Zszokowanej po poronieniu 18-letniej matce lekarze ze szpitala w Głownie (woj. łódzkie) wydali martwy płód. Dziewczyna wróciła do domu i włożyła ciałko do zamrażarki. O sprawie policję poinformował pracownik opieki, któremu młoda kobieta zdradziła mu co trzyma w lodówce. Dlaczego nikt jej nie powiedział, co ma zrobić?! Dlaczego nikt jej nie powiedział, co ma zrobić?! (fot. Fakt) Renata M. (18 l.) ma już jedno dziecko, chłopczyka (14 miesięcy). Jej 20-letni mąż pracuje na budowie, aby utrzymać ubogą rodzinę. Mieszkają u mamy Renaty. Kiedy dziewczyna dowiedziała się, że znów będą mieli dziecko, ucieszyli się. Bardzo marzyli o córeczce. Niestety, w 14. tygodniu Renata trafiła do szpitala z potwornymi bólami brzucha. Wkrótce poroniła. Wypisała się na własną prośbę, nie mogąc na ośmioosobowej sali poporodowej patrzeć na maluchy tulone przez szczęśliwe mamy. Razem z kartą wypisu dostała pojemnik z płodem. Lekarz powiedziała jeszcze, że za dwa tygodnie będą wyniki badań martwej dziewczynki i okaże się, co było powodem poronienia. - Renata była zszokowana, zięć bezradnie trzymał pudełko w rękach. Żaden psycholog nie porozmawiał z moją córką. Ona nie była przygotowana na taki wstrząs - relacjonuje pani Bożena (59 l.), mama Renaty. - Nie wiedzieli co zrobić. Wyczyścili dokładnie jedną półkę w zamrażarce i tam włożyli pojemnik. Czekali na badania. Byli przekonani, że dopiero po wynikach będą mogli zadbać o pochówek - dodaje. Po tygodniu do domu pani Bożeny przyszła opiekunka z MOPS. Spytała Renaty jak ciąża. Dziewczyna rozpłakała się i wyznała, że poroniła. Potem wskazała miejsce gdzie trzyma martwy płód. - Nie minęła godzina, kiedy przed mój dom zajechały radiowozy. Renata doznała kolejnego szoku. Wszyscy traktowali ją jak zbrodniarkę. Została przesłuchana na komendzie. Zaraz ją jednak zwolnili - opowiada pani Bożena. W MOPS w Głownie dyrektor Bożena Polak tłumaczy, że jej pracownica zadziałała prawidłowo informując policję. Z pewnością jednak reakcja byłaby inna, gdyby pracownik socjalny w szpitalu poinformował MOPS o całej sytuacji. Tak się jednak nie stało. Szpital nie czuję się jednak winny. Policja prowadzi tak zwane czynności sprawdzające, ale nic nie wskazuje na popełnienie przestępstwa. - Jak na razie zabrali mi martwą wnuczkę do badań. Potem ją pochowamy - powiedziała mama Renaty. - Tak bardzo chciałam je urodzić. Nikomu czegoś takiego nie życzę. Przeżyłam piekło - mówi dziewczyna. Dlaczego nikt jej nie powiedział, co ma zrobić?!
Nawet nie potrafię się postawić na miejscu tej Dziewczyny, co Ona musiała przeżyć 
