350 wspanialych dni...

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
Poznalem Ja ponad rok temu, mieszkalismy na tym samym pietrze akademika. Uczucie rozkwitlo szybko i pieknie, bylem pewny tego, iz to jest wlasnie ta dziewczyna dla ktorej warto stracic glowe... Przezylem przedtem tak naprawde tylko jeden powazny zwiazek - po prostu wiedzialem ze ze dziewczyny, z ktorymi sie spotykam sa swietnymi przyjaciolkami, kochankami, ale to wszystko. Nie angazowalem sie, bo po co sie angazowac gdy wiadomo, ze predzej czy pozniej skonczy sie mniej lub bardziej bolesnie.
Z Nia bylo zupelnie inaczej - widzac jej usmiech, jej gesty, tracilem oddech i zapominalem jezyka w gebie, choc do niesmialych nie naleze :) Po kilku miesiacach zamieszkalismy razem - decyzja byc moze nierozwazna, moze podjeta pod wplywem impulsu, jednak oboje tego chcielismy, nadazyla sie okazja i postanowilismy sprobowac. Czas ten zawsze wspominam jako najpiekniejsze chwile w moim zyciu :)
Poniewaz zawsze obserwowalem zwiazki innych kolegow, takze dlatego, ze kolezanki/przyjaciolki lubily mi sie zwierzac (podobno jestem dobrym sluchaczem) wiedzialem czego moga oczekiwac kobiety od faceta. Dawalem Jej duzo ciepla, potrafilem sluchac i zawsze chcialem rozmawiac o tym co dzieje sie zle - po co trzymac to w glebi ducha i zamartwiac sie, skoro mozna powaznie pogadac na kazdy temat? Zawsze bylem troskliwy i opiekunczy, czasem moze zbyt zazdrosny, ale tylko w glebi ducha - bo jak tu nie byc zazdrosnym o tak wspaniala dziewczyne :) Nigdy jednak nie robilem glupich awantur, zreszta malych tez nie :) Zazdrosc zawsze staralem sie dozowac w taki sposob, by wiedziala, ze mi na niej zalezy po prostu.
Gdy napomknela cos niby przypadkiem o slubie - nie sklamie jesli powiem, ze bylem wniebowziety :) Poznalem jej rodzicow - wspanialych ludzi, ktorzy bardzo mnie polubili i mimo ze Ona mieszka cale mnostwo kilometrow ode mnie - lubilem ich z Nia odwiedzac. Moi rodzice rowniez zaakceptowali moj wybor. Choc nasze rozmowy o slubie raczej trzymalismy miedzy nami, wiekszosc znajomych prawdopodobnie domyslala sie tego faktu.
Jasli chodzi o seks - bylismy bardzo dopasowani, przynajmniej tak mi sie dzis wydaje :)

I nagle, ni stad ni z owąd powiedziala ze chce sie wyprowadzic, ze chce wszystko przemyslec, ze jest zagubiona... strasznie to przezylem, ale poniewaz tak bardzo Ja kocham i nigdy nie staralem sie Jej w zaden sposob ograniczac - zgodzilem sie. Dzis nie wiem co bylo tego przyczyna - moze jakas rutyna, ktora wkradla sie w nasz zwiazek, moze pewna rzecz (lozkowa - zrobilem cos czego Ona nie lubila), w kazdym razie po kilku tygodniach rozlaki powiedziala mi ze nie chce juz ze mna byc. nigdy wczesniej czegos takiego nie przezylem, wiec nawet nie wiedzialem co moge w takiej sytuacji zrobic. Kilka tygodni zywilem sie praktycznie tylko papierosami, choc przyjaciele i rodzina bardzo starali sie mi pomoc (za co im bardzo dziekuje) to jednak argumenty typu "tego kwiatu jest pol swiatu" jakos do mnie nie trafialy. Wiele razy probowalem wyciagnac od niej w rozmowach co bylo tak naprawde przyczyna, ale jak to pozbierac do kupy, to nadal tego nie wiem. Padaly zdania typu "czesc rzeczy mi sie znudzila", "bylam przytloczona tym wszystkim", "boje sie twoich komentarzy.." itp.

