu wielu lat) dziewczynę a że po szkole chciałem zrobic jakis kurs grafiki nie miało dla mnie wiekszego znaczenia gdzie, wiec zauroczony i motywowany przekonaniem "żyj chwilą" postanowiłem wyjechac do Wrocławia gdzie moje dziewcze studiowało. Po jakims czasie na prawde szybko za szybko zamieszkalismy razem mieszkalismy tam okolo 2 lata po czym. Była to dla mnie diametralna zmiana otoczenia stylu i sposobu życia pracowałem uczyłem sie w sumie jak wiekszosc w moim wieku tyle że to było cos innego my twozylismy cos na miare rodziny cos co teraz postrzegam za niewiarygodnie :cenzura: Brakowało mi znajomych zabawy tam za bardzo nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie. Towarzystwo jakies nie to, miasto tez, ale jednak byl to dla mnie okres ktory wspominam chyba najlepiej z całego swojego życia.
za długo troszke przyspiesze...
Po niespełna 3 latach ze sobą pobralismy sie na slubie byly 4 osoby my i swiadkowie rodzice dziewczyny nie wiedzieli o slubie. Przeprowadzilismy sie do mnie w gory, mała miescina ale było na prawde pozytywnie jak to w życiu rap na woziue raz pod wozem miałem fajną prace ona nadal studiowała tyle że w toku indywidualnym w krakowie wiec nie musiała byc na uczelni od pon do piatku.i nagle zaczą sie kryzys zrobiło sie nie przyjemnie nie chce sie zagłębiać dlaczego ale jak to zawsze bywa wina lezała po srodku a żadne z nas nie potrafiło tego naprawić (paranoja)
Nagle ni z tego ni z owego w jakies sprzeczce przez telefon (hardcore)posprzeczalismy sie po raz ostatni. na 2 dzien przejechalem 0,5 polski by pogadac 40 min i to bylo ostatnie 40 min jakie rozmawialsmy do dzis chodz staralem sie zrobic wszystko by tak nie było. od tego czasu mineło 0.5roku znalazlem sobie nowe priorytety i postanowilem życ dalej nie poddawac sie moze bedzie lepiej.
No własnie... nie jest, nie moge odnalezc sie w spoleczenstwie, ludzie mnie irytuja nie pasuje do nich.
Pracuje postanowilem isc na studia i przygotowuje sie do tego nawet ood 2 czy 3 miesięcy nie mysle już o Niej no teraz są Swieta taki rodzinny okres wiec jednak wspomnienia wracaja ale staram sie tym nie zadreczac.
Najwiekszy moj problem to to że to zycie straciło sens, i tu nie chodz mi o to ze chce zyc tylko z nia albo wcale chodz o to ze... no wlasnie o co...
No dałem czadu `
sory za błedy