Mam ogromne doświadczenia ze schizofrenikiem, którego nie życzę nawet największemu wrogowi.. Mój ojciec choruje na tą chorobę od 20 lat, nie leczona w fazie ataku jest naprawdę straszna dla osób z otoczenia. Zwykle zaczyna się niegroźnie, osoba chodzi i śmieje się do siebie w głos, sprawia wrażenie jakby Cie zupełnie nie zauważała. Rozmawia sama ze sobą, jest niespokojna, boi się wyjść na zewnątrz, boi się że zostanie otruta, boi się obcych ludzi, twierdzi że w telewizji są podsłuchy itp..
Gdy stan już jest zaawansowany- choroba jest na prawdę niebezpieczna dla otoczenia .. Zaczynają się słowne walki, bardzo głośne wręcz krzykliwe gadanie ze sobą, ogromna mania prześladowcza,najpierw eksperymenty a następnie wyrzucanie wszystkiego jedzenia z domu (bo przecież jest zatrute), odłączanie telefonów, wyciąganie wtyczek z kontaktów,kolekcjonowanie noży, zamykanie domu na klucz, by nikt go nie opuścił oraz do niego nie wszedł. Chora osoba nigdy nie da przemówić sobie do rozsądku, zawsze ma rację. Najgorzej jest gdy chory jest głodny (wiadomo jedzenie zatrute- osoba nic nie je), jest wtedy bardzo agresywny, dochodzi do szarpanin, walki o jedzenie (on nie je- ty również nie masz prawa zjeść). Jego głośne rozmowy, krzyki doprowadzają człowieka do furii, nie pomaga nic- nawet głośna muzyka puszczona w zamkniętym pokoju, bo cały czas go słyszysz. Słysz go w dzień, słyszysz w nocy- chory zazwyczaj bardzo mało śpi, całą noc gada- krzyczy! Rozmawia/ kłóci się z drugą "niewidzialną" osobą. Ty czujesz się wykończony psychicznie. Dla obcych jest zazwyczaj miły, dla rodziny jest katem.
Pamiętam sytuację gdy wezwaliśmy policję- przyjechał radiowóz i 2 policjantów. Nie wierzyli nam,że nie dadzą go rady wyprowadzić z domu, śmiali się w twarz. Dopiero gdy przekonali się na własnej skórze, zadzwonili po kolejny radiowóz i 3 kolejnych policjantów. Miny mieli straszne. Schizofrenik w fazie ataku jest bardzo silny, agresywny, pobudzony- najlepiej trzymać się od takiej osoby jak najdalej. Czy taką osobę izolować?- nie wiem, sam oceń...
Ja wiem jedno- nie zrozumie tego nigdy osoba, która nie doświadczyła tego na co dzień. Tego nie da się opisać kilkoma zdaniami...To jest uraz, który pozostaje na całe życie...