Po tegorocznym sylwestrze znow zaczela sie normalnie odzywac, klka razy spalismy razem i nadzieja zaczela wracac. Pozniej dowiedzialem sie ze jakies dwa tygodnie po zerwaniu spotykala sie z jakims facetem, z ktorym miala isc na sylwestra. Olal Ja jakos przed swietami, wiec zaczalem pytac, czy to ze znow sie spotykamy nie jest po prostu oznaka ze jestem tylko srodkiem zastepczym... Po jakims czasie znow przestala sie regularnie odzywac, ja z kolei nie wiedzialem co o tym wszystkim myslec. Po raz pierwszy spotyka mnie taka sytuacja, dlatego jestem kompletnie zagubiony. Powiedziala w koncu ze Jej ostateczna decyzja brzmi "Nie", ale chce zebysmy pozostali przyjaciolmi. Jednak gdy ostatnio spytalem Ja o to czy moglbym Ja jeszcze odzyskac, powiedziala ze nie wie co moze sie kiedys zdarzyc.

Dodam tylko, ze mam 25 lat, Ona 22, uwazam sie za dojrzalego faceta i za taka osobe uwazalem dotad i Ja. Mimo poczatkowego zalamania, nie poddalem sie i wciaz o Nia walczylem. Nie potrafie zrezygnowac z takiego szczescia jakie mnie spotkalo :) Ducha walki odziedziczylem po tacie zapewne, tylko zaczynam sie zastanawiac czy jeszcze w ogole warto... Czasami jest strasznie niezdecydowana, czasami wrecz przeciwnie, wydaje mi sie jednak ze jest szczesliwa, choc jak sama mowi - zdaza sie jej ze nie mowi szczerze o tym co czuje. Moze wypowiecie sie na ten temat - wprawdzie kobiet zrozumiec nie idzie za cholere :) - ale moze jakies wskazowki?

Pozdrawiam
Stalowe Oczy
 

mała*czarna

Nowicjusz
Dołączył
28 Luty 2006
Posty
5 681
Punkty reakcji
6
Być może ten związek przestał ją tak kręcić jak kiedyś i postanowiła wnieść troche nowości lecz tylko w swoje życie, zadając sie z kimś innym. Sądze,że z tym facetem musiała sie poznać odrobine wcześniej niż Ci sie to wydaje i to on był przyczyną jej "zagubienia" i w końcu rozpadu waszego związku. Najwidoczniej unikała poważnej rozmowy na temat tego co jej nie pasuje,co chciałaby zmienić...
Co mam poradzić?
Hm...bądź cierpliwy , porozmawiaj z nią o tym...co skłoniło ją do takiej decyzji i wogóle...
 

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
rozmawialem z nia wiele razy, czasem na pytanie czy jest szansa by bylibysmy jeszcze razem odpowiadala - "nireaz wydaje mi sie ze tak bedzie na pewno, a czasem mysle ze nie ma takiej mozliwosci.."

Mozliwe, ze tak bardzo zabiegajac o nia po zerwaniu, w kolko o tym myslac i zamartwiajac - nie dalem jej potrzebnego na odetchniecie czasu... Byc moze powinienem po prostu zostawic sprawy tak jak byly i olac ja. Podobno to czasem dziala - no ale wtedy postanowilem walczyc. Teraz nie wiem czy zrobilem dobrze czy zle. Co do tego faceta - to gosc, ktory pracowal tam gdzie my w czasie wakacji. Powiedziala mi ze z nikim sie nie spotykala gdy bylismy jeszcze w zwiazku, a o tym facecie nie chciala mi powiedziec, bo wiedziala ze to mnie jeszcze bardziej zrani, tlumaczyla ze byl tylko "przerywnikiem", ze do niczego miedzy nimi nie doszlo, ze spotkali sie tylko raz. Nie wiem czy moge jej ufac - gdy odchodzila poprosilem ja o to by mi powiedziala, gdy sie z kims zacznie spotykac - bo to bylo dla mnie wazne - dalbym sobie wiecej dystansu, a tak mam wrazenie ze sie tylko osmieszalem proszac ja o spacery, rozmowy itp.

