Widocznie Tendencjusz traktuje czas jako kolejny wymiar przestrzeni. Tylko trzeba wziąć pod uwagę, że jest to przestrzeń specyficzna. Można iść tylko do przodu, nie można się cofać ani stać w miejscu (z pominięciem pewnych anomalii). Skoro kolega nie wie o uwzględnieniu teorii względności m.in. przy technologii GPS, uważam że jego wiarygodność w wypowiedziach na temat fizyki jest co najmniej znikoma. Czekamy na opinie kolejnych forumowiczów na ten temat.
Tendencjusz, próbowałem ci na przykładzie ruchu Ziemi wyjaśnić jak wyglądają zagięcia przestrzeni, był to jako tako argument przemawiający za występowaniem tego zjawiska. Kolejnym argumentem będzie zakrzywianie się światła przechodzącego wzdłuż masywnych obiektów, również świadczy to o zagięciach przestrzennych. Astronomowie wielokrotnie zaobserwowali ten efekt, uwzględniano go w różnych obliczeniach. Skoro fotony nie mają masy (nie oddziałują z masywnymi obiektami) jak wytłumaczysz te zakłócenia?
Widzisz, dla mnie sprawa jest natury pewnego progresywnego typu błędu. Rozumiem przez to, iż współczesna nauka fizyki, w wydaniu popularnym przynajmniej, stanowi narastający sopel(na czasie) tautologii. Oczywiście, że gdyby foton nie miał masy, nie mógłby oddziaływać bezpośrednio z czymkolwiek, nawet z innym fotonem, chociaż tutaj ktoś mógłby podnieść, iż są one tej samej natury instancjami. Niemniej jednak faktycznie co innego przekazałoby tzw. energię.
Niezależnie od natury fotonu - występuje w tym obiekcie, lub zjawisku - masa. Masa otaczająca, o ile jest to zjawisko próżniowe, lub masa składająca się na foton, tudzież na której występuje jego zjawisko. Pierwszy przypadek - próżniowy - nie zawsze jest w stanie się wybronić, podobnie jak dziurka w ciastku.
Próbujesz znaleźć proste wyjście - dowieść mojej niekompetencji. To faktycznie mogłoby w jakiejś drobnej części zwolnić Cię z polemiki, ale nie w zupełności, ponieważ nie jest powiedziane, że aby znać/rozumieć/móc_wyprowadzić zależność X należy wiedzieć o zależności Y. Tzn. nie dla wszystkich zależności konieczna jest znajomość Y - skąd bowiem wyprowadzono by tę ostatnią? Skoro można wyprowadzić Y bez jej znajomości, to można również bez znajomości explicite Y wyprowadzić wszystko, do czego jest wymagane Y. Podobnie można bez znajomości wzoru A wyliczyć wyniki, przy których miał on asystować - także samodzielnie wyprowadzając go - nie trzeba znać go wcześniej, ktoś go kiedyś sformułował. Nie trzeba wreszcie zdawać sobie sprawy, iż korzysta się z podobnego rozumowania, jak w danym twierdzeniu.
Wracając do światła - zanim zajdzie - wychodząc z błędnego założenia, iż materia nie ma wpływu na fotony faktycznie można uznać, iż dziwnym jest, że zmienia się ich wektor w przypadku styczności. Gdy mowa o grawitacji - jest ona zjawiskiem również opartym na materii - jak inaczej mogłaby na materię wpływać? Fizyczne działa na fizyczne. Nie mnóżmy bytów ponad potrzebę! Nie zagięcie przestrzeni, to zwyczajny wpływ materii na materię, objawiający się zmianami w zjawiskach występujących na tej materii.
Czasoprzestrzeń - pojęcie pomocnicze. Wszelkie stosowane próby pomiaru dają błędy. Zwłaszcza, gdy mowa o czasie. Jednakże zamiast zagłębiać się teraz w zagadnienie relatywizmu, tzn. tego, czy czas mierzony zmienia się pod wpływem pewnych działań na materii, tzn. materia np. przyspiesza procesy, po których rozpoznajemy upływ kolejnej jednostki czasu ... Zajmę się czasem jako takim - po co bowiem brnąć w przysparzający niepotrzebnych problemów model? Czas jest tylko pojęciem pomocniczym, abstrakcyjnym. Nie można dać komuś np. 2 gramów czasu, 2 cm czasu... Można jednak dać 2 minuty czasu... I pomimo, iż nie zawsze realnie trwają one tyle samo, to jednak praktycznie i owszem - przy założeniu o mierzeniu czasu metodami kompatybilnymi ze wszystkimi funkcjami organizmu człowieka, oraz jego otoczenia na tyle, by te pierwsze nie odnotowały różnicy. Czas nie istnieje bez punktu widzenia. Nie można stosować go w metodyce naukowej wszędzie tam, gdzie mówi się o zagięciach - zwyczajnie próbuje się uciec od pojęcia i je marginalizować... Niektórzy jednak podchwyciwszy "zagięcie czasu" uruchamiają wyobraźnię. Cóż poradzić, fascynacja jest to zdrowa, jednakże oparta o niezrozumienie problemu.
Pisałeś, że traktuję czas jako wymiar przestrzeni... Jest to oczywiście absurd. Przestrzeń to przestrzeń. Czas to czas. Zupełnie odrębne, inaczej po co ukłuto by termin "czasoprzestrzeń"? Przestrzeń najpewniej była sobie od zawsze, czas wniósł świadomy obserwator. Wniósł, ponieważ pamiętał poprzednie stany przestrzeni - chociaż bardzo zniekształcone i uogólnione. Człowiek zaobserwował ruch z pobudek praktycznych, lub przypadkiem.
To, że jesteśmy niedoskonałym narzędziem obserwacji - aby wreszcie poukładać elementy na ich właściwych miejscach - nie zakrzywia przestrzeni. Wszystko co możemy obserwować i badać fizycznie - jest determinowane materialne, inaczej nie dałoby się obserwować. Abstrahując od tego, czy w ogóle miałoby prawo istnieć. Czas jest zakrzywiany. Ponieważ czas jest tylko odczuciem. Jego dyskryminujące zmiany powodują odczucie obserwatora, iż coś dzieje się poza czasem - w istocie zwyczajnie część pakietów od rzeczywistości umknęła jego uwadze - czy to przejściowo, czy stale - to może się zmieniać. Tym niemniej - gdy pomieszać znaczenie słowa "czas" i naginać je - potrafi się dowieść cudownych teorii - szkoda tylko, że tak dalekich od rzeczywistości... obserwowalnej, o ironio.