Zasadniczo doskwiera mi identyczny problem, jak co poniektórym, że w ogóle nie posiadam doszczętnie żadnych przyjaciół ze względu na to, że widocznie nie mam odpowiedniego podejścia do ludzi i odnoszę wrażenie, że nieraz zanudzam własnymi poglądami na świat, zainteresowaniami, opowiadaniami wziętymi z życia, bądź też nie jestem w stanie się odezwać z tego względu, że nie mam bladego pojęcia czym właściwie mógłbym zainteresować drugą osobę, a to głównie za sprawą tego, że wychowałem się w dość nieznośnym otoczeniu, w którym osoby są pozbawione doszczętnie powagi i mimo dorosłości nadal są przesiąknięci głupotą i debilizmem, a od czasu do czasu potrafią nieraz okropnie dopiec z czystej złośliwości, gdy się w ogóle ktoś odezwie, a rozmowy między nimi sobą ograniczają się do meczów, imprez, blantów, alkoholu, walk ulicznych, kibicowania etc i szczerze muszę przyznać, że do pewnego momentu trzymałem się z tymi osobami dość blisko szukając wśród nich akceptacji chcąc przynależeć do jakiejś grupy i niegdyś wraz z nimi spędzałem niemalże każdą wolną chwilę w dzieciństwie, oraz będąc jeszcze takim rozbrykanym szczeniakiem kończącym podstawówkę, lecz gdy zdołałem wydorośleć z przesiadywania na murku i doszedłem do wniosku, że mam do czynienia z kompletnymi pólmózgowcami, to powiedziałem sobie wówczas basta i zerwałem z dnia na dzień wszelkie kontakty mając serdecznie dość ich mizernego poczucia humoru, kozactwa i sposobu płytkiego wyrażania się jednocześnie biorąc pod uwagę to, że takie właśnie towarzystwo nie jest mi na rękę, które miało tylko i wyłącznie mnie dla swoich potrzeb, aby im coś pożyczyć, bądź dać, a gdy sam czegoś od nich potrzebowałem, bądź im coś chciałem zasugerować, to wówczas zostawałem oblewany kubłem zimnej wody, oraz obrzucany ciężkim mięsem. Z tych osób, które znam obecnie nie jestem w stanie nikomu bezgranicznie zaufać, aby zrzucić wszystko to z siebie, co przeżera mi wątrobę nieraz również nie potrafiąc dobrać odpowiedniego tematu do rozmowy, by zbić nieco wolnego czasu na wymianie zdań, bądź też gdzieś się wyrwać z czterech ścian zwłaszcza, gdy mam puste zakamarki w swoim portfelu, mimo że znam jedną takową osobę z którą mogę rozmawiać na wszelkie, rozmaite tematy aż do utraty tchu tylko sęk w tym, że jest obciążona masą obowiązków i na dodatek po godzinach lekcyjnych musi pracować do wieczora, by móc wspomóc finansowo rodzinę. A co do zawierania nowych znajomości, to ich nie potrafię zawierać, bo obawiam się reakcji własnego nowo poznanego rozmówcy. Doskwiera mi tak zwana nieśmiałość. Tak się to nazywa. Prawda?