Powiedziala mi, ze chce bysmy pozostali przyjaciolmi. Myslicie ze to oznacza ze tak naprawde dala sobie juz spokoj i ze ja rowniez powinienem? Teraz staram sie do tego podchodzic z duzym dystansem, nie odzywam sie do niej, nie prosze o spotkania - chce by sobie poukladala wszystko - a nuz zateskni i zrozumie ciut wiecej?? :)
 

Karolaaa

Nowicjusz
Dołączył
8 Luty 2006
Posty
7
Punkty reakcji
0
Trudna sytuacja. Ciężko powiedziec co było przyczyną - może nuda? Skoro szukała kogoś innego, to być może Wasz związek popadł w rutynę. Wiem coś o tym. Od kiedy mieszkam z moim mężczyzną jest już jakoś inaczej niż wcześniej - nie jesteśmy dla siebie już tak fascynujący jak przedtem.

Wiem, że to może zabrzmieć dziewnie, ale może, paradoksalnie, byłeś dla niej za dobry? Sam mówiłeś, że nie kłóciliście się, że nie ujawniałeś swojej zazdrości itp. Taki "idealny" związek na dłuższą metę jest nudny. Nie mówię, że dobrze jest kiedy są jakieś wieczne awanturu, czy coś takiego, ale czasem potrzebne są jakieś emocje w związku - nawet te negatywne. Może poczuła, że nie zależy Ci na niej - przez to, że mój facet jest zazdrosny, albo wścieka się gdy dzieje się coś nie tak wiem, że nie jest mu obojętne co robię i co się ze mną dzieje... Mam nadzieję, że dobrze zrozumiałeś o co mi chodzi - przyznaję, że nie jestem mistrzynią wypowiedzi pisemnych ;)

Moim zdaniem powinieneś zaprosić Ją na jakąś kolację - do restauracji najlepiej i porozmawiać na poważnie. Powiedzieć Jej, że to ostatnia rozmowa tego typu i że nie będziesz już więcej nalegał ani Jej nagabywał. Zapytaj się (po raz ostatni!) czy jest jakakolwiek szansa, że do Ciebie wróci i czy sama wie co czuje do Ciebie. Moim zdaniem, nie powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, ale jeśli jesteś pewnien, że mogłoby się Wam udać, to może warto.

Nie bardzo wiem co mam Ci innego doradzić, bo nie wiem co było przyczyną odejścia - czy nuda, czy inny mężczyzna, czy zdała sobie sprawę, że nie jesteś tym jedynym, czy może nigdy nie traktowała tego związku aż tak poważnie jak się Tobie wydawało...

powodzenia i nie załamuj się ;)
 

ewelinawww

Nowicjusz
Dołączył
25 Luty 2008
Posty
147
Punkty reakcji
0
Miasto
Tajemnica :)
Z tego co czytam to niezły z Ciebie facet :D , ale moze ona nie potrzebuje idealnego partnera, bo to naprawde męczy..
Trudno cokolwiek Ci doradzić... Wiem, ze mieszkanie ze sobą to nie jest dobry pomysł, bo lepiej za kimś tesknić niz nudzic sie sobą nawzajem..

Nie byłam w podobnej syt. dlatego zostaje mi zyczyć POWODZENIA :)
trzymaj sie
 

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
Jesli chodzi o emocje - to oczywiscie byly :) Byly klotnie, czasem o duze rzeczy, czasem o male, zawsze jednak potem bylo dobrze. Zazdrosci tez nie ukrywalem, ale pokazywalem jej tylko tyle, zeby wiedziala ze nie jest mi obojetne co sie dzieje :) Wiedzialem ze jej poprzedni zwiazek (3 lata) rozpadl sie wlasnie z powodu zazdrosci, obojetnosci jej partnera, nieczulosci. Wiele z niej wyciagnalem w czasie rozmow o tym co spowodowalo to ze odeszla od swojego bylego - i staralem sie byc jego przeciwienstwem po prostu... Co do nudy i rutyny - wiadomo ze zawsze sie to paskudztwo wkradnie - ale gdy powiedziala mi ze ja wiele rzeczy znudzilo - zapytalem co ONA zrobila by jakos urozmaicic zwiazek. Na chwile zapadla cisza a potem przyznala mi racje...
Rutyna rutyną - moim zdaniem lepsza rutyna od nieustajacych klotni, bo rutyne latwo przelamac, co tez staralem sie jakos zrobic. Choc teraz wiem ze tak naprawde nie zauwazalem jakiejs zatrwazajacej rutyny w naszym zwiazku. Pamietalem o kazdej naszej rocznicy i zawsze staralem sie cos fajnego wymyslic, a to kolacja przy swiecach, a to cos ladnego namalowalem na scianach naszego pokoju, jakies ciekawe figle lozkowe i tego typu sprawy :)

Dzis poprosilem ja o spotkanie. Chce zapytac ja tak jak radzi mi Karolaa. Jesli jest jeszcze cien szansy - zamierzam to wykorzystac i walczyc dalej. Jesli powie mi ze nie ma takiej mozliwosci - coz, pozostaje mi powoli ja z mojego serca wyrywac, wiem ze bedzie bolec, ale to jak z zebem - im dluzej zwlekasz i im wiecej paracetamolu wciagniesz, tym gorzej sie robi. Argument "tego kwiatu jest pol swiatu" powoli nabiera dla mnie sensu. Kur.wa chyba mi lepiej :D
 

mała*czarna

Nowicjusz
Dołączył
28 Luty 2006
Posty
5 681
Punkty reakcji
6
Tak, rutyne ławiej złamać niż ciągłe kłótnie.
No sam zobaczysz jak to będzie.
Powodzenia życze :papa:
 

agaciorek

Nowicjusz
Dołączył
3 Styczeń 2006
Posty
2 417
Punkty reakcji
1
Wiek
39
hmm z Twojego opisu widac ze takiego faceta ze swieca szukac :D
ale czasem w kazdy zwiazek wkrada sie rutyna aleto zalezy od osob tworzacych zwiazek czy ta rutyne da sie przelamac czy jest to koniec.....
mysle ze ten facet zakrecil jej w glowie , potem jak piszesz ja olal wiec jest zagubiona a co za tym idzie musisz ja przekonac do tego ze z Toba bedzie jej najlepiej :D
 

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
Spotkalem sie z nia wczoraj wieczorem. Pogadalismy na luzie o pierdołach, to ze nie bylem zdolowany ani przygnebiony chyba rzeczywiscie swiadczy o tym, ze najgorsze mi przechodzi. Zapytalem ja w koncu o to czy jest calkiem pewna swoich uczuc, czy to co zyskala odchodzac ode mnie jest naprawde cenniejsze od tego co stracila w ten sposob. Hm. Nie doczekalem sie jasnej odpowiedzi. Powiedziala ze jesli zmieni zdanie co do naszego zwiazku to da mi znac... w dodatku powiedziala, ze gdy pytam o te szanse, to ona zawsze ma ochote odwrocic sie i sobie pojsc a potem przez 2 tygodnie sie nie odzywac. Zapewnilem ja ze to ostatnia tego typu rozmowa, i ze jesli naprawde juz mnie przekreslila - to lepiej niech sie tego dowiem - powiedzialem ze zyskalem juz sporo dystansu do tego wszystkiego i rzeczywiscie tak sie czulem :)

Mysle, ze mimo ze tak naprawde niczego mi nie powiedziala, intuicyjnie czuje, ze cos moze sie jeszcze udac... Po tym wszystkim dosc dlugo jeszcze ze mna gadala, glownie o uczelni i innych glupstwach. Wczesniej zawsze szybko sie zegnala i szla do siebie, nie wiem, moze ta rozmowa spowoduje ze sie troche zastanowi. Ale tak jak juz mowilem - nie robie sobie zadnych nadziei - cokolwiek sie zdarzy - bedzie ok. Zyje wlasnym zyciem, na nowo odkrylem kim sa przyjaciele, wiecej imprezuje, potrafie sie juz skupic na pracy magisterskiej, spie spokojniej i choc czasem budze sie w nocy i zastanawiam sie gdzie jest ta ciepla istota, ktora mam ochote mocno przytulic - to jednak zaczyna byc coraz lepiej :)

Pozdrawiam Was wszystkich i dziekuje za komentarze :)
buzka
 

agaciorek

Nowicjusz
Dołączył
3 Styczeń 2006
Posty
2 417
Punkty reakcji
1
Wiek
39
da Ci znac ale ciekawa jestem ile bedziesz czekal :(
gdyby mi tak ktos powiedzial to chyba bym dala sobie spokoj , wolalbym zeby powiedziala mi ze mam sobie nie robic nadziejii a potem najwyzej bylaby wielka niespodzianka jakby chciala wrocic :)
 

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
No wlasnie. O ile wczesniej balbym sie zapytac o to, czy jej ostateczna decyzja jest NIE, o tyle tym razem nie czulem juz tego strachu. Skoro wiec nie powiedziala jasno, ze nie mam sobie juz zadnych nadziei robic, to byc moze cos tam jeszcze z tego uczucia zostalo. Tyle moge sie domyslac.

Ale tak jak powiedzialem - nie zamierzam czekac z utesknieniem i gryzc sie do przesady. Chce czasu - to niech go ma pod dostatkiem. Za kilka tygodni powiem jej po prostu ze od jej decyzji zalezy kawalek przyszlosci, ktora planuje - jesli na pewno nie da szansy mnie i sobie - wyjezdzam na dlugo z Polski zaraz po obronie pracy, jesli zdecyduje inaczej - chcialbym zostac i nadrobic stracony czas. To nie bedzie zadne ultimatum :) Po prostu decyzja :)
 

agaciorek

Nowicjusz
Dołączył
3 Styczeń 2006
Posty
2 417
Punkty reakcji
1
Wiek
39
bardzo dobrze ze wzieles sie w garsc :)
moze rozejrzyj sie za kims? :p moze zakochasz sie w kims innym? :p
po co od razu wyjezdzac :p
 

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
Totez sie rozgladam :p Ale domyslam sie, ze takie nagle zakochanie sie teraz w kims innym chyba nie wchodzi w gre :) No chyba ze spotkalbym cos tak olsniewajacego uroda/intelektem/dowcipem ze znow stracilbym glowe :)

Poki co planuje sobie imprezy, jak sobie poskacze na parkiecie, to od razu mi lepiej ;)
 

agaciorek

Nowicjusz
Dołączył
3 Styczeń 2006
Posty
2 417
Punkty reakcji
1
Wiek
39
nigdy nie mow nigdy :p milosc dopada nas w najmniej oczekiwanym momencie :D :D :D
 

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
agaciorku: jasne ze tak jest :) Ale w moim bynajmniej przypadku zdazylo sie to tylko raz - wlasnie z moja byla. Przedtem - spotykalem sie z roznymi kobietami, ale nigdy, przenigdy nie bylo tak, ze zapalalem wielkim uczuciem po kilku rozmowach, czy innych randkach.

Kurcze, tak naprawde to nie chce sobie przypominac tego poczatku.... Bajecznie bylo. No a teraz tak jakby ciut ostrozniejszy jestem w ocenie. Mozliwe ze przezycie czegos co nazywamy "zlamaniem serca" pozwala na trzezwiejsza ocene ludzi... Pierwsza milosc (i nie mowie tu o mlodzienczych fascynacjach, ktore tak czy siak wydaja sie mega powaznymi rzeczami w tym wieku), no wiec pierwsza milosc, ktora mowiac w skrocie, dopada czesc z nas dopiero po pewnych przezyciach (ja tez bylem nastolatkiem i kochalem sie beznadziejnie) wlasnie najbardziej boli po jej strasznym zakonczeniu....

Dopiero przezywajac duze rozczarowanie zdajemy sobie sprawe, ze te wszystkie "wielkie slowa" moga byc tylko glupim zludzeniem. Moja byla mowila mi wiele razy "obiecaj ze nigdy mnie nie opuscisz", "kochaj mnie zawsze", i tym wlasnie ujela mnie najbardziej tak naprawde. Teraz tlumaczy sie tak: "ludzie przysiegaja sobie milosc przed Bogiem, a potem i tak sie rozchodza". Jak tu wierzyc w sens malzenstwa, skoro caly czas musisz byc przygotowany na to, ze partnerowi nagle sie odwidzi i postanowi zakosztowac wolnosci absolutnej? Po co byc dalej tym dobrym facetem, ktory przytula gdy placzesz, ktory trzyma cie za reke, gdy boisz sie wejsc do gabinetu ginekologa? Ktory pamieta o rocznicach, ba - nawet glupich miesiecznicach?

Ha! Ale mimo wszystko wierze ze warto byc takim. Nie dac sobie wejsc na glowe - to jedno. Byc "decent guy" - warto. Byc dzentelmenem - warto. Miec serce, ktore w razie czego potrafi sie zmienic w lodowaty glaz - trzeba miec....

Pozdrawiam
Gaspar
 

agaciorek

Nowicjusz
Dołączył
3 Styczeń 2006
Posty
2 417
Punkty reakcji
1
Wiek
39
agaciorku: jasne ze tak jest :) Ale w moim bynajmniej przypadku zdazylo sie to tylko raz - wlasnie z moja byla. Przedtem - spotykalem sie z roznymi kobietami, ale nigdy, przenigdy nie bylo tak, ze zapalalem wielkim uczuciem po kilku rozmowach, czy innych randkach.

Kurcze, tak naprawde to nie chce sobie przypominac tego poczatku.... Bajecznie bylo. No a teraz tak jakby ciut ostrozniejszy jestem w ocenie. Mozliwe ze przezycie czegos co nazywamy "zlamaniem serca" pozwala na trzezwiejsza ocene ludzi... Pierwsza milosc (i nie mowie tu o mlodzienczych fascynacjach, ktore tak czy siak wydaja sie mega powaznymi rzeczami w tym wieku), no wiec pierwsza milosc, ktora mowiac w skrocie, dopada czesc z nas dopiero po pewnych przezyciach (ja tez bylem nastolatkiem i kochalem sie beznadziejnie) wlasnie najbardziej boli po jej strasznym zakonczeniu....

Dopiero przezywajac duze rozczarowanie zdajemy sobie sprawe, ze te wszystkie "wielkie slowa" moga byc tylko glupim zludzeniem. Moja byla mowila mi wiele razy "obiecaj ze nigdy mnie nie opuscisz", "kochaj mnie zawsze", i tym wlasnie ujela mnie najbardziej tak naprawde. Teraz tlumaczy sie tak: "ludzie przysiegaja sobie milosc przed Bogiem, a potem i tak sie rozchodza". Jak tu wierzyc w sens malzenstwa, skoro caly czas musisz byc przygotowany na to, ze partnerowi nagle sie odwidzi i postanowi zakosztowac wolnosci absolutnej? Po co byc dalej tym dobrym facetem, ktory przytula gdy placzesz, ktory trzyma cie za reke, gdy boisz sie wejsc do gabinetu ginekologa? Ktory pamieta o rocznicach, ba - nawet glupich miesiecznicach?

Ha! Ale mimo wszystko wierze ze warto byc takim. Nie dac sobie wejsc na glowe - to jedno. Byc "decent guy" - warto. Byc dzentelmenem - warto. Miec serce, ktore w razie czego potrafi sie zmienic w lodowaty glaz - trzeba miec....

Pozdrawiam
Gaspar


swiete slowa :) z Twoich wypowiedzi dochodze do wniosku ze Twoja byla zrobila blad odchodzac od Ciebie , ze tez takliego faceta mozna zostawic :)
pozdrawiam !!!
 

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
dochodze do wniosku ze Twoja byla zrobila blad odchodzac od Ciebie , ze tez takliego faceta mozna zostawic smile.gif

Jak widac mozna :) Z drugiej strony nie mozna miec pretensji, jest dorosla, wie co robi. Z tym ze trzeba sie tez liczyc z uczuciami, ktore budzimy w innych, nie tylko swoim ego :)
To tak jak w Malym Ksieciu - pamietacie te historie z lisem? Powiedzial Malemu "Na zawsze stajemy sie odpowiedzialni za to co oswoilismy", jesli moge miec o ocs pretensje - to tylko o to ze tak mi dobrze z nia bylo :) Im piekniejsze wspomnienia, tym gorzej zapomniec :)
 

gaspar44

Nowicjusz
Dołączył
3 Marzec 2008
Posty
31
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Gdansk
Co powiecie na to?

Moja eks jakis miesiac temu przyszla do mnie z seminarium do przetlumaczenia. Powiedzialem jej bowiem, gdy odchodzila, ze moze na mnie liczyc gdy bedzie miala jakies problemy. Powiedzialem jej, ze przetlumacze jej te 30 stron i nie bede niczego oczekiwal w zamian, ona na to, ze nie chce bym zrobil to tak totalnie za darmo, ze zaprosi mnie na jakies trzy obiadki, bo bedzie sie zle czula... No ok, zgodzilem sie na to, wiadomo - mozliwosc spedzenia z nia czasu pociagala jak diabli :)

Skonczylem tlumaczyc (bylo ciezko, duzo specjalistycznego slownictwa, ogolnie sporo czasu w to wlozylem) zanioslem jej... I tyle :)
Jakis czas po tym zobaczylem, ze ma na gg opis "Niech mnie ktos przytuli", napisalem jej, czy ja ewentualnie moglbym sie nadawac, dziwnie mi odpowiedziala: "Po co ten sms? przeciez na gg bym w koncu odpisala, juz lezalam w lozku..." Ogolnie byla straszliwie cyniczna i okrutna, usprawiiedliwiala ten jad tym, ze probuje podchodzic do mnie delikatnie, ale jak widac sie nie da... Prawde mowiac nie mialem pojecia o co jej chodzilo, w kazdym razie w koncu napisala "Skonczmy te rozmowe, nie chce cie juz atakowac" Dodam, ze nie narzucalem sie w zaden sposob, spokojnie odpisywalem na jej uwagi i tyle. Nastepnego dnia napisala, ze przeprasza za to ze byla okrutna i ze tego nie chciala. Hmm.

Od tamtego czasu kompletnie sie do mnie nie odzywa, ja takze milcze. Z poczatku czulem pewna gorycz, nawet nie napisala esa na swieta, teraz zaczyna mi to naprawde zwisac. Oczywiscie obiecane obiadki nie daja znaku zycia :p

Naprawde nabralem ogromnego dystansu do tego wszystkiego. Mysle, ze przechodzi mi najgorsze, jesli dalej bedzie sie w ten sposob zachowywac, po prostu zaczne sobie tlumaczyc, ze moja rola jako przyjaciela skonczyla sie gdy dostala czego chciala :)

Takze wszyscy nieszczesliwie porzuceni, nie zalamywac sie - to mija po czasie, trzeba sobie tylko wytlumaczyc pewne sprawy na swoj sposob :)
 

tweetasek

Nowicjusz
Dołączył
1 Listopad 2006
Posty
1 369
Punkty reakcji
14
Miasto
okolice Pyrlandii
Takze wszyscy nieszczesliwie porzuceni, nie zalamywac sie - to mija po czasie, trzeba sobie tylko wytlumaczyc pewne sprawy na swoj sposob :)

podpisuję się pod tym. Mi też czas pomaga,choć jeszcze pewnie dużo będę go potrzebować by całkowicie pogodzić się z tym, co życie mi dało. No kurde nie jest łatwo ale upadek czasem niesie ból, ale i nową nadzieję jutra ;)
 
Do